W znanym raporcie Klubu Rzymskiego sprzed półwiecza ostrzegano niegdyś przed negatywnymi konsekwencjami przeludnienia globu. Nowy raport rewiduje tę prognozę.

W 1972 Klub Rzymski wydał obszerne opracowanie “Granice wzrostu”. Donella H. Meadows, Dennis L. Meadows, Jørgen Randers i William W. Behrens III ostrzegali w nim, że zużycie niezbędnych do egzystencji zasobów przez ludzkość postępuje w tempie wykładniczym. Wraz z szybkim wzrostem ludzkości miały pojawić się poważne deficyty zasobów, które doprowadzą do niekontrolowanych kryzysów, a w efekcie pogorszenia warunków egzystencjalnych. Tymczasem według najnowszego raportu zamówionego przez Klub Rzymski długookresowa tendencja demograficzna może być inna i już za około dwie dekady zaludnienie Ziemii może zacząć się zmniejszać.

Według raportu liczba ludzi na Ziemii ma w czwartej dekadzie XXI osiągnąć liczbę 8,8 miliardów i będzie to liczbowy pik człowieczeństwa. Po nim, zgodnie z tendencjami demograficznymi, zaludnienie naszej planety ma zacząć się zmniejszać. Przybliżający treść raportu brytyjski “The Gaurdian” dodaje jednak, że zatrzymanie wzrostu demograficznego może nie zmniejszyć presji na zasoby naturalne, że względu na “nadmierną konsumpcję zamożnej mniejszości”.

Zmniejszanie się populacji może również stwarzać nowe problemy, takie jak deficyt siły roboczej, zwiększenie się proporcji emerytów, większy nacisk na opiekę zdrowotną związany ze starzeniem się społeczeństwa, czego już doświadczają kraje takie jak Japonia i Korea Południowa.

Jeden z autorów raportu, Ben Callegari, powiedział, że wyniki są powodem do optymizmu – ale jest w tym pewien haczyk. „Wierzymy, że bomba populacyjna nie wybuchnie, ale nadal stoimy przed poważnymi wyzwaniami z punktu widzenia ochrony środowiska. Potrzebujemy wiele wysiłku, aby zająć się obecnym paradygmatem rozwojowym nadkonsumpcji i nadprodukcji, które są większymi problemami niż populacja” – uznał Callegari.

Tymczasem jak przypomina “The Guardian” jeszcze w ubiegłym roku ONZ oszacowała, że światowa populacja osiągnie 9,7 miliarda w połowie stulecia i będzie rosła jeszcze przez kilka następnych dziesięcioleci. Nowa prognoza, opublikowana w poniedziałek, została przeprowadzona przez zespół Earth4All składający się z wiodących instytucji naukowych i ekonomicznych zajmujących się ochroną środowiska, w tym Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu, Sztokholmskiego Centrum Odporności i BI Norwegian Business School.

Raport opiera się na nowej metodologii, która uwzględnia czynniki społeczne i ekonomiczne, które mają udowodniony wpływ na wskaźnik urodzeń, takie jak podniesienie poziomu wykształcenia, zwłaszcza kobiet, oraz poprawę dochodów. Szkicuje dwa scenariusze.

Przewiduje się, że w scenariuszu ekstrapolacji istniejące polityki wystarczą, aby ograniczyć wzrost liczby ludności poniżej poziomu 9 miliardów w 2046 r. Do 2010 r. ludzkość ma skurczyć się do 7,3 miliarda. Jednak i taki scenariusz został oceniony negatywnie. „Chociaż scenariusz nie prowadzi do jawnego załamania ekologicznego ani całkowitego załamania klimatu, prawdopodobieństwo załamania się społeczności regionalnych rośnie jednak przez dziesięciolecia do 2050 r. w wyniku pogłębiających się podziałów społecznych zarówno wewnątrz społeczeństw, jak i między nimi. Ryzyko jest szczególnie dotkliwe w najbardziej wrażliwych, źle zarządzanych i wrażliwych ekologicznie gospodarkach” – zacytował “The Guardian.

W drugim scenariuszu, w którym rządy na całym świecie podnoszą podatki dla bogatych, aby inwestować w edukację, usługi społeczne i większą równość, szacuje się, że liczba ludzi może osiągnąć najwyższy poziom 8,5 miliarda już w 2040 r., a następnie spaść o około trzeciej do około 6 miliardów w 2100 roku. „Do 2050 r. emisje gazów cieplarnianych będą o około 90 proc. niższe niż w 2020 r. i nadal będą spadać”, czytamy w raporcie. „Pozostałe emisje atmosferyczne gazów cieplarnianych z procesów przemysłowych są w coraz większym stopniu usuwane poprzez wychwytywanie i składowanie dwutlenku węgla. W miarę upływu stulecia więcej dwutlenku węgla jest wychwytywane niż magazynowane, dzięki czemu globalna temperatura nie wzrasta powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej. Dzika przyroda stopniowo odbudowuje się i zaczyna ponownie kwitnąć w wielu miejscach” – przytacza brytyjski dziennik.

Czytaj także: Napięcia między dużymi miastami a resztą kraju będą narastać – uważą demograf

theguardian.com/kresy.pl

 

 

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply