Posłowie z Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP zaprosili przedstawicieli białoruskich ruchów opozycyjnych by wysłuchać ich opinii na temat sytuacji na Białorusi.
Portal telewizji Biełsat, pisząc o spotkaniu polskich posłów z białoruskimi politykami opozycyjnymi, przypomniał, że tego typu posiedzenia odbywają się corocznie. W spotkaniu mieli wziąć udział Ryhor Kastusiou szef Białoruskiego Frontu Narodowego, Paweł Siawieryniec z nieformalnego ruchu Białoruska Chrześcijańska Demokracja, a także Mikoła Statkiewicz przewodzący także nieformalnemu Białoruskiemu Kongresowi Narodowemu. Wszyscy trzej przebywają jednak w aresztach. Dwaj pierwsi zostali zatrzymani za akcje protestacyjne w miejscu stalinowskich rozstrzeliwań – Kuropatach, Statkiewicz za próbę zorganizowania manifestacji w Dzień Niepodległości Białorusi.
Na posiedzeniu obecny był przewodniczący Komisji Grzegorz Schetyna oraz jego zastępcy Robert Tyszkiewicz i Małgorzata Gosiewska. Ze strony białoruskiej pojawiła się deputowana Izby Reprezentantów białoruskiego Zgromadzenia Narodowego Jelena Alisin. Jako główny problem Białorusi przedstawiała językową rusyfikację, a dążenie do białorutenizacji przestrzeni publicznej i informacyjnej uznała za główne zadanie opozycji.
Druga opozycyjna deputowana izby niższej białoruskiego parlamentu Anna Konopackaja twierdziła, że białoruskie społeczeństwo zmieniło się w ciągu ostatnich lat i gotowe jest wspierać opozycję. “Teraz możecie znaleźć ludzi we władzach, którzy są gotowi na zmiany i którzy są gotowi, pod naciskiem większości, wsłuchiwać się w głos opozycji” – twierdziła Konopackaja.
Podobnie wypowiadał się przewodniczący Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatolij Lebiedźko, który twierdził, że już 35-40% mieszkańców Białorusi widzi miejsce swojego kraju w Unii Europejskiej, a nie w związku z Rosją. Lebiedźko nazwał tę grupę społeczną “eurobiałorusinami” i twierdził, że będą oni “rozczarowani” jeśli “zachód będzie >>odchodzić<< z Białorusi”.
“Przede wszystkim gospodarka” – twierdził z kolei lider ruchu “O wolność” Jurij Gubarewicz. Podkreślał on, że sytuacja białoruskiej gospodarki się pogarsza, a Aleksandr Łukaszenko nie może już liczyć na faktyczne dotowanie białoruskiej gospodarki przez Rosjan. Uznał więc, że białoruskie władze zdecydują się na powiększenie przestrzeni działania dla prywatnej, “niezależnej” przedsiębiorczości.
“Zmniejszenie wsparcia dla mediów niezależnych, społeczeństwa demokratycznego i opozycji prowadzi do tego, że Rosjanie wchodzą na Białoruś” – mówił Witalij Rymaszewskij. Jego słowa potwierdził Aleksander Stralcow, wiceprzewodniczący Białoruskiego Frontu Narodowego – “Rosja ma możliwości i pieniądze, i wykłada znaczne środki na własne jednostki w formie organizacji paramilitarnych, think-tanków, organizację różnego rodzaju marszów jak ostatnio na 9 maja”. Jak twierdził Stralcow – “znaleźliśmy się w zamknięty politycznym kręgu i to wywołuje frustrację u polskich partnerów: cały czas wszystko waha się do dialogu do sankcji. I my musimy znaleźć wyjście z tego kręgu”.
Inne zdanie mieli Władimir Niaklajew i Andrej Sannikow, którzy uznali, że dialog władz białoruskich z Unią Europejską i państwami zachodnimi służy tylko konserwacji systemu politycznego na Białorusi. Sannikow stwierdził nawet, że “jedyne co może wstrzymać represje [na Białorusi] to sankcje”.
Efektem spotkania białoruskich opozycjonistów z posłami Komisji Spraw Zagranicznych jest apel tych ostatnich do rządu Mateusza Morawieckiego aby nasilił działania w obronie opozycyjnych działaczy zatrzymanych ostatnio na Białorusi. W stanowisku sejmowej komisji znalazło się osiem nazwisk opozycjonistów. “Komisja jest zainteresowana w rozwijaniu dialogu i relacji gospodarczych z Białorusią. Jednak warunkiem dalszej normalizacji stosunków Białorusi i Polski oraz UE pozostaje zaprzestanie represji, przeprowadzenie wyborów i przestrzeganie praw człowieka i obywatela” – telewizja Biełsat cytuje stanowisko Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP.
belsat.eu/kresy.pl
Mało maja jednego “bajzlu” na Ukrainie, to wzięli się za robienie drugiego na Białorusi…
Powinni się spotkać, ale z tamtejszymi Polakami … giedroyciowcy gorsi są od gazety Wyborczej