IPN nie dopatrzył się w wypowiedzi szefa Towarzystwa Ukraińskiego znamion negowania zbrodni ukraińskich nacjonalistów, choć przyznał, że wypowiedzi Grzegorza Kuprianowicza podczas uroczystości w Sahryniu relatywizowały ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Podstawą doniesienia była nowa ustawa o IPN i zapisy o penalizacji kłamstwa wołyńskiego.
Lubelski prokurator Instytutu Pamięci Narodowej odmówił wszczęcia śledztwa ws. wypowiedzi prezesa Towarzystwa Ukraińskiego Grzegorza Kuprianowicza podczas uroczystości w Sahryniu na Lubelszczyźnie. Upamiętniano wówczas Ukraińców, którzy zginęli w marcu 1944 roku podczas akcji AK i BCh przeciwko UPA i mieszkańcom wsi wspierającym ich działania. W Sahryniu znajdowała się baza ukraińskich nacjonalistów. Według IPN, zginęło 150-300 cywilnych Ukraińców, a akcja miała charakter prewencyjny w związku ze spodziewanym atakiem UPA. Strona ukraińska twierdzi, że w Sahryniu i jej koloniach zginęło łącznie ponad 600 osób, że członków UPA tam nie było, a ataki na ukraińskie wsie na terenie dawnych powiatów hrubieszowskiego i tomaszowskiego miały charakter antyukraiński
Uroczystości „rocznicowe” odbyły się w lipcu br., dokładnie w czasie, gdy z okazji rocznicy Krwawej Niedzieli i ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego, na Wołyniu gościł prezydent Andrzej Duda. Do Sahrynia przybył wówczas z ostentacyjną wizytą ukraiński prezydent Petro Poroszenko. Towarzyszyły mu liczne delegacje Ukraińców, które przywieziono na miejsce autokarami.
PRZECZYTAJ: Poroszenko w Sahryniu i Gończym Brodzie. Ukraina tworzy „anty-Wołyń” [+VIDEO]
„Po przeprowadzeniu czynności sprawdzających, w szczególności po przeprowadzonej analizie odtworzonego przemówienia Prezesa Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie, stwierdzono, iż nie zawierało ono treści, które mogłyby wyczerpać ustawowe znamiona czynu z art. 55 ustawy o IPN” – napisał naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie prokurator Jacek Nowakowski. Stosowany komunikat opublikowano w środę na stronie internetowej IPN.
PRZECZYTAJ: Zostawcie Kuprianowicza w spokoju, weźcie się za Poroszenkę!
Kuprianowicz zabierając głos mówił, że w Sahryniu doszło do „zbrodni przeciwko ludzkości popełnionej przez członków narodu polskiego – partyzantów Armii Krajowej będących żołnierzami podziemnego państwa polskiego”. Zaznaczył też, że lokalni prawosławni mieszkańcy zginęli z rąk innych obywateli Rzeczpospolitej dlatego, że „mówili w innym niż większość języku i byli innego wyznania”. Doniesienie w tej sprawie złożył wojewoda lubelski, Przemysław Czarnek, którego zdaniem szef Towarzystwa Ukraińskiego mógł publicznie znieważyć naród polski. W innej wypowiedzi Kuprianowicz zrównał zbrodnię ludobójstwa na Wołyniu z „likwidacją bazy UPA, w której zginęło kilkaset osób”, co zdaniem wojewody może stanowić przestępstwo zaprzeczania zbrodniom ukraińskich nacjonalistów.
Należy zaznaczyć, że w trakcie uroczystości w Sahryniu kilkukrotnie wznoszono banderowskie pozdrowienie „Sława Ukrajini – herojam sława!” (Chwała Ukrainie – chwała bohaterom), w tym także przez Poroszenkę i z jego inicjatywy. Poroszenko stanowczym tonem nieomal żądał też uchylenia tzw. penalizacji banderyzmu.
Przypomnijmy, że art. 55 ustawy o IPN, w połączeniu z art. 1, mówi, że kto publicznie wbrew faktom zaprzecza zbrodniom nacjonalistów ukraińskich podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat trzech. Wprowadzone w tym roku z inicjatywy Kukiz’15 zmiany w tej kwestii miały na celu penalizację kłamstwa wołyńskiego. Według Instytutu, w przemówieniu Kuprianowicza nie znalazły się treści mogące wyczerpać ustawowe znamiona z art. 55 ustawy o IPN.
Jednocześnie, prokurator Nowakowski zaznaczył w uzasadnieniu swojej decyzji, że Kuprianowicz w swoim przemówieniu „skupił się wyłącznie na wydarzeniach w Sahryniu i ofiarach ukraińskich”, pomijając „niewygodne” fakty „związane z rolą, jaką odgrywał Sahryń w zbrodniczej działalności UPA na tym terenie, stanowiąc bazę wypadową dla jej oddziałów”. Podkreślił również, że działacz mniejszości ukraińskiej „przemilczał zbrodnie popełnione przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej”.
„W tym kontekście prokurator podzielił stanowisko zawiadamiającego, że sposób przedstawienia przez Prezesa Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie wydarzeń w Sahryniu może prowadzić do zachwiania właściwych proporcji i w konsekwencji do relatywizowania oczywistej obecnie oceny popełnionej na Narodzie Polskim zbrodni ludobójstwa” – napisał prok. Nowakowski.
Niedługo przez ogłoszeniem stanowiska IPN, w obronie Kuprianowicza wystąpił szef MSZ Ukrainy, Pawło Klimkin. Uważa, że winą ukraińskiego działacza było to, że „miał śmiałość” wygłosić „dawno znane fakty”. Liczył też na to, że polskie społeczeństwo stanie w obronie działacza mniejszości ukraińskiej.
– Jak rozumiem, „winą” G. Kuprianowicza jest to, że „miał śmiałość” powiedzieć, kto był ofiarą, a kto popełnił zbrodnię, co znaczy, że wygłosił dawno znane fakty, którym dotąd nikomu nawet nie przyszło na myśl zaprzeczać. Jednak sytuacja zmieniła się wraz z przyjęciem w tym roku w Polsce nowej wersji Ustawy o IPN – pisał szef MSZ Ukrainy. – Kategorycznie sprzeciwiamy się wykorzystywania mechanizmu sądowego dla ścigania (prześladowania) jednego z prominentnych działaczy społeczności ukraińskiej w Polsce, który swoją drogą robi wiele na rzecz polsko-ukraińskiego pojednania historycznego – podkreślał Klimkin. Zaznaczał, że według niego „społeczeństwo obywatelskie w Polsce ma poważne powody do obaw”.
Wcześniej ws. Kuprianowicza interweniował wiceszef MSZ Ukrainy, Wasyl Bodnar, który poruszył tę kwestię w rozmowie z Janem Piekło, polskim ambasadorem w Kijowie.
– Wezwałem [stronę polską – red.] do zaprzestania ścigania [dosł. kryminalnego prześladowania] historyka G. Kuprianowicza, szefa Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie – napisał po spotkaniu Bondar.
Jak informowaliśmy, ponad tydzień temu Prokuratura Okręgowa w Zamościu wszczęła śledztwo w sprawie publicznego znieważenia narodu polskiego podczas uroczystości z udziałem prezydenta Ukrainy w Sahryniu.
W połowie lipca śledczy z Zamościa przesłali dokumenty w tej sprawie do pionu śledczego IPN w Lublinie, gdyż uznano tę jednostkę za bardziej właściwą do rozpatrzenia sprawy. Kilkanaście dni później okazało się, że sprawa utknęła w miejscu. Według informacji portalu Onet.pl powodem było to, że Kuprianowicz zasiada w Komitecie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, a IPN bez odwołania go z tego stanowiska nie może zająć się sprawą. Wówczas prezes Środowiska Żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK złożył wniosek o odwołanie Grzegorza Kuprianowicza z Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy IPN.
Sam Kuprianowicz twierdzi, że nie powiedział w Sahryniu ani jednego nieprawdziwego słowa i oświadczył, że może wszystko powtórzyć. W rozmowie z ukraińskimi mediami powiedział, że działania wojewody to „próba zastraszenia miejscowych Ukraińców”.
Przeczytaj: Ukraiński działacz: działania wojewody lubelskiego to próba zastraszenia Ukraińców z Polski
Później ukraiński działacz twierdził, że wojewoda lubelski manipuluje jego słowami. Stawiane mu zarzuty określił mianem „kuriozalnych” i nie mających nic wspólnego z jego wypowiedzią. Dodał, że trudniej będzie prowadzić dialog polsko-ukraiński, gdyż „decyzją wojewody lubelskiego został on właśnie przeniesiony do gabinetów prokuratorów i, być może, sal sądowych”.
Wojewoda lubelski uznał uroczystość z udziałem prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki w Sahryniu za „prowokację i hucpę”, co spotkało się z krytyczną reakcją ukraińskiej ambasady i MSZ Ukrainy, w tym jej szefa Pawło Klimkina. W odpowiedzi na to wojewoda wyraził „ubolewanie z powodu jednoznacznie kłamliwego, uderzającego w jego dobre imię charakteru wyżej przytoczonych wypowiedzi Pana Ministra Pawło Klimkina”. Kuprianowicz uznał słowa Czarnka za skandaliczną i niedopuszczalną reakcję. Zapowiedział też, że zwróci się do premiera Mateusza Morawieckiego z pytaniem, czy wypowiedzi wojewody „wyrażają oficjalne stanowisko rządu” i czy działania Przemysława Czarnka „są wyrazem realizacji polityki Rzeczypospolitej Polskiej wobec mniejszości ukraińskiej”.
Przeczytaj: Dworczyk: uroczystości w Sahryniu to prowokacja, ale Polska i Ukraina są na siebie skazane
Nie jest to pierwsza tego rodzaju sytuacja, dotycząca Sahrynia. W marcu br. podczas uroczystości upamiętniającej Ukraińców, którzy zginęli podczas akcji polskiego podziemia przeciw UPA w Sahryniu na Lubelszczyźnie, Ołeksandr Pyrożyk, wiceszef wołyńskiej rady obwodowej i jeden z liderów neobanderowskiej Swobody wychwalał Stepana Banderę i UPA jako „narodowych bohaterów Ukrainy”. Na miejsce wezwano policję.
Przeczytaj: Prokuratura sprawdza, czy w Sahryniu propagowano ustrój faszystowski i wzywano do nienawiści
IPN / RIRM / Kresy.pl
Normalka.Zastanawiam się ,co musi zostać powiedziane lub zrobione przeciwko Polsce ,by prokurator IPN ,zareagował w stosowny sposób ?
I cóż my Polacy na to,że pasożytniczy IPN ze swych obowiązków się wycofuje.Niby zbrodnie AK milcząco akceptuje,zbrodniczych banderowców akceptuje. To klasyczna forma zdrady,przez IPN ideałów AK zdrady-już powszechne antypolskie skurwysyństwo!
Otwiera się furtka dla złodziei, gwałcicieli, morderców i innych bandytów narodowości ukraińskiej. Teraz, gdy dopadnie ich polska policja, będą się wszem i wobec tłumaczyć, że w Polsce chcą ich ukarać, bo są innego wyznania i posługują się innym językiem niż polski. Może nawet podciągną to pod prześladowanie mniejszości?
IPN przekazał sprawę do normalnej prokuratury.
To było do przewidzenia, banderowcy są w Polsce bezkarni, bo ich towarzysze rządzą w IPN.
To bardzo niebezpieczny precedens ukazujący słabość, bezpłciowość polskojęzycznych, niestety siłę banderowskiego lobbingu oraz brak działania w praktyce prawa zawartego i tak w bardzo słabej i jeszcze przez izrael osłabionej nowelizacji Ustawy. Te błędy zostaną szybko wychwycone i bezwzględnie wykorzystane przez zakamuflowanych rezunów w naszym kraju i ich stepowych braci. Za brak szacunku do Państwa Polskiego przez polskojęzycznych zapłaci jak zwykle niestety cały Naród…