Ukraińskie media twierdzą, że na Ukrainę po raz pierwszy dotarła część gazu skroplonego (LNG), dostarczonego z Polski poprzez gazoport w Świnoujściu. Powołują się na szefa ukraińskiego operatora transportu gazu, który jednak nie podał takiej informacji. O dostawach LNG na Ukrainę przez Polskę informowano już wcześniej.

W piątek Serhij Makohon, szef państwowej spółki Operator Systemu Transportu Gazu Ukrainy (Operator HTS) zamieścił na portalu społecznościowym czwartkowy wpis serwisu Biznes Alert. Zamieścił on zestawienie statystyczne dostaw gazu LNG do gazoportu w Świnoujściu. Wynika z niego, że najwięcej dostaw gazu skroplonego jak dotąd przypłynęło do Polski z Kataru (57 transportów), a dalej z USA (13 transportów) i z Norwegii (10 transportów).

Makohon skomentował te dane słowami: „Część tego gazu jest już na Ukrainie”.

Jego słowa podchwyciło szereg ukraińskich mediów, przy czym część z nich podała, że to pierwszy raz, gdy na Ukrainę trafił gaz, pochodzący z dostaw LNG do Polski. Szef Operatora HTS nic jednak o pisał o tym w swoim wpisie na Facebooku. O „pierwszych dostawach/imporcie gazu skroplonego przez Polskę” pisały takie popularne media, jak m.in. stacja 112 Ukraina, Hromadśke, gazeta „Siewodnia”, agencja ZIK.ua czy serwis nv.ua.

Należy jednak zaznaczyć, że już w grudniu 2017 roku ukraiński klient PGNiG, spółka-córka amerykańskiej ERU Corporation poinformowała o odebraniu dostawy gazu skroplonego z USA przez terminal LNG w Świnoujściu. Potwierdzono tym samym wówczas, że LNG z USA trafia na Ukrainę przez Polskę. Jak pisaliśmy, była to pierwsza dostawa LNG na Ukrainę. Jednak wcześniej, w czerwcu 2017 roku, Polska otrzymała spotową dostawę z terminalu Sabine Pass w USA od firmy Cheniere Energy. Była to pierwsza dostawa amerykańskiego LNG. Przetransportowano go gazociągiem do polsko-ukraińskiego interkonektora, skąd na granicy został zakupiony przez ERU i zmagazynowany na Ukrainie. Do grudnia 2017 r. nie było potwierdzenia, że gaz importowany z Polski na Ukrainę przez ERU pochodził m.in. z dostaw amerykańskiego LNG.

Z kolei w listopadzie ub. roku informowaliśmy, że do Polski przybył statek przewożący LNG z USA dla Ukrainy. Był to element budowy zapowiadanego transatlantyckiego korytarza dostaw gazu z USA na Ukrainę. Statkiem przypłynęło 75 tys. ton LNG, kupionego na rynku spot, co po regazyfikacji miało dać niemal 100 mln m sześc. gazu. Dostawy amerykańskiego gazu LNG na Ukrainę za pośrednictwem Polski odbywają się na mocy podpisanego wcześniej porozumienia między PGNiG oraz ERU (Energetyczne Resursy Ukrainy). Zgodnie z tą umową, polska spółka PGNiG kupuje gaz z USA, żeby potem, po zakończeniu procesu regazyfikacji, przesłać go ukraińskiej grupie, poprzez interkonektor Hermanowice/Drozdowice. Dostawa ma zostać zrealizowana do końca roku. ERU to faktycznie grupa firm, z inwestycjami zagranicznymi, która specjalizuje się w rozwoju projektów energetycznych na Ukrainie.

Makohon tydzień temu poinformował o uruchomieniu wirtualnego rewersu gazu z Polski, co wcześniej, w ramach poprzedniej umowy o tranzycie rosyjskiego gazu z Gazpromem, było niemożliwe. Umożliwiło to też podpisanie przez Operatora HTS 1 stycznia br. bezpośrednich umów z operatorami z sąsiednich krajów należących do Unii Europejskiej, „opartych na europejskim podejściu i zasadach”. Zamiast jak dotąd fizycznie tłoczyć „rewersowany” gaz do Polski i z powrotem, od teraz Ukraina zostawia sobie część surowca kupionego przez Polskę od Rosji. W ten sposób, poprzez wirtualny rewers, Ukraina może komercyjnie importować do 9 mln m3 gazu na dobę, albo 3,3 mln m3 z polskiego terminala w Świnoujściu.

Czytaj także: Polska chce od 2021 roku czterokrotnie zwiększyć ilość gazu dostarczanego Ukrainie

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply