Ruch Autonomii Śląska otwarcie skrytykował wyrok sądu nakazujący sprostowanie artykułu o „polskich obozach koncentracyjnych”. Twierdzi, że ich istnienie to fakt. Sprawę w rozmowie z portalem Kresy.pl komentuje śląski historyk i publicysta, Wojciech Kempa.

5 stycznia sąd uznał, że portal Newsweek.pl musi sprostować artykuł, w którym pisano o „polskich obozach koncentracyjnych”. Chodziło o tekst Pauli Szewczyk ze stycznia 2017 roku, dotyczący książki Marka Łuszczyny pt. „Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne”. Ówczesny prezes RDI Maciej Świrski, który zażądał sprostowania, argumentował, że były to komunistyczne obozy pracy otworzone przez Rosjan. Gdy Newsweek.pl odmówił publikacji sprostowania, sprawa trafiła do sądu. Sama książka była promowana m.in. przez środowiska ślązakowskie, szczególnie Ruch Autonomii Śląska, a także przez gazetę Związku Ukraińców w Polsce, wydawaną za pieniądze polskich podatników.

Przeczytaj: Śląski historyk o publikacji „Newsweeka”: niemiecka gadzinówka pisze o „polskich obozach”

Czytaj również: „Nasze Słowo” promuje artykuł o „polskich obozach koncentracyjnych”

Wyrok sądu wywołał natychmiastową i zdecydowaną reakcję ślązakowców. Dzień później, 6 stycznia na oficjalnej stronie internetowej RAŚ zamieszczono oświadczenie, w którym podkreślono, że „żaden sąd nie przekreśli istnienia powojennych polskich obozów koncentracyjnych. Dodano, że sąd nakazał portalowi Newsweek.pl „sprostowanie rzekomo fałszywych tez o systemie obozowym po drugiej wojnie światowej”. Orzeczenie sądu nazwano „kolejnym wyrazem patologii, toczącej polski wymiar sprawiedliwości”.

W tekście, podpisanym przez lidera RAŚ Jerzego Gorzelika zaznaczono, że polskie sądy są „przeciw Ślązakom”, m.in. dlatego, że Sąd Najwyższy uchylił decyzję ws. zgody na rejestrację Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej.

– Jesteśmy świadkami wykorzystywania wymiaru sprawiedliwości w celu ustanowienia dyktatu jednej pamięci i zamknięcia ust tym, którzy reprezentują inny pogląd na najnowsze dzieje Polski. W tym wspólnotom mniejszościowym – Ślązakom, Niemcom, Ukraińcom, Łemkom i wielu innym ofiarom radykalnie nacjonalistycznej polityki, prowadzonej przez władze Polski Ludowej. Zamiast uczciwej debaty i rozliczenia z przeszłością, mamy do czynienia z dekretowaniem przez sąd jej fałszywego obrazu – twierdzi RAŚ.

Przeczytaj: Lider RAŚ jak neobanderowcy. Sugeruje, że Ukraina była polską kolonią

Czytaj także: Śląski historyk dla Kresów.pl: ślązakowcy i banderowcy to środowiska pokrewne sobie ideowo

Zdaniem ślązakowców, teraz „sąd chce zabronić publicznego kultywowania pamięci wspólnot, które w imię budowy jednolitego narodowo państwa i społeczeństwa poddawane były represjom w okresie stalinowskim”. – Zamyka się przy tym usta także tym Polakom, którzy wykazują dość dojrzałości i wrażliwości, by uczciwie spojrzeć na polskie dzieje – dodano. – Nie zamierzamy podzielić losu społeczności, które w wyniku czystek etnicznych, przymusowej asymilacji i wymuszanej emigracji zniknęły z polskiej przestrzeni. W dniu 27 stycznia kolejnym marszem z Katowic pod obozową bramę w Świętochłowicach-Zgodzie przypomnimy o ofiarach polskich i sowieckich obozów koncentracyjnych na Górnym Śląsku. Naszej pamięci nie przekreśli żaden wyrok sądu.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Jak ślązakowcy zostają Ślązakami

Śląski historyk i redaktor naczelny kwartalnika „Magna Polonia”  Wojciech Kempa mówi portalowi Kresy.pl, że nie jest tym oświadczeniem zaskoczony. – RAŚ jest organizacją proniemiecką, a Niemcy od dziesięcioleci prowadzą konsekwentną politykę mającą na celu rozmycie ich odpowiedzialności za zbrodnie II wojny światowej. To wpisuje się w politykę niemiecką, więc nie ma tu żadnego zaskoczenia.

– Ruch Autonomii Śląska na każdym kroku kontestuje wszystko, co wiąże się z polską państwowością. Więc kontestuje też wyroki polskich sądów. Ta organizacja nieprzerwanie działa na szkodę państwa polskiego i polskiej racji stanu. Należy się tylko dziwić, dlaczego tego rodzaju organizacja funkcjonuje w Polsce legalnie. A do tego stanowi część koalicji rządzącej w województwie śląskim.

Kempa przyznaje też, że RAŚ otwarcie szuka też aliansu z partią Nowoczesna, z którą prawdopodobnie będą chcieli utworzyć koalicję przed wyborami samorządowymi. Wcześniej Nowoczesna lansowała swój projekt ustawy nadający gwarze śląskiej status języka regionalnego, co jest jednym z głównych postulatów środowisk ślązakowskich.

PRZECZYTAJ: Nowoczesna w sojuszu ze ślązakowcami chce uznania gwary śląskiej za język

– Moi przodkowie zawsze podkreślali, że mówią po polsku. Dla nich gwara śląska to nic innego, jak język polski. A podobne stanowisko wyrażała większość Ślązaków. Jest to więc działanie przeciwko tradycji ślaskiej, której elementem było powszechne uznawanie, że gwara śląska jest integralną częścią polskiej mowy – podkreśla historyk. – Nawet w niemieckich spisach powszechnych gwarę śląską traktowano po prostu jako polską mowę. Stosowano też termin „Wasserpolnisch” [niem. rozwodniony polski], ale generalnie zawsze traktowano gwarę śląską jako element języka polskiego – dodaje.

– Co więcej, zawsze było tak, że w domu się „godało”, ale np. językiem Mszy Św. była ogólnopolska polszczyzna. Prasa śląska wydawana na Śląsku też była w języku ogólnopolskim, a sami Ślązacy traktowali tę swoją „godkę” jako gwarę. I należy tę tradycję uszanować, bo jeżeli odwołujemy się do tradycji, to trzeba być w tym konsekwentnym. A takie działania, jak w wykonaniu RAŚ i Nowoczesnej, są niezgodne ze śląską tradycją.

Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply