Rząd Nowej Zelandii zapowiedział gruntowne zmiany w polityce migracyjnej kraju. Władze kraju chcą uniezależnić się od migrującej “tymczasowej siły roboczej”. Chodzi także o to, by kraj przestał być “kryjówką miliarderów”.
Imigranci byli do tej pory siłą nabywczą Nowej Zelandii. Okres pandemii koronawirusa pokazał, że nie był to właściwy kierunek polityki – pisze “The Guardian” w poniedziałek. Rząd kraju zapowiedział zaostrzenie polityki migracyjnej. Będzie to dotyczyło głównie tych, którzy zostaną zaklasyfikowali jako pracownicy o niskich kwalifikacjach i niskich zarobkach.
“Kiedy nasze granice znów się całkowicie otworzą, nie możemy sobie pozwolić na powrót do poprzednich regulacji imigracyjnych” – oświadczył minister turystyki Nowej Zelandii Stuart Nash w poniedziałek.
“Covid-19 pokazał dobitnie naszą zależność od migrującej siły roboczej” – dodał.
Nash podkreślił, że wysoki poziom migracji przyczynił się do 30 proc. wzrostu populacji Nowej Zelandii od wczesnych lat 90-tych. Zależność Nowej Zelandii od pracowników tymczasowych – najwyższa w OECD – “oznacza, że przedsiębiorstwa mogły polegać na niżej wykwalifikowanej sile roboczej i ograniczać płace zamiast inwestować kapitał w zwiększające produktywność maszyny i technologie lub zatrudniać i podnosić kwalifikacje Nowozelandczyków do pracy” – zaznaczył.
Początkowe zmiany miałyby się koncentrować na kategoriach imigracji pracowników tymczasowych i wykwalifikowanych pracowników migrujących.
Celem rządu będzie “zachęcenie pracodawców do zatrudniania, szkolenia i podnoszenia kwalifikacji większej liczby Nowozelandczyków w celu uzupełnienia niedoborów umiejętności”.
Na łamach naszego portalu wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na analogiczny proceder (masowego sprowadzania imigrantów do Polski), który przyczynia się do obniżania wynagrodzeń i hamowania rozwoju technologii.
Przypomnijmy, że w rozmowie z portalem Kresy.pl, która miała miejsce w lutym bieżącego roku, doktor Cezary Mech, ekonomista, były wiceminister finansów zwracał uwagę, że sprowadzanie do Polski imigrantów jest działaniem krótkofalowym, które w dłuższej perspektywie doprowadza m.in. do zahamowania rozwoju technologii. Zwracał uwagę na zjawisko tzw. pułapki średniego rozwoju.
„Pułapka średniego rozwoju polega na tym, że różne państwa, starając się dogonić państwa wysokorozwinięte, stosują politykę gospodarczą dostosowaną do wielkich korporacji, osiągają pewien poziom, ale już go nie przekraczają” – mówił.
Zobacz także: Wizja Gowina: Polska wielu narodów oraz współczujący, zielony i proeuropejski konserwatyzm
Zdaniem doktora Cezarego Mecha, oprócz pułapki średniego rozwoju, mamy w Polsce także do czynienia z „pułapką dyfuzyjną”. Oba zjawiska utrudniają rozwój nowych technologii, hamują także proces podnoszenia płac.
Dr Cezary Mech zwrócił także uwagę na kwestie związane z wpływem masowej imigracji na bezpieczeństwo publiczne, przebieg zjawiska w kontekście pandemii koronawirusa, a także przekłamania, które z przyczyn politycznych powielane są w przestrzeni publicznej.
ZOBACZ i POSŁUCHAJ: Dr Cezary Mech: Napływ imigrantów hamuje rozwój technologii [+VIDEO]
theguardian.com / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!