Uważam politykę obecnego rządu za niezwykle szkodliwą i zdradziecką względem ich deklaracji wyborczych, że nie wpuszczą do Polski ani jednego imigranta. Okazało się to wielkim kłamstwem. Już teraz imigrantów z państw muzułmańskich możemy liczyć w tysiącach i jest ich znacznie więcej, niż oczekiwała tego od nas UE – mówi w rozmowie z portalem Kresy.pl Krzysztof Bosak, wiceszef Ruchu Narodowego.

W ostatnich dniach wiceszef Ruchu Narodowego, Krzysztof Bosak, na przykładzie ściągania Hindusów do pracy zwrócił uwagę w mediach społecznościowych na problem nielegalnej imigracji do Polski. W tym imigrantów z krajów azjatyckich, w tym także muzułmańskich, których w Polsce jest coraz więcej.

Na początek trochę danych. Oficjalnie w naszym kraju są już ponad 344 tys. obcokrajowców. Według oficjalnych danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców, najczęściej w Polsce chcą się osiedlać obywatele Ukrainy (obecnie ponad 158 tys.). Do tej pory najczęściej o zezwolenia na pobyt ubiegali się obywatele Białorusi (17 tys.), Indii (8 tys.), Wietnamu (12,4 tys.) oraz Chin (9,2 tys.). Obecnie mamy już także łącznie 1,4 tys. pozwoleń na pobyt w Polsce dla Pakistańczyków, zaś w ostatnich latach wydano ok. 2 tys. takich pozwoleń dla obywateli Bangladeszu (obecnie jest ich w Polsce ponad tysiąc).  Pozwolenia, głównie na pobyt czasowy i stały, wydają przede wszystkim wojewodowie, a także Urząd do Spraw Cudzoziemców.

Przeczytaj: Do Polski przybywa coraz więcej cudzoziemców [+GRAFIKA]

Tym samym okazuje się, że rząd PiS, choć oficjalnie w kontekście UE stosował retorykę antyimigracyjną, to w rzeczywistości pozwalał nie tylko na napływ fali migrantów zarobkowych z Ukrainy, ale także wpuszczał do Polski coraz więcej osób z krajów azjatyckich, w tym muzułmańskich.

Przeczytaj: Do Polski może trafić 3 tys. imigrantów zarobkowych z Uzbekistanu

Główne “mity” polityki migracyjnej

Za sprawą Krzysztofa Bosaka, na Twitterze rozgorzała wielka dyskusja na temat imigrantów zarobkowych i polityki imigracyjnej. W rozmowie z portalem Kresy.pl polityk Ruchu Narodowego powiedział, że najbardziej w całej dyskusji na ten temat uderzyły go dwie kwestie, swego rodzaju „mity” dotyczące kwestii imigracji.

– Po pierwsze okazuje się, że pewna część społeczeństwa , która była przeciwna przyjmowaniu tzw. uchodźców i przeciwko multikulturalizmowi, który ma miejsce na Zachodzie, nie jest jednocześnie przeciwna przyjmowaniu migrantów zarobkowych z państw Azji. Nie postrzega tego jako budowę multikulturalizmu, podążając po ścieżce społeczeństwa zachodnich.

– Wydaje mi się, że wynika to z błędnego przekonania, iż na Zachodzie ta obecna sytuacja wykształciła się w drodze przyjmowania imigrantów niezainteresowanych pracą – mówi Bosak. – Tymczasem zjawisko przenikania nielegalnej imigracji niezainteresowanej pracą to dopiero ostatnie dziesięciolecia. Baza imigranckiej części społeczeństwa i multukulturalizmu w społeczeństwach zachodnich została zbudowana w drodze ściągania imigracji zarobkowej, która pomaga rozwijać zaplecze gospodarcze, przemysłowe społeczeństw zachodnich. Dokładnie w ten sposób ta sytuacja społeczeństw multikulturowaych, wielonarodowych, wielocywilizacyjnych powstała.

Drugim mitem, który wymienił Bosak, jest rzekoma bezalternatywność sytuacji, w jakiej się znajdujemy:

– Według tego podejścia, jesteśmy jakoby skazani na przyjmowanie imigracji zarobkowej i nie mamy żadnego wyboru, poza kierunkiem napływu migracji. Jestem zdumiony takim postawieniem sprawy, dlatego, że jest to poddanie całej polityki państwa jednemu czynnikowi, czyli dyktatowi wielkiego biznesu, który chce mieć tanią siłę roboczą tu i teraz. To zaprzestanie prowadzenia jakiejkolwiek polityki społecznej, gospodarczej czy migracyjnej, tak jak do tego byliśmy przyzwyczajeni.  Szczerze powiedziawszy, jestem zszokowany tym, że teoretycznie prawicowy rząd zaczął prowadzić taką politykę otwarcia granic.

ZOBACZ TAKŻE: Ukrainizacja polskiego rynku pracy jest nieunikniona? „Jesteśmy nakierowywani na gospdarczą zapaść”.

CZYTAJ TAKŻE: Business Centre Club: Brakuje Ukraińców – trzeba ściągać Azjatów

Konsensus od lewa do prawa?

Krzysztof Bosak odniósł się też do postaw i wpływu na debatę ws. imigracji mediów opiniotwórczych, z których ważna część utrzymuje wyraźnie proimigracyjną linię, przywołując jako ekspertów osoby zarabiające na ściąganiu do Polski imigrantów zarobkowych. Wiceszef RN przyznaje, że „sfera opiniotwórcza jest całkowicie zdominowana przez zwolenników polityki otwartości, przyjmowania imigracji i wielokulturowości”.

– Warto zwrócić uwagę, że choć wynika to z różnych perspektyw, to ta polityka ma ideologiczne poparcie zarówno na prawicy, jak i na lewicy. Po stronie lewicy jest to nihilizm kulturalny, relatywizm kulturowy czy po prostu niechęć do chrześcijaństwa i tradycyjnej tożsamości europejskiej i dowartościowywanie różnorodności. W centrum sceny politycznej dominuje liberalizm, czyli indywidualistyczne patrzenie na stosunki społeczne i odrzucenie kategorii interesów zbiorowych czy kategorii tradycji, o którą warto dbać czy struktury narodowej jako wartości. Natomiast z prawej strony okazuje się, że w zasadzie cała centroprawica jest pod wpływem narracji, utożsamiającej polską tradycję z wielokulturowością, w zasadzie redukując ją do tego wymiaru, albo dopatrując się w tym jedynej pozytywnej rzeczy w polskiej tradycji. Promieniuje to niestety także na Kościół Katolicki; zostało to wyrażone w liście biskupów „Chrześcijański kształt patriotyzmu” – mówi Bosak.

Zdaniem wiceszefa RN, w tej optyce to również musi prowadzić do afirmacji przybywania ludzi, którzy chcą pracować. – Bo wówczas „oni budują tę wielokulturowość, więc jeśli chcą pracować, żyć spokojnie to nie może tu być negatywnych stron”. W ich optyce jest to realizacja rzekomo fundamentalnej dla Polski tradycji wielokulturowości. Okazuje się, że właściwie w sferze opiniotwórczej konserwatywni liberałowie czy tacy prawicowi kapitaliści mają problem, żeby zakwestionować imigrację z powodów kulturowych, skoro może to służyć rozwojowi gospodarczemu.

– Tak więc okazuje się, że na placu boju przeciwko masowej imigracji zarobkowej z obcych kręgów cywilizacyjnych, z Azji, zostajemy tylko my – narodowcy – podsumowuje. – Nie dysponujemy żadnymi dużymi, wpływowymi mediami. Jedynym co możemy robić to naświetlać w internecie, jak ten proces działa.

Mit wielonarodowości i asymilacji

Czy mity wielonarodowości I RP i II RP rzeczywiście mają taki wpływ na rządzących? Czy zapomniano już całkiem o problemach okresu międzywojennego z mniejszościami narodowymi? Czy większość polskiej klasy politycznej nie wyciągnęła żadnych wniosków i czy nie dostrzega się, że w przyszłości może to realnie doprowadzić do poważnych napięć i problemów?

Zdaniem Bosaka twierdzenie, że da się prowadzić jakąś skuteczną politykę asymilacji wobec setek tysięcy to „lewicowy mit”. – Jeśli mamy kilkuset czy kilka tysięcy imigrantów, to można ich zasymilować. Natomiast już teraz mamy w Polsce legalnie prawie 350 tys. imigrantów i całą masę kolejnych, którzy nie zarejestrowali się na pobyt czasowy ani stały. Wykonywanie przy pomocy tak niesprawnej i niewydolnej administracji jak polska jakiejkolwiek polityki na tych ludziach, na ich świadomości i identyfikacji politycznej, kulturowej, to czysta fantazja. Każdy, kto snuje takie opowieści, czy to z prawicy, czy z lewicy, albo cyniczne kłamie, albo jest oderwanym od rzeczywistości fantastą.

Przeczytaj: Dr Mech dla Kresów.pl: projekt ściągania Ukraińców i nadawania im obywatelstwa jest zabójczy

Bosak przyznaje jednocześnie, że nie wyciąga się żadnych wniosków z doświadczeń dwudziestolecia międzywojennego:

– One są dużo istotniejsze od doświadczeń I RP, gdy mieliśmy do czynienia z czasami przednowoczesnymi, a przede wszystkim nie było to państwo w sensie dosłownym demokratyczne, jak dzisiejsze demokracje, czy demokracja II RP, gdzie podziały pomiędzy różnymi grupami narodowymi stają się podziałami politycznymi -gdy mniejszości zaczynają mieć decydujący wpływ na politykę. Problemem był tu nie tylko nacjonalizm czy terroryzm nacjonalistów ukraińskich. Fundamentalnym problemem były ogromne napięcia społeczne i polityczne, przekładające się również na politykę parlamentarną i niezdolność do prowadzenia pracy politycznej na rzecz narodu. Jestem przekonany, że już teraz podwaliny pod analogiczne problemy w Polsce kładą politycy PiS, prowadząc politykę otwartych granic. To oczywiste, że prędzej czy później pisowska centroprawica straci władzę i przejmie władzę lewica, która obdarzy tych imigrantów prawami obywatelskimi. Oczywiście, stosując tę samą retorykę jak PiS, czyli afirmacji wielokulturowości.

Przeczytaj: Dr Cezary Mech dla Kresów.pl: Ukraińcy obniżają Polakom wynagrodzenia i zmuszają ich do emigracji

Czytaj również: Imigracja zarobkowa z Ukrainy zamraża płace Polaków i psuje polską gospodarkę – twierdzi ekspert

Zdaniem polityka, skończy się to tak, że w polskim życiu społeczno-politycznym będziemy mieć taką sytuację, jak na Zachodzie:

– Tam imigranci generalnie zasilają elektoraty partii liberalnych, a przede wszystkim lewicowych. Lewica zawsze prześcignie taką lewicującą partię jak PiS  w afirmowaniu różnorodności i politycznym przedstawianiu postulatów mniejszości. Ponieważ PiS, żeby utrzymywać związki z elektoratem patriotycznym czy katolickim będzie musiał udawać, że chce umacniać polskość czy kulturę chrześcijańską w Polsce, choć nie będzie tego robił (a wręcz to osłabia poprzez otwieranie granic dla imigracji) – będzie musiał udawać, że chce to robić. Tylko, że nie będzie pozyskiwać sobie wyborców muzułmańskich, hinduskich, azjatyckich itd. Jest to po prostu oczywiste i stąd uważam politykę obecnego rządu za niezwykle szkodliwą i zdradziecką względem ich deklaracji wyborczych, gdy nawet po wyborach prześcigali się jeszcze w deklaracjach, że nie wpuszczą do Polski ani jednego imigranta i że to oni strzegą granic. Okazało się to wielkim kłamstwem. Już teraz imigrantów z państw muzułmańskich możemy liczyć w tysiącach i jest ich znacznie więcej, niż oczekiwała tego od nas UE.

Potrzeba przełomu

Czy w Polsce może dojść do jakiegoś przełomu? Zdaniem Bosaka zmiana polityki rządu PiS nie jest możliwa inną drogą niż poprzez nacisk społeczny lub zmianę rządu.

– Wiemy jednak, jaka jest sytuacja polityczna. Siły lewicowe czy liberalne nie będą prowadziły pod tym względem lepszej polityki, tylko taką samą. Jedynym sposobem na przełom jest po pierwsze, zwiększanie świadomości społecznej o tym, co się dziś dzieje i budowanie poparcia dla polityki kontroli napływu imigracji – mówi wiceszef RN, zaznaczając, że alternatywą dla polityki otwartych granic nie jest żadne prześladowanie mniejszości, tylko polityka kontroli napływu imigracji.  – Po to, żeby to był strumyczek, a nie wielka fala. Żeby ten strumyczek był dokładnie dobrany, a nie, żebyśmy  ściągali tanią, niewykształconą siłę roboczą z najbiedniejszych państw muzułmańskich świata, jak np. Bangladesz.

Polityk zwraca uwagę na społeczny nacisk na staranną kontrolę imigracji, a także na konieczność stworzenia siły narodowej, która będzie takich kwestii pilnować w parlamencie. – Widzimy, że żadna z istniejących formacji tego zadania nie spełni. Ruch Narodowy jest w podnoszeniu tej kwestii osamotniony, choć w moim głębokim przekonaniu reprezentuje poglądy większości społeczeństwa. Gdybyśmy porozmawiali otwarcie, przedstawili liczby, czego media absolutnie nie robią, to Polacy podobnie jak my, narodowcy, uznaliby to za przesadę. Dlatego musimy organizować się w partię narodową i wpływać na politykę, a nie da się tego robić pośrednio, gdy nie ma w niej osób podzielających nasze przekonania. Poza posłem Robertem Winnickim i jeszcze kilkoma posłami, z którzy może myślą podobnie, ale niestety się nie wychylają, bo są w takich formacjach, w których obowiązuje albo poprawność polityczna, albo dyscyplina partyjna.

– Organizujmy się, naciskajmy na politykę i stawiajmy opór tej wielkiej fali, która płynie do Polski. Im mniej obcokrajowców do Polski wjedzie, tym mniejsze będą nas czekać w przyszłości problemy – podsumowuje Krzysztof Bosak.

Jak wynika z oficjalnych danych rządowych, różne polskie urzędy wydały łącznie blisko 344 tys. aktualnych pozwoleń na pobyt stały lub czasowy w Polsce. Tylko wojewoda mazowiecki wydał ponad 110 tys. takich pozwoleń.

Przeczytaj: Łódzkie: rośnie liczna nielegalnie zatrudnianych obcokrajowców – głównie Ukraińców

Tylko w I kwartale tego roku wnioski o zezwolenia na pobyt w Polsce złożyło 50,7 tys. cudzoziemców, czyli o około 11 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2017 roku. Jak precyzuje Urząd do Spraw Cudzoziemców, zezwolenia na pobyt otrzymało prawie 30,5 tys. cudzoziemców.  Z ponad 50 tys. złożonych wniosków, 89 proc. dotyczyło otrzymania zezwolenia na pobyt czasowy, przy czym większość z nich związana była z chęcią podjęcia pracy.

Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • Cris_71
      Cris_71 :

      @UczSieHistorii Gospodarkę można rozwijać inwestując w nowe technologie, co automatycznie zwiększa wydajność i obniża koszty, a nie przez ściąganie taniej siły roboczej z całego świata.