Dziennik Zbrojny: szanse i czarne scenariusze dla programu „Narew”

Decyzje ws. rozpoczęcia programu pozyskania systemów obrony powietrznej krótkiego zasięgu „Narew” są wstrzymywane przez ograniczenia budżetowe oraz przedłużające się analizy, wynikające z konfliktu interesów pomiędzy wojskiem a polskim przemysłem obronnym, podsycanego dodatkowo przez lobbystów zagranicznych dostawców – czytamy na łamach „Dziennika Zbrojnego”.

We wtorek portal „Dziennik Zbrojny” (DZ) opublikował szeroką analizę autorstwa Tomasza Dmitriuka dotyczącą programu pozyskania systemów obrony powietrznej krótkiego zasięgu kr. Narew, również w kontekście pozyskiwania systemów Patriot dla programu obrony dalekiego zasięgu „Wisła”.

Dmitriuk zaznacza, że choć od podpisania przez MON wartej 20 mld zł umowy ws. dostawy do 2022 roku zestawów IBCS/Patriot w ramach I fazy programu Wisła minęły już ponad dwa lata, to do dziś nie rozpoczęto ani realizacji II fazy tego zadania, ani budowy drugiego filaru polskiej naziemnej obrony powietrznej, czyli „Narwi”. Autor uważa, że „nie można wykluczyć, że przyczyną tego niepojącego stanu i braku decyzji jest obawa MON przed zawarciem kolejnego kontraktu o wartości kilkudziesięciu miliardów złotych, co mogłoby zahamować proces modernizacji technicznej w innych obszarach Sił Zbrojnych RP”. Jego zdaniem, „warto zastanowić się nad opcją realizacji II fazy Wisły i programu Narew mniejszymi krokami oraz w nieco ograniczonym zakresie”.

 

Według DZ, obecnie podstawowe wyposażenie polskiej, naziemnej, rakietowej obrony powietrznej stanową: systemy dalekiego zasięgu S-200C Wega z połowy lat 80. XX wieku o zasięgu do 255 km (36. dywizjon rakietowy Obrony Powietrznej z Mrzeżyna), systemy krótkiego zasięgu S-125 Newa-SC o zasięgu do 25 km, zakupione w latach 1974-86 oraz systemy krótkiego zasięgu 2K12 Kub o zasięgu do 24 km, nabyte w latach 1974-1980. Zestawy te oparte są na technologiach radzieckich sprzed co najmniej 40 lat, zmodernizowane są jedynie częściowo. Przy czym ich efektory (pociski rakietowe) są mocno przestarzałe i nie nadają się np. do zwalczania głowic taktycznych rakiet balistycznych, takich jak np. rosyjskie systemy Iskander-M. Z racji wieku będą też musiały zostać niebawem wycofane ze służby.

Aktualny Plan Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP przewiduje pozyskanie 8 baterii systemu Wisła dla Sił Powietrznych oraz 23 baterii systemu Narew, częściowo dla Sił Powietrznych, częściowo dla Wojsk Lądowych i dla Marynarki Wojennej. Zgodnie z wymaganiami, zestawy nowej generacji muszą cechować się: wielokanałowością (zdolność do jednoczesnego zwalczania wielu celów), dookólnością (zdolność do wykrywania, identyfikacji i jednoczesnego zwalczania celów nadlatujących z różnych, w tym przeciwstawnych, kierunków) oraz sieciocentrycznością.

Ponadto, nowo tworzony naziemny system obrony powietrznej ma być wielowarstwowy. Górne „piętro” ma stanowić „Wisła”, zdolna do zwalczania celów z odległości do 100 km, w tym na dużych wysokościach, a z mniejszej odległości taktycznych pocisków balistycznych krótkiego zasięgu. Piętro pośrednie stanowi „Narew”, o zasięgu do około 25 km, ale ze zdolnością do niszczenia celów lecących nisko, w tym pocisków manewrujących. Najniższe piętro to systemy bardzo krótkiego zasięgu, czyli przenośne zestawy rakietowe „Grom” i „Piorun”, a także samobieżne zestawy rakietowe „Poprad” oraz zestawy artyleryjsko-rakietowe „Pilica”. Dodatkowo, w przyszłości mają one zostać uzupełnione o zestawy artyleryjskie „Noteć” i zestawy „Sona” klasy C-RAM, przeznaczone do zwalczania pocisków artyleryjskich, moździerzowych i rakietowych na torze lotu oraz dronów. Wszystkie te elementy mają się wzajemnie uzupełniać i działać w ramach sieciocentrycznego systemu dowodzenia i kierowania.

Przeczytaj: „Wisła” potrzebuje „Narwi”. Decyzja ws. rakiet należy do USA

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Dmitriuk zaznacza, że pozyskanie wszystkich elementów II fazy programu Wisła oraz programu Narew w pełnym zakresie oznaczałoby wydatek rzędu 80-100 mld zł brutto. Co prawda na finansowanie PMT na lata 2021-2035, z uwzględnieniem roku bieżącego, zaplanowano łącznie 524 mld zł, ale jego zdaniem środków tych będzie znacznie mniej, m.in. z powodu kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa. Stąd wątpi, czy Polska będzie w stanie wyasygnować tak ogromne pieniądze na obronę powietrzną. Według „DZ”, MON ma świadomość tak wysokich kosztów, co spowodowało konieczność szukania rozwiązań alternatywnych, m.in. realizacji obu programów mniejszymi krokami oraz traktowania ich jako jednej całości, celem obniżenia kosztów.

Czytaj również: „Dziennik Zbrojny”: druga faza programu Wisła dopiero po 2026 roku?

Zdaniem Dmitriuka, który przedstawił w tym względzie swoje propozycje, „pierwszym krokiem w rozwoju zasobów pozyskanych w ramach I fazy programu Wisła powinien być zakup licencji na produkcję wyrzutni i pocisków CAMM, wraz z pozyskaniem ograniczonej partii pocisków i wyrzutni wyprodukowanych przez MBDA, ale zamontowanych już na podwoziu Jelcza”. Miałoby to m.in. dać czas polskiemu przemysłowi na przygotowanie się do produkcji seryjnej. Zaznacza, że pocisk CAMM spełnia wymagania wojska stawiane efektorowi w programie Narew, a wstępna oferta MBDA, dotycząca transferu technologii i produkcji tych rakiet w całości w Polsce, daje ogromną szansę na rozwój dla zakładów Mesko, w których CAMM mógłby być produkowany. Zaznacza też, że Polsce potrzeba bardzo dużo rakiet przeciwlotniczych krótkiego zasięgu, docelowo kilka tysięcy, a do tego w zakłady Mesko trzeba będzie zainwestować. Jednak zakup licencji na CAMM dawałby zarazem szansę na produkcję w Polsce wyrzutni. Zdaniem autora, koszty takiego etapu nie powinny być bardzo wysokie, ale raczej konieczna będzie jakaś forma wsparcia finansowego dla budowy nowej infrastruktury w zakładach, które będą miały uczestniczyć w produkcji pocisków CAMM i wyrzutni do nich.  Podkreśla, że decyzja w tej sprawie musi jednak zostać podjęta jak najszybciej, najdalej w przyszłym roku.

Przypomnijmy, że niedawno firma MBDA zamówiła w polskiej spółce Mesko kolejne komponenty do produkowanych pocisków rakietowych CAMM i Brimstone oraz, po raz pierwszy, dla rakiet powietrze-powietrze ASRAAM, stanowiących uzbrojenie samolotów F-35.

Czytaj także: „Rz”: program „Wisła” zastopowany przez spór o „tanie” rakiety SkyCeptor

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Ponadto, DZ proponuje w kolejnym etapie organizację pomostowych baterii Narew, z pociskami CAMM i po integracji stacji radiolokacyjnych Bystra z systemem IBCS. Jeśli odpowiednie decyzje podjęto by szybko, uruchamiając etap pierwszy w przyszłym roku, to pierwsza pomostowa bateria Narwi mogłaby osiągnąć gotowość do działania być może już za pięć lat.

Miesiąc temu informowaliśmy, że ponad siedmiuset żołnierzy, ekspertów technicznych i przedstawicieli personelu pomocniczego zebrało się na pustyni w Nowym Meksyku w USA, aby przeprowadzić testy poligonowe systemu zarządzania obroną powietrzną IBCS, który został także pozyskany przez Polskę w programie „Wisła”. Po zakończeniu ćwiczeń system powinien przejść do fazy produkcyjnej.

Dmitriuk w kolejnym etapie proponuje prace rozwojowe nad systemem dowodzenia i kontroli obroną powietrzną, zwracając uwagę, że „największą słabością systemu IBCS (…) jest uzależnienie się w jego wykorzystaniu od Stanów Zjednoczonych”. Przypomina, że Polska będzie musiała płacić za wszelkie aktualizacje tego systemu, a także za integrację z nim każdego nowego sensora lub efektora oraz za zakupy dla kolejnych stanowisk dowodzenia w ramach „Wisły” i „Narwi”. To generuje pewne ryzyko na przyszłość. Dlatego autor uważa, że „równolegle z zamówieniem pocisków CAMM, Polska powinna rozpocząć pracę rozwojową związaną z opracowaniem własnego sieciocentrycznego systemu dowodzenia i kierowania C2 obroną powietrzną dla ZROP-KZ”. Celem powinno być stworzenie w przyszłości polskiego odpowiednika IBCS, choć przyznaje, że „dziś może się to wydawać mrzonką” i że może to zająć dużo czasu.  Zaznacza, że ewentualną decyzję należy podjąć w miarę szybko.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

W ramach czwartego etapu zaproponowano zamówienie polskich stacji radiolokacyjnych. Zakłada się, że łącznie dla systemów Wisła i Narew (31 baterii, czyli 62 jednostek ogniowych) potrzebnych będzie najpewniej 46 radarów Sajna, 62 systemów pasywnych SPL i 62 radarów wczesnego wykrywania P-18PL, czyli razem aż 170 systemów radiolokacyjnych na podwoziach Jelcz. Może to kosztować 12-14 mld zł, przy czym przy swoich obecnych zdolnościach produkcyjnych, PIT-RADWAR będzie potrzebować nawet ponad 20 lat na zrealizowanie takiego zamówienia. Dmitriuk zaznacza jednak, że jeśli systemy Wisła i Narew będą działały pod kontrolą IBCS, to tak duże zamówienia stacji P-18PL i systemów SPL nie będą konieczne. Piąty etap miałby dotyczyć zamówienia dookólnych stacji radiolokacyjnych kierowania ogniem dla systemu Wisła, czyli LTAMDS produkcji amerykańskiego koncernu Raytheon. Pierwsze dostawy tego typu sensorów dla armii USA mają nastąpić mniej więcej za 4 lata i jeśli będą działać zgodnie z założeniami, to około 2026 roku możliwe będzie podjęcie decyzji o ich zakupie na potrzeby Sił Zbrojnych RP, z pierwszymi dostawami zapewne w latach 2028-2029 roku.

Dmitriuk zaznacza, że choć opisany scenariusz dalszej realizacji programów Wisła i Narew na razie jest tylko hipotetyczny, to z informacji uzyskanych przez niego wynika, że w ramach MON propozycje o podobnym charakterze są przedmiotem rozmów i analiz.

Zobacz: Polska firma wyprodukuje naczepy do systemów Patriot

Autor pisze też o trwających w Polsce od kilku lat pracach nad technologiami rakietowymi, które w przyszłości miałyby doprowadzić do opracowania polskiego, przeciwlotniczego pocisku rakietowego krótkiego zasięgu. Dwa lata temu przewidywano, że grupa PGZ będzie w stanie wdrożyć do produkcji własny pocisk rakietowy krótkiego zasięgu około 2032 roku. Niezależnie od tego, w 2019 roku WB Electronics przedstawiło własny projekt pocisku Wicher, opracowany wspólnie z Ukraińcami na bazie rakiety R-27.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

„Dziennik Zbrojny” pisze, że gdyby przedstawiony plan udało się wykonać, to w 2035 roku Polska powinna dysponować 8 bateriami systemu Wisła z radarami: AN/MPQ-65, Bystra, LTAMDS, P-18PL i SPL oraz efektorami PAC-3 MSE i CAMM (lub CAMM-ER), a także kilkoma bateriami Narew z radarami: Bystra, Sajna, P-18PL i SPL oraz z pociskami CAMM, z całością działającą pod kontrolą systemu IBCS i jako rezerwą polskim systemem dowodzenia i kontroli dla obrony powietrznej. W opinii portalu, „nie ma praktycznie szans na realizację pełnego zakresu planów ujętych w ramach programów Wisła (8 baterii) i Narew (23 baterii) do 2035 roku”.

Dmitriuk zwraca przy tym uwagę na możliwe tzw. czarne scenariusze. Pierwszy to brak pieniędzy, gdy środki zamiast na rozwój obrony powietrznej zostaną przekierowane na inne duże programy zbrojeniowe, np. na pozyskanie śmigłowców uderzeniowych, czołgów, okrętów obrony wybrzeża czy okrętów podwodnych.

Drugi czarny scenariusz dotyczy możliwości zlecenia tylko trzeciego z opisanych etapów, czyli opracowania krajowego systemu dowodzenia i kierowania obroną powietrzną, z jednoczesnym wstrzymanie dalszych działań dotyczących Narwi do czasu jego powstania. Taka opcja co prawda wygeneruje w krótkim terminie oszczędności, ale zarazem opóźni realizację programu o co najmniej 5 lat. Ponadto, zdaniem DZ, grozi to także utratą właściwości sieciocentrycznych, „związanych z integracją kontroli ognia tak zbudowanego systemu”.

Zdaniem Dmitriuka, najgorszym scenariuszem byłoby zlecenie polskiemu przemysłowi opracowania systemu Narew w całości, włącznie z efektorem-pociskiem, w oparciu o krajowe rozwiązania. Zaznacza, że z uzyskanych przez niego informacji wynika, że takie pomysły są rozpatrywane. Autor ostrzega, że w takim przypadku systemy obrony powietrznej krótkiego zasięgu zaczęłyby wchodzić do służby za kilkanaście lat, najwcześniej na początku lat 30., a cały proces zakończyły się dopiero dwie dekady później.

„Oznaczałoby to powstanie jeszcze większej dziury, w zakresie (już dziś iluzorycznych) zdolności do obrony polskiego nieba. To byłaby katastrofa dla zdolności naziemnej obrony powietrznej, a w rezultacie także dla całych Sił Zbrojnych RP” – pisze Dmitriuk. Dodajmy, że jego opinia w tej kwestii spotkała się z krytyką ze strony niektórych ekspertów branży zbrojeniowej, w tym m.in. Remigiusza Wilka, obecnie dyrektora ds. komunikacji w WB Group.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

„Dziennik Zbrojny” w podsumowaniu zaznacza, że „z powodu braku kolejnych decyzji dotyczących II fazy programu Wisła oraz programu Narew, budowa tego systemu została istotnie spowolniona”.

„Zamówione w 2018 roku dwie baterie systemu IBCS/Patriot pozwolą na zaspokojenie jedynie 6% potrzeb wojska w zakresie zestawów rakietowych obrony powietrznej średniego i krótkiego zasięgu (dwie baterie Wisła przy potrzebach określonych na łącznie 31 baterii Wisła i Narew). Jest to niepokojące biorąc pod uwagę, że aktualnie eksploatowane zestawy mają za sobą już średnio 30-40 lat służby i nie są skuteczne wobec wielu możliwych współcześnie zagrożeń z powietrza. Naraża to na zniszczenie części potencjału Sił Zbrojnych RP oraz infrastruktury krytycznej państwa już w pierwszych godzinach potencjalnego konfliktu zbrojnego” – podkreślono.

Jak czytamy, decyzje ws. kontynuacji Wisły i rozpoczęcia programu Narew są wstrzymywane przez ograniczenia budżetowe oraz przez przedłużające się analizy, co jest efektem „konfliktu interesów pomiędzy wojskiem a polskim przemysłem obronnym, podsycane dodatkowo przez lobbystów zagranicznych dostawców”.

„Decyzje co do sposobu realizacji obu programów należą do kierownictwa MON, ale ich dalsze wstrzymywanie bez faktycznie istotnych powodów, w opinii autora będzie działaniem na szkodę dla bezpieczeństwa państwa” – podsumowuje Dmitriuk.

Czytaj także: Dziennikarz opisuje, dlaczego koncerny z USA zacierają ręce w związku z polskimi przetargami zbrojeniowymi

Dziennikzbrojny.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply