PiS jest partią eurosceptyczną wyłącznie na użytek elektoratu krajowego, ponieważ na forum europejskim nie zrobił od lat nic, co pozwalałoby go uznać za wrogi w stosunku do projektu unijnego. Wykorzystuje hasła patriotyczne, narodowe na użytek wewnętrzny. Innymi słowy, PO obstawia wyborców kosmopolitycznych, a PiS patriotycznych, po czym obydwie partie realizują program PO, będący także nieformalnym projektem PiS-u – podkreśla w rozmowie z portalem Kresy.pl, prof. Adam Wielomski, politolog z Uniwersytetu Kardynała Wyszyńskiego.

Michał Krupa, Kresy.pl: Panie Profesorze, od naszej ostatniej rozmowy zawiązała się koalicja do Parlamentu Europejskiego partii Wolność oraz Ruchu Narodowego. Jak Pan ocenia szanse i potencjał koalicji w nadchodzących wyborach?

Nie zawaham się określić tej koalicji mianem katechonicznej, czyli stanowiącej najprawdopodobniej ostatnią szansę na stworzenie prawicowej alternatywy dla PiS-u. Jest to koalicja ostatniej szansy, bowiem ani Wolność, ani Ruch Narodowy nie są zdolne samodzielnie przekroczyć progu wyborczego w wysokości 5% głosów. Pokazały to dobitnie ostatnie wybory samorządowe, gdy obydwa te stronnictwa dostały po ok. 1,5% głosów. Zsumowanie tych elektoratów daje razem 3%, a przy niskiej frekwencji – cechującej eurowybory, gdzie większe znaczenie ma zdyscyplinowanie elektoratu, a nie jego nominalna potencjalna ilość – koalicja ta ma szansę osiągnąć 5% i przejść z marginesu do „polityki właściwej”.

To nie tylko kwestia kilku mandatów w Parlamencie Europejskim. Byłby to sygnał dla prawicowych i eurosceptycznych wyborców, że głos na autentyczną prawicę nie jest już „głosem straconym”, lecz przekłada się na wynik wyborów i podział miejsc w parlamencie. Obydwie partie borykają się bowiem od lat z problemem „syndromu straconego głosu”. Uważam, że ich potencjalne elektoraty są sporo większe niż osiągane wyniki, ale są zniechęcone kolejnymi porażkami i po części głosują na PO-PiS, co – z punktu widzenia celów i idei tychże elektoratów – w rzeczywistości jest „głosem straconym”. Socjologowie polityki i psycholodzy dobrze jednak znają bardzo ludzką cechę, że każdy chce być w obozie zwycięzców, a nie przegranych.

Przekroczenie 5% w eurowyborach, to realna szansa na przekroczenie 5% w wyborach do Sejmu. Winnicki i JKM mogą się prywatnie lubić lub nie lubić, obydwie partie mogą się uważać za „narodowych socjalistów” i „kosmopolitycznych liberałów”, ale patrząc okiem politologa nie mam wątpliwości, że ten sojusz jest bezalternatywny. Co gorsze, jeśli poniesie porażkę, to rozpadnie się. Solidarnościowe media i politycy mają taką ulubioną frazę, że gdy dzieje się coś, co im nie w smak, to ogłaszają, że „na Kremlu strzelają korki od szampanów”. Ja powiem tak: jeśli ta koalicja poniesie klęskę, to korki od szampanów będą strzelać na Nowogrodzkiej.

Wiele głosów na prawicy nawołuje do potężnego zjednoczenia sił, w którym Wolność i Ruch Narodowy stają się komponentem szerszej koalicji złożonej m.in z Kukiz ’15 oraz środowiska, które tworzy Marek Jakubiak. Czy według Pana jest to sensowna propozycja?

Koalicja Wolność-RN winna wypisać na swoich sztandarach eurosceptycyzm (ale nie Polexit!) i walkę z postawami i działaniami pro-imigracyjnymi, czyli obronę polskiego państwa narodowego, a także tego, co stanowi jego podstawę, czyli klasy średniej. Sumując doktryny Wolności i Ruchu Narodowego byłoby to hasło „narodowego liberalizmu”. Z Kukiz’15 jest ten problem, że nie bardzo wiem czym jest ta partia? Jest za rządem PiS czy przeciw? To luźna zbieranina ludzi z których częścią jest mi po drodze, a z częścią zupełnie nie. Nie bardzo chwytam stosunek tej partii, jak i środowiska Marka Jakubiaka, do Unii Europejskiej.

Być może sojusz z Wolność-RN zmusiłby te środowiska do wyraźniejszego zdefiniowania swojej pozycji i wobec rządu PiS-u i wobec problemu europejskiego. Nie mam wątpliwości, że z punktu widzenia analizy politologicznej każde rozszerzenie koalicji o środowiska lokujące się na prawo od PiS-u jest cenne. Zarazem jestem świadom nowych problemów, gdyż trzeba byłoby „oswoić” kolejnych liderów z wizją, że nie będą już liderami, lecz ko-liderami. Trudna będzie także współpraca Jakubiaka z Kukizem, skoro dopiero co pożegnali się i zakończyli współpracę w jednej partii. Do koalicji tej zdecydowanie wypadałoby także włączyć Kongres Nowej Prawicy, gdzie mamy ze 300-400 aktywistów, którzy także musieliby sobie darować wzajemne urazy z JKM (i vice versa).

Słowem, rozszerzenie takiej koalicji na wszystkie podmioty na prawo od PiS uważam za słuszne, a sojusz oparty o RN-Wolność-Kukiz’15-Jakubiak-KNP mógłby już walczyć nie o 5, ale spokojnie o 10% głosów. To oznaczałoby, że na Nowogrodzkiej pojawiłaby się panika, gdyż zostałby zagrożony podstawowy dogmat Jarosława Kaczyńskiego, że nie można dopuścić do odrodzenia się żadnej narodowej, neo-endeckiej i eurosceptycznej prawicy. Pamiętajmy, że zadaniem PiS-u jest neutralizacja polskiej prawicy poprzez podszywanie się pod nią i odbieranie jej elektoratu.

Jak Pan Profesor ocenia powstanie partii skupionej wokół Radia Maryja o nazwie Ruch Prawdziwa Europa? Czy to jest to sygnał ostrzegawczy dla PiS ze strony ojca Tadeusza Rydzyka?

Nie wierzę w tę inicjatywę. Moim zdaniem została zawiązana dla stworzenia lepszych pozycji negocjacyjnych w walce ludzi o. Rydzyka o miejsca „biorące” na listach PiS do europarlamentu. Nie wykluczam, że ma to także związek z lobbingiem tego ośrodka politycznego w innych sprawach, o których opinia publiczna nie jest informowana, a co do których my – politycy i politolodzy – mamy pewne intuicje. Radio Maryja to jest imperium medialno-finansowe, które utrzymuje się dzięki realnym wpływom w centrach władzy. Stworzenie partyjki biorącej nawet 5-7% głosów spychałoby to środowisko na margines.

Załóżmy jednak, że inicjatywa jest poważna. Przeglądałem sobie różne pisma programowe osób z tą inicjatywą związanych i mogę powiedzieć, że nie byłoby to stronnictwo eurosceptyczne, lecz euro-chadeckie, które uważa, że Unię Europejską należy zmieniać poprzez postawienie tam kilku krzyży, pokropienie kropidłem, wyniesienie na ołtarze Konrada Adenauera i umieszczenie paradnej fotki Jana Pawła II w sali obrad Parlamentu Europejskiego. Stoję na stanowisku, że jeśli tort truskawkowy posypiemy na wierzchu wiórkami kokosowymi, to nadal jest on tortem truskawkowym, a nie kokosowym. Innymi słowy, cały program tego środowiska, skumulowany w nazwie Europa Christi – będący również zwrócony przeciwko państwu narodowemu w imię Christianitas – jest tylko odmienną aksjologicznie wizją projektu europejskiego. To nie jest formacja, której jest po drodze z koalicją Wolność-RN. Możemy się z nią zgadzać w sprawie ochrony życia poczętego, ale nie istoty stosunków międzynarodowych.

Czy możemy spodziewać się znaczącego odpływu pisowskiego elektoratu w stronę eurosceptycznych podmiotów w najbliższych wyborach?

PiS od lata zwodzi wyborców eurosceptycznych swoim establiszmentowym i koncesjonowanym eurosceptycyzmem, który ma charakter hasłowy. PiS jest partią eurosceptyczną wyłącznie na użytek elektoratu krajowego, ponieważ na forum europejskim nie zrobił od lat nic, co pozwalałoby go uznać za wrogi w stosunku do projektu unijnego. Wykorzystuje hasła patriotyczne, narodowe na użytek wewnętrzny. Innymi słowy, PO obstawia wyborców kosmopolitycznych, a PiS patriotycznych, po czym obydwie partie realizują program PO, będący także nieformalnym projektem PiS-u.

Dlaczego partia Jarosława Kaczyńskiego osiągała dotąd swoje cele? Wynika to ze słabego rozeznania elektoratu eurosceptycznego, który słucha prostych haseł, a nie ma czasu, woli i umiejętności analizowania rzeczywistych wydarzeń politycznych. Dzięki temu Kaczyński realizuje postawione mu zadanie neutralizacji autentycznej prawicy, szczególnie tej odwołującej się do tradycji endeckiej. Jednakże coraz częściej rzeczywistość puka do drzwi tak głośno, że nawet TVP Kurskiego nie jest w stanie jej zagłuszyć. Kompromitacja pisowskiej władzy w sprawie ustawy o IPN, której nowelizację wymusił Waszyngton, a napisano ją w biurze Mosadu w Wiedniu; kompromitująca rejterada w sprawie sądownictwa pod naciskiem Brukseli; żenujący list ambasador USA Georgette’y Mosbacher do premiera „Moraweickiego”, etc. To wszystko pokazuje, że Polska nie tylko nie „wstała z kolan”, ale dosłownie – jak to zgrabnie ujął Robert Winnicki – „czołga się”. Myślę, że do eurowyborów mogą pojawić się kolejne takie kwiatki, które otrząsną patriotyczny i narodowy elektorat z iluzji, że „wstaliśmy z kolan” i już nie jesteśmy „brzydką panną bez posagu”. Czas działa na korzyść koalicji Wolność-RN.

Czy widzi Pan Profesor potencjał polityczny w środowisku rolniczym skupionym wokół Michała Kołodziejczaka, które ostatnimi czasy mocno się zaktywizowało? Czy byłoby to sensowne uzupełnienie właśnie koalicji Wolność/Ruch Narodowy?

Przyznam, że nie przyglądałem się bliżej tej inicjatywie i nie potrafię ocenić ani jej siły, ani perspektyw. Ale wiem jedno, gdyż podglądam ruchy eurosceptyczne w zachodniej Europie: muszą to być formacje „populistyczne”. Słowo to w Polsce ma zabarwienie pejoratywne, ale na Zachodzie znaczy tyle, co przekonanie, że narody są mądrzejsze niż ich liberalne elity (w istocie tak kiedyś definiowano demokrację, kiedyś…) i muszą skupiać rozmaite siły antyestabliszmentowe, oczywiście poza jakimiś totalnymi lewakami w postaci trockistów czy Nowej Lewicy. Klasycznym ugrupowaniem tego typu jest włoska koalicja Ruchu Pięciu Gwiazd i Matteo Salviniego, skupiająca cały antyestabliszment, od prawicy po lewicę.

Co łączy partie establiszmentu? Przekonanie, że cała własność powinna być skupiona w rękach bankierów i wielkich korporacji, a masy powinny być spauperyzowane, zależne od kredytów i żyjące albo w konsumpcyjnym próżniactwie, albo na zasiłkach. W projekcie establiszmentu nie ma miejsca na klasę średnią i drobną oraz średnią własność. Klasa średnia ma ulec spauperyzowaniu (kraje Europy zachodniej) lub ma się nie narodzić, gdyż zatrzymać mają ją podatki i system koncesyjny (kraje Europy wschodniej, w tym Polska PO-PiS-u). I klasa średnia zaczyna to rozumieć, czego wyrazem jest bunt „żółtych kamizelek” we Francji, przeciwko polityce Macrona, który wyraża interesy bankierów i korporacji, dążąc do pauperyzacji resztek klasy średniej. Klasa ta budzi się i zaczyna rozumieć, że nie znajdzie ochrony w zglobalizowanym świecie, w instytucjach unijnych. Ochronę taką dać jej może tylko państwo narodowe, zależne od swoich narodowych wyborców, a nie od… no właśnie, od kogo zależą rządzący Unią Europejską? Kto ich tam delegował? Te kosmopolityczne władze nie ochronią klasy średniej przed pauperyzacją, gdyż wyrażają kosmopolityczne interesy wielkiego kapitału.

Koalicja eurosceptyczna, broniąca państwa narodowego, musi wyrazić interesy broniącej swojej egzystencji klasy średniej. Rolnicy są jej esencjalną częścią, ponieważ są właścicielami ziemi i, mówiąc językiem marksistowskim, tzw. środków produkcji. Dziś obrona klasy średniej nazywana jest „populizmem”, gdy obrona wielkiego kapitału określana jest „liberalną demokracją”. Trzeba więc tworzyć wielką koalicję wszystkich sił broniących państwa narodowego, a tym samym i polskiej klasy średniej.

Dziękuję za rozmowę.

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply