Pisanie o rzekomej „żółtej kartce” dla AWPL-ZChR od jej polskiego elektoratu, co za litewskim publicystą powtarzało szereg mediów w Polsce, jest w kontekście danych komisji wyborczych nonsensem. AWPL-ZChR pozostaje politycznym hegemonem Wileńszczyzny, ale jest tak dlatego, że to właśnie Polacy stanowią większość mieszkańców regionu. Ich aktywność wyborcza oddaje poziom integralności i uświadomienia tej wspólnoty – pisze Karol Kaźmierczak.
Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin potwierdziła swój mandat do reprezentowania naszych rodaków na Wileńszczyźnie i obroniła swój stan posiadania.
W niedzielę mieszkańcy Litwy wybierali nowy parlament, który w kraju tym stanowi jednoizbowy Sejm (Seimas). Spośród 141 deputowanych 71 było wybieranych w okręgach jednomandatowych, a 70 z listy krajowej. Można było głosować przedterminowo – w dniach 5-6 października obywatele mogli głosować w administracjach rejonowych i miejskich. W głównym dniu wyborów tylko w komisjach wyborczych. 9 października frekwencja wyniosła 43,21%, wraz z głosami przedterminowymi dało to 49,9% uczestnictwa uprawnionych do głosowania. W poprzednich wyborach frekwencja wyniosła 52,93%.
Zwycięstwo centroprawicy
W skali kraju wybory zwyciężył Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci – uzyskując 21,66% głosów. O włos przegrał czarny koń kampanii wyborczej Litewski Związek Rolników i Zielonych – 21,54%. Kolejne partie uzyskały następujące wyniki: Litewska Partia Socjaldemokratyczna dotychczasowego premiera Algirdasa Butkevičiusa – 14,43%, Związek Liberałów Republiki Litewskiej – 9,04%, Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin – 5,49%, „Porządek i Sprawiedliwość” – 5,33%. Koalicja Antykorupcyjna N. Puteikio i K. Krivicko (Litewska Partia Centrum i Litewska Partia Emerytów) otrzymała 6,06% głosów jednak próg wyborczy dla koalicji wynosi na Litwie 7%.
W efekcie z listy krajowej Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci obsadził 20 mandatów, Litewski Związek Rolników i Zielonych 19 mandatów, Litewska Partia Socjaldemokratyczna 13, Związek Liberałów Republiki Litewskiej 8, Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin a także „Porządek i Sprawiedliwość” po 5 mandatów. Dobry wynik Związku Rolników i Zielonych już od miesięcy wskazywały sondaże, natomiast zaskakuje skala porażki rządzących socjaldemokratów. Wyborcy ocenili rządzącą koalicję surowiej niż zapowiadały sondaże. Wynik słabszy od przewidywań osiągnęli również koalicyjni partnerzy socjaldemokratów: partia Prawo i Porządek i Partia Pracy, która z wynikiem 4,69% wypada z Sejmu. Liderzy obu tych stronnictw podali się już do dymisji. Wyniki w okręgach jednomandatowych gdzie konserwatyści ze Związku Ojczyzny, ale wbrew oczekiwaniom także Rolnicy i Zieloni radzili sobie dobrze sugerują, że Litwą rządzić będzie właśnie koalicja centroprawicowa. Nie jest to dobra perspektywa dla miejscowych Polaków. W czasach rządów konserwatystów wspieranych przez liberałów w latach 2008-2012 przeforsowana została nowelizacja ustawy oświatowej niezwykle szkodliwa dla polskiej oświaty na Litwie trudno więc brać za dobrą monetę pojednawcze wobec Polaków głosy konserwatystów, zresztą sprowadzały się one do ogólnikowych lub daleko nie wystarczających zapewnień – na przykład o możliwości zapisu polskimi literami nazwisk Polaków, ale tylko w ramach dodatkowej adnotacji na dalszych stronach dokumentów. Zresztą nawet co do tego nie było wśród polityków konserwatywnych zgody.
W przeciwieństwie do konserwatystów Litewski Związek Rolników i Zielonych nawet nie udawał, że interesują go postulaty polskiej mniejszości, w zasadzie nie odnosząc się do nich w kampanii wyborczej. Na jego liście znalazł się znany w niechęci do Polaków Julius Panka lider Litewskiego Związku Młodzieży Narodowej.
Polska partia znów nad progiem
Akcja Wyborcza Polaków na Litwie występującą z przyjętym przed wyborami nowym członem nazwy „Związek Chrześcijańskich Rodzin” uzyskała wynik o około pół procenta słabszy niż cztery lata wcześniej. Mimo to wystarczyło to aby po raz drugi w historii i drugi raz z rzędu przekroczyć próg wyborczy, i wprowadzić do parlamentu z listy krajowej pięciu posłów. Zostaną nimi dotychczasowi parlamentarzyści Rita Tamašunienė, prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz, Wanda Krawczonok i Zbigniew Jedziński. Dołączy do nich Irina Rozowa – wiceprzewodnicząca Aliansu Rosjan, którego przedstawiciele od lat starują z list polskiej partii. Do Seimasu weszło zatem pięciu pierwszych kandydatów z listy. Dotychczasowy poseł i znany na Wileńszczyźnie prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Polskich Szkół na Litwie – Polska Macierz Szkolna Józef Kwiatkowski musiał pożegnać się z mandatem mimo, że znalazł się na wysokim szóstym miejscu. Podobnie stało się z zajmującym siódmą pozycję na liście krajowej wiceprzewodniczącym parlamentu z ramienia AWPL-ZChR Jarosławem Narkiewiczem, który przegrał też w trudnym dla Polaków okręgu jednomandatowym trocko-jewskim (większość tamtejszego elektoratu to Litwini). Może to sugerować, że wyborcy wybierający AWPL-ZChR głosują przede wszystkim na partię jako taką, nie na poszczególnych polityków.
Już w pierwszej turze do parlamentu weszło też dwóch kandydatów AWPL-ZChR z okręgów jednomandatowych – ponownie Leonard Talmont i parlamentarny debiutant Czesław Olszewski. Cztery lata temu w pierwszej turze w okręgach jednomandatowych wszedł tylko Talmont.
Na listę krajową AWPL-ZChR padło o około 13% głosów mniej niż w 2012 r. przy frekwencji wyborczej niższej o około 6%. W liczbach bezwzględnych ubytek to około 10 tysięcy głosów. Gdzie one znikły? Przede wszystkim w Wilnie. Spadek poparcia na skalę 2-5% w stosunku do poprzednich wyborów nastąpił w okręgach wyborczych Stare Miasto, Nowe Miasto, Szeszkinie, Antokol, Karolinki, Leszczyniaki. Niemal niezmienione pozostało natomiast poparcie w zamieszkanej głównie przez Polaków i Rosjan postprzemysłowej dzielnicy Nowa Wilejka (23,18% na listę krajową AWPL-ZChR). Widać więc wyraźnie, że polska partia straciła głosy głównie w stołecznych okręgach w których Polacy żyją w rozproszeniu przeważnie w obcym etnicznie środowisku. Tam gdzie żyją zwarcie jak właśnie w Nowej Wilejce, ale też nowym okręgu wyborczym Ponary, partia Waldemara Tomaszewskiego potrafiła obronić swoje pozycje (w Ponarach 16,88% na listę krajową). Można więc zaryzykować tezę, że od partii odpływał najpewniej elektorat pozyskany w innych grupach etnicznych, przede wszystkim Litwini, którym wcześniej zdarzyło się ją poprzeć, oraz Polacy mocno zanurzeni w litewskim środowisku społecznym. Ci ostatni mogli zresztą raczej zostać w domach, niż oddać głos na inne partie. W okręgach licznie zamieszkanych przez Polaków – Ponary i Nowa Wilejka, frekwencja była niższa niż w innych stołecznych dzielnicach. Odwrotnie niż w zamieszkanych w większości przez Polaków rejonach wileńskim i solecznickim na prowincji, które po raz kolejny odnotowały frekwencję wyższą niż przeciętna krajowa. Ogółem w Wilnie partia polska partia zdobyła 23 445 głosów co stanowi 33,6% wszystkich oddanych na nią głosów. Aktywność wyborcza Polaków w mieście Wilnie była więc niższa od ich ogólnego udziału w społeczności (według spisu z 2011 roku spośród wszystkich Polaków na Litwie 44,13% mieszka w samym Wilnie).
Polacy głosują na Polaków
Żelazne poparcie na etnicznie polskiej podwileńskiej prowincji potwierdza, że AWPL-ZChR nie ma tam poważnego konkurenta. W okręgu solecznicko-wileńskim na listę krajową polskiej partii padło w tych wyborach 69,73% głosów, gdy tymczasem cztery lata wcześniej była to mniejsza proporcja 66,96%. Oczywiście ze względu na zmianę granic okręgów warto zanalizować wyniki w poszczególnych komisjach wyborczych. I tak w Solecznikach lista krajowa AWPL-ZChR uzyskała 60,94% głosów podczas gdy w 2012 r. było to 57,76%. W gminie wiejskiej Solecznik było to 64,01% a w 2012 r. 56,28%.W Jaszunach 88,31%, cztery lata wcześniej 68,89%. W Ejszyszkach 76,49% wobec poprzednich 70,96%. W Dziewieniszkach 62,2% wobec poprzednich 50,92%. W Bujwidziszkach 21,21% wobec poprzednich 18,36%. W Wielkiej Rzeszy 27,84% wobec 25,65%. W Poborzu 65,88% wobec poprzednich 59,41%. W Mickunach 71,92% wobec poprzednich 69,61%. Wśród liczniejszych podstawowych obwodów wyborczych niewielkie spadki odnotowano w Białej Wace (o 3%), Awiżeniach, Rukojniach i Niemenczynie (po około 2%), Suderwie (około1%). Generalnie AWPL-ZChR udało się po raz kolejny dokonać mobilizacji poparcia Polaków Wileńszczyzny i to w warunkach ogólnej demobilizacji elektoratu w kraju, co przełożyło się na procentowy wzrost poparcia w większości podstawowych komisji wyborczych regionu.
O skali poparcia dla AWPL-ZChR na Wileńszczyźnie świadczy fakt, że to właśnie kandydat tej partii uzyskał najwyższe poparcie spośród wszystkich kandydatów startujących w okręgach jednomandatowych. Dotychczasowy poseł Leonard Talmont zdobył aż 64,43% w okręgu solecznicko-wileńskim i wszedł do parlamentu już w pierwszej turze. Niewiele gorzej wypadł Czesław Olszewski reprezentujący polską partię w okręgu miednickim, który otrzymał 57,31% ważnych głosów. Nic dziwnego, bowiem ich okręgi obejmowały obszary rejonów solecznickiego i wileńskiego na południe od Wilna, zamieszkane w zdecydowanej większości przez Polaków. O włos od zdobycia ósmego mandatu dla niej była Rita Tamašunienė, która uzyskała okręgu niemenczyńskim 44,14% głosów i w drugiej turze zmierzy się z reprezentantem Związku Ojczyzny Vaidasem Šalaseviciusem. Ten w pierwszej turze uzyskał 18,57% głosów, wątpliwe by udało mu się zmobilizować do głosowania na siebie elektorat litewski w komplecie, można więc z dużą pewnością stwierdzić, ze AWPL-ZChR będzie miała co najmniej ośmioosobową frakcję w nowej kadencji, czyli obroni stan posiadania.
Na pierwszy rzut oka to paradoks, bowiem Tamašunienė była jednocześnie liderką listy krajowej partii, w ciągu ostatniej kadencji była także starościną czyli przewodniczącą jej frakcji w Seimasie, Talmont przez siedem lat swojego posłowania był znacznie mniej widocznym deputowanym, zaś Olszewski to dotychczasowy zastępca mera rejonu wileńskiego. Dysproporcję łatwo jednak wytłumaczyć, gdy przeanalizujemy stosunki narodowościowe w poszczególnych okręgach wyborczych. W okręgu niemenczyńskim zamieszkuje wyraźnie większa proporcja Litwinów – w gminie Awiżęnie – 65%, w Zujunach – 59%, w Rzeszy 59,2%, w Suderwie – 41,6%, w Mejszagole – 32,1%, Duksztach – 30,1%, Podbrzeziu 20,4%, w gminie wiejskiej Niemenczyn – 20,9%, w mieście Niemenczyn – 27,1%, jedynie w oddalonej od Wilna gminie Sużany Litwinów jest tylko 13,8%. Odpowiednio poparcie dla Tamašunienė: Awiżenie – 31,1%, Rzesza 10,31%, a już w Podbrzeziu 65,88%, Sużanach 75,94% – czym więcej Litwinów, tym mniejsze poparcia dla kandydatki AWPL-ZChR. Tymczasem w okręgu miednickim w poszczególnych gminach odsetek Litwinów był wyraźnie niższy: w Bezdanach 46,%, Pogirach 37,1%, Rudominie 31,6%, Czarnym Borze – 27,9%, Niemieżu 26,2%, Mariampolu – 23,6%, Mickunach 21%, Szaternikach 17,3%, Bujwidzach – 11,9%, Rukojniach 10,9%, Kowalczukach – 8%, Miednikach 6,5%, Ławaryszkach 5,8%. Poparcie dla Olszewskiego: Bezdany – 39,94%, Niemież – 47,85%, tymczasem Rukojnie – 76,63%, Miedniki – 88,34%, Ławaryszki – 82,28%. Tereny wokół Wilna, szczególnie na północ od niego stały się po 1991 r. obszarem litewskiej kolonizacji jaką w praktyce przeprowadzono przez realizowanie na tym terenie roszczeń reprywatyzacyjnych Litwinów z innych regionów, którzy uwłaszczyli się na pokołchozowej ziemi niegdyś należącej do polskich rodzin. Zmiana stosunków narodowościowych znalazła odzwierciedlenie w wynikach wyborów, w których elektorat mobilizuje się na Wileńszczyźnie w ramach wspólnot etnicznych.
Litewski gerrymandering
Prawidłowość ta jest jeszcze bardziej widoczna w okręgach wyborczych, w ramach których litewskie władze, zgodnie z wieloletnią praktyką, wymieszały gminy zamieszkałe w większości przez Polaków z większą liczbą gmin, najczęściej z innych rejonów, zamieszkałych w przytłaczającej większości przez ludność litewską. W okręgu trocko-jewskim przepadł polityk tej miary co wiceprzewodniczący parlamentu z ramienia AWPL-ZChR Jarosław Narkiewicz, który uzyskał dopiero piąty wynik 14,08%. O tym jak zażarta była tam walka niech świadczy fakt, że dwóch kandydatów z najwyższym poparciem, którzy powalczą w drugiej turze uzyskało odpowiednio 14,64% i 14,24% poparcia. Bez szans była też wicemer rejonu trockiego Maria Pucz. W okręgu orańsko-trockim w którym gminy z tego rejonu zamieszkane przez Polaków (Połuknia, Rudziszki, Hanuszyszki) przyklejono do niemal czysto litewskiego rejonu orańskiego. W efekcie w komisjach na terenach zamieszkanych przez Polaków Pucz otrzymywała 38,46-59% gdy tymczasem w 47 podstawowych obwodach wyborczych zamieszkanych przez Litwinów Pucz otrzymała mniej niż 5% głosów, w ośmiu nie otrzymując ani jednego głosu! Popularny w mediach i znany z ostrych ocen dotychczasowy poseł AWPL-ZChR Zbigniew Jedziński w okręgu jednomandatowym łączącym rejon święciański i ignaliński uzyskał z 10,01% poparcia, co dało dopiero piąty wynik. Polityk ten jednak wszedł do parlamentu z listy krajowej. W ośmiu podstawowych obwodach wyborczych zamieszkanych przez mniejszości narodowe Jedziński otrzymał ponad 20% głosów (najwięcej 61,69% w zamieszkanych niemal wyłącznie przez Polaków Magunach), zaś w 29 obwodach otrzymał mniej niż 5% głosów (w pięciu – ani jednego głosu). W jedenastu okręgach z mieszanym zaludnieniem Jedziński otrzymał 5-20% głosów.
Tak wielkie zróżnicowanie głosów w ramach bardzo małej przestrzeni, niewielkich przecież okręgów wyborczych potwierdza wagę etnicznej orientacji politycznej u wyborców, ale też realne ograniczenie wpływów polskiego elektoratu poprzez uprawiany przez litewskie władze gerrymandering. Wyniki te zbijają także ataki krytyków, czy właściwie wrogów AWPL-ZChR, twierdzących, że partia niemal siłą zagania polskiego wyborcę do urn wykorzystując „zasoby administracyjne”. Tezy takie lansuje chociażby urzędnik litewskiego rządu i polskojęzyczny publicysta Aleksander Radczenko, traktowany przez polskie media głównego nurtu w kategoriach autorytetu, mimo, że od lat dezawuuje on polską partię w sposób daleki od obiektywizmu. Fakt, że Polacy w przytłaczającej większości popierają AWPL-ZChR także w rejonach rządzonych przez partie litewskie obnaża fałszywość tych tez. Zaznaczmy, że na Litwie nie istnieje realny samorząd na poziomie gmin – starostw według litewskiej nomenklatury. Starostów nominują władze rejonowe.
Kandydaci Aliansu Rosjan znaleźli się nie tylko na liście krajowej AWPL-ZChR (najwyższe miejsca: Irina Rozowa drugie, dziesiąte Rafael Muksinow) ale też wystawiono ich w okręgach jednomandatowych poza Wileńszczyzną. Żaden z ośmiu rosyjskich kandydatów nie wszedł do drugiej tury, poza Rozową uzyskując poniżęj 10% głosów, podobnie jak Litwin Rokas Dailydė w okręgu łoździejsko-druskiennickim i Laimute Burbiene w okręgu Kelmės-Šiaulių, którzy skończyli z poparciem około 1%. Jednak kandydatury Rosjan na liście krajowej polskiej partii pomogły nazbierać jej głosów, tam gdzie bez tego poparcie dla niej nie przekroczyłoby ono procenta. W kłajpedzkich okręgach otrzymała: w Pajūrio 7,79%, w Danės 4,06%, Balitijos 9,09%, Marių – 9,53%. W okręgu wisgińsko-jezioroskim również zamieszkałym przez Rosjan – 8,41%. W tych pięciu okręgach AWPL-ZChR uzyskała łącznie 5754 głosy. Żadnego właściwie efektu nie przyniosło wystawienie wspomnianych wyżej kandydatów litewskiej narodowości w okręgach jednomandatowych. W tych samych okręgach na listę krajową AWPL-ZChR nie głosował prawie nikt.
Klęska dysydentów
Inaczej niż w poprzednich wyborach litewskie partie wystawiły na swoich listach, a także w okręgach jednomandatowych kandydatów Polaków by skusić polski elektorat. Było to polem do popisu dla wszelkiego rodzaju kontestatorów polityki AWPL-ZChRczy samej koncepcji istnienia odrębnej partii polskiej wspólnoty. Najpoważniejszą taką inicjatywą była Frakcja Polska w ramach liberalnej partii Związek Wolności Litwy, której inicjatorem i liderem był polski biznesman z wileńskiej Lipówki Zygmunt Klonowski. Lista krajowa tej partii poniosła jednak klęskę uzyskując 2,14% poparcia. Podobnie jak sam Klonowski, który w najliczniej zamieszkanej przez Polaków stołecznej dzielnicy – Nowej Wilejce zdołał zdobyć zaledwie 434 głosów zajmując odległe ósme miejsce wśród innych kandydatów.
Partią usilnie starającą się o polski elektorat jest ostatnio Ruch Liberałów. Jego reprezentantką w okręgu jednomandatowym Ponary była znana z agresywnych ataków na AWPL-ZChR Julia Mackiewicz. Z wynikiem 1456 głosów (9,45%) zajęła dopiero czwarte miejsce. Postać tej niespełnionej polityk jest zresztą wielce charakterystyczna. Wychowana w litewskiej szkole, próbowała swoich sił w wyborach samorządowych w rodzinnym rejonie solecznickim w zeszłym roku. W wyborach na mera z kretesem przegrała z kandydatem AWPL-ZChR, ale zdołała wejść do rady rejonowej. W lipcu zrezygnowała jednak z mandatu by startować do Sejmu. Wiedząc, że nie ma szans na zwycięstwo w Solecznikach dokonała desantu do Wilna. Jak widać bez powodzenia. W Solecznikach pozostawiła natomiast swoją siostrę – Edytę, którą reprezentując tę samą liberalną partię, poniosła jeszcze bardziej druzgocącą przegraną dostając zaledwie 717 głosów. Podobne były osiągnięcia Renata Brałkowskiego startującego w tym samym okręgu z „Prawa i Porządku”. W okręgu miednickim wyzwanie kandydatowi AWPL-ZChR próbowali rzucić Krystyna Bortko (Partia Pracy) i Franc Jakubowski („Prawo i Porządek”) dostając odpowiednio 1211 i 853 głosy. W okręgu niemenczyńskim Albert Gaidomowicz (Partia Pracy) uzyskał 829 głosów, a Tadeusz Polito z Koalicji Antykorupcyjnej 178 głosów.
Jedyna reprezentacja Polaków
Podsumowując wybory trzeba stwierdzić, że Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin w pełni potwierdziła swoją legitymację jedynego politycznego reprezentanta Polaków na Wileńszczyźnie. Wyraźna większość aktywnych wyborczo Polaków poparła właśnie tę partię. Było to poparcie gremialne i żywiołowe, także na obszarach zwartego zamieszkania Polaków znajdujących się w ramach większych jednostek administracyjnych zdominowanych przez ludność litewską i zarządzanych przez polityków narodowości litewskiej. Pisanie o rzekomej „żółtej kartce” dla AWPL-ZChR od jej polskiego elektoratu, co za litewskim publicystą powtarzało szereg mediów w Polsce, jest w kontekście danych komisji wyborczych nonsensem. AWPL-ZChR pozostaje politycznym hegemonem Wileńszczyzny, ale jest tak dlatego, że to właśnie Polacy stanowią większość mieszkańców regionu. Ich aktywność wyborcza oddaje poziom integralności i uświadomienia tej wspólnoty.
Głosowanie na specyficzną partię jaką jest AWPL-ZChR pokazuje, że kwestie obrony możliwości wyrażania, krzewienia, przekazywania kolejnym pokoleniom własnej tożsamości narodowej, narodowego języka i kultury pozostają dla Polaków na Wileńszczyźnie centralnym elementem postrzegania własnych interesów, i wyrażania ich w procesie politycznym. AWPL-ZChR uważają oni za reprezentanta tych interesów. W tym sensie wspólnota ta jest ewenementem wśród Polaków poza granicami kraju, także wśród innych społeczności kresowych rodaków, jako jedyna bowiem właśnie na kanwie narodowej odrębności formułuje i agreguje odrębne interesy grupowe. Nie ma wątpliwości, że mobilizacja polityczna jakiej potrafią dokonać politycy AWPL-ZChR jest wartością samą w sobie. Nawet jeśli partia pozostaje w opozycji, mobilizacja ta ma wymiar metapolityczny, jest manifestacją i potwierdzeniem własnego statusu, własnej odrębności i integralności przez tamtejszą wspólnotę polską. Powtarzana cyklicznie jest jednym z elementów ochrony przed asymilacją, w warunkach niewątpliwie dyskryminacyjnej czy wręcz właśnie asymilacyjnej polityki państwa litewskiego i nietolerancyjnych postaw rozpowszechnionych wśród niemałej części społeczności etnicznych Litwinów. Partii udało się po raz kolejny uzyskać efekt mobilizacji i należy to uznać za sukces. Sukces jest tym większy, że AWPL-ZChR jest celem bardzo ostrych ataków ze strony litewskich polityków i mediów, a co gorsza także niektórych środowisk politycznych i medialnych w Polsce kopiujących litewską narrację. Sukces ten zyskuje zresztą odzwierciedlenie w postaci skutecznego utrzymania stanu posiadania w samym parlamencie, gdzie w warunkach niższej frekwencji AWPL-ZChR najprawdopodobniej uda się utrzymać osiem mandatów.
Odnotowany ubytek głosów nastąpił w okręgach wileńskich gdzie Polacy żyją w rozproszeniu wśród ludności litewskiej i rosyjskiej. Niższa frekwencja w okręgach liczniej zamieszkanych przez Polaków może sugerować, że często woleli oni pozostać w domu niż oddać głos na partie litewskie. Potwierdzają to także słabe wyniki Polaków reprezentujących litewskie stronnictwa. Spadek poparcia w Wilnie był najpewniej związany także z odpływem głosów tych Litwinów, którzy cztery lata temu mogli dopuszczać oddanie głosu na AWPL w ramach „głosu protestu”, jako wybór partii antysystemowej. Obecnie gdy ataki na polską partię stały się jeszcze ostrzejsze, gdy na kanwie napompowanej przez litewskie elity atmosfery zagrożenia bezpieczeństwa narodowego AWPL-ZChR jest ukazywana jako jedna z przyczyn tego zagrożenia, takich litewskich „głosów protestu” z pewnością było już znacznie mniej.
Zauważalne było poparcie w okręgach wyborczych poza Wileńszczyzną, gdzie, celując w rosyjski elektorat, partia wystawiła kandydatów rosyjskiej narodowości. Na listę krajową AWPL-ZChR padło w tych okręgach 8,2% wszystkich oddanych na nią głosów. Poparcie Rosjan okazuje się mieć duże znaczenie w kontekście tego, że polska partia prześlizguje się nad progiem wyborczym, co pozwala jej zapewnić sobie znacznie poważniejszą reprezentację niż tylko 3 posłów z okręgów jednomandatowych. Widać jednak, że partii daleko jest do zdominowania rosyjskiego elektoratu, który chętnie głosuje na partie litewskie.
Rola polskiej partii
W tym sensie wybory mogą pokazywać nieusuwalny sufit dla tawrdego elektoratu AWPL-ZChR stanowiony przez fakt, że pozostaje ona nade wszystko reprezentacją polskiej wspólnoty narodowej na Litwie. Wyraźna ambicja i nadzieja jej lidera Waldemara Tomaszewskiego przekształcenia jej w partię regionalną, a w przyszłości ogólnonarodową wydaje się płonna. Nawet na Wileńszczyźnie Litwini raczej nielicznie głosują na AWPL-ZChR. W krajowej polityce litewskiej polska partia musi więc czekać na taki układ polityczny w którym mogła by się stać języczkiem u wagi dla formującej się koalicji rządzącej. Takiego układu nie było ani po wyborach w 2012 roku, gdy partia nieopatrznie zdecydowała się wejść do koalicji, dla której utrzymania jej głosy nie były potrzebne, niejako na doczepkę. Takiego układu nie uformowały także przedwczorajsze wybory. Pomijając więc wagę metapolityczną istnienia AWPL-ZChR, na płaszczyźnie stricte politycznej jej rolę określa możliwość zarządzania rejonami wileńskim i solecznickim, jedynymi administracyjnymi jednostkami na Litwie gdzie Polacy stanowią większość i jedynymi w których zaspokojone są ich potrzeby oświatowe, kulturalne i społeczne – właśnie dlatego, że niepodzielnie, od lat rządzi w nich AWPL. Jednak w ramach tych rejonów zamieszkuje zaledwie 37,7% wszystkich Polaków na Litwie. Polityczną strategią polskiej partii powinno być zatem przede wszystkim dążenie do zmiany struktur samorządu terytorialnego czyli utworzenie jednostki obejmującej cały obszar zwartego zamieszkania Polaków na Wileńszczyźnie, a po drugie dążenie do rozszerzenia kompetencji samorządów, w tej chwili na Litwie bardzo ograniczonych.
Karol Kaźmierczak
jednak jeśli spojrzeć realnie to poparcie jest cały czas na stałym poziomie
Wynik jest dobry, choć siły które pracują na rozdział jedności wśród Polaków, też mają czym pocieszyć się, udało się im skraść trochę głosów. Ale ot takich rzeczy jest Pan Bóg i mandatów wszystko jedno będzie więcej 🙂
Litewska propaganda (w tym Radczenki i jego pryncypała szefa radia ZW Okińczyca) oraz działania rozłamowe (szef Kuriera Wileńskiego Klonowski, dyżurna litewska kandydatka Mackiewicz) ponownie nie wystarczyły do politycznego wyeliminowania AWPL. Teraz ci zdrajcy będą oczerniać i podważać wynik AWPL, bo mieli nadzieję, że w ogóle nie pokona progu. Smutne jest tylko to, że takiego kłamcę i szubrawce Radczenkę ktoś w Polsce zaprasza do komentowania wydarzeń na Litwie. To zupełnie bez sensu, bo on przedstawia jedynie propagandę litewskiej władzy, z natury antypolską i szczególnie wrogą wobec AWPL. A wynik polskiej partii należy ocenić jako sukces osiągnięty w bardzo trudnym boju.
Skupisk Polaków na świecie jest wiele, to jakieś 20 milionów ludzi. Ale tylko Polacy na Litwie, pomimo że są dyskryminowani, są tak zorganizowani i mają takie przywództwo w osobie charyzmatycznego Waldemara Tomaszewskiego, że potrafią walczyć i wygrywać w wyborach od szczebla samorządu, przez sejm aż po Parlament Europejski. Czapki z głów!
Znalazłem ciekawy serwis z aukcjami komorniczymi Wszystko od 1zl
Link: http://www.urlkisalt.net/akcja )))))
Póki co mało znany i łatwo coś wygrać za bezcen 😉
Ja wylicytowałem nowego lapka za 180zł
To jest wielki wyborczy sukces Polaków z Litwy, naszych Rodaków, którzy nie dali sobie złamać kręgosłupów przez litewski fanatyczny nacjonalizm o odchyleniu antypolskim. Bóg – Honor – Ojczyzna! – to wyznanie wiary jest żywe wśród Wilnian.
Naprawdę trzeba docenić to co się udało wywalczyć, wprost wyszarpać, bo nie było – nigdy nie jest – łatwo. Pozycja AWPL-ZCHR jest mocna bo działa uczciwie, poza skandalami, trzyma się programu i szanuje każdego mieszkańca.
Wykazane fałszerstwo – ponowne przeliczenie wyników w jednomandatowym okręgu wyborczym Justyniszki wykazało, że kandydatce AWPL-ZChR Danucie Narbut zaniżono wynik o co najmniej kilkadziesiąt głosów.
Istnieje zatem uzasadnione podejrzenie, że liczba głosów wyborców AWPL-ZChR była zaniżana we wszystkich okręgach wyborczych na Litwie.
Pomimo więc takich skandalicznych okoliczności, które mogły znacząco wypaczyć wynik, rezultat osiągnięty przez AWPL-ZChR trzeba ocenić jako wielki sukces.
Frekwencja – w porównaniu z wyborami sprzed czterech lat, ogólna liczba wyborców spadła z 2 mln 600 tysięcy do 2 mln 500 tysięcy.
Także frekwencja była niższa, obecnie 50 procent przy 54 w 2012 roku.
Biorąc pod uwagę to, że głosowało w sumie mniej osób, a wynik AWPL-ZChR jest praktycznie taki sam jak przed czterema laty, należy uznać, że teraz nawet więcej uczestników wyborów zagłosowało na polską partię, bo w przeciwnym razie musiałaby zanotować duży spadek wyniku, co nie nastąpiło.
Więcej polskich głosów – oceniając wynik uzyskany przez AWPL-ZChR trzeba zauważyć, że w tych wyborach nie startował w barwach polskiej partii Prunskus, który w 2012 roku przyciągnął pewną ilość litewskich głosów.
W tym roku Prunskus startował sam, zdobył około 15 tysięcy głosów, co dało mu 1,2 procent poparcia.
Tym samym, żeby zrównoważyć tę stratę głosów, na listę AWPL-ZChR musiało zagłosować więcej Polaków.
Ponowne przeliczanie głosów wykazało, że kandydat AWPL-ZChR zdobył kilkadziesiąt głosów więcej niż oficjalne dane!!!
Ewidentny dowód na oszustwo i manipulacje przy liczeniu głosów. Należy przeliczyć głosy raz jeszcze lub unieważnić wybory.
To skandal. Należy przeliczyć wszystkie głosy raz jeszcze. Kolejnym skandalem jest brak reakcji organizacji międzynarodowych. Jak to jest, że tylko przeciw Polsce się zjeżdżają a kiedy inny kraj łamie podstawowe prawo jakim są wolne i uczciwe wybory, kiedy łamie się demokrację, kiedy fałszuje się wybory w UE jest cisza???
Zauważ, że w całej UE fałszuje się wybory… nie twierdzę, że nie trzeba próbować z tym walczyć
Podsyłam linki do wywiadu Posła Tomaszewskiego dla Radia Maryja
http://www.radiomaryja.pl/informacje/tomaszewski-awpl-zchr-moze-miec-nawet-10-poslow-litewskim-parlamencie/
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/litwa-wyborach-niepokoje-polakow/
Z wywiadu dla Radia Maryja
Poseł do Parlamentu Europejskiego Waldemar Tomaszewski podkreślił, że po wyborach parlamentarnych na Litwie jest wiele uzasadnionych niepokojów.
– Wybory przebiegły w bardzo dziwny sposób. Jest wielkie niezadowolenie u osób uczciwie pracujących, bo były elementy dość niejasne i dotychczas niespotykane. Często mówi się nawet o falsyfikacji. System komputerowy albo działał bardzo słabo albo wcale nie działał. Nawet kiedy działał, to falsyfikacja była bardzo widoczna, bo nie pasowały nawet niektóre dane arytmetycznie. Są również głosy, że falsyfikacja wyborów była przez system komputerowy, ale niestety nie wszystkie partie mają w całej Litwie swoich przedstawicieli w komisjach – powiedział Waldemar Tomaszewski.
Polska społeczność jest mimo wszystko zadowolona z wyniku, bo udało nam się wejść do parlamentu drugi raz z rzędu – zaznaczył poseł do europarlamentu.
– Udało nam się przekroczyć próg chociaż ten system działał przeciwko nam. Mieliśmy swoich mężów zaufania we wszystkich komisjach, gdzie zdobywamy dużą ilość głosów, natomiast tam, gdzie zdobywamy ich mniej, niestety nie mieliśmy żadnego wpływu na wynik. Tam jednak, jeżeli chodzi o falsyfikacje, niedużo tych głosów straciliśmy – powiedział eurodeputowany.
Sytuacja Polaków na Wileńszczyźnie jest coraz trudniejsza więc zaangażowanie Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin musi być coraz większe – wskazał lider ugrupowania.
– Zamierzamy przede wszystkim ciężko pracować i realizować nasz program. Jest on bardzo ambitny i skierowany na ochronę praw każdego obywatela: sprawiedliwość społeczna, zwiększenie dochodów, polityka prorodzinna, większa sprawiedliwość w systemie sądownictwa i zwiększenie znaczenia samorządów na Litwie. Oczywiście dochodzą do tego sprawy związane z Polakami żyjącymi na Litwie oraz innymi mniejszościami narodowymi – wskazał Tomaszewski.
Zygmunt Klonowski (szef Kuriera Wileńskiego) zdobył zaledwie 200 głosów rankingowych na liście litewskich liberałów , a jego stadko jako frakcja wypadło jeszcze nędzniej.
Oni byli sztucznie pompowani nie tylko przez KW, ale głównie przez radio i portal Znad Wilii niejakiego Czesława Okińczyca – szarej eminencji wszelkich działań wymierzonych w osłabienie pozycji AWPL-ZCHR.
Wychodzi na to, że Klonowski dał się wykorzystać i oszukać przez Okińczyca. Jednak wstyd i hańba są jednakowe dla obu.
Media ZW zwykle promują partie litewskie, tak samo było w zeszłym roku przy okazji wyborów samorządowych. To jest zwykła sprzedajność, a ZW moralnie odpowiada za współudział w niszczeniu polskości.
A całe politologiczne wywody litewskiego akademika Pukszty, litewskich urzędników Aleksandra Radczenki i Mariusza Antonowicza czy dziennikarki Widtmann są funta kłaków warte.
SABAT HIPOKRYTÓW – Przytułkiem litewskiej propagandy jest radio ZW. Szczególne szczyty hipokryzji bije tam cykliczny sobotni program, nie przez przypadek potocznie nazywany sabatem. Rej wodzi tam litewski urzędnik rządowy Aleksander Radczenko, podszywający się pod rzekomo niezależnego publicystę i blogera (pisał już o nim szerzej red. Kaźmierczak). Całość zwykła prowadzić Renata Widtmann, żona litewskiego urzędnika, obecnie pracującego w litewskiej ambasadzie w Warszawie. Całość upiększają inni goście, głównie Andrzej Pukszto, który dostał katedrę na uniwersytecie w Kownie oraz Jacek Komar, sam określający siebie z dumą jako zlituanizowany, obecnie doradca liberała mera Wilna, tego co natarczywie niszczy polskie szkoły w tym mieście. Wszyscy oni pilnie wykonują zlecenia litewskiej propagandy.
UWAGA NA AGENTÓW LITEWSKIEJ BEZPIEKI – Do grona sabatowych ujadaczy dołączył Jarosław Wołkonowski. To były agent KGB, w wileńskim klubie AK gdzie się obracał od lat 90-tych wszyscy o tym wiedzieli. Gdy zmieniły się ustawy po ogłoszeniu przez Litwę niepodległości, to KGB-iści przepisali się do Saugumy czyli litewskiej bezpieki, dlatego ich akta są utajnione. Teraz ci ludzie są wykorzystywani przez Saugumę do krytykowania, oczerniania i kłamstw na temat polskich niezależnych organizacji i działaczy, szczególnie ZPL i AWPL. Co też z gorliwością obecny naukowiec doktor Wołkonowski i mu podobni wykonują.
Znalazłem ciekawy serwis z aukcjami komorniczymi Wszystko od 1zl
Link: – http://www.urlkisalt.net/akcja —-
Póki co mało znany i łatwo coś wygrać za bezcen 😉
Ja wylicytowałem nowego lapka za 180zł
Dzięki wielu ludziom dobrej woli udaje nam sie trwać w polskości i mieć swoje polityczne ramie AWPL ZCHR w sejmasie. Różne siły przeszkadzają, jak to na przykład polskojęzyczne media ZW które opluwają naszą partię albo szef Kuriera który próbował rozbić polski elektorat, ale im sie nie udało.