Pierwsza porażka Tomaszewskiego

Niedzielne wybory prezydenckie na Litwie są już trzecimi, w których kandydatem był polityczny lider społeczności polskiej Waldemar Tomaszewski. Cała dekada jaka minęła od pierwszego startu wieloletniego przywódcy Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin pozwala na wyciąganie wniosków politycznych. Nie są one szczególnie optymistyczne dla AWPL-ZCHR, a zwłaszcza jej prezesa.

Przy okazji podsumowania wyników AWPL-ZChR w marcowych wyborach samorządowych, zauważyłem, że osobowość Tomaszewskiego w znacznej mierze zdominowała tę partię. AWPL-ZChR często postrzegana jest na Litwie przez pryzmat narracji i działań prezesa tego ugrupowania, zarówno przez miejscowych Polaków, jak i resztę mieszkańców Litwy. Dlatego ocena jego wyników wyborczych ma duże znaczenie dla prognozowanie perspektyw jakie stoją przed całym stronnictwem. Do tej pory Tomaszewski, niezwykle sprawny polityk, był silnikiem partii ciągnącym ją naprzód. W poprzednią niedzielę te silnik się zaciął.

Najsłabszy wynik Tomaszewskiego

W pierwszej turze wyborów prezydenckich, jaka odbyła się 12 maja, Waldemar Tomaszewski, otrzymał 56 398 głosów co dało mu nieco 3,98% udziału we wszystkich oddanych ważnych glosach. Z takim wynikiem znalazł się on dopiero na szóstym miejscu wśród dziewięciu kandydatów. Przegrał nie tylko z zawodnikami wagi ciężkiej, głównonurtowymi, centrowymi kandydatami, Ingridą Šimonytė i Gitanasem Nausėdą, którzy zbierając po niemal jednej trzeciej elektoratu przeszli do drugiej tury. Przegrał też z trzecim w kolejności premierem Sauliusem Skvernelisem, który dostał 19,66% głosów. Tomaszewskiego wyprzedzili także weteran litewskiej polityki, socjaldemokrata Vytenis Andriukaitis, ale też Arvydas Juzaitis, były sportowiec, olimpijczyk i działacz Sąjūdisu, którego trudno uznać za rasowego polityka. Za Tomaszewskim znaleźli się już tylko marginałowie, na przykład lider szowinistycznej Litewskiej Partii Centrum Naglis Puteikis.

Miarą przegranej polskiego kandydata jest jednak porównanie jego wyniku z osiągnięciami w poprzednich dwóch wyborach prezydenckich. W 2014 r. Waldemar Tomaszewski uzyskał aż dwukrotnie więcej głosów – 109 659, czyli poparcie na poziomie 8,22%. Nawet w 2009 r., czyli w momencie gdy AWPL-ZChR była dopiero na progu swoich sukcesów (w wyborach do parlamentu Litwy w 2011 r. polskiej partii udało się po raz pierwszy przekroczyć próg wyborczy), jej przywódca osiągnął lepszy wynik niż w niedzielę. Dziesięć lat temu na Tomaszewskiego zagłosowało 65 255 co dało mu wynik 4,74%. Choć więc jego procentowy wynik obniżyła również wyraźnie wyższa niż w poprzednich dwóch wyborach frekwencja (o 4,5 i o 5 punktów procentowych), to jednak osłabienie wyborczego zaplecza politycznego lidera Polaków Wileńsczyzny jest widoczne w liczbach bezwzględnych.

Można argumentować, że wybory prezydenckie znacząco różnią się od parlamentarnych. Zwyciężyć w nich może tylko jeden polityk, który musi zebrać, w pierwszej lub drugiej turze, poparcie ponad połowy społeczeństwa. Biorąc to pod uwagę, wielu wyborców głosuje w ich trakcie nie tyle na polityka, który maksymalnie pasuje do ich poglądów, jest ich naturalnym reprezentantem, lecz idzie na kompromisy z własnymi przekonaniami i wybiera kandydata z którym mniejsza jest wspólnota poglądów, ale ma on poważne szanse na zwycięstwo. Dotychczasowa kariera Waldemara Tomaszewskiego i fakt, że jest on postrzegany przede wszystkim jako reprezentant polityczny mniejszości polskiej stanowiącej 6,6% mieszkańców Republiki Litewskiej czynią dla każdego jasnym, że nie ma on szans zostać prezydentem, zaś jego kolejne starty zawsze były działaniem na rzecz konsolidacji zaplecza społecznego, a ze strony głosujących na niego swoistą manifestacją polityczną czy wręcz tożsamościową. Jednak przeciwko takiej argumentacji obniżającej znaczenie tych wyborów dla politycznego lidera Polaków Wileńszczyzny przemawia to, że w dwóch poprzednich wyborach prezydenckich Tomaszewski potrafił uzyskać wynik zbliżony lub lepszy od wcześniejszych wyników wyborczych AWPL-ZChR.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

W wyborach parlamentarnych w 2008 r. lista krajowa polskiej partii uzyskała poparcie 59 237 wyborców co dało udział 4,79%. Dwa lata później Tomaszewski uzyskał w wyborach prezydenckich wynik o 6 tys. głosów lepszy, otwierając okres sukcesów partii w krajowej polityce. W 2012 roku na listę krajową AWPL zagłosowało już 70 230 wyborców co po raz pierwszy dało wynik nad progiem wyborczym – 5,83%, dzięki czemu partia uzyskała z tej listy dodatkowe pięć mandatów, obok trzech uzyskanych w okręgach jednomandatowych. Jednak trzy lata później Tomaszewski potrafił znacznie przekroczyć ten wynik uzyskując niemal 110 tys. głosów (8,23%). Tomaszewski miał więc przez lata zdolność pozyskiwania elektoratu szerszego niż partia. W 2014 r. poparcie dla tego polityka przebiło nawet proporcję Polaków w społeczeństwie, obejmując głosy wielu miejscowych Rosjan. Skąd więc tak słaby wynik, słabszy niż rezultat partii w marcowych wyborach samorządowych, w których w skali kraju partia zebrała 61,6 tys. głosów czyli 5,23% głosów oddanych na kandydatów do wszystkich rad? To porównanie jest miarodajne, bowiem na Litwie samorząd istnieje tylko na jednym szczeblu – rejonów i dużych miast.

Bastion obroniony mniejszymi siłami

Kto więc zagłosował na Tomaszewskiego a kto już nie chciał? Odpowiedź na to pytania można stawiać analizując wyniki w poszczególnych jednostkach administracyjnych. W rejonie solecznickim, gdzie mieszka największa proporcja Polaków (około 77%) przewodniczącego poparło 9140 czyli 62,16% głosujących. W 2014 r. było to 71,8% zaś w 2009 66%. W liczbach bezwzględnych liczba głosów jakie padły na Tomaszewskiego w kolejnych wyborach prezydenckich w ciągu ostatnich dziesięciu lat wyglądała następująco: 2009 – 11 397, 2014 – 12 613, 2019 – 9104. Zatem nawet w takim bastionie jak rejon solecznickim wyraźny jest regres nie tylko w stosunku do szczytowego roku 2014 r. ale i początku tej dobre passy całej partii i jej lidera.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

W rejonie wileńskim, drugiej jednostce administracyjnej Litwy gdzie Polacy stanowią większość – 52% mieszkańćów, Tomaszewski uzyskał głosy 15 982 mieszkańców czyli 35,06% głosujących. W poprzednich dwóch wyborach prezydenckich było to odpowiednio:  w 2014 52,81% i w 2009 – 49,3%. Ubytek jest więc poważny. W liczbach bezwzględnych przedstawia się on jeszcze poważniej: 2009 – 20 964, 2014 – 24 849. Na Tomaszewskiego zagłosowało w niedzielę o jedną czwartą mniej mieszkańców rejonu wileńskiego niż dziesięć lat temu i aż o ponad jedną trzecią mniej niż w poprzednich wyborach.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

W rejonie wileńskim zauważalny jest trend do głosowania według narodowości widoczny we wszystkich poprzednich wyborach. Wyniki dla AWPL-ZChR są w poszczególnych podstawowych obwodach wyborczych tym wyższe im wyższa jest w danej gminie proporcja zamieszkujących ją Polaków. W obwodzie wyborczym Ławaryszki Tomaszewski uzyskał w niedzielę aż 64,28%. W gminie (w litewskiej nomenklaturze starostwie) do której należy ta miejscowość Polacy stanowią aż 81,6% mieszkańców. W Bujwidzach Tomaszewski dostał 73,28% głosów – w miejscowej gminie Polacy stanowią 74,3% mieszkańców. W Miednikach Królewskich polski kandydat uzyskał 66,9% poparcia – Polacy stanowią w gminie 79,6% mieszkańców. W Rukojniach lidera AWPL-ZChR wybrało 64,3% głosujących, w gminie w której Polacy to 79,8%. Ale już w podwileńskich Awiżeniach, w gminie gdzie Polacy stanowią według ostatniego spisu 24,4% mieszkańców, poparcie dla Tomaszewskiego wyniosło tylko 17,83%, co sprawiło, że w tym podstawowym obwodzie przewodniczący polskiej partii zajął dopiero trzecie miejsce. W Wielkiej Rzeszy gdzie w spisie ludności z 2011 r. doliczono się w całej gminie 30,4% Polaków Tomaszewskiego poparło już tylko 13,8% głosujących. Poza powiązaniem między proporcją Polaków a wynikiem wyborczym przewodniczącego AWPL-ZChR widać więc wyraźnie, że nie zdołał on zmobilizować nawet tych ostatnich do tak pełnego poparcia jakiego udzielali mu w poprzednich wyborach. Bo różnica między dwoma wskaźnikami – proporcją Polaków wśród mieszkańców i proporcją głosów oddanych na prezesa AWPL-ZChR jest wyraźna, a największa w gminach najgęściej zamieszkanych przez Polaków. Porównajmy bowiem wyniki w wymienionych miejscowościach z poparciem jakie Tomaszewski uzyskał w nich pięć lat wcześniej: w Ławaryszkach – 84,2%, w Bujwidzach – 78,29%, w Miednikach Królewsich – 85,73%, w Rukojniach – 76,31%, w Awiżeniach – 31,26%, w Wielkiej Rzeszy – 26,71%. Wszystko to w tradycyjnym bastionie i miejscu zamieszkania Tomaszewskiego, gdzie od lat sprawuje bezpośrednią kontrolę nad najważniejszymi strukturami społeczo-politycznymi w rejonie wileńskim, będąc zarówno przewodniczącym rejonowych struktur swojej partii na tym terenie, jak i prezesem rejonowego oddziału Związku Polaków na Litwie, największej struktury terenowej tej organizacji.

Polacy mniej zmobilizowani…

Zachowanie etnicznie polskiego elektoratu pomoże zrozumieć zanalizowanie wyników głosowania w dwóch innych, mieszanych narodowościowo rejonach – trockim i święciańskim. Są to jednostki administracyjne sztucznie zlepione z kawałków terenów przedwojennego województwa wileńskiego zamieszkanego zwarcie przez Polaków i obszarów już przed wojną wchodzących w skład Republiki Litewskiej i zamieszkiwanych przez Litwinów. Połączono je w ten sposób, by Polacy stanowili mniejszość – odpowiednio 30,1% w rejonie trockim i 28% w święciańskim. Jednak proporcja głosów oddanych w nich na Waldemara Tomszewskiego była znacząco niższa – w rejonie trockim dostał zaledwie 1522 głosów co dało poparcie na poziomie 11,1%. W rejonie święciańskim na przewodniczącego polskiej partii zagłosowało tylko 1233 mieszkańców co daje wynik na poziomie 11,31%. Dla porównania w 2014 rok w rejonie trockim Tomaszewski zebrał 3187 czyli 22,45% oddanych głosów, a w rejonie święciańskim 2024 czyli 17,03% oddanych głosów. Straty są więc bardzo wyraźne. W 2009 roku było to: w rejonie trockim – 2204 czyli 16,1% oddanych głosów, w rejonie święciańskim 1548 czyli 12% głosów, zatem również więcej niż w poprzednią niedzielę.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Przyglądając się wynikom w poszczególnych miejscowościach dostrzeżemy dalsze znaczenie podziałów narodowościowych. W rejonie święciańskim, w leżących na granicy rejonu wileńskiego Magunach, gdzie w gminie Polacy stanowią 81% mieszkańców, na partię padło 50,55% głosów. W położonych 50 km na północ od Magun Łabonarach, gdzie Polaków jest niewielu, na AWPL-ZChR padło już tylko dwa głosy. W Podbrodziu, gdzie Polacy stanowili w 2011 r. 44,73% mieszkańców, AWPL-ZChR dostała 120 czyli 19,02% głosów.  Pięć lat wcześniej w zamieszkanych zwarcie przez Polaków Magunach i Podbrodziu na Tomaszewskiego zagłosowało odpowiednio 66,72% i 47,69%. W liczbach bezwzględnych było to 123 i 281 głosów. Podobnie jak w rejonie wileńskim, w rejonach trockim i święciańskim na przewodniczącego AWPL-ZChR głosowali prawdopodobnie głównie Polacy, ale w ostatnia niedzielę miał on problem z mobilizacją nawet swoich rodaków.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

W Wilnie Tomaszewski odnotował największą stratę. W 2014 r. zagłosowało tam na niego 45 397 mieszkańców co dało 17,46% poparcia. W niedzielę przewodniczący polskiej partii uzyskał w mieście (doliczane są także glosy obywateli oddane za granią) już tylko 17 643 głosów, co dało mu proporcję poparcia na poziomie 5,76%. Nawet w 2009 r. było tych głosów więcej – 23 577. Nawet w dzielnicy Nowa Wilejka, jedynej dzielnicy Wilna w której Litwini są w mniejszości, Tomaszewski zajął w niedzielę dopiero drugie miejsce uzyskując nieco powyżej 20% poparcia.

Rosjanie jeszcze mniej

Warto też sprawdzić jak głosowano w Kłajpedzie i Wisagini, gdzie poważną część elektoratu stanowią Rosjanie, w których celował ze swym przekazem Tomaszewski. W tym ostatnim miasteczku, zbudowanym w czasach Związku Radzieckiego jako osiedle obsługujące powstającą elektrownię atomową, Litwini stanowią jedynie 18,27% mieszkańców, zaś resztę Słowianie kilku narodowości, w tym Rosjanie 52,16%. Jeszcze w 2014 r. na Waldemara Tomaszewskiego oddano tam 4068 głosów co stanowiło 51,87% wszystkich ważnych głosów. W niedzielę było ich już tylko 1855 czyli 29,86%. Kłajpeda była do niedawną twierdzą koalicyjnego wobec AWPL-ZChR Aliansu Rosjan. Narodowość ta stanowi 19,6% mieszkańców miasta. W 2014 r. na Tomaszewskiego zagłosowało tam 9239 obywateli – 13,93%. W niedzielę Tomaszewski zdobył w Kłajpedzie niemal trzykrotnie mniej głosów – 3212 – 4,74%. Koresponduje to z klęską Aliansu Rosjan jaką poniósł on w marcowych wyborach samorządowych, po raz pierwszy od dwudziestu lat nie zdobywając ani jednego mandatu w kłajpedzkiej radzie miejskiej. Najwyraźniej przewodniczący AWPL-ZChR a nawet współpracujący z nim Rosjanie, stali się wśród rosyjskich mas znacznie mniej popularni.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Porażka Tomaszewskiego w walce o głosy Rosjan jest tym większa, że wśród głównych kandydatów nie było właściwie żadnego polityka tradycyjnie prefereowanego przez ten elektorat. Saulius Skvernelis wydający się najbardziej strawny dla mniejszości, wyższe od średniego poparcie zanotował tylko w Wisagini, w rejonach trockim i święciańskim, choć i tak były to różnice nie przekraczające kilku punktów procentowych. Andrukaitis również zgarnął na Wileńszczyźnie minimalnie wyższe poparcie. Z dwóch głównych kandydatów zbliżone do średniego rezultaty uzyskał tam natomiast centrysta Gitanas Nausėda wyjąwszy dużo słabszy wynik w rejonie solecznickim. Natomiast wyraźnie słabsze wyniki uzyskała na tych terenach, poza Kłajpedą, Ingrida Šimonytė, popierana przez litewskich konserwatywnych-liberałów ze Związku Ojczyzny-Litewskich Chrześcijańskich Demokratów, tradycyjnie nielubianych przez wyborców z mniejszości narodowych i zasłużenie, bo partia ta występuje przeciw ich interesom. Elektorat, który utracił Tomaszewski rozpłynął się równomiernie między pozostałych kandydatów lub został w domu.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Miarę przegranej Tomaszewskiego w walce o rosyjski elektorat powiększa jeszcze wysoki stopień prorosyjskości jego przekazu. Gdy 9 maj 2014 r. przewodniczący AWPL-ZChR ubrał tradycyjną rosyjską wstążkę Świętego Jerzego z okazji rosyjskiego Dnia Zwycięstwa, spadła na niego krytyka środowisk giedroyciowskich w Polsce, ale przyniosło to Tomaszewskiemu sukces wyborczy, a co jeszcze ważniejsze na fali tego sukcesu partia osiągnęła także dobre wyniki w następujących po nich wyborach do Parlamentu Europejskiego i litewskiego Sejmu. W tym roku Tomaszewski wstążki nie założył, ale jego narracja była jeszcze bardziej nakierowana na pozyskanie wyborcy rosyjskiego. „Przede wszystkim musimy naprawić relacje z Rosją” – zadeklarował w czasie kampanii wyborczej. Pytany o politykę zagraniczną Rosji wypowiadał się bardzo umiarkowanie, uznając ją za “wzmacnianie swojej państwowości” przez Rosjan i porównując do polityki innych światowych mocarstw. Nie odmawiał legitymizacji Władmirowi Putinowi twierdząc, że został on wybrany w wyborach. Podobnie jak i Aleksandrowi Łukaszence. W walce o rosyjskojęzyczny elektorat Tomaszewski postanowił bowiem zagrać także na jego sentymencie wobec białoruskiego przywódcy, ogłaszając, że pierwszą zagraniczną wizytę jako prezydent Litwy złożyłby w Mińsku. To również wyróżniało go na tle innych kandydatów, bowiem litewska elita polityczna pozostaje obecnie na wojennej ścieżce z białoruskimi władzami z powodu budowy w Ostrowcu, tuż przy granicy Litwy, białoruskiej elektrowni atomowej. Interes polskiej społeczności, którą Litwini zmuszają do przekraczania w wyborach do parlamentu 5-pocentowego progu wyborczego, wymaga prób pozyskiwania Rosjan.

Niedopuszczalny krok

Jednak w swojej nagle obudzonej sympatii do Łukaszenki  lider AWPL-ZChR zdecydowanie przekroczył granicę interesu narodowego, atakując na falach Radia znad Wilii Związek Polaków na Białorusi, a konkretnie jej prezes Andżelikę Borys, sugerując, że to właśnie ona doprowadziła do konfliktu między organizacją i szerzej polską społecznością a władzami Białorusi. To nieodpowiedzialna i bardzo szkodliwa uwaga, usprawiedliwiająca instytucjonalną dyskryminację Polaków na Białorusi, daleko ostrzejszą niż dyskryminacja Polaków na Litwie, którzy mają 70 polski szkół, podczas gdy rodacy po południowej stronie kordonu tylko dwie. Tomaszewski użył narracji, której litewscy politycy i warszawscy giedroyciowcy używają wobec niego samego, jego partii i całej społeczności Polaków na Wileńszczyźnie – to rzekomo oni sami odpowiadają za to, że są dyskryminowani, pokrzykując, mącąc wodę polsko-litewskiego „partnerstwa strategicznego” i nie chcąc gładko “integrować się” z litewskim społeczeństwem. Atak przewodniczącego AWPL-ZChR na Borys jest tym bardziej oburzający, że ani ona, ani inni liderzy jej organizacji nigdy nie włączyli się w żadną organizowaną nad Wisłą nagonkę przeciw partii Polaków Wileńszczyzny czy jej liderowi, mimo tego, że spojrzenie Polaków z Białorusi na politykę rosyjską czy Łukaszenki musi być negatywne.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Tomaszewski wymienił jako przykład, w jego mniemaniu, konstruktywnego Polaka, Tadeusza Kruczkowskiego. To poprzednik Borys na stanowisku szefowej ZPB i jej konkurent w wyborach prezesa organizacji w 2005 r. Po przegranej na walnym zjeździe ZPB to właśnie Kruczkowski był tą osobą, która pod wydumanym pretekstem złożyła skargę do białoruskiego Ministerstwa Sprawiedliwości. Uruchomiło to KGB, które doprowadziło do rozbicia organizacji, powołania prorządowej struktury o tej samej nazwie. Choć dziś nie przejawia już ona większej aktywności na polu działalności narodowej, jako atrapa dała wytłumaczenie do odebrania niezależnemu Związkowi Polaków kilkunastu Domów Polskich, wybudowanych lub adaptowanych za pieniądze z Polski. Dziś większość z nich niszczeje. Miarą cynizmu ataku Tomaszewskiego jest fakt, że w 2005 roku Związek Polaków na Litwie jednoznacznie i słusznie dał wyraz poparciu dla Andżeliki Borys, i skrytykował machinacje i represje ze strony białoruskich władz. Prezesem ZPL był wówczas ten sam współpracownik Tomaszewskiego – Michał Mackiewicz, który jest nim dzisiaj. Sam Tomaszewski był w 2005 r., jak i dziś, przewodniczącym AWPL.

Partia etniczna albo żadna

Wyniki wyborów demonstrują małą skuteczność prorosyjskiej i probiałoruskiej retoryki przyjętej przez przewodniczącego AWPL-ZChR jako kandydata na prezydenta. W zdominowanej przez Rosjan Wisagini, gdzie pięć lat temu Tomaszewski zdobył ponad połowę głosów, odnotowano najniższą frekwencję spośród wszystkich jednostek administracyjnych Litwy – 37,29%. W 2014 r. głosowało tam 42,92% uprawnionych. Jednak już w Wilnie i Kłajpedzie czyli największych skupiskach rosyjskiego elektoratu frekwencja była wyższa niż pięć lat wcześniej: w Wilnie aż o niemal 6 punktów procentowych, w Kłajpedzie prawie 3,5 punktu procentowego. Można więc sądzić, że rosyjski elektorat nie był mniej zmobilizowany lecz raczej odpłynął do litewskich kandydatów.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Inaczej było w dwóch rejonach, w których Polacy stanowią większość mieszkańców. Wygląda na to, że część elektoratu polskiego po prostu nie wzięła udziału w głosowaniach. W 2014 r. generalna frekwencja wyborców na Litwie wyniosła 52,23%. Jednak w zamieszkanych w większości przez Polaków rejonach solecznickim i wileńskim była ona wyraźnie wyższa i wyniosła odpowiednio 60,13% i 59,49%. W niedawnych wyborach mimo, że średnia frekwencja w całej Litwie wzrosła do 56,92%, w bastionie AWPL-ZChR była niższa: w rejonie solecznicki 54,4% wileńskim 56,37%. Śledząc spadek poparcia dla AWPL-ZChR można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że w domach zostali przede wszystkim Polacy. Powinien to być poważny sygnał dla kierownictwa polskiej partii, że traci ważny atut jaki do tej pory posiadała – jej żelazny elektorat był bardziej żelazny niż u pozostałych partii, bo polskie rejony w kolejnych wyborach imponowały frekwencją.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Wygląda więc na to, że pierwsza poważna przegrana Waldemara Tomaszewskiego od lat jest spowodowana odpływem elektoratu rosyjskiego, zaś w przypadku elektoratu polskiego raczej demobilizacją wynikającą z rozczarowania narracją przywódcy, propozycjami i osiągnięciami partii niż szczególną atrakcyjnością jakiejś nowej oferty, któregokolwiek z jego kontrkandydatów. Nie ma w tym nic dziwnego. Mogę w tym miejscu powtórzyć to, co napisałem już po wyborach samorządowych w marcu. Demobilizacja polskiego elektoratu to skutek strategii od lat wdrażanej przez samego Tomaszewskiego, który chciałby aby jego partia stała się swoistą konserwatywno-socjalną, a niejako przy okazji wychodzącą naprzeciw potrzebom mniejszości, partią ogólnolitewską. Tylko, że kolejne wybory wskazują, że deklaracje iż „na AWPL-ZChR głosują także Litwini” są deklaracjami życzeniowymi. Poza obszarami zwartego zaludnienia polskiego i rosyjskiego, w jednostkach administracyjnych zamieszkanych przez Litwinów, Waldemar Tomaszewski otrzymywał marginalne poparcie. W 2009 r. było ono na poziomie 0,37%, a w 2014 na poziomie 0,94%, jak wyliczył politolog Paweł Sobik. W niedzielnych wyborach na całej Litwie poza Wilnem, Kłajpedą, Wisaginią, rejonami wileńskim, trockim, solecznickim, święciańskim, szyrwinckim, ingalińskim, malackim i jezioroskim, elektreńskim, Tomaszewski zdobył zaledwie nieco ponad 4 tys. głosów. Część z nich stanowiły pewnie te oddane przez emigrantów z Wileńszczyzny. Skłania to do wniosku, że polski polityk od lat nie jest w stanie pozyskać etnicznie litewskiego elektoratu. Zajmuje zresztą wysokie miejsce w ogólnolitewskich sondażach rankingujących polityków o najmniejszym zaufaniu społecznym. Okazuje się jednak, że także rosyjski elektorat jest nader niestały w swojej sympatii do Tomaszewskiego. Inne obserwacje potwierdzają, że społeczność rosyjska na Litwie jest mniej skonsolidowana, o wiele bardziej skłonna do popierania ogólnolitewskich sił politycznych, postulaty z zakresu polityki socjalno-ekonomicznej są dla niej ważniejsze od kwestii narodowościowych. W dodatku Rosjan razi twardy konserwatyzm AWPL-ZChR, na którym Tomaszewski chciałby zbudować jej ogólnolitewską pozycję, wypychając z tego sektora sceny politycznej Związek Ojczyzny, któremu zarzuca liberalizm.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Przez lata wdrażania nowej strategii w narracji i działaniach AWPL-ZChR postulaty narodowościowe zeszły jakby na drugi plan. Sam byłem zdziwiony gdy udzielając mi rok temu wywiadu, Waldemar Tomaszewski stwierdził, że kwestia dwujęzyczności na terenach zamieszkanych przez Polaków została już właściwie załatwiona na poziomie lokalnym, chociaż poza rejonem solecznickim używanie języka polskiego w publicznej informacji czy stosunkach urzędowych jest rzadko spotykane. Ostatnie projekty ustaw w sprawie pisowni nazwisk i mniejszości narodowych, uwzględniające postulaty ogłoszone przez AWPL czy ZPL zgłosili w bieżącej kadencji Sejmasu socjaldemokraci. Zmniejszyła się też aktywność w sprawie dyskryminacyjnej ustawy oświatowej, przeciw której jeszcze w 2012 r. polska partia potrafiła zmobilizować na ulicach Wilna tłumy.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Ostatnie wybory potwierdziły, że jedynym naturalnym elektoratem AWPL-ZChR pozostaje społeczność polska. Po kilku latach wysokiej fali i starań Tomaszewskiego o elektorat rosyjski i litewski, jego partia pozostaje partię etniczną, jak to określają politologowie. Jednak nawet wśród Polaków mobilizacja jest coraz mniejsza. Jeszcze nie głosują oni na partie litewskie ale już część z nich głosuje nogami, a właściwie nie głosuje, pozostając w dzień wyborów w domu. Dlatego ostatnie wybory prezydenckie, będąc pierwszą porażką Tomaszewskiego od lat, nie są jeszcze żadną klęską. Ale mogą się nią stać już za tydzień, gdy polityk ten straci mandat deputowanego Parlamentu Europejskiego, a w przyszłym roku AWPL-ZChR nie przekroczy progu wyborczego ubiegając się o mandaty w litewskim parlamencie. Dziś Waldemar Tomaszewski musi znów jednoznacznie postawić na narodową agendę programową. Musi stać się przede wszystkim liderem Polaków. I nie wystarczą już komunały o szerszym otwarciu partii. Jako lider musi wdrożyć działania aktywnego stymulowania dopływu do niej młodych działaczy reprezentujących zewnętrzne środowiska, stwarzając im perspektywy wpływu na sprawy partii i ich własnego otoczenia, wydzielając dla nich odpowiednie zasoby i struktury. Obecnie młode pokolenie Polaków Wileńszczyzny jest w wysokim stopniu bierne społecznie, politykę uważa, za nie mającą związku z ich sprawami grę „starych”. AWPL-ZChR albo będzie partią Polaków Wileńszczyzny, albo, w dłuższej perspektywie, nie będzie jej w ogóle.

Karol Kaźmierczak

14 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

      • arczi
        arczi :

        Sprawa Andżeliki Borys ma się zupełnie inaczej niż to opisał Kaźmierczak. W 2005 roku odsunięto prezesa Związku Polaków na Białorusi w bardzo podejrzanych okolicznościach: podczas zjazdu na salę obrad została wprowadzona studentka, która stwierdziła, że Kruczkowski ją zgwałcił. I chociaż po latach to okazało się nieprawdą, to Kruczkowski wybory przegrał, a Związek przejęła Borys. Zaprowadziła swoje porządki i okrutnie nabałaganiła. W trudnej sytuacji zostawiła Związek i uciekła na kilka lat na Zachód. I gdy bałagan po niej naprawił nowy prezes Jaśkowiak, nagle wróciła i kilkoma głosami znowu przejęła Związek. Borys ma nieustające wsparcie z Warszawy, wcześniej od ekipy Tuska, teraz od obecnej, czyli “ponad podziałami”, a jej główną “zasługą” jest prowadzenie intryg, odsuwanie przyzwoitych ludzi, utrzymywanie napięcia z władzami Białorusi – bo gdy tylko następowało ocieplenie, zaraz wszczynała jakieś awantury. Widocznie takie zadania Borys otrzymuje z Warszawy, od niektórych ludzi związanych z dyplomacją wschodnią zatrutych doktryną Giedroycia, wybitnie szkodliwą dla polskości Kresów. Wystarczy wspomnieć niejakiego Marka Bućko, byłego radcę ambasady RP w Mińsku, blisko związanego z Fundacją Wolność i Demokracja oraz z portalem kresy24 (do lipca 2016 jako red. nacz.). Bućko jest współodpowiedzialny za rozbicie, osłabienie i w efekcie zmarginalizowanie polskich organizacji na Białorusi. Tak pokrótce wygląda sytuacja, a to co napisał Kaźmierczak nie ma nic wspólnego z faktami, jest tylko powtórzeniem propagandy giedroyciowców.

  1. W_Litwin
    W_Litwin :

    Artykuł jak i przedstawione w nim tezy są na zatrważająco prymitywnym poziomie. Autor wykazał się brakiem znajomości tematu, bezmyślnie powtarzając nie mające nic wspólnego z rzeczywistością treści.

  2. Karolina82
    Karolina82 :

    Tendencyjne tezy… Oto jednym z największych przegranych stał się socjaldemokrata Vytenis Andriukaitis. Wielka partia w marcu wygrała bezpośrednie wybory merów aż w 13 samorządach, a dziś w żadnym z samorządów.

  3. wilenski
    wilenski :

    Dużo bałamutnej propagandy w tym artykule. Wygląda wręcz jakby pisał to Radczenko albo Pukszto z gadzinowego medium ZW. Po kresy.pl można się raczej było spodziewać analizy bardziej obiektywnej, ale widać zaczyna równać do kiepskich wzorców…
    Jakoś red. piszący “nie zauważył” że było sporo gmin gdzie poparcie dla lidera AWPL znacząco wzrosło. Że zwyciężył w trzech rejonach: wileńskim, solecznickim i wisagińskim – premier Skvernelis też wygrał w trzech choć ma za sobą cały aparat państwa. Że podobny wynik jak Tomaszewski osiągnął kandydat socjaldemokratów eurokomisarz Andriukaitis choć socjaldemokraci ledwie w marcu wygrali wybory samorządowe na Litwie mając teraz 13 merów i prawie 300 radnych.
    Co niezwykle istotne dla wyników w rejonie wileńskim, nastąpiło tu masowe głosowanie przyjezdnych z głębi kraju (działkowiczów) do tego stopnia, że w komisjach brakło kart do głosowania. Ci przyjezdni oczywiście nie byli elektoratem AWPL ale znacząco wpłynęli na procentowe i ilościowe wyniki. Jakoś red. autor o tym nie pisze, może o tym nie wie, albo mu to nie pasowało do założonej tezy.
    W każdym razie lider AWPL wypadł w wyborach godnie, 4 procent poparcia przy tak wysokiej frekwencji i specyfice tych wyborów budzi szacunek. Tomaszewski w 102 dzielnicach wyborczych znalazł się na pierwszym miejscu, w tym w 43 w rejonie wileńskim i nawet w 3 w samym Wilnie. Wobec tego pisanie o porażce jest totalnym nieporozumieniem albo celową manipulacją.

  4. Karolina81
    Karolina81 :

    Tendencyjne tezy. Oto jednym z największych przegranych stał się socjaldemokrata Vytenis Andriukaitis. Wielka partia w marcu wygrała bezpośrednie wybory merów aż w 13 samorządach, a dziś w żadnym z samorządów.

  5. wilenski
    wilenski :

    Jeszcze taka uwaga, na AWPL od dawna szczują media ZW, których przedstawiciel Radczenko kandydował i poległ w marcu tego roku do samorządu Wilna z listy socjaldemokratów – oni wygrali w skali kraju ale w stolicy ponieśli klęskę nie przechodząc progu. Przed laty do Sejmu Litwy też od socjaldemokratów kandydował sam szef ZW Okinczyc i też oczywiście bez powodzenia. Takie próby rozbijania i osłabiania są wciąż powtarzane, była jeszcze niesławna partyjka PPL która też przegrała i zniknęła oraz różne inne projekty. Bo ci których polskość na Wileńszczyźnie uwiera wciąż posuwają się do manipulowania i intrygowania czyli do zwyczajnego braku przyzwoitości. Dziwne że oto w tym gronie znalazł się ten portal piórem red. piszącego.

  6. mariusz67
    mariusz67 :

    Zauważam że ten obszerny elaborat jest zbudowany na kruchych podstawach. Fakty są dobrane do wcześniej założonych wniosków. Ton pouczającego mędrka, który jednak raczej sam siebie obnaża. Aż trudno uwierzyć że coś takiego ma udawać rzekomą publicystyke.

  7. anka
    anka :

    Brawo Wilniucy!!!
    Wystawienie kandydata – Polaka na urząd prezydenta Litwy (trzeci raz z rzędu) samo w sobie jest wielkim wydarzeniem.
    Zebranie podpisów do rejestracji, przeprowadzenie kampanii, wreszcie uzyskanie wysokiego wyniku – w okolicznościach, w jakich muszą funkcjonować w mało przychylnym otoczeniu (litewski antypolonizm) i przy praktycznie żadnym wsparciu politycznym Warszawy (ospała dyplomacja RP, fatalna ambasador w Wilnie, tendencyjne media, atak Fundacji i tp) – trzeba na to patrzeć z szacunkiem.
    Gratulacje dla Pana Tomaszewskiego i wszystkich Wilnian!

  8. Hubert S
    Hubert S :

    W regionie wileńskim wynik wyborczy Tomaszewskiego można uzasadnić tym, że stworzono możliwość wyborcom z całego kraju przegłosowania w dowolnej dzielnicy wyborczej. Na przykład na terenie rejonu wileńskiego przebywa ok. 30 tys. działkowiczów. Mogli oni wyrazić swą wolę na miejscu, chociaż faktyczne zadeklarowane miejsce zamieszkania mieli gdzie indziej. Głosy przyjezdnych i działkowiczów miały istotny wpływ na wskaźniki procentowe w dzielnicach, które zmieniły się na niekorzyść Tomaszewskiego.
    Tomaszewski wyborów nie przegrał. Uzyskał bardzo podobny wynik do Andriukaitisa i Juozaitisa.
    Tak naprawdę jednym z największych przegranych stał się socjaldemokrata Vytenis Andriukaitis, którego partia w marcu w wyborach samorządowych zdobyła największą ilość mandatów radnych -274 i aż 13 merów, a w wyborach prezydenckich nie wygrała w żadnym z samorządów.

  9. arczi
    arczi :

    Żadna inna wspólnota Polaków za granicą nie jest w stanie zbliżyć się do politycznych osiągnięć AWPL. 200 tys. Polaków z Wileńszczyzny ma radnych, merów, posłów sejmu Litwy, europosła, przedstawicieli w Radzie Europy i Komitecie Regionów – czapki z głów! Miliony Polaków w USA, Wlk. Brytanii, Francji, Niemczech itd – w realu kompletnie nie liczą się w swoich państwach jako siła społeczna czy polityczna. Nie wspominając o Borys na Białorusi (tak wychwalanej w powyższym artykule) czy polskiej mniejszości na Ukrainie, którzy przy wydatnej “pomocy” fachowców z Polski, tych wszystkich giedroyciowców i michnikowszczyzny, także z kręgu władz, MSZ-tu i rozmaitych Fundacji od “pomagania”, są jedynie niewiele znaczącym lokalnym folklorem. Aby być dobrze zrozumianym podkreślę, że to nie zwykli przyzwoici ludzie są za to odpowiedzialni, ale ci co sami siebie zrobili “elitami”, mają dobre samopoczucie i wysokie mniemanie o sobie, tylko polskość nic z tego nie osiąga, a często wręcz przeciwnie. Dlatego trzymajcie się mocno Rodacy na Wileńszczyźnie. Z wrogami sami dajecie radę, od fałszywych przyjaciół niech was Opatrzność strzeże.