Przed sądem w Lublinie zakończył się proces trzech Ukraińców, oskarżonych o serię brutalnych napadów w okolicach Chełma. Przestępcy nocą włamywali się do domów i znęcali się nad Polakami, m.in. torturując ich, podtapiając czy przypalając.

W miniony wtorek przed Sądem Okręgowym w Lublinie. zakończył się proces trzech Ukraińców, oskarżonych o serię brutalnych napadów w okolicach Chełma. Przypomnijmy, że ponad roku temu policjanci zatrzymali bandę Ukraińców z Wołynia, którzy włamywali się nocami do domów w Chełmie i jego okolicach. Torturowali mieszkańców, m.in. bijąc ich, podtapiając, a nawet przypalając, by zrabować ich oszczędności. Początkowo informowano o 4 zatrzymanych, później część mediów podawała, że zatrzymano kolejne cztery osoby. Część z nich została jednak dość szybko zwolniona. Jak informował „Nowy Tydzień”, połowę zatrzymanych Ukraińców wypuszczono na wolność, ze względu na brak twardych dowodów świadczących o ich winie, choć fakty wyraźnie wskazywały, że wszyscy działali w jednej grupie.

Przeczytaj: Policja zatrzymała gang Ukraińców terroryzujących mieszkańców Chełma

Według prokuratury, w brutalnych napadach z 2018 roku uczestniczyło w sumie około 10 osób, jednak zarzuty udało się postawić tylko trzem: Ołeksandrowi F., Ołeksandrowi S. oraz 19-letniemu Maksymowi S. grozi do 12 lat pozbawienia wolności. Napastnicy byli wyjątkowo brutalni wobec swoich ofiar. Oskarżeni Ukraińcy nie przyznali się do winy i twierdzili, że w czasie napadów nie było ich w Polsce. Jak informuje „Dziennik Wschodni”, wyrok w ich sprawie zostanie ogłoszony 2 marca.

 

Podczas zatrzymania pochodzący z Ukrainy przestępcy zachowywali się, według „Nowego Tygodnia”, butnie i zuchwale, m.in. wulgarnie obrażając polskich policjantów. Podano, że dwóch z 8 zatrzymanych początkowo to „wytrawni, potężnie zbudowani kryminaliści po długoletnich wyrokach odbywanych na Ukrainie”. Gazeta twierdziła też, że sprawcy brutalnych napadów z maja 2018 roku przynajmniej w części wciąż są na wolności.

Jak informuje „Dziennik Wschodni”, zeznający w procesie pokrzywdzeni często nie mogli powstrzymać łez i mieli trudność z ponownym opowiedzeniem tego, co ich spotkało. Z tego względu, sąd odczytywał ich zeznania ze śledztwa.

Przypalali żelazkiem, podtapiali, grozili widłami

Jednym z pokrzywdzonych w sprawie jest emerytowany mundurowy, z doświadczeniem w Straży Granicznej, a także w wywiadzie, który mieszka z żoną w okolicach Chełma. W wieczór napadu byli w domu sami. Kobieta zasnęła w sypialni, a mężczyzna na kanapie w salonie. Obudziło go warczenie psa. Zauważył, że ktoś oświetla zwierzę latarką, po czym nagle zza kanapy wychyliły się dwie osoby w kominiarkach i kapturach, rzuciły się na niego, próbując wykręcić mu ręce. Kiedy trzeci mężczyzna przystawił mu do brzucha widły, przestał się z nimi szarpać. Słyszał też płacz żony z sypialni.

Napastnicy powalili mężczyznę na ziemię, skrępowali taśmą i związali mu ręce z nogami. Jego żonę potraktowali podobnie. Zeznał, że jeden z mężczyzn krzyczał do niego po ukraińsku, żeby powiedział, gdzie schował pieniądze. Groził, że inaczej ich pozabijają.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Zabrali łącznie 2200 zł, choć dalej domagali się pieniędzy za rzekomo sprzedane samochody. Później śledczy ustalili, że napastnicy pomylili swoją ofiarę z właścicielem komisu samochodowego, który był zaprzyjaźniony z gospodarzami domu. Mężczyzna tłumaczył bandytom, że nie ma więcej gotówki, ale ci mu nie wierzyli. Zaciągnęli go do łazienki i podtapiali w wannie.

W końcu udało mu się przekonać napastników, że jeździ innym autem niż właściciel komisu. Wówczas wyciągnęli go z wanny. Pod głowę podłożyli mu ręcznik, a żonę okryli kocem. Napadnięty ocenił, że napastnicy zachowywali się chaotycznie, „jakby to był ich pierwszy raz” i „nie znali swojego bandyckiego fachu”.

Choć bandyci byli dobrze zamaskowani, to napadnięci małżonkowie zapamiętali ich głosy i rozpoznali je podczas eksperymentu procesowego oraz na sali sądowej. Wyniki badań głosu to obecnie jeden z głównych dowodów sprawie, gdyż bandyci nie zostawili żadnych śladów DNA.

Bandyci ponownie zaatakowali kilka dni po opisanym wyżej napadzie, w miejscowości Okszów. Ofiara, Maciej C., obudził się, gdy ktoś oślepiał go latarką, po czym otrzymał cios w skroń i stracił przytomność. Ocknął się skrępowany na podłodze, z workiem na głowie. Napastnicy przykuli go do kaloryfera, bili gumowym młotkiem w stopy i grozili obcięciem palców, żądając pieniędzy. Jeden z nich przypalał ofierze uda rozgrzanym żelazkiem, a silnym uderzeniem złamał mu obojczyk. Ponadto, bandyci skrępowali i pobili partnerkę mężczyzny – zaciągnęli ją za włosy do łazienki i grozili śmiercią. Napastnicy skradli złote łańcuszki, 20 tys. zł w gotówce, cenną kolekcję monet i militariów. Łącznie straty oszacowano na ponad 120 tys. zł.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Trzeci napad miał miejsce w Chełmie, a ofiarą był Tomasz O. W chwili napadu był w domu z 10-letnim synem. Mężczyzna został powalony na ziemię i skrępowany, później był bity i przypalany lokówką. Bandyci związali również jego 10-letniego syna i grozili, że go zabiją. Podawano też, że dziecku grożono obcięciem palców. Z domu zabrali 60 tys. zł.

Dziennikwschodni.pl / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply