W ostatnich miesiącach znacząco wzrosła ilość wwożonego do krajów UE mięsa drobiowego z Ukrainy. Chodzi o tzw. filet z kością, objęty zerową stawką celną, dzięki czemu Ukraińcy obchodzą unijne przepisy. Taka nieuczciwa konkurencja uderza w polskich hodowców.

Jak poinformowała w tym tygodniu dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, Katarzyna Gawrońska, w ciągu ostatnich czterech miesięcy bardzo istotnie wzrósł przywóz z Ukrainy do krajów Unii Europejskiej mięsa kurcząt tzw. fileta z kością, objętego zerową stawką celną. Umożliwia to specjalny kontyngent – Bruksela przydzieliła Ukrainie prawo wwozu bez cła 40 tys. ton takiego rodzaju mięsa. Ukraina nie tylko w pełni to wykorzystuje, ale również obchodzi unijne mechanizmy celne. Mianowicie, wysyła na unijne rynki filety z kurcząt z niewielkim elementem kostnym, które jako „filet z kością” są objęte zerową stawką celną.

Według Gawrońskiej, od maja ub. roku import „fileta z kością” z Ukrainy kształtował się na poziomie około 5 tys. ton miesięcznie. Jednak od kwietnia tego roku przywóz tych elementów na rynek unijny wzrósł do ponad 6 tys. ton. miesięcznie. Co więcej, tylko w maju do krajów członkowskich UE trafiło ponad 8 tys. ton „fileta z kością”.

 

– Wygląda na to, że konkurencja z Ukrainy będzie rosła i nadal psuła interesy polskich przedsiębiorstw drobiarskich – podkreśliła dyrektor w rozmowie z PAP.

Obecnie, Polska jest największym producentem drobiu w Unii Europejskiej, przy czym prawie połowa polskiej produkcji jest sprzedawana za granicę, głównie do innych krajów UE.

Gawrońska przypomniała, że kilka miesięcy temu wynegocjowano porozumienie pomiędzy UE a Ukrainą dotyczące załatwienia spornej sprawy bezcłowego importu mięsa drobiowego z Ukrainy do UE. Jednak zapisy tego porozumienia jak na razie nie obowiązują, zaś Ukraińcy systematycznie zwiększają ilość takiego mięsa wysyłanego za granicę.

UE zaproponowała zwiększenie kontyngentu do 50 tys. ton. W zamian strona ukraińska miałaby zrezygnować z eksportu filetów z kością. Jak informowaliśmy wcześniej, w połowie marca br. Komisja Europejska usankcjonowała obchodzenie limitów importu drobiu z Ukrainy, zawierając z Ukraińcami wstępne porozumienie dotyczące zgody na bezcłowy import 50 tys. ton tych kategorii drobiu, które do tej pory były sprowadzane do UE bez żadnych ograniczeń z wykorzystaniem luki w przepisach. Przeciwko zalegalizowaniu takiego procederu nie zaprotestowało wówczas żadne państwo UE, w tym Polska. Zaznaczano, że ustawienie górnego limitu na tak wysokim pułapie, a co za tym idzie – zwiększenie importu, może uderzyć w polskich producentów drobiu.

Czytaj więcej: KE forsuje wpuszczenie na rynek większej ilości mięsa drobiowego z Ukrainy

Wspomniany tzw. filet z kością trafia również do Polski, jesteśmy największym europejskim odbiorcą takich elementów kurczaków z Ukrainy. Miesięcznie do naszego kraju przywozi się od 2,2 tys. do 3,6 tys. ton tego rodzaju mięsa drobiowego.

Od początku roku do końca lipca, do Polski wjechało z Ukrainy ponad 20 tys. ton „fileta z kością”, czyli o ponad 70 proc. więcej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Ponadto, ukraińskie filety drobiowe z kością wysyłane są Holandii i na Słowację. W ostatnim czasie, zaczęły również trafiać na Węgry.

Po Brazylii i Tajlandii, Ukraina jest trzecim eksporterem mięsa drobiowego na terytorium Unii Europejskiej. Szacuje się, że na Ukrainie produkcja kilogram mięsa kurczęcego jest o około 40 proc. tańsza niż w krajach unijnych, w tym w Polsce.

Masowy import mięsa drobiowego z Ukrainy, dużo tańszego, ale zarazem gorszego jakościowo, stanowi m.in. przez preferencyjną względem Ukraińców politykę Brukseli duże zagrożenie dla hodowców z Polski. Już wcześniej zwracaliśmy też uwagę, że Ukraina zalewa rynek tanim mięsem drobiowym, obchodząc unijne przepisy. Na nieuczciwej konkurencji tracą w znacznym stopniu Polacy. Ponadto, również polscy hodowcy drobiu na jaja mogą mieć poważne problemy na rynku z powodu wzrastającej konkurencji ze strony Ukraińców.

Przeczytaj: Polska branża drobiarska przerażona zalewem taniego ukraińskiego mięsa

Zobacz: Polscy hodowcy drobiu: Ukraina wyrasta nam na poważnego konkurenta

W grudniu ub. roku polscy hodowcy drobiu zablokowali krajową „jedynkę” w Siewierzu, w proteście przeciwko masowemu importowi tańszego i gorszego jakościowo mięsa drobiowego spoza UE, m.in. z Ukrainy. Tłumaczyli, że ceny w skupach tak bardzo przez to spadły, że ich praca staje się nieopłacalna. Ceny mięsa drobiowego w skupie spadły do poziomu sprzed 20 lat, podczas gdy koszty szacunkowo wzrosły nawet dziesięciokrotnie. Za kilogram tuszki z kurczaka w końcu 2018 roku można było uzyskać około 2,60 – 2,70 zł, podczas gdy koszty produkcji to minimum 3,15-3,20 zł.

Hodowcy uważają, że Zachód broni się przed zalewem własnych rynków kierując tańsze, a zarazem dużo gorszej jakości mięso do Polski. Z kolei polscy producenci, z uwagi na na obowiązujące normy i przepisy, nie są w stanie cenowo konkurować z krajami, w których takich obostrzeń nie ma. Dotyczą one np. przepisów weterynaryjnych i sanitarnych, a także zakazów stosowania mączek czy antybiotyków.

Latem 2018 roku informowaliśmy, że od początku tamtego roku zza wschodniej granicy napłynęło do Unii Europejskiej łącznie 50 tys. ton mięsa drobiowego, czyli aż o 90 procent więcej niż rok wcześniej. Tym samym, Ukraina stała się trzecim pod względem wielkości partnerem UE w tej dziedzinie, za Brazylią (blisko 111 tys. ton) oraz Tajlandią (około 124 tys. ton). Producenci z Ukrainy są dla Polaków głównymi konkurentami w segmencie rolnictwa i produkcji drobiu. Jedyną ukraińską firmą, która uzyskała zezwolenie na eksport drobiu do UE jest Myroniwskij Chliboprodukt (MHP) należący do multimilionera Jurija Kosiuka. Marka drobiarska MHP nosi nazwę „Nasza Riaba” i posiada własne zakłady właśnie na Słowacji i w Holandii, gdzie mięso z Ukrainy jest „przerabiane” na unijne.

Czytaj także: Ukraińska firma chce przejąć polskie zakłady przetwórstwa drobiu

PAP / pb.pl/ Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply