Polska i USA – przyjaciele na zawsze?

Gdy w październiku prezydent Donald Trump stwierdził, że Arabia Saudyjska powinna płacić Amerykanom za obronę Królestwa, książę Mohammad Bin Salman, de facto władca Arabii Saudyjskiej, odpowiedział krótko: nic nie zamierzamy płacić. Czy ktoś myśli, że Izraelowi, Turcji, Wielkiej Brytanii lub Niemcom przyszłoby do głowy płacenie Amerykanom za stacjonowanie wojsk na swoim terytorium? Wolne żarty – pisze Michał Krupa.

Prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki złożyli wczoraj osobno na Twitterze życzenia Amerykanom z okazji Święta Dziękczynienia (Thanksgiving).

Pomijając fakt, że poza premierem Izraela, nie zauważyłem, aby jakakolwiek inna głowa państwa lub szef rządu sprzymierzonego ze Stanami Zjednoczonymi złożyli jednocześnie życzenia Amerykanom z okazji święta dziękczynienia, życzenia ze strony polskiej tchnęły charakterystycznym idealizmem, tłumaczącym bezradność i bezalternatywność polskiej polityki zagranicznej.

Najpierw prezydent Andrzej Duda złożył życzenia obywatelom USA na Twitterze. “Szczęśliwego Święta Dziękczynienia dla ciebie @realDonaldTrump, @FLOTUS i wszystkich naszych amerykańskich przyjaciół! Dodatkowe podziękowania dla amerykańskich żołnierzy spędzających ten wyjątkowy dzień na polskiej ziemi! Polska jest wdzięczna za to, że jesteście rzetelnymi sojusznikami i partnerami!” – napisał prezydent Duda na Twitterze.

Premier Mateusz Morawiecki wkrótce również dołączył do prezydenta, pisząc na Twitterze: “Szczęśliwego Święta Dziękczynienia, Ameryko! Nasze narody były zawsze przyjaciółmi i jestem pewien, że pozostaniemy przyjaciółmi na zawsze! Ostatnie 100 lat to dopiero początek!”

W samym składaniu życzeń, oczywiście, nie ma nic złego. Problem leży w treściach, które towarzyszą tym życzeniom. Trudno zgodzić się z prezydentem Dudą, że państwo, które regularnie ingeruje w nasze wewnętrzne sprawy, chociażby w kwestii ustawy o IPN, jest “rzetelnym sojusznikiem i partnerem”. Pozwolę sobie w tym miejscu zacytować obszerny fragment eseju prof. Stanisława Bielenia na temat statusu Polski:

Doświadczenia ostatnich lat dobitnie pokazują, że dotychczasowa manifestacyjnie proamerykańska polityka Polski nie przynosi pożądanych efektów. Jest wyrazem słabości i politycznej dezorientacji, wynikającej z braku zręczności i niezrozumienia mechanizmów gry rozmaitych sił za oceanem. Wycofanie się ze zmian w ustawie o IPN pod presją środowisk żydowskich z Ameryki i Izraela, a także w wyniku nacisków samego Waszyngtonu, dowodzi, że w godzinie jakiejkolwiek, nawet dość banalnej próby, związek Polski z USA przybiera skrajnie trudny charakter, a „parasol ochronny” staje się wątpliwy. Widać przy tym wyraźnie, że bezpieczeństwa nie można kupić raz na zawsze i że ma ono swoją cenę wcale niepolegającą na kosztach kupowanych w USA samolotów i rakiet czy gotowości bojowej amerykańskich żołnierzy, stacjonujących na polskiej ziemi. Istota gwarancji sprowadza się do woli respektowania statusu państwa polskiego, poważania jego autorytetu. Jeśli brakuje tych wartości, stajemy się państwem niepoważnym i marginalizowanym, wobec którego wszelkie, nawet najmniej eleganckie wolty są dopuszczalne i możliwe.

Zobacz także: Dopuszczeni do cesarskiego biurka

Trudno zrozumieć na czym dokładnie polega “rzetelność” partnera, który ewidentnie nie respektuje statusu państwa polskiego, ani nie ma poważania dla jego autorytetu, regularnie ingerując w jego wewnętrzną politykę. Może polskim władzom wystarczą “rzetelne”, schlebiające Polakom wpisy na Twitterze ambasador Mosbacher? Możliwe, aczkolwiek “wstawaniem z kolan” to na pewno nie jest. Wpis Pana Prezydenta, abstrahując od dobrych intencji, jedynie utwierdza status Polski jako “państwa niepoważnego i marginalizowanego” w oczach wielu Polaków.

Zobacz także: Płk Wilkerson dla portalu Kresy.pl: Pomysł budowy Fort Trump jest pozbawiony strategicznego sensu

Przykładem takiego lekceważenia powagi państwa może być chociażby stosunek obecnej władzy do zbudowania stałej amerykańskiej bazy w Polsce. Gdy w październiku prezydent Donald Trump stwierdził, że Arabia Saudyjska powinna płacić Amerykanom za obronę Królestwa, książę Mohammad Bin Salman, de facto władca Arabii Saudyjskiej, odpowiedział krótko: nic nie zamierzamy płacić.

Czy ktoś myśli, że Izraelowi, Turcji, Wielkiej Brytanii lub Niemcom przyszłoby do głowy płacenie Amerykanom za stacjonowanie wojsk na swoim terytorium? Wolne żarty.

Jestem zresztą przekonany, że wymóg Trumpa, by sojusznicy sami wzięli na siebie odpowiedzialność za obronę swoich granic (często powtarzany jeszcze w trakcie kampanii wyborczej), miał służyć zrzuceniu z USA licznych zobowiązań obronnych z okresu zimnej wojny, obciążających amerykański budżet i sprawiających, że siły zbrojne Stanów Zjednoczonych są zbyt rozciągnięte. Sam Trump dał do zrozumienia, że właśnie o to mu chodziło, gdy w swoim przemówieniu inauguracyjnym w styczniu 2017 roku powiedział: “Przez wiele dziesięcioleci wzbogacaliśmy przemysł zagraniczny kosztem amerykańskiego przemysłu; subsydiowaliśmy armie innych krajów, pozwalając jednocześnie na bardzo smutną degradację naszego wojska; broniliśmy granic innych państw, odmawiając obrony własnych; i wydaliśmy miliardy dolarów za granicą, podczas gdy infrastruktura Ameryki popadła w ruinę. Sprawiliśmy, że inne kraje są bogate, a bogactwo, siła i pewność naszego kraju zniknęły z horyzontu”.

Zobacz także: Fort Trump jest zbędny

Jedynie Polacy ochoczo wystąpili przed szereg z ofertą 2 mld dolarów (“lub więcej”, jak zaznaczył Trump podczas konferencji prasowej z Andrzejem Dudą w Białym Domu). Trudno dziwić się Trumpowi, biznesmenowi z zawodu, że zasygnalizował, iż przyjrzy się tej ofercie strony polskiej, lecz z czysto finansowego punktu widzenia. Albowiem jeśli, jak twierdzą nieustannie politycy obozu rządzącego, w interesie wszystkich członków NATO,  a w szczególności Stanów Zjednoczonych, leży powstrzymanie agresywnych ambicji Rosji, dlaczego musimy przekupywać Amerykanów, aby tutaj stacjonowali? Skoro zagrożenie jest tak ewidentne i Władimir Putin tylko czeka na okazją, aby jego wojska wkroczyły do Polski, czyż nie powinny na jej terytorium stacjonować kontyngentny z wszystkich państw NATO? A może to nasza percepcja jest błędna?

Wpis premiera Matuesza Morawieckiego z kolei razi swoją dziecinną wręcz naiwnością. W sercu pana premiera Ameryka ewidentnie zajmuje szczególne miejsce, skoro jest gotów w ten sposób obnosić się ze swoją wiernopoddańczą postawą (inaczej tego nazwać się nie da) i irracjonalnym, bezwzględnym proamerykanizm. Może warto więc, aby sięgnął po przemówienie pożegnalne pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Jerzego Waszyngtona, aby się przekonać, jak daleko zabrnął w swoim idealizmie:

Wiele zła powstaje z powodu namiętnego przywiązania jednego narodu do drugiego. Sympatyzowanie z faworyzowanym narodem rodzi złudzenie wyimaginowanego wspólnego interesu w przypadkach, w których żadnego wspólnego interesu nie ma, zarazem zaszczepiając w jednym [narodzie] antypatie panujące w drugim, wciąga do współudziału w kłótniach i wojnach zaprzyjaźnionego sojusznika; współudziału bez właściwych powodów, bez usprawiedliwienia. Prowadzi również do przeróżnych ustępstw na jego rzecz, do uprzywilejowania wybranego narodu kosztem innych – co tylko zwiększa szkodę wyrządzoną nam, bowiem faworyzując jednych, odcinamy się od drugich i budzimy wśród innych narodów zazdrość, złą wolę oraz chęć zemsty, skoro nie mogą liczyć na równie dobre traktowanie. Ponadto, daje możliwość naszym ambitnym, skorumpowanym, czy też omamionym obywatelom, do działań na rzecz wybranego sojusznika, aby bezwstydnie zdradzali, czy poświęcali interes narodowy własnego państwa – nieraz nawet z aprobatą publiczną, która powstaje z cnotliwych skłonności, aby być wiernym zobowiązaniom, opinii publicznej, dobru publicznemu – a tak naprawdę stanowi to podstawę dla niemądrych kompromisów na rzecz ambicji, korupcji oraz zaślepienia. Jako sposoby obcego wpływu dla oświeconego patrioty, są zgoła alarmujące. Ileż okazji dają krajowym frakcjom do uwodzenia, okłamywania obywateli, mamienia, czy manipulowania instytucjami państwowymi. Wszelkie tego typu powiązania małego, słabego narodu wobec wielkiego, potężnego, skazują go na trwanie w roli satelity wielkich państw.

Zobacz także: The National Interest: Ameryce nie jest potrzebny Fort Trump

Chciałoby się powiedzieć: nic dodać, nic ująć, oto obecny stan relacji polsko-amerykańskich, w sposób profetyczny i z wielką precyzją opisany przez Jerzego Waszyngtona.

Prof. Bieleń celnie opisał objawy takiego stanu rzeczy: Proamerykańskość polskich elit politycznych stała się ‘kamieniem węgielnym’ polityki zagranicznej RP. Bezkrytyczny proamerykanizm rządzących prowadzi jednak do zniszczenia tego, co w polityce najcenniejsze – własnego zdania i własnej podmiotowości. Zanikła przede wszystkim debata na temat pola wyboru i manewru między rozmaitymi koncepcjami zaspokajania własnych potrzeb i interesów.

Zobacz także: Prof. Hahn dla portalu Kresy.pl: Polska musi znaleźć pokojowe wyjście zanim będzie za późno

Niestety, wczorajsze wpisy na Twitterze prezydenta i premiera jedynie potwierdzają, iż daleko nam jeszcze do odzyskania tego “co w polityce najcenniejsze – własnego zdania i własnej podmiotowości”.

Michał Krupa

7 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Roman1
    Roman1 :

    Trzeba zacząć od tego, że w 1945 roku Polskę wyzwoliła Armia Radziecka, aczkolwiek przez 45 lat ZSRR narzucał nam swoją politykę. Obecnie robią to USA, a wizyty polskich władców w USA są obecnie znacznie częstsze, niż kiedyś w ZSRR (władcy stają się tam petentami). Jeżeli przed 1989 rokiem Polska nie była państwem niepodległym, to obecnie również nie jest.

  2. Wolne Pomorze
    Wolne Pomorze :

    juda przynosisz wstyd NARODOWI POLSKIEMU !!!!!!!!!! Najpierw wytłumacz sie, kto ci kazał dac BEZZWROTNIE banderskiej ukrainie 4 mld złotych (CZTERY MILIARDY PLN !!!!!!!!!!!!!!) – kiedy ukry nam oddadza NASZE PIENIADZE I W JAKIEJ FORMIE ???????????????