Wasalizm zawsze kosztuje drogo

Polskie elity polityczne od niemal 30 lat przyjmują wobec USA pozycję wasala. A wasal zawsze musi płacić daninę swojemu panu. Danina jaką będą od nas chcieli wymusić Amerykanie będzie ogromna.

W nocy z wtorku na środę czasu polskiego, Izba Reprezentantów, czyli izba niższa amerykańskiego parlamentu, przegłosowała ustawę 447 o „natychmiastowej sprawiedliwości dla ocalonych, którzy nie otrzymali odszkodowań” –  Justice for Uncompensated Survivors Today (JUST). Ta patetyczna nazwa, nawet jej równie patetyczny skrót, wszak angielskie „just” można przetłumaczyć jako „sprawiedliwie”, ma być hasłem dla moralnego szantażu. Amerykańskie elity z właściwą sobie obłudą, za moralizatorską retoryką chcą bowiem ukryć politykę rozboju, do którego USA nigdy nie wahały się posunąć, by przeforsować swój interes, czy chodziło o „zmianę reżimu” na Bliskim Wschodzie, czy wyciśnięcie określonej korzyści finansowej, jak w tym przypadku. Za obłudą ukrywa się zresztą ordynarny fałsz. Ustawa 447 przygotowuje bowiem pole do ataku nie dla żadnych rzeczywistych spadkobierców żydowskich ofiar niemieckiego ludobójstwa, ale dla instytucji, których roszczenia do mienia prywatnego nie są poparte ani pokrewieństwem ich członków i kierowników z ofiarami, ani żadnym innym znanym cywilizowanym narodom prawem. Określanie więc tego rozboju mianem „sprawiedliwego” windykowania należności „ocalonych” jest szczególnie cynicznym kłamstwem.

Rachunek może być bardzo wysoki. W liście Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego z Nowego Jorku (WJRO – World Jewish Restitution Organisation) do polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości żydowscy obywatele USA obliczają swoje żądania na 300 milliardów dolarów. To około biliona złotych. Przypomnę tylko, że wszystkie zeszłoroczne dochody budżetu Rzeczpospolitej sięgnęły 350.5 miliardów złotych. Bezczelność szantażystów idzie tak daleko, że żądają „odszkodowania” nie tylko za wartość fizycznych obiektów, dawno już zniszczonych przez okupanta i zagospodarowanych polskimi rękami działek. Organizacje amerykańskich Żydów chcą nawet zwrotu kapitału o wartości udziałów posiadanych niegdyś przez polskich Żydów w dawno nieistniejących przedsiębiorstwach.

Usypianie opinii publicznej

Mamy więc do czynienia z bardzo poważnym zagrożeniem… które politycy od PiS po Nowoczesną i media głównego nurtu od TVP Info po TVN solidarnie dziś bagatelizowały bądź przemilczały. Grafik pracy na środę pozwolił mi zasiąść rano przed telewizorem. W żadnym z porannych programów informacyjnych, także rządowym TVP INFO, nie zająknięto się o tym co od dzisiaj czeka na podpis Donalda Trumpa, którego spolegliwość wobec żydowskiego lobby nie pozwala wątpić, że jego trzymająca pióro ręka nie zawaha się nad ustawą 447. Dopiero pod wieczór temat żydowskich roszczeń pojawiał się, traktowany zdawkowo.

Politycy obozu rządzącego próbują usypiać opinię publiczną w Polsce. Wicepremier Jarosław Gowin, przebywający w USA właśnie w tym momencie, gdy Kongres uchwalał ustawę 447, miał na jej temat do powiedzenia tyle, że „nie zagraża interesom Polski”. Na brak podstaw prawnych do ingerencji w proces reprywatyzacji w Polsce wskazywał szef naszej dyplomacji Jacek Czaputowicz, uznając za stosowne cieszyć się, że nasz kraj nie został wymieniony z nazwy w tekście amerykańskiej ustawy. Niemal dokładnie to samo mówiła posłanka PiS Joanna Lichocka – „to jest zupełnie, z punktu widzenia polskiego państwa, niegroźne, z punktu widzenia systemu prawnego” – twierdziła. Co ciekawe Lichocka w tej samej wypowiedzi dla telewizji wPolsce uznała, że jednak uchwalenie ustawy 447 „jest o tyle niebezpieczne, że może być elementem nacisku”.

Jak na rozkaz narracje o braku właściwości sądów USA do rozstrzygania kwestii reprywatyzacyjnych w Polsce podjęły stada anonimowych kont, wspierających partię rządzącą na Twitterze. Rzecz w tym, że ten argument trafia w próżnię. Rzecz nie w młynach wymiaru sprawiedliwości, które jak wiadomo mielą powoli, ale właśnie w presji politycznej i w granicach jasnego prawa. Ustawa 447 dotyczy bowiem amerykańskiego rządu, a nie polskiego. Zobowiązuje ona Departament Stanu czyli amerykańskie ministerstwo spraw zagranicznych do przedstawiania w dorocznym raporcie o przestrzeganiu praw człowieka w poszczególnych państwach, albo w dorocznym raporcie o wolności religijnej na świecie, sprawozdania o stopniu realizowania przez te kraje zapisów Deklaracji Terezińskiej. Deklaracja ta zawarta w 2009 w roku to prawnie niewiążący dokument, ze strony rządu Donalda Tuska podpisany przez Władysława Bartoszewskiego, podkreślający konieczność zwrotu mienia ofiarom Holokaustu bądź ich spadkobiercom.

Jest zresztą inny prawny instrument w postaci umowa indemnizacyjnej zawartej w 1960 roku przez USA i PRL na mocy której, w ramach za wpłatę przez Polskę 40 mln dolarów, władze USA zobowiązały się do przejęcia na siebie wszelkich roszczeń obywateli tegoż państwa i osób prawnych do mienia pozostawionego w Polsce. Władze PRL wypłaciły całą obiecaną kwotę do 1981 r.

Amerykanie nie żartują

Skoro ani Deklaracja Terezińska, ani ustawa 447 nie ma dla polskiego państwa mocy wiążącej w czym problem? – mógłby zapytać czytelnik. W polityce. Ustawa zobowiązuje bowiem rząd amerykański do raportowania z tego na ile angażuje się w realizacje zapisów tej pierwszej, których autorytatywnym interpretatorem pozostają pod drugiej stronie Atlantyku żydowskie organizacje zajmujące się wymuszaniem pieniędzy.

W przeciwieństwie do rządu polskiego, amerykański szanuje swój wizerunek, a jego członkowie nie są skorzy do raportowania swojej bezczynności w kwestiach, które interesują parlamentarną reprezentację narodu. Toteż jeśli ktoś dzisiaj głosi, że amerykańscy kongresmani przegłosowali ustawę tylko po to aby na obwieszczenie suwerenności Polski odpowiedzieć – „a jak tak, to przepraszamy”, to robi z Polaków idiotów. Tak, jak w kolejnych sprawozdaniach o przestrzeganiu praw człowieka, kraje w nich piętnowane (zwykle te, które Waszyngton definiuje jako brużdżące jego interesom) są następnie celem nie tylko nacisków, ale czasem także wrogich działań, tak samo będzie i na płaszczyźnie zobowiązań Departamentu Stanu jakie narzuca mu ustawa 447. Charakterystyczne też, że ustawa została przyjęta tego dnia, gdy w Waszyngtonie gościł wicepremier Jarosław Gowin i minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz. Trudno to potraktować inaczej niż jako demonstracyjne wymierzenie polskiemu rządowi przez Kongres USA dyscyplinującego klapsa, ukazującego Polsce miejsce w szeregu i zapowiadającego przyszłe bolesne konsekwencje w razie nieposłuszeństwa.

Ważny jest także kontekst. Uwagi wszystkich tych, którzy łączyli nagłą, zataczającą szerokie kręgi i brutalną kampanię zniesławiania Polski przez izraelskie elity polityczne i środowiska żydowskie ze wzmożeniem w kwestii roszczeń do „mienia bezspadkowego” okazują się słuszne. Rację mieli ci wszyscy, którzy zauważali, że nagonka ta nie miała jedynie symbolicznego, godzącego w prestiż i soft power Polski wymiaru. Miała i ma bardzo wymierne znaczenie, mające zostać spieniężone w kolejnych latach.

Polski rząd pokazuje brzuch

I właśnie kontekst tej nagonki nie pozwala spać spokojnie i śnić o międzynarodowych umowach, polskim prawie, braku właściwości amerykańskich sądów. Gdy Kongres podnosił rękę za tym by uczynić amerykański rząd nadzorcą procedury rabowania Polaków na gargantuiczną skalę, wicepremier Gowin antyszambrowwał w korytarzach Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie nie mogąc się nachwalić jak wspaniale działa ta placówka. Odzwierciedla to doskonale pozycję rządu PiS, jaką zajął on po rozpoczęciu ataków izraelskich polityków i amerykańskich Żydów. To pozycja psa który przestraszył się agresora – pies taki kładzie się na plecach i odsłania brzuch licząc, że ta oznaka braku woli agresywnej odpowiedzi i całkowitego poddania powstrzyma atakującego przed zadaniem silniejszych ciosów. Rząd odsłonił brzuch natychmiast po rozpoczęciu jadowitych pomówień wobec całego naszego narodu przez polityków Izraela, nie potrafiąc lub nie chcąc na nie zareagować. Prezydent Duda cicho stał na swoim miejscu w drugim szeregu, gdy w ten sam sposób znieważał nas prezydent Izraela. Rząd odsłonił brzuch wobec jawnego dyktatu Departamentu Stanu w sprawie nowelizacji Instytutu Pamięci Narodowej. Członkowie rządu, który ustawę napisał i posłowie PiS, którzy ją uchwalili, odcinają się obecnie od jej zapisów i nawet nie ukrywają, że zostanie ona zmieniona. Najpewniej tak jak tego sobie życzą Waszyngton i Tel Awiw. Co najwyżej dla zachowanie twarzy przez polityków PiS, pretekstu dostarczy nominowany przez obecny obóz rządzący Trybunał Konstytucyjny. Czy wobec takiej postawy mamy wierzyć, że obecnie rządzący będą w stanie oprzeć się naciskom administracji USA w kwestii roszczeń? Można się raczej spodziewać, że wicepremier Gowin w ramach uskutecznianej już reakcji obronnej, ogłosi powstanie kolejnego muzeum dokumentującego kolejny aspekt historii Żydów na ziemiach polskich.

Oporu trudno się spodziewać bo politycy obecnego obozu rządzącego ulegają nieprzystającej do realiów wizji stosunków międzynarodowych, w której jedynym sojusznikiem Polski, mającym gwarantować jej bezpieczeństwo przed niechybnym i permanentnym egzystencjalnym zagrożeniem ze strony Rosji, są Stany Zjednoczone. W istocie więc politycy PiS i władze Polski zajmują wobec USA dokładnie to samo stanowisko jakie w XVIII wieku wielu magnatów zajmowało, o ironio, właśnie wobec Imperium Rosyjskiego. Uznawali oni carycę Katarzynę za gwaranta granic Rzeczpospolitej wobec jawnie aneksjonistycznych dążeń króla pruskiego Fryderyka II i gotowi byli wobec władczyni Rosji na najdalej idące koncesje. Nie trzeba dodawać jak ta polityka się kończyła, gdy Katarzyna odnalazła wspólnotę interesów z Fryderykiem.

Rachunek gwaranta

Określenia „gwarant” całkiem jawnie używają zresztą na opisanie USA pisowscy politycy a jeszcze częściej prorządowi publicyści. Wobec tego, w ich mniemaniu przyjacielem, którego nie należy drażnić, musi być także czołowy sojusznik naszego czołowego sojusznika czyli Izrael. Ten rażący swoim prostactwem ogląd polityki międzynarodowej podzielają też politycy innych partii. Przedstawiciele Platformy Obywatelskiej czy Nowoczesnej lubują się wszak w oskarżaniu PiS o „psucie” stosunków z Waszyngtonem, a ich publicystyczni pomagierzy snują teorie spiskowe o partii rządzącej jako narzędziu Putina. Jakże znamienne, że kwestii wspierania przez władze USA rozbójniczych roszczeń organizacji żydowskich od dawna alarmował jedynie poseł niezależny i prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki. I tylko on głośno zaprotestował w środę pod ambasadą USA wraz z działaczami Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego.

Kto szuka gwaranta ten musi być wasalem. Ale czy owa skrzywiona serwilistyczna mentalność jest cechą tylko naszej pookrągłostołowej elity politycznej. Niestety nietrudno było zauważyć, że pikieta narodowców pod amerykańską ambasadą nie została licznie zasilona przez mieszkańców Warszawy. Niestety tę samą, właściwą naszym politykom, naiwną ufność dziecka, każącą traktować USA jako dobrotliwego Wuja Sama walczącego zawsze tylko o wolność i sprawiedliwość, przejawia niemała część Polaków. Szczególnie z tego pokolenia, które zapamiętało Amerykanów jako konkurenta naszego dawnego ciemiężyciela. Do dziś żyją w przeszłym świecie „zimnej wojny”. Za ich złudzenia wielką cenę, w dosłownym tego wyrażenia znaczeniu, mogą zapłacić przyszłe pokolenia. Wasal musi bowiem zawsze, w ten czy inny sposób, opłacać się swojemu panu.

Ustawa 447 jest podkładką pod rachunki jakimi amerykańscy Żydzi już wkrótce zaczną nam machać przed nosem. Koszt pokrycia tych rachunków może być rujnujący. Poniekąd będzie on dla innych społeczeństw potwierdzeniem zakłamanej narracji obciążającej państwo i naród polski odpowiedzialnością za Holokaust. Skoro tyle płacą, muszą być winni. A skoro są winni… to otwiera drogę do kolejnych roszczeń. Rzecz jasna macherzy od roszczeń nie są na tyle głupi by domagać się dziś wyrywania działek obecnym polskim właścicielom. To wzbudziło by szybki i zacięty opór. Będą żądać pieniędzy, oprocentowanych obligacji, być może udziałów w najbardziej atrakcyjnych państwowych spółkach, szczególnie sektora finansowego. Takie operacje uległy rząd może przeprowadzać w zaciszu gabinetów. Za brak mobilizacji opinii publicznej i jej nacisku na polityków cenę będą płacić jeszcze przyszłe pokolenia.

Karol Kaźmierczak

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Gaetano
    Gaetano :

    Bardzo dobry artykuł, choć niestety, o ujemnej wymowie. Następne lata nie przedstawiają się raczej zbyt perspektywicznie. Potrzebne i pożądane jest pewne przewartościowanie nie tylko w polityce, jako takiej, ale również na płaszczyźnie percepcji i mentalności. Nasze śpiące beztrosko społeczeństwo, też zapracowane, aby się przebudzić, musiałoby chyba doznać czegoś w rodzaju “terapii szokowej”. I chociaż wydaje się to niemal niemożliwe, oby z tego “zafundowanego” nam przez obcych wszelkiej maści marazmu, udało się wyjść cało.

    • jwu
      jwu :

      @Gaetano Ale jak obudzić i czym pobudzić ten naród ? Skoro 80% społeczeństwa ,które korzysta z mediów głównego nurtu ,nie wie co to jest akt 447 i jakie grożą nam konsekwencje?

      • Gaetano
        Gaetano :

        @jwu Dobrze Cię rozumiem, bo obserwując naszą smutną rzeczywistość trudno nie odnieść wrażenia, że sprawy nie idą w pożądanym kierunku. Ponadto, moim skromnym zdaniem, wizyta na tym portalu nierozłącznie wiąże się ze swoistym zdołowaniem, bo wiesz, czego możesz się tu spodziewać i podejrzewam, że są i tacy, którzy z tego jedynego powodu dali sobie spokój z zaglądaniem tu i skreśleniem paru słów.
        Nie wiem, co by się musiało u nas wydarzyć; raczej coś na kształt “wstrząsu”, po którym naród wyszedłby z letargu. Jak wrzucisz żabę do zimnej wody i zaczniesz podgrzewać, to dalej będzie tam sobie siedzieć, jednak gdy wrzucisz do gorącej, to zaraz wyskoczy. Ale wiem, że najważniejsza jest praca u podstaw. Kształcenie elit, których jak na lekarstwo nie ma, informowanie, nagłaśnianie, punktowanie, obnażanie kłamstw, matactw, etc. Brakuje idei endeckiej. Powstała wprawdzie nowa endecja, ale z takimi ludźmi jak wcześniej ten bęcwał Andruszkiewicz, czy lawirant Ziemkiewicz, to nieporozumienie.
        Lecz trzeba zauważyć, że coraz więcej ludzi zaczyna dostrzegać, co się wyrabia i wielu wyraża niezadowolenie. A wraz z lekceważeniem i okłamywaniem społeczeństwa, rosnącą nadal nawałą wrogich nam ukrów do nas i rugowaniem Polaków, opór będzie się wzmagać (vide ostatnio Przemyśl, wydarzenia w Olsztynie, Wrocławiu, Lublinie) i to jest nieuchronne. Poza tym są też tacy ludzie, jak Zapałowski, Osadczy, może Szwagrzyk i z drugiej strony np. Winnicki, Jabłonowski, Michalkiewicz, Braun. Więc głowa do góry, bo jeszcze nie jest tak tragicznie.