Popularny dziennikarz Rafał Otoka-Frąckiewicz zamieścił w sieci fotografię prof. Włodzimierza Osadczego twierdząc, że przedstawia ona żołnierzy Armii Czerwonej podczas interwencji w Afganistanie. W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Osadczy dementuje nieprawdziwe informacje i przedstawia historię, która kryje się za fotografią.

We wtorek popularny dziennikarz Rafał Otoka-Frąckiewicz pisał na Twitterze o rzekomych zamieszaniach związanych ze zbiórką podpisów pod listami wyborczymi Polski Fair Play Roberta Gwiazdowskiego, Kukiz’15 i Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy od Parlamentu Europejskiego. Napisał m.in., że „Konfederacja dalej zbiera na weterana Armii Czerwonej”. Gdy część komentujących zaczęło dopytywać o kogo chodzi, zamieścił czarno-białą fotografię trzech młodych mężczyzn w mundurach armii sowieckiej z następującym komentarzem:

„Zdjęcie przedstawia żołnierzy Armii Czerwonej podczas interwencji sowieckiej w Afganistanie. Pytanie: który z nich kandyduje w polskich wyborach do Parlamentu Europejskiego oraz z której listy? :)”.

Później Otoka-Frąckiewicz przyznał, że chodzi o prof. KUL Włodzimierza Osadczego, kandydata Konfederacji do PE. Samo zdjęcie z takim „podpisem” było następnie udostępniane na Twitterze, m.in. przez użytkowników lub konta o wyraźnie prorządowym charakterze lub poglądach.

W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Osadczy potwierdza, że rzeczywiście to on znajduje się na udostępnionej przez Otokę-Frąckiewicza fotografii i przedstawia historię, która się za nim kryje.

– Rzeczywiście, to moje zdjęcie, które swoją drogą bardzo mnie bawi. Zostało mi ono zresztą kiedyś udostępnione przez mojego kolegę z czasów służby w armii sowieckiej, Polaka z Krzemieńca, który również jest na tym zdjęciu. Dla mnie to piękne wspomnienie pewnego środowiska, które się wówczas w armii radzieckiej zawiązało i które jest utrwalone na tym zdjęciu: „polskiego i katolickiego grona młodzieży armii sowieckiej”. Tworzyliśmy tam pewną zaufaną wspólnotę.

Profesor wyjaśnia, że dwie inne osoby na zdjęciu to rzymscy katolicy. Zaznacza, że w tamtych czasach nie wolno było się do tego przyznawać i groziło to poważnymi represjami. Przyznaje, że sam był świadkiem represjonowania innego żołnierza z jednostki, gdy wyszło na jaw, że jest chrześcijaninem z nurtu protestanckiego.

– Do tej pory utrzymujemy ze sobą jakiś kontakt, na bazie działalności ws. Polaków na Kresach. Zdjęcie to pokazuje więc pewne korzenie i kontakty, podtrzymywane jeszcze w czasach mało sprzyjających. Dziś, korzystając z wolności, można już realizować pewne postulaty.

– Można powiedzieć, że armia radziecka była środowiskiem wielonarodowościowym. Akurat w mojej jednostce łączności strategicznej była spora grupa Węgrów, a także sporo ludzi z radzieckich republik azjatyckich – wspomina profesor.

– Wróciłem do cywila w pamiętnym roku 1989 i niedługo po tym przystąpiłem do Stowarzyszenia Kultury Polskiej w Łucku na Wołyniu. Urodziłem się we Lwowie, ale potem mieszkałem w Łucku i stamtąd wzięto mnie do wojska. Z kolei mój kolega został jednym z liderów Towarzystwa Polskiego w Krzemieńcu, również na Wołyniu. O ile dobrze mi wiadomo, jest dziś organistą w tamtejszym parafialnym kościele rzymskokatolickim i animatorem życia kulturalnego Polaków z ziemi krzemienieckiej.

Odnośnie twierdzeń, jakoby zdjęcie zostało wykonane podczas interwencji ZSRR w Afganistanie prof. Osadczy zaznacza, że to zupełna nieprawda. – To jakiś absurd. Zdjęcie zrobiono w Woli Wysockiej koło Żółkwi, przy trasie do Lwowa. Ta jednostka dziś chyba już nie jest użytkowana, ale swego czasu była dość elitarna. Natomiast próby kłamstwa w takiej sprawie pokazują, jakich metod chwyta się polityczna konkurencja.

Przeczytaj: Prof. Osadczy dla Kresy.pl: amnezja kresowa to część upadłości III RP rządzonej przez POPiS, trzeba się temu przeciwstawić

Czytaj również: Prof. Osadczy dla Kresy.pl: wyniki I tury wyborów obnażyły stopień zakłamania nt. sytuacji na Ukrainie

Profesor zaznacza, że zdjęcie zostało wykradzione z jego prywatnego konta na Facebooku, widocznego tylko dla znajomych. – Ktoś musiał się chyba wysilić, żeby włamać się na moje konto, a potem zacząć upowszechniać kłamliwe „informacje”, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.

Prof. Osadczy dodaje, że wszystkie tego rodzaju przypadki będą odnotowywane, a jeśli będą zachodziły sytuacje naruszenia dóbr osobistych, to będą wykorzystywane wszystkie możliwości, żeby takie działania ukrócić.

– Kiedy nie da się spierać z otwartą przyłbicą, na argumenty, to używa się różnych ataków ad personam. Nie mając podstaw do ataku z uwagi na jakieś czyny, uchybienia, wyszukuje się tzw. dziadków z Wermachtu, próbując coś insynuować, nawet posuwając się do kłamstwa i oszczerstwa.

Zdaniem profesora takie działania pokazują, że środowisko Konfederacji i środowiska kresowe zyskują popularność i wzmacniają się merytorycznie, ogólnie stając się istotnym zagrożeniem dla m.in. tych, którzy „przez lata żerowali na tematyce stosunków polsko-ukraińskich i bezkrytycznie szerzyli ‘dogmaty giedroyciowskie’ i wprowadzali społeczeństwo polskie w błąd”.

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Kojoto
    Kojoto :

    Oby takie paszkwile nie zaszkodziły jedynej Polskiej partii w Polsce 🙂 PiSiaki i inne gnidy atakują Konfederację Polską w najbardziej parszywy sposób. Nawiasem mówiąc takie parszywe paszkwile wyssane… (nie dokończę skąd, żeby nie być wulgarnym) pojawiały sie nawet na tym forum, także pod moim adresem. To są metody żydokomny…