Turecki prezydent i premier twierdzą, że za wczorajszym zamachem w Ankarze stoją Ludowe Oddziały Obrony (YPG) osłaniające w Syrii Kurdów przed atakami ugrupowań ekstremistycznych.
Davutoglu otwarcie oskarżył YPG o zorganizowanie samobójczego zamachu, który zabił w Ankarze 28 osób. “Nie możemy nadal akceptować podwójnych standardów. Czekamy na jednolite stanowisko wobec nich [YPG]” – powiedział turecki premier. YPG to według niego organizacja terrorytyczna. Wkrótce potem odpowiedzialnością za zamach syryjskich Kurdów obciążył także prezydent Recep Tayyip Erdogan. Jak mówił – “ci, którzy ich popierają będą osądzeni przez historię”.
Kurdowie zaprzeczają tym oskarżeniom. Jeden z założycieli podziemnej powiązanej z Kurdami syryjskimi Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) Murat Karayılan twierdzi, że zamach to prowokacja mająca dać pretekst do tureckich ataków na Kurdów w Syrii. “Razem z Katarem i Arabią Saudyjską, Turcja sponsoruje w Turcji dżihadystów, którzy wyrośli z Al-Kaidy… Te państwea zbroją i popierają ugrupowania salafickie, które w swoich działaniach bazują na prawie szariackim” – mówił kurdyjski bojownik.
Turcja od kilku dni prowadzi intensywny ostrzał artyleryjski kurdyjskich oddziałów w Syrii. Nastąpiło to jeszcze przed zamachem, a wkrótce po tym gdy ofensywa sił rządowych, a potem atak YPG przeciął korytarza zaopatrzeniowy od granicy tureckiej do ugrupowań islamistycznych i rebeliantów bazujących w części Aleppo. Turcy zapowiadają obecnie wyparcie Kurdów 10 kilometrów od swojej granicy.
aljazeera.com/rt.com/kresy.pl
Rosjanie powinni teraz ostrzelać stanowiska tej artylerii tureckiej, aby zamilkła na wieki. Amen