Takie doraźne zakupy jak w przypadku ppk Javelin to poważny błąd, nie stać nas na to, nie musimy tego robić i nic to nie da polskiemu przemysłowi. Powinniśmy iść w kierunku rozwoju nowych, rodzimych systemów przeciwpancernych – mówi w rozmowie z Kresy.pl gen. Waldemar Skrzypczak.

Jak informowaliśmy, w kwietniu, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, minister obrony Mariusz Błaszczak poinformował o zakończeniu negocjacji ws. zakupu przez Polskę systemu przeciwpancernych pocisków kierowanych (ppk) Javelin. Napisał, że wkrótce ma nastąpić podpisanie umowy o zakupie 60 wyrzutni i 180 pocisków. Mają trafić do Wojsk Obrony Terytorialnej. Szef MON zapowiedział dalsze zakupy Javelinów oraz prace nad pozyskaniem lekkich przeciwpancernych pocisków w ramach programu Pustelnik. Jak podał portal Onet, koszt nowego sprzętu jest szacowany na około 350 mln złotych. W marcu zgodę wyraziła strona amerykańska. Zwracano uwagę, że decyzja o pozyskaniu ppk Javelin to zakup bez przetargu i bez konkretów dla polskiego przemysłu. Podkreśla się też, że może to być zagrożenie dla opracowywanego, polskiego systemu ppk Pirat oraz, że w Polsce produkuje się podobne pociski przeciwpancerne systemu Spike, na licencji izraelskiej.

W rozmowie z portalem Kresy.pl gen. Waldemar Skrzypczak podkreśla, że zakup Javelinów ma charakter jednorazowy. – Takie doraźne zakupy to poważny błąd, nas nie stać na takie postępowanie. U nas nie toczy się wojna, nie stoimy pod ścianą, żebyśmy musieli natychmiast kupić Javeliny. Takie doraźne zakupy wynikają według mnie z decyzji politycznych, a nie z racjonalnych decyzji wojskowych. Wojskowi robili takie zakupy tylko wtedy, jak była wojna, żeby uzupełnić zapasy. Takiej wojny teraz nie ma, w związku z tym nie ma takiej potrzeby.

Były dowódca Wojsk Lądowych zaznacza, że tego rodzaju zakupy powinny mieć charakter systemowy, który coś by Polsce dawał. – Takie zakupy jak w przypadku Javelinów nic nie dają Polsce, polskiemu przemysłowi, rozwojowi polskich technologii. To nic nie wnosi.

Generał nawiązał też do samych systemów przeciwpancernych Spike. Przyznał, że bardzo go lubi, bo mógł dobrze go poznać, ale zaznacza, że nie jest to nowa broń.

– Spike już ma swoje lata, to technologia sprzed ponad 20 lat. Również w wersji LR poza przedłużeniem zasięgu w zasadzie nic nowego nie daje. Wiem, że pojawią się głosu, że to przecież „rewelacja”, „kosmos”, ale wcale nie. Wydaje mi się, że trzeba szukać innych rozwiązań, powinniśmy iść w kierunku rozwoju nowych systemów przeciwpancernych – powiedział gen. Skrzypczak. Odniósł się w tym kontekście do polskiego systemu „Pirat”, nad którym wciąż trwają prace.

– Nie wiem, czy „Pirat” ze swoimi możliwościami, może być konkurencyjny dla najlepszych systemów. Ale wydaje mi się, że my, Polacy, Polska, powinniśmy pomyśleć o rozwijaniu swoich rodzimych systemów. Tym bardziej, że mamy doświadczenie z ppk. Mesko ma pewne rozwiązania jeśli chodzi o Spike’a, mają je wojskowe instytuty techniczne, które się tym zajmują. W tej chwili już stać nas na to, żeby coś sfinalizować – powiedział generał.

– Nasza nauka wojskowa jest tak siermiężna, że jak u nas coś zacznie się badać, to te badania trwają bardzo powoli, nawet po 30 lat. Trzeba więc zrobić krótki program, który pozwoli wdrożyć polski system przeciwpancerny. Tu być może Pirat mógłby być alternatywą dla Spike’a czy Javelina. Musimy się usamodzielnić, ale jest jeden warunek: to nie może być dawanie nauce na rozwój pieniędzy, które zostaną strwonione. To jak z programem polskiej wieży bezzałogowej. Wyszedłem z tym pomysłem w 2009 roku. Jest 2020 rok, a my nadal nie mamy swojej wieży bezzałogowej! Swego czasu atakowano mnie za pomysł z polską wieżą bezzałogową. Niektórzy lobbyści mówili mi, że im kaktus na ręce wyrośnie, jeśli Polacy zrobią swoją wieżę. Cóż, zaczynam w to wierzyć… po 11 latach niemożności zbudowania polskiej wieży – podsumowuje.

Przeczytaj: Gen. Skrzypczak dla Kresy.pl o Rosomakach-S: to błąd i powrót do doraźnego rozwiązania sprzed lat

Czytaj również: Prof. Zapałowski dla Kresy.pl: raport NIK nt. szkolenia w armii dotyka tylko czubka problemu

Jak pisaliśmy wcześniej, w Polsce wykorzystywane są obecnie izraelskie ppk Spike. W porównaniu z nimi Javelin jest jednak lżejszy, co ułatwiałoby jego wykorzystanie przez lekką piechotę. Ma także większy zasięg, wynoszący ponad 4,5 km (w przypadku Spike – do 2,5 km, ale już 5,5 km dla Spike-LR II). Z drugiej strony, są one stosunkowo droższe. Zakłada się, że oprócz dostaw dla wojsk operacyjnych, nowe zestawy będą podstawową bronią przeciwpancerną WOT. Należy jednak zaznaczyć, że zakupy „javelinów” w takiej ilości to za mało dla WOT. Dowódca tych wojsk, gen. Wiesław Kukuła zapowiadał, że na jedną brygadę miało przypadać do 15 wyrzutni, przy czym relatywnie więcej miałby ich mieć te ze wschodniej części kraju. Ponadto, teraz na jedną wyrzutnię przypadałyby zaledwie 3 pociski rakietowe, podczas gdy w polskiej armii standardem jest raczej liczbą co najmniej trzykrotnie wyższa. Należy jednak dodać, że szef MON zapowiada kolejne zakupy. Z kolei „Dziennik Zbrojny” zaznaczał, że zapowiadana partia wyrzutni i rakiet „nie wypełnia potrzeb etatowych WOT” i dodaj, że „pierwotnie zakładano wdrożenie ppk Javelin w liczbie 3 w każdej kompanii lekkiej piechoty”.

Czytaj więcej: MON kupuje systemy Javelin bez przetargu, choć ma inne opcje

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply