Kupujemy F-35, a nie ma podstawowych rzeczy dla jednostek liniowych, które przyjmują pierwsze uderzenie – mówi w rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Andrzej Zapałowski, ekspert ds. bezpieczeństwa, komentując nowy raport NIK o stanie szkolenia w polskiej armii.

Jak pisaliśmy, dziennik „Rzeczpospolita” opisał sprawę raport Najwyższej Izby Kontroli o szkoleniu podoficerów i szeregowych w jednostkach szkolnictwa wojskowego, „druzgocący dla resortu obrony narodowej”. Dokument opisuje braki w wyposażeniu, sprzęcie i kadrach szkoleniowych. Brakuje symulatorów, ślepej amunicji i instruktorów,. NIK alarmuje też, że do szkoleń wykorzystuje się przestarzałe programy , a nauka w ośrodkach szkolnictwa wojskowego to niekiedy fikcja.

Czytaj więcej: „Rz”: druzgocący raport NIK o szkoleniu w armii

W komentarzu dla portalu Kresy.pl prof. Andrzej Zapałowski, ekspert ds. bezpieczeństwa zwraca uwagę, że w ubiegłym roku miało miejsce kilka „bardzo drastycznych” sytuacji w Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu, które jakoś zostały „zamiecione pod dywan”.

– W trakcie ćwiczeń na poligonach wielokrotnie zwracano uwagę, że nie ma wystarczającej ilości sprzętu i liczby instruktorów do szkolenia wojska na odpowiednim poziomie, nie mówiąc już o amunicji. Jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko zakupy, które wojsko prowadzi w zakresie uzupełnienia stanów amunicji do niektórych rodzajów broni, które są jawne, i podzielimy je na ilość sztuk określonego rodzaju sprzętu, głównie ciężkiego, to zobaczymy, że te ilości są tylko na poziomie bieżącego szkolenia. Nie wiem, jak to wygląda z zapasami wojennymi.

Profesor zaznacza też, że sprzęt wykorzystywany do szkolenia żołnierzy jest przestarzały. – Żołnierzy nie szkoli się w odpowiednim stopniu, co też wielokrotnie było podnoszone. W ostatnich latach nic się pod tym względem nie zmieniło.

Ekspert mówi też, że „kolejne kuriozum dotyczy kwestii osobowych”. Jak wyjaśnia, dwie dekady temu wprowadzono w wojsku tzw. etatyzację, czyli dostosowanie etatów do stopnia wojskowego. – Doprowadziło to do tego, że mamy coraz mniej etatów szkoleniowych. W wojskach, zwłaszcza operacyjnych, liniowych, wielu dowódców nie chce pozbywać się bardzo dobrych oficerów i podoficerów i nie wypuszcza ich do ośrodków szkolenia.

– Zastanawiające jest to, że mamy w armii bardzo dobrych podoficerów i jest to w zasadzie kwestia odpowiedniej organizacji i motywacji. Wojsko wydaje się nie dbać o odpowiednią ilość i jakość żołnierzy, których się szkoli. Katastrofalnym niedbalstwem jest to, że wielu oficerów i podoficerów odchodzących z wojska, w tym z jednostek specjalnych, jest wykorzystywanych do szkolenia poza armią jedynie incydentalnie. Może nie proponuje się im atrakcyjnych rozwiązań finansowych, żeby np. przeszli oni do szkolenia. Tylko w Wojskach Obrony Terytorialnej incydentalnie korzysta się ze szkolenia przez były żołnierzy jednostek specjalnych – mówi prof. Zapałowski.

Profesor zaznacza, że obecne przepisy w wojsku są tak skostniałe, że uniemożliwiają wiele działań. – Wiele przepisów wewnętrznych w armii jest wręcz kuriozalna – powiedział. Podał przy tym następujący przykład. Żołnierz mógł usiąść za kierownicą jakiegokolwiek pojazdu wojskowego, musi przejść tzw. jazdę adaptacyjną, wynoszącą około 20 godzin. O ile w przypadku np. transportera opancerzonego jest to czymś normalnym, o tyle trudno zrozumieć, dlaczego odnosi się to także co ciężarówek wojskowych.

– W WOT spotkałem się z sytuacją, gdy kierowca tira, który codziennie jeździ takim pojazdem, nie może prowadzić zwykłego samochodu ciężarowego, bo nie ma jazdy adaptacyjnej. Tylko w wojsku jest taki idiotyzm. Przecież jak ktoś przychodzi do firmy transportowej i ma odpowiednie prawo jazdy, to dostaje tira i nim jeździ. A w wojsku, żeby mógł usiąść za kierownicę, musi wcześniej wyjeździć 20 godzin z drugim podoficerem. Takich przepisów mamy mnóstwo – zaznacza.

Zdaniem profesora, raport NIK „dotyka tylko czubka problemu”. Uważa, że żeby coś realnie w wojsku zmienić, trzeba zmieniać prawo, „skostniałem ustawy i rozporządzenia”.

– Przecież tak naprawdę do ustawy z 1967 roku wrzucono WOT, a ona była pisana w zupełnie innych realiach, kiedy nie było armii armii ochotniczej. Wiele przepisów nie współgra ze sobą. Trzeba je zmieniać, ale nie jak w armii, jednostkowo i co parę lat. Jeśli trzeba, powinno się to robić nawet co kwartał i na bieżąco je dostosowywać. Po drugie, trzeba zmienić system, a po trzecie – robić zakupy.

W kwestii zakupów dla armii prof. Zapałowski zwraca uwagę, że w Polsce zakupy na potrzeby armii robi się w takich ilościach, „jakby nasza armia była wielkości armii litewskiej”. – Jeżeli do wyrzutni rakietowych Langusta kupuje się jak w tamtym roku 800 pocisków, a jedna salwa ze wszystkich baterii to 3 tys. pocisków, to do czego my to kupujemy? Tylko na szkolenie, czy również na uzupełnienie zapasów? Jeśli spojrzymy na ilość zakupionych corocznie mundurów, w jawnych przetargach, to po pierwsze przeciwnik nie musi prowadzić żadnych specjalnych operacji wywiadowczych, bo wie, ile kompletów się kupuje, ile trwa ich zużycia i tym samym ma wgląd do wszystkich formacji, łącznie z wojskami specjalnymi.

Ekspert zaznacza, że inną kwestią jest to, jakie mamy stany mobilizacyjne. W reakcji na raport NIK wiceminister obrony Sebastian Chwałek oświadczył, że obecnie ważniejsze są „priorytety dotyczące doposażenia jednostek ściany wschodniej, w tym 18. Dywizji Zmechanizowanej oraz Wojsk Obrony Terytorialnej”.

– Jeżeli wiceminister w sposób idiotyczny tłumaczy się, że braki występują w związku z tworzeniem obrony terytorialnej, czyli dwudziestu-paru tysięcy żołnierzy i 18. Dywizji Zmechanizowanej, a tak naprawdę w ciągu 4 lat ma być skompletowana brygada w Lublinie, czyli 4-5 tys. żołnierzy, to co – 25 tys. żołnierzy załamuje cały system wyposażenia, szkolenia i zapasów sprzętu dla polskiej armii? A gdzie rozwinięcie mobilizacyjne? Przecież w razie wojny jednostki liniowe i OT wchodzą do walki z tym, co mają, a dopiero w oparciu o rezerwy powinno się pobierać z magazynów dodatkowy sprzęt. A tu nie wystarcza go dla wojsk operacyjnych – podkreśla prof. Zapałowski. – Kupujemy F-35, a nie ma podstawowych rzeczy dla podstawowych jednostek, które przyjmują pierwsze uderzenie.

– Dla mnie, ostatnia lata rządów, zarówno PiS, jak i PO, to ciągłe uprawianie PR-u. Kupowano bardzo małe ilości sprzętu w stosunku do potrzeb, a robiono wielką fetę, że tu wchodzi taki sprzęt, tam taki, a tak naprawdę nasycenie tego sprzętu w stosunku do minimalnych potrzeb jest żenujące. Tego sprzętu po prostu nie ma – podsumowuje ekspert.

Kresy.pl

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. lp
    lp :

    Nie będzie lepiej skoro na szefów MON powołuje się ludzi z przypadku. Przecież aby czymś dobrze zarządzać trzeba mieć chociaż zielone pojęcie, wtedy przynajmniej się nie szkodzi! Zbyt wielu na tym zależy aby ten stan się nie zmienił, Polska ma być słaba.

  2. gotan
    gotan :

    Komentarz zbyteczny…Jak mamy naprawiać WP kiedy jesteśmy mamieni przez kadrę nieudaczników…Ludzi kompletnie nie są przygotowani do zarządzania i decydowania w wojsku,ponieważ nie mają analityków z prawdziwego zdarzenia…Dalej decydują układy i kolesiostwo..

  3. jaro7
    jaro7 :

    Zapłacilismy za sprzęt który bedzie za kilka ładnych lat,jak bedzie.Lotnictwa brak(kilka sprawnych F-16 i to do ochrony litwy),czołgi leżą porozkładane od stycznia,helikopterów brak,Marynarka Wojenna na poziomie muzealnym.Ale wojsko ma być na parady.
    LEO 2PL do tej pory nie przeszedł testów odbioru, ponieważ …..jest poważny problem z poziomem odporności wieży. Wieża prototypu ( czytaj pierwszego! dostarczonego egzemplarza ) NIE przeszła testów balistycznych. JEDNA piguła z Twardego i z wieży 2PL została kupa złomu. ! To główny zonk ale nie jedyny. MON nie dopatrzył się, że wybiera inne wkłady pancerza specjalnego niż prezentowana wersja Revolution, która osiągała odporność leoparda 2a7. Ktoś w MON’ie dał d..y do potęgi. Przypominam kto podpisywał umowy w 2015r. W uroczystości, jaka miała miejsce w siedzibie Polskiej Grupy Zbrojeniowej w Radomiu, wziął udział wiceminister obrony Bartosz Kownacki. a także szef Inspektoratu Uzbrojenia gen. bryg. Adam Duda, który umowę ze strony gestora podpisał. To są ogólno dostępne informacje.
    ” Nasze ” wkłady to 2ga generacja dla 2a4 ( moduł AMAP-B firmy IBD ), a Revolution ( na której wzorowano modernizację 2PL ) miał 4tą generację dla 2a4 o znacznie, znacznie lepszych parametrach ( moduł AMAP-D ). Dlaczego tak ? Bo było taniej !!!
    Poziom opancerzenia naszych ” gołych ” 2a4 jest prawie, że identyczny jak PT-91 z Erawa 2. W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłoby …..alby wymuszenie od Niemców wymianę na ich koszt wkładów ( co raczej jest niemożliwe z racji niezbyt klarownej sytuacji w grupie RHM i praw do modernizacji wewnątrz wieży ) ….. LUB dopłacenie i wymianę wkładów na najnowsze co w połączeniu z zewnętrznymi modułami dałoby ogromny przeskok i odporność na praktycznie każdą obecnie stosowaną amunicję 120/125mm .
    Podobnie z poziomem odporności wkładów podwozia, który nie jest zbyt mocne i wymagałoby wymiany na najnowsze wkłady. , ale tutaj musielibyśmy mocno wzmocnić dno podwozia i w 100% wzmocnić same wałki skrętne kół, aby zwiększyć dopuszczalny limit masy do 70ton. Oraz dopancerzyć podwozie do poziomu min. STRV122 czy 2a7.
    Dopiero wtedy 2PL byłby jednym z najlepiej opancerzonych czołgów NATO.
    Tak dopancerzony Leo 2PL mógłby również (za dopłatą) dostać nową L55a1 i być porównywalnym z M1a2c czy Leo 2a7+ . Z ogromną siłą ognia. Ale to już jakby osobna kwestia nie zawarta w treści umowy modernizacyjnej.
    W umowie na modernizację Leo 2A4 do wersji 2PL — nie ma kosztu remontów F6 żadnego z leosi !!!. Remontu, …..który MUSI przejść każdy leo bo taki jest warunek przejścia do etapu moderki. I to właśnie dlatego w bumarze stoją praktycznie od stycznia 2019r rozkręcone czołgi i nic się nie dzieje. Czekają na DECYZJE. Nie ma prototypu po testach zatwierdzonego przez IU —– czekamy. Rozłożyli ile szt. się dało na hali , F6 zrobiony i …..cisza. Czy aby na pewno ?
    Uwielbiam stwierdzenie pt.. “słyszałem, że… ” . Zawsze się wtedy pytam czy po stronie zamawiającego pracują dzieci czy amatorzy z buławą w plecaku. Skoro są problemy, to znaczy, że ktoś nie dopilnował, nie dopracował warunków, dał się owinąć producentowi itd. Są jeszcze jakieś kompetencje po stronie gestora czy już wszyscy się zwolnili i założyli sklep z bronią albo burdel ?
    Gdzie dziś jest szef IU który umowę ze strony gestora podpisał. Nie widziały gały co podpisały ??? TERAZ robią z tego zarzut ? komu ???
    Jak to jest możliwe, źe przeprowadza się modernizacje nie ustalając jej szczegółowych warunków w konsultacji z producentem. Producent wie co trzeba zrobić, żeby uzyskać mniej więcej oczekiwania klienta, a klient musi wiedzieć na ile jego życzenia są realne, dostępne możliwe do wykonania. .
    Niestety widzę, że u nas rządzi polityka, specjalistów się tłamsi aż się zwolnią, a potem plecak musi podjąć decyzje… więc producent robi go w konia.
    Braaawo wy.
    Od samego początku skąpstwo pisu sprawia, że nawet taką modernizację można skopać !!!. Europejskie kraje kupują – modernizują Leopardy do wersji 2a7V. /vide bracia madziarzy /
    Dzisiaj wszakże czytamy, że na pudrowanie T-72 Błaszczak chciałby przeznaczyć więcej kasy niż na modernizacje Leoparda. Są jeszcze jakieś wątpliwości o co chodzi?
    Konkludując . Przez ostatnie 30 lat ludzie odpowiedzialni za MON przez kolejne lata analizują!! rozważają!! planują!! prowadzą dyskusje i dialogi!! organizują przetargi i targi !! redefiniują założenia byle tylko NIE zrobić niczego szybko, tanio, efektywnie. Robią tak by WP nadal było rozbrojone!!
    Brawo MON!!
    Zęby bolą jak się nie raz czyta tak piramidalne głupoty… np. uwagi o “braku kasy”. Zachęcam do sprawdzenia ile i jakiego sprzętu mają na wyposażeniu: Królestwo Holandii, Królestwo Norwegii czy choćby Singapur lub pobliska Finlandia. Zdziwicie się… A teraz sprawdźcie jeszcze jaki mają budżet. Zdziwienie będzie tym większe.
    A wszystko powyższe w kontekście tego, że jest coś o czym jakoś nikt nigdzie w komentarzach nawet się nie zająknie. Decyzją rządów dobrej zmiany sfinalizowany ( czytaj oficjalnie zatwierdzony i podpisany ) kontrakt – zamówienie na sprzęt jest finansowany z góry.
    Nie po dostawie ! nie po wykonaniu np. 50% zamówienia !. Z góry – dziś podpisy jutro przelew 🙂 Ma , ( miałoby ) to uzasadnienie gdyby zgodnie z założeniami dotyczyło to wyłącznie zamówień w dajmy na to PGZ. Ale jeśli w ten sam sposób płacimy kontrahentom zagranicznym to….. Jest jak jest. Na tą chwilę w ostatnich 4 latach poszły przelewy na kwotę ca.40mld za sprzęt kupiony w zachodnich koncernach (wiadomo jakich ) Sprzętu nie mamy, (bo dopiero będzie produkowany ) kasa wypłacona!. Jednoroczny budżet MON !! leży sobie gdzieś na kontach zachodnich banków i odsetki pracują … nie dla nas.
    Mamy czołgi ale bez amunicji. Mamy rakiety, ale bez systemów naprowadzania itd. itd.. Zatem zakupom zawsze czegoś brakuje by były skuteczne, podnosiły wartość bojową WP. Ponieważ dotyczy to wszystkich rodzajów wojsk i typów uzbrojenia jest chyba jasne. że ktoś musi centralnie czuwać nad tym by w kluczowym momencie pozbawić nasz sprzęt skuteczności. Pytanie zatem kto? na jakim szczeblu ??
    Ale w PR to Ho ho Ho,ho,…..modernizacja idzie “pełną parą” … Przykład ? pierwszy z brzegu.
    CYTAT.
    ” W wyniku zakończenia trwającego od maja 2016 roku analizy rynku, realizowanej przez Inspektorat Uzbrojenia, 12 września 2018 MON zadecydował o zakupie pocisków AARGM. Faza analityczno-koncepcyjna dotycząca zakupu pocisków przeciwradiolokacyjnych AARGM dla Wojska Polskiego została zakończona. Minister Obrony Narodowej zatwierdził wniosek w sprawie pozyskania pocisków AARGM. ” KONIEC CYTATU
    Analiza rynku / faza analityczno-koncepcyjna trwała blisko 2,5 roku !!! Pytanie ILE tego typu rakiet jest dostępnych dla nas na tym rynku ? Kiedy ta niebezpieczna, zabójcza dla obronności kraju (a do tego jeszcze płatna! ), urzędniczo-biurokratyczna farsa się skończy ?
    Przecież to jest jawna kpina z elementarnej inteligencji człowieka, obywatela, żołnierza.

    (tekst znaleziony w sieci)