Władze w Mińsku planują przerzut jak największej liczby migrantów, bo chcą, żeby na granicy doszło do zamieszek, a wręcz sprowokowania polskiej Straży Granicznej do otwarcia ognia i doprowadzenia do konfliktu granicznego – mówi białoruski opozycjonista Anatol Kotow w rozmowie z Onet.pl.

W poniedziałek na portalu Onet.pl opublikowano rozmowę z Anatolem Kotowem. To białoruski opozycjonista, który do lata 2020 roku był wysokim rangą urzędnikiem Administracji Prezydenta Białorusi, a dziś współpracuje z Pawłem Łatuszką, innym opozycjonistą wywodzącym się z kręgów władzy w Mińsku.

Łatuszka niedawno powiedział, że białoruski przywódca Aleksandr Łukaszenko miał podjąć decyzję o użyciu broni w sytuacji, kiedy na granicy białoruskiej mogłyby nastąpić „sprawy zbyt mocno eskalowane”. Kotow potwierdził, że liderzy białoruskiej opozycji mają informacje o szykowaniu przez Mińsk jakiejś poważnej prowokacji.

 

„Według naszych informacji reżim planuje przede wszystkim przerzut większej ilości migrantów, których (…) sam ściągnął na Białoruś tylko po to, by użyć ich przeciwko Polsce i Litwie” – powiedział Kotow cytowany przez Onet.pl.

„Władze w Mińsku chcą, by na granicy doszło do zamieszek, a optymalnie, żeby udało się sprowokować polską Straż Graniczną do otwarcia ognia. Celem Łukaszenki jest doprowadzenie do konfliktu granicznego z Polską” – zaznaczył opozycjonista. Powołał się na informacje od pozostających w kontakcie z opozycją osób we władzach Białorusi, obawiających się wymknięcia się sytuacji spod kontroli. „Łukaszenko marzy o strzelaninie na granicy z Polską, ale to jeszcze nie znaczy, że wszyscy w jego otoczeniu tego pragną”.

Według Kotowa, zbieżność czasowa sytuacji na granicach Białorusi z Polską i Litwą z rozpoczynającymi się niebawem ćwiczeniami Zapad-2021 to celowe działanie Mińska, prawdopodobnie obliczone na wciągnięcie w tę sytuację Rosji. Miałoby to umożliwić Łukaszence spozycjonowanie się w roli „obrońcy Rosji” przed Zachodem i dać mu nowe argumenty w rozmowach z Rosją dotyczących kwestii finansowych.

Pytany, czy należy spodziewać się infiltracji polskiej granicy przez jakąś większą grupę ludzi czy raczej sprowokowania przekroczenia granicy przez polskich aktywistów, Kotow opowiedział, że według jego wiedzy obydwa scenariusze są rozważane.

„Łatwo można wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś opłacony przez reżim atakuje polskiego oficera i ten w obronie własnej musi użyć broni. Albo taką, w której Polacy po to, by do tego nie doszło porzucają granicę, przez którą swobodnie przechodzą migranci, a przy polskich słupach granicznych fotografują się “zielone ludziki”” – powiedział. Dodał też, że gdyby polscy aktywiści przekroczyli granicę, to „w najlepszym przypadku” trafiliby na kilka dni do aresztu, poddani presji, po czym musieliby powiedzieć „to, co trzeba” w propagandowych materiałach białoruskiej telewizji.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Kotow na pytanie, co radziłby Polsce, odpowiedział: „Zdecydowanie twardo bronić granicy”. Podkreślił, że pojawiające się w naszym kraju opinie, „że nic się nie stanie, jeśli Polska wpuści trzydzieści osób, które koczują teraz na granicy”, są błędne. Zaznaczył, że już parę tygodni wcześniej pokazała to sytuacja na Litwie:

„Każda udana infiltracja granicy będzie pretekstem dla Łukaszenki, by podesłać na granicę kolejną, większą grupę. Każda większa grupa to większa szansa na udaną prowokację”.

Jak pisaliśmy, sąd w Sokółce nie przychylił się do wniosku prokuratury o aresztowanie na 3 miesiące 13 osób, którym postawiono zarzuty karne w związku z niedawną próbą zniszczenia zasieków na granicy z Białorusią. Przypomnijmy, że do niszczenia zasieków granicznych doszło w niedzielę w okolicy wsi Szymaki, około 15 kilometrów od miejscowości Usnarz Górny, na wysokości której, po białoruskiej stronie granicy, znajduje się koczowisko migrantów chcących dostać się do Polski. 13 osób, w tym 12 obywateli Polski i jeden obywatel Holandii, używając nożyc do cięcia metalu i sznurów, próbowało zniszczyć ogrodzenie z drutu kolczastego. Osoby te zostały zatrzymane przez Straż Graniczną i Policję. Wśród zatrzymanych był szef Fundacji Otwarty Dialog Bartosz K. Uczestnicy akcji twierdzili, że ich czyn był „aktem obywatelskiego nieposłuszeństwa” wobec „okrutnej polityki rządu” polegającej na braku zgody na wpuszczenie migrantów do Polski. Według nich migranci są uchodźcami z Afganistanu.

Prokuratura w Sokółce postawiła wszystkim 13 osobom zarzuty z artykułu 288 Kodeksu karnego mówiącego o „zniszczeniu lub uszkodzeniu mienia”.  Grozi za to kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.

Jak pisaliśmy, w związku z sytuacją na Białorusi Rada Ministrów postanowiła we wtorek wystąpić do prezydenta o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na okres 30 dni w przygranicznym pasie, czyli na części województwa podlaskiego i lubelskiego.

onet.pl / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply