Tygodnik dla Ukraińców w Polsce „Nasze Słowo”, dotowany z pieniędzy polskich podatników, zamieszcza na swoich łamach obszerne relacje z niejawnego procesu ws. wydarzeń podczas marszu Ukraińców w Przemyślu w 2016 roku. Relacjonuje m.in. zeznania znanego ukraińskiego szowinisty Bogdana Huka, który sugerował, że przemyskim Ukraińcom mógł grozić pogrom.
W Przemyślu trawa obecnie proces w trybie niejawnym dotyczący wydarzeń podczas procesji Ukraińców ulicami Przemyśla w 2016 roku. Jak zaznacza dr hab. Andrzej Zapałowski – niejawność ta nie dotyczy działaczy Związku Ukraińców w Polsce, którzy relacjonują go w swojej gazecie „Nasze Słowo”, dotowanej z pieniędzy polskich podatników. – Dodatkowo jednym z głównych oskarżycieli jest propagator banderyzmu w Polsce Bogdan Huk. Oni są ponad Konstytucją RP? – napisał prof. Zapałowski na Facebooku. Przemyski działacz patriotyczny Mirosław Majkowski zwracał uwagę, że ze względu na niejawny tryb procesu, sąd zakazał publikowania informacji z sali do czasu zakończenia procesu.
Przeczytaj: „Nasze Słowo” po decyzji Sejmu: jak teraz nazywać „polski obóz koncentracyjny” w Jaworznie?
Czytaj również: „Nasze Słowo” promuje artykuł o „polskich obozach koncentracyjnych”
„Nasze Słowo” na swoich stronach internetowych relacjonuje obszernie m.in. przebieg procesu z dnia 12 lutego br. Tego dnia szef Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma, występujący w procesie w charakterze oskarżyciela posiłkowego przedstawiał dowody, które mają potwierdzać, że ukraińska procesja ulicami Przemyśla ma charakter religijny. Przytaczał listy Ewy Lenart, wojewody podkarpackiej oraz prezydenta Przemyśla, Roberta Chomy, którzy – jak podaje „NS” – „jednoznacznie wskazują na modlitewny, głęboko chrześcijański charakter procesji pikulickiej”.
– Jest to ważne, ponieważ oskarżeni, jak się wydaje, próbują udowodnić, że pikulicka procesja nie ma charakteru religijnego, lecz polityczny – czytamy w artykule na łamach „Naszego Słowa”. Wynika z niego, że świadkom często zadawane są pytanie dotyczące charakteru marszu Ukraińców. Zdaniem „NS” obecność krzyża, chorągwi cerkiewnych czy obecność duchowieństwa dowodzą, ich jest on religijny.
Ponadto, zrelacjonowano też zeznania Bohdana Huka, występującego w procesie w charakterze świadka i oskarżyciela posiłkowego, na temat wydarzeń z czerwca 2016 roku, który nawiązując do pogromu kieleckiego wyraźnie sugerował, że tu mógł to być wstęp do pogromu przemyskich Ukraińców:
– Bohdan Huk stwierdził, że zobaczył ludzkie bestie, które F. Dostojewski opisał w „Zbrodni i Karze”. Dla niego to, co się [tam] działo, było wstępem do mordu i mogło przypominać początek tego, co stało się z Żydami w Kielcach w 1946 roku.
Według relacji, zdaniem Huka, wszystko to było prowokacją, której celem było doprowadzenie uczestników procesji do agresji fizycznej, gdzie „każda próba samoobrony byłaby przedstawiana jako atak”. Dodał, że procesja została otoczona.
Przeczytaj: Ukraińcy w polskim sądzie: Bandera to bohater, nie odpowiada za rzeź wołyńską
Ukraińska gazeta relacjonuje, że jeden z oskarżonych zadał Hukowi pytanie, czy jest on autorem licznych artykułów, w których wychwala OUN-UPA. Ukrainiec zaprzeczył, na co oskarżony oświadczył, że Huk mówi nieprawdę.
Przypomnijmy, że Bohdan Huk to ukraiński szowinista, który na łamach tygodnika dla Ukraińców w Polsce „Nasze Słowo” nazwał przemyskiego działacza patriotycznego, Mirosława Majkowskiego „pierwszym żołnierzem faszystowskich ugrupowań Przemyśla i Podkarpacia” i twierdzi, że członkowie lokalnych grup patriotycznych to faszyści. Na łamach „Naszego Słowa” ukazywały się również wcześniej inne artykuły Huka. Należy zaznaczyć, że jego wątpliwej jakości opinia jako biegłego przyczyniła się do umorzenia postępowania ws. grupy młodych Ukraińców, którzy fotografowali się z flagą OUN-UPA. On sam zasłynął jednak przede wszystkim ze swoich wypowiedzi, które pokazują, że jest on gloryfikatorem banderyzmu, oskarżającym Polski Rząd w Londynie o plany eksterminacji ludności ukraińskiej.
Inny świadek, jak relacjonuje gazeta dla Ukraińców, był pytany o antypolski okrzyk „Jeszcze Polska nie zginęła, ale musi zginąć…”, wzniesiony przez jednego z uczestników ukraińskiego marszu. Powiedział on, że było to już po tym, jak kolumna marszowa stanęła, więc nie mógł on być powodem jej zatrzymania. Zdaniem świadka, mężczyzna, który wzniósł okrzyk, „mógł być w zmowie z agresywną grupą młodzieży”.
– Świadkowie wskazywali na strach, jaki zapanował wśród uczestników, na wielkie poczucie niebezpieczeństwa, na wymachiwanie pięściami, groźby, że gdyby nie przybycie policjantów z tarczami, procesja nie ruszyłaby dalej. Dla nich atak na procesję miał jednoznacznie zorganizowany charakter, był przygotowany, a nie spontaniczny – czytamy na łamach „Naszego Słowa”. Zdaniem świadków, w ten sposób uniemożliwiono przeprowadzenie aktu kultu religijnego. Skarżyli się także, że wśród oskarżonych nie ma członków Młodzieży Wszechpolskiej.
„Nasze Słowo” podkreśla, że oskarżeni i ich obrońcy najczęściej stawiają „banderowskie” pytania: m.in. o to, z jakimi barwami wiązany jest Stepan Bandera lub czy koszulka z przekreśloną podobizną Bandery jest obraźliwa. – Wreszcie jeden świadek odpowiedział, że nie może „filozofować, czy hasło ‘precz z banderyzmem’ jest aktyukraińskie”. Pytano też o kwestię oficjalnego czczenia OUN-UPA na Ukrainie, ale sąd oddalał tego rodzaju pytania jako niezwiązane ze sprawą.
– Oskarżeni pytali, czy i dlaczego hasło „Znajdzie się kij na banderowski ryj” obraża Ukraińców, skoro jest ono skierowane nie do nich, lecz do banderowców. Świadek odpowiedział, że banderowiec stał się synonimem Ukraińca, a te groźby w tamten czas były adresowane do Ukraińców – relacjonuje gazeta dla Ukraińców w Polsce. Jednocześnie przywołuje zeznania jednego młodego świadka, zatrzymanego wraz z oskarżonymi, który miał przyznać, że stosuje określenie „banderowiec” jako synonim Ukraińca, a barwy żółto-błękitne uważa za banderowskie.
Na końcu rozprawy przedstawiono wniosek dowodowy Petro Tymy ws. wezwania jako świadków m.in. „dwóch liderów przemyskich nacjonalistów, którzy w internecie w przeddzień procesji wzywali do zorganizowania blokady religijnego marszu”. Wniosek w ich sprawie został jednak przez sąd oddalony.
Kolejna rozprawa ma odbyć się 22 marca tego roku.
Na łamach „Naszego Słowa”, pisma mniejszości ukraińskiej w Polsce wydawanego za pieniądze polskich podatników napisano wcześniej, że to Józef Piłsudski, a nie Stepan Bandera, odpowiada kryteriom „międzynarodowego terrorysty”. Jak informowaliśmy wcześniej, Związek Ukraińców w Polsce otrzyma od rządu PiS 420 tys. zł dotacji z budżetu państwa polskiego na wydawanie tygodnika dla Ukraińców w Polsce „Nasze Słowo” w latach 2017-2019. Łącznie w 2017 rok rząd dofinansował działalność organizacji ukraińskich w Polsce kwotą ponad 1,6 mln zł. Najwięcej otrzymał Związek Ukraińców w Polsce.
Wcześniej posłowie Kukiz’15, Tomasz Rzymkowski, Bartosz Jóźwiak i Wojciech Bakun skierowali do ministra kultury i dziedzictwa narodowego oraz do ministra spraw wewnętrznych i administracji interpelacjęws. szerzenia historycznego fałszu i antypolskiej propagandy, na przykładzie tygodnika Związku Ukraińców w Polsce „Nasze słowo”, wydawanego za pieniądze polskich podatników.
Przeczytaj: Redakcja gazety Ukraińców w Polsce dotowanej przez polski rząd broni tezy, że Piłsudski był terrorystą
Czytaj również: MSW: nie mamy wpływu na to, że „Nasze Słowo” nazywa Piłsudskiego międzynarodowym terrorystą
Nasze-slowo.pl / Kresy.pl
Nadal Polacy żyją w kraju niesuwerennym w pełni tego słowa znaczeniu, w jakiejś wykrzywionej rzeczywistości i wciąż nie są u siebie gospodarzami. Jeżeli nadal to skundlenie, niemoc i irracjonalna bojaźń wobec stepowej dziczy będzie tak postępować, to może to przybrać bardziej skrajne formy, analogicznie jak poprawność w stosunku do muslimów w zachodniej Europie. Czciciel rezuńskich zwyrodnialców – biegłym w polskim sądzie. To tutejsze standardy. Dla świadomego człowieka to najwyższa zniewaga i policzek. Taki huk, potomek bestialskiej dziczy, to element wysoce niebezpieczny dla Narodu Polskiego, głoszący banderowską propagandę i hasła antypolskie, i jako taki powinien być natychmiast zneutralizowany. Ewentualne polskie obywatelstwo nie może tu być żadną przeszkodą.
Logicznie rzecz ujmując, wydawać by się mogło, że na tego rodzaju neobanderowskiego pomiota w polskim kodeksie jest przewidziany odpowiedni paragraf. Niestety, prawo tutaj zawodzi. Z wielkim rozgoryczeniem i nieskrywaną złością światły Polak może jedynie skonstatować, że coraz częściej prawo nie stoi po jego stronie, co gorsza, nad stepową dziczą jest cicho roztaczany swoisty parasol ochronny. Z jeszcze większą złością człowiek reaguje, kiedy kampania oszczerstw, pomówień i wynaturzonej, butnej propagandy banderowskiej jest realizowana z pieniędzy polskiego podatnika. W suwerennym kraju coś takiego byłoby niemożliwe.
Nazywanie sympatyków, członków i liderów ugrupowań patriotycznych „faszystami” dobrze oddaje mentalność tej chytrej dziczy. Gotowi są bez wahania każdy przejaw umiłowania Polaka do swej Ojczyzny przekuć w formę faszyzmu, wykrzywić, wykoślawić.
Odnośnie „procesji” w Przemyślu; jak coś takiego może funkcjonować w naszym kraju? Przecież to spęd ukrowsko-neobanderowski, sprytnie udekorowany pod przykrywką rzekomo religijną. Podobieństwo do marszu dziczy w bander-kijowie narzuca się samo, tyle tylko, że nie trzymają na przedzie wielkiej podobizny swego idola, zwyrodniałego propagatora genocidum atrox na bezbronnych i niewinnych Polakach.
Teoretycznie sprawa powinna być prosta: jeśli ustanowione prawo przewiduje utajnienie rozprawy, to musi jednocześnie obwarowywać je stosownym wymiarem kary za naruszenie owej tajemnicy. Tyle w teorii, teraz należy udowodnić redakcji NS, że złamała prawo i zgłosić to do prokuratury. Kara nałożona na redakcję, powinna sprowadzić ich na ziemię, chyba że Ukraińcy w Polsce aż tak stoją ponad prawem, iż mogą sobie wręcz szyderczo z wszelkich legislacji drwić!
Nasze Słowo już któryś raz łamie prawo a dotacje lecą jak leciały z naszych podatków
PIS oficjalnie finansuje banderyzm, wspierając, takie antypolskie pisma dotacjami.
zlikwidować i zdelegalizować ten ich świerszczyk, do którego się trzepią faszyści upaińscy…
„Łącznie w 2017 rok rząd dofinansował działalność organizacji ukraińskich w Polsce kwotą ponad 1,6 mln zł” – O 1,6 mln zł za dużo.