Rosyjski deputowany opisał kuriozalną sytuację pokazującą niedobory rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.
Andriej Gurulow, były wojskowy i członek komisji ds. obrony rosyjskiej Dumy Państwowej, opisał w sieci sytuację, do jakiej doszło w trakcie walk z siłami ukraińskimi o Wyspę Wężową (nazywaną też Wyspą Węży). Miało do niej dojść w maju, w czasie, gdy wyspa była w rękach Rosjan, którzy próbowali przerzucić na wyspę środki obrony przed ukraińskimi atakami z powietrza.
Jak napisał Gurulow, dowódca Floty Czarnomorskiej wydał rozkaz dostarczenia na Wyspę Wężową zestawu obrony powietrznej Pancyr-S. Zestaw miał być przewieziony na wyspę na kutrze desantowym. Wcześniej jednak sprzęt trzeba było umieścić na kutrze za pomocą cywilnego dźwigu pływającego.
I tu, według rosyjskiego deputowanego, pojawiły się problemy – większość obsługi dźwigu miała odmówić pracy z powodu braku “gwarancji socjalnych”, ponadto nie było operatora dźwigu. Musiał po niego osobiście pojechać do domu zastępca dowódcy Floty Czarnomorskiej gen. Michaił Jasnikow. Dźwigowego przywieziono na miejsce załadunku najpierw helikopterem, a później kutrem.
Gdy Pancyr-S załadowano na kuter desantowy, jednostka nabrała groźnego przechyłu. Wówczas gen. Jasnikow wpadł na pomysł zabezpieczenia burt kutra za pomocą zawiesi dźwigowych. Oznaczało to jednak, że obie jednostki – kuter i dźwig – musiały wspólnie dotrzeć do Wyspy Wężów. I tu znowu współpracy odmówiło większość obsługi cywilnej, w tym operator dźwigu. Według Gurulowa gen. Jasnikow w ciągu godziny nauczył się obsługi dźwigu i po przypłynięciu do Wyspy Wężów dokonał rozładunku.
W czasie rozładunku miało dojść do ataków rakietowych Sił Zbrojnych Ukrainy, jednak ukraińska Toczka-U miała trafić w inną część wyspy, a pozostałe rakiety zostały przechwycone przez rosyjską obronę powietrzną.
Gurulow opisał domniemaną sytuację z transportem zestawu Pancyr-S jeszcze 25 czerwca, w duchu zachwytu nad postawą gen. Jasnikowa, ale nabrała ona rozgłosu w sieci dopiero w ostatnich dniach i jest raczej odbierana jako przykład niedociągnięć w rosyjskich siłach zbrojnych. Rosyjski portal “Reportior” odnotował tę historię jako dowód problemów rosyjskiej floty, które trzeba rekompensować “heroizmem żołnierzy”. Ironicznie skomentował ją były dowódca sił zbrojnych separatystów Igor Girkin (Striełkow), krytykujący Kreml za jego zdaniem niewłaściwe przygotowanie inwazji na Ukrainę. “Kilka +zabawnych+ szczegółów o tym, jak nasi admirałowie zmuszeni są dorabiać jako operatorzy dźwigów i co (w końcu) z tego wynika” – napisał Striełkow w serwisie Telegram, zarzucając armii utratę nowoczesnych systemów, które zawieziono na wyspę.
Przypomnijmy, że trzy dni temu Rosjanie wycofali się z Wyspy Wężów z powodu ukraińskich ostrzałów.
Kresy.pl / telegra.ph
Rusek i jego mentalność, jak dobrze że zostali wygnani z Polski