Doradca prezydenta Ukrainy, Ołeksij Arestowycz uważa, że Rosja chce przekonać Zachód, że Ukraina nie jest zdolna do ofensywy i szykują jej los podzielonej na dwie części Korei. „Chcą zamrozić wojnę, zgromadzić siły i uderzyć ponownie za dwa, może za trzy lata”.

We wtorek „Rzeczpospolita” opublikowała wywiad z jednym z głównych doradców w Biurze Prezydenta Ukrainy, Ołeksijem Arestowyczem. Powiedział w nim m.in., że „Ukraina nie znajduje się w tak kiepskiej sytuacji”, by musiała wnioskować o negocjacje z Rosją. Jego zdaniem, to Rosjanom zależy na rokowaniach i właśnie po to wywołali kryzys z dostawami ukraińskiego zboża, by grożąc np. kolejnym kryzysem migracyjnym móc wpływać na Zachód. Według niego, Moskwa liczy też na złagodzenie zachodnich sankcji i chce mieć powód do rozpoczęcia negocjacji.

„Weszliśmy w to, bo nie chcemy, by Europa, Bliski Wschód i kraje Afryki były szantażowane” – powiedział Arestowycz. Dodał, że Ukraina nie chce też, by doszło do głodu w najbiedniejszych regionach świata, a ponadto to element jej polityki zagranicznej w Afryce.

 

Doradca prezydenta Ukrainy twierdzi, że Rosja dąży „do zawarcia jakichś układów na wzór porozumień mińskich”, licząc na to, że przekonają Europę i USA, by zmusiły do tego Ukrainę, bo „pilnie potrzebują zawieszenia broni, by przegrupować jednostki i się zregenerować”. Uważa, że jeśli nawet Władimir Putin ma plany zajęcia Odessy czy Charkowa, to są one nierealne, bo rosyjskie siły są na wykończeniu. Twierdzi też, że Rosja nie wytrzyma powszechnej mobilizacji.

„Chcą przekonać nas i naszych zachodnich partnerów, że Ukraina nie jest zdolna do ofensywy. Szykują Ukrainie los podzielonej na dwie części Korei. A czy dokonają formalnie aneksji, nie jest ważne, to kwestie techniczne. Chcą zamrozić wojnę, zgromadzić siły i uderzyć ponownie za dwa, może za trzy lata” – uważa Arestowycz. Przyznał, że zamrożenie konfliktu byłoby dla Ukrainy niekorzystne, bo nie będzie można spokojnie odbudowywać kraju, a ponadto, groziłoby to wpadnięciem w wyścig zbrojeń, który pochłonąłby środki na odbudowę. Nie jest też pewien postawy państw Zachodu.

Czytaj także: Współpracownik Zełenskiego: konflikt z Rosją będzie trwał do 2035 roku

Doradcę prezydenta Ukrainy zapytano też o wielką kontrofensywę na południu, którą od pewnego czasu zapowiadają Ukraińcy. Przyznał, że „trudno powiedzieć”, kiedy może ona ruszyć, „bo Rosjanie przerzucili tam teraz trzy swoje armie”, w tym wszystkie siły desantowe, przeznaczone do działań ofensywnych. „Zakładam więc, że za kilka dni mogą spróbować uderzyć np. na Mikołajów, spróbować okrążyć miasto. To będzie szaleństwem i rozgromimy ich, ale oni myślą inaczej” – powiedział.

Arestowycz podkreślił też, że Ukraina ma wciąż za mało zachodniej broni. „Prowadzimy wielką kontynentalną wojnę, linia frontu to 1300 km. A ponad 2600 km musimy zabezpieczać. To bardzo skomplikowane. Mamy zachodnią broń, ale potrzebujemy jej więcej. I z tym jest problem. Co prawda delikatnie przesunęliśmy się do przodu na kierunku zaporoskim, dlatego tam przerzucają siły. Ale dla pełnowartościowej i efektownej ofensywy brakuje nam ciężkiego sprzętu” – powiedział.

Przeczytaj: Rzecznik Agencji Uzbrojenia potwierdza wysłanie PT-91 na Ukrainę

„Co prawda Polska przekazała nam ogromną ilość czołgów, dobrze się sprawują. Trzeba jednak rozumieć, że to nie lokalna wojna, to duży kontynentalny konflikt, największa wojna od 1945 r. I z taką ilością broni z tym sobie nie poradzimy” – zaznaczył. „Gdyby [inne kraje zachodniej Europy – red.] wspierały Ukrainę tak jak Polska, bylibyśmy już we Władywostoku” – dodał.

Przeczytaj: Duda: dając Ukrainie czołgi nie zastanawialiśmy się, czy dostaniemy coś w zamian

Czytaj także: Duda: Przekazaliśmy bardzo dużo czołgów Ukrainie, osłabiło to nasz potencjał obronny

Zobacz: Media: Polska przekazała Ukrainie prawie cały zapas części zamiennych i uzbrojenia do MiG-29

Przeczytaj również: IAR: 8 kolejnych armatohaubic Krab gotowych do przekazania Ukrainie

W kontekście systemów obrony przeciwlotniczej, to jego zdaniem Ukrainie ich nie brakuje. Powiedział, że według ukraińskich szacunków Rosjanie „zużyli już 70 proc. pocisków, ale wciąż sporo ich mają”. Twierdzi też, że wykorzystują rakiety ziemia-powietrze S-300 i S-400 do atakowania celów naziemnych, w tym do bombardowania Mikołajowa i Charkowa.

Pytany, czy systemy HIMARS bardzo pomogły Ukraińcom, Arestowycz potwierdził. „(…) w ciągu zaledwie pierwszych dwóch tygodni zniszczyliśmy ponad 50 magazynów z amunicją i sprzętem wojskowym”. Dodał, że z tego powodu Rosjanie „muszą przesuwać magazyny i centra logistyczne w głąb okupowanych terenów, a to ich znacząco spowalnia”.

rp.pl / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply