„Wisła” potrzebuje „Narwi”. Decyzja ws. rakiet należy do USA

Zestawy Patriot, warte miliardy złotych, będą miały małe szanse przetrwania na polu walki bez bezpośredniej osłony przeciwlotniczej – czyli systemu “Narew”. Tak, według dziennika “Rzeczpospolita” twierdzą eksperci. Brakuje tylko rakiet, ale tu decydujący głos należy teraz do USA.

Gazeta cytuje Marka Borejko, dyrektora Biura Obrony Przeciwlotniczej i Przeciwrakietowej w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Jego zdaniem, pilnie potrzebny jest “rakietowy parasol” dla systemów Patriot, w postaci systemu obrony przeciwlotniczej I przeciwrakietowej “Narew”. Borejko zaznacza, że sens ma tylko szczelna, wielowarstwowa i zintegrowana obrona powietrzna – łącząca systemy średniego zasięgu Patriot oraz mobilne baterie taktycznych rakiet krótkiego.

Obecnie w polskich firmach zbrojeniowych kupowane są komponenty niezbędne do tworzenia przyszłego systemu Narew. Są to najnowsze stacje radiolokacyjne i systemy dowodzenia z PIT – Radwar, bezpieczne środki komunikacji z wojskowych zakładów łączności, systemy identyfikacji swój-obcy, jak również specjalistyczne platformy transportowe i pojazdy.

Przeczytaj: Polska podpisała umowę na system Patriot. „Jest drogi, ale co drogie, to porządne i długo działa”

 

Za parę lat ma być również gotowy nowoczesny, unikalny polski trójwspółrzędny radar wstępnego wykrywania VHF, działający w paśmie metrowym, zdolny do namierzania obiektów o technologii stealth i uznawane za praktycznie niewykrywalne. Na zaawansowanym etapie są też prace nad radiolokatorem Sajna, czyli wielofunkcyjnym radarem kierowania ogniem, zdolnym do śledzenia i naprowadzania pocisków na wiele celów naraz. Kolejny element to całkowicie pasywna stacja elektronicznego rozpoznania PET/PCL, trudna do wykrycia i zniszczenia przy pomocy broni antyradiolokacyjnej.

Borejko przyznaje, że polskiej zbrojeniówce do samodzielnego stworzenia oręża dla “Narwi” brakuje tylko efektorów – budowanych w Polsce nowoczesnych, kierowanych pocisków i wyrzutni. Najszybszym rozwiązaniem byłby zakup licencji na zagraniczne technologie przeciwlotniczych precyzyjnych rakiet o zasięgu 20 km, z wieloimpulsowymi silnikami, naprowadzanych wielokanałowo i zdolnych do przechwytywania wielu celów równocześnie. Kłopot w tym, że w Polsce nigdy nie produkowano takich pocisków, więc do samodzielnego opracowania konieczny jest dostęp do technologii – np. poprzez zakup licencji.

Jeszcze w 2015 roku było 13 potencjalnych dostawców rakiet I broni precyzyjnej, chętnych na udział w kontrakcie ma budowę systemu Narew, wartym ok. 20 mld złotych. Resort obrony zaprosił do rozmów 9 podmiotów, m.in. niemieckiego Diehl BGT Defence, MBDA France i Thales (polski oddział), a także izraelskie spółki zbrojeniowe: IAI Systems Missiles And Space Group, Israel Aerospace Industries oraz Rafael Advanced Defense Systems. Zwrócono też uwagę na norweski Kongsberg Defence & Aerospace amerykańsko, europejskie konsorcjum MEADS International i turecki koncern obronny Aselsan.

Obecnie, jak twierdzą eksperci, na których powołuje się „Rz”, lista chętnych znacząco się skróciła. Powodem są nowe wymagania ws. rakiet, stawiane przez stronę polską. W tym roku zadecydowano o integrowaniu przyszłego systemu przeciwlotniczego Narew z systemem Wisła, czyli Patriotami, za pośrednictwem amerykańskiego systemu dowodzenia IBCS. Z tego względu, faktycznie wybór producenta konkretnych rakiet zależy od USA. Ściślej, zależy to od twórcy segmentu dowodzenia IBCS, czyli koncernu Northrop Grumman, jak również od waszyngtońskich urzędników. Ocenią oni, który licencyjny pocisk z sugerowanych przez Polskę spełnia wymagania i pasuje do układu dowodzenia IBCS, który jest zakontraktowany przez Pentagon również dla US Army.

Przeczytaj: Eksperci: istnieje ryzyko, że program „Wisła” skończy się na dwóch bateriach Patriot

rp.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply