Putin, ZSRR i narody

Wbrew komentarzom wielu prawicowych publicystów w Polsce Władimir Putin nie jest wielbicielem Związku Radzieckiego, a “Kraj Rad” stał się dla niego pustą figurą mającą podkreślać mocarstwową pozycję Rosji i jej znaczenie dla świata. Władimir Władimirowicz, a najpóźniej jego następca, będzie się musiał mierzyć z kwestią, która była jedną z głównych przyczyn rozpadu ZSRR. Kwestią narodową.

Przywódca Rosji postanowił wziąć udział w sporze przywódców bolszewickich sprzed 98 lat. Dlaczego rosyjski przywódca nawiązał do sporu o kształt państwa, które już nie istnieje? Nie, nie dlatego by był ideowym bolszewikiem, jak chcą tego redaktorzy “Gazety Polskiej” i im podobnie tropiciele komunizmu. Rosyjski przywódca zabrał głos w sprawie fundamentalnej, która miała kluczowe znaczenie w czasie zakładania Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich… i w czasie jego rozpadu. A dziś ma znaczenie dla współczesnej Rosji, która formalnie pozostaje wielonarodową federacją.

Ukorzenianie

Był to spór jaki bolszewickie przywództwo toczyło na temat tego jak zbudować pierwsze socjalistyczne państwo świata w czasach gdy w Biurze Politycznym Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików) ciągle trwały realne debaty ideologiczno-polityczne. Był to spór między autentycznie internacjonalistycznym stanowiskiem Włodzimierza Lenina i stanowiskiem Gruzina, który już wówczas zaczął wchodzić w buty polityka, na pewnym podstawowym poziomie, wielkoruskiego. Stalin chciał by nowe komunistyczne państwo było państwem unitarnym o niewielkim zakresie podmiotowości narodowościowych jednostek terytorialnych. Jednak to Lenin wygrał i stworzył ZSRR jako formalnie dobrowolną federację republik narodowych z formalną możliwością opuszczenia federacji. Nie był to zresztą tylko makiawelizm, polityczne manewrowanie, ale założenie wyciągnięte z ideologii, że żyjące jeszcze na etapie koczowniczym i plemiennym społeczności Kirgizów czy Kazachów muszą przejść ten etap dialektyki dziejów jaki Marks przypisał zindustrializowanemu państwu narodowemu, zanim wykonają “skok” do komunizmu. To dlatego Lenin zaproponował federalny model państwa i politykę korienizacji – “ukorzeniania” nowego systemu w tych wspólnotach etnicznych jakie na danych terenach dominowały.

Miało to fundamentalne znaczenie dla wielu narodów, które, wbrew temu co się wydaje niejednemu w Polsce, uzyskały w ramach ZSRR formalne narzędzia utrzymania czy wręcz stymulowania własnej tożsamości narodowej. Były to narzędzia kluczowe. Układy jakie bolszewickie centrum zawierało w czasie wojny domowej z lokalnymi lewicowcami w Baszkirii czy Azji Środkowej pozwalały tym ostatnim przejmować odpowiedzialność za administrację swoimi obszarami, co za tym idzie stworzyć narodowe ośrodki kultury i nauki (z republikańskimi Akademiami Nauk na czele), skodyfikować języki łączące w narody społeczności nierzadko jeszcze lokujące swoje lojalności w pojedynczych plemionach i klanach, stworzyć alfabety znacznie użyteczniejsze niż arabski, zbudować całe systemy powszechnej oświaty i na tej bazie spisać dziedzictwo kulturowe w dzieła literatury, a w końcu stworzyć nową literaturę oddającą już egzystencję człowieka nowoczesnego. Tak właśnie dojrzało wiele narodów na ogromnych przestrzeniach Eurazji.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Dobrym przykładem jest chociażby Białoruska Socjalistyczna Republika Radziecka. Każdy jej urzędnik został w latach 20 XX w. zobowiązany do znajomości języka białoruskiego. W roku 1925 r., nakład wydanej na jej terytorium literatury w języku białoruskim wzrósł o 129 proc., zaś nakład książek wydanych w języku rosyjskim spadł o 50 proc. Nakład książek w języku białoruskim zwiększył się w latach 1923-1931 z 96 tys. do 10,2 mln. Udział książek wydanych na obszarze republiki po białorusku zwiększył się w ogólnej produkcji wydawniczej z 21 proc. do 95 proc. Wśród szkół nauczania początkowego w roku szkolnym 1924/25 już 93,6 proc. z nich nauczało w języku białoruskim. Dla porównania, po 27 latach istnienia niepodległej Białorusi po białorusku uczyło się tylko 11,1 proc. uczniów w tym państwie. To właśnie w ramach instytucji BSRR pisali i wydawali czołowi białoruscy historycy i literaci.

Historycy wzbraniają się przed pisaniem scenariuszy dziejów alternatywnych, ale publicysta może sobie na to pozwolić. I można chyba zaryzykować tezę, że gdyby nie sowiecki eksperyment korienizacji, gdyby przetrwało imperium carów, a wraz z nim jego stosunki polityczne, społeczne i kulturowe, to etnos białoruski, znajdujący się na początku XX wieku ciągle w stadium krystalizacji i tak bliski kulturowo rosyjskiemu, mógłby się w tym rosyjskim morzu do reszty roztopić. Cóż dopiero pisać o Kirgizach czy Kazachach dla których radzieckie republiki były pierwszymi nowoczesnymi formami prawno-politycznymi w których plemiona zlały się w narody. Poczynione uwagi pomagają zresztą zrozumieć przyczyny słabości białoruskiego nacjonalizmu budowanego na antysowieckości i kontestowaniu en bloc czasów ZSRR. Eksperyment sowiecki jest na trwałe wpisany w proces narodotwórczy Białorusinów i taka kontestacja ma po prostu wątłe historyczne podstawy.

Zobacz także: Dzierżyńszczyzna sowiecka oraz Na gruzach Marchlewszczyzny

Pogrom – zastój – rezystencja

Polakom – staremu narodowi historycznemu o długiej historii własnej państwowości, dla którego włączenie do ZSRR mogłoby być tylko regresem w zakresie podmiotowości politycznej, trudno zrozumieć, że dla niektórych wspólnot ten wielki eksperyment inżynierii społecznej, jakim było państwo sowieckie, stworzył podstawy dla przyspieszenia i finalizacji procesu narodotwórczego. Procesu tego nie wykoleiły nawet jakże masowe, jakże krwawe represje rozpętane przez Józefa Stalina. Były one zresztą wymierzone właśnie w promotorów “ukorzeniania”. Zginął w ich trakcie i Bronisław Taraszkiewicz – białoruski działacz narodowy w II RP, poseł na Sejm, autor jednego z wariantów ortografii języka białoruskiego, który wstąpił do podziemnej Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi, trafił do polskiego więzienia, a następnie, w ramach wymiany więźniów, do ZSRR. Zginął też dawny premier Białoruskiej Republiki Ludowej Wacłau Łastouski, który też uznał BSRR za formę narodowego życia Białorusinów i jako historyk i filolog był członkiem jej Akademii Nauk BSRR. Rozstrzelany został wówczas tatarski promotor trzecioświatowego rewolucjonizmu i założyciel Muzułmańskiej Partii Komunistycznej Mirsaid Sułtan-Galijew, a także Sachib-Gariej Said-Galijew pierwszy przywódca Tatarskiej Autonomicznej SRR. Pod lufy pod koniec lat 30 XX wieku trafił także Fajzułła Chodżajew, jeden z liderów “młodych Bucharyjczyków” walczących z emirem Buchary, który oparł się na bolszewikach marząc o politycznym upodmiotowieniu i cywilizacyjnym awansie muzułmanów Azji Środkowej, by stanąć na czele Bucharskiej Ludowej Republiki Radzieckiej, a potem zostać premierem Uzbeckiej SRR. Stalin zgładził większość starych narodowych komunistów i sporą część ledwie ukształtowanej inteligencji nierosyjskich narodów ZSRR. W przypadku niektórych narodów eksterminacja czy działania wykorzeniające miały jeszcze szerszy zakres, jak było to w przypadku Polaków, mordowanych masowo już tylko ze względu na narodowość w latach 1937-1938, czy w przypadku Niemców Nadwołżańskich, Tatarów Krymskich, Czeczenów lub Kałmuków deportowanych w trakcie lub po drugiej wojnie światowej. Stalinowska polityka forsownej kolektywizacji zadała największe proporcjonalne straty narodowi kazachskiemu. Symbolicznym podsumowaniem polityki narodowościowej Stalina było prawo przyjęte przez radzieckie władze 1938 r. nakładające na wszystkich obywateli ZSRR obowiązek uczenia się języka rosyjskiego.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Po śmierci Stalina, wraz z “odwilżą” znów ujawniły się narodowe ambicje. Jednak chruszczowowska “odwilż” trwała krótko i w 1953 r. przyjęto prawo jeszcze bardziej wzmacniające rolę języka rosyjskiego w edukacji, szczególnie w ramach Rosyjskiej FSRR. Zdemontowano wówczas system kształcenia w językach mniejszości w takich jej autonomicznych regionach (“autonomicznych republikach”) jak Komi, Mari El i Karelia. Jednak w niektórych republikach związkowych lokalne elity zdołały się znacznie umocnić, tym bardziej, że sam Nikita Chruszczow cierpiał na znaczącą nadpobudliwość w zakresie ciągłych rekombinacji struktur administracyjnych, co tylko wymuszało budowanie nieformalnych struktur przetrwania przez aparatczyków na niższych szczeblach. Długotrwałe rządy Breżniewa i czasy zastoju nie przełamały tej tendencji

Komunizm, będąc ideologią kolektywistyczną, nigdy nie podważył pojęcia narodu, prognozując rzekomo naturalne zmniejszanie się jego wagi wraz z przybliżaniem się społeczeństwa komunistycznego. W praktycystce działo się wprost przeciwnie. Wraz z coraz większym niedomaganiem mechanizmów ekonomicznych “Kraju Rad”, a przecież procesy ekonomiczne stały w centrum ideologii marksistowsko-leninowskiej, politycy Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego dość łatwo przechodzili do legitymizowania się ideologią narodową. W niektórych republikach dochodziło wręcz do kształtowania czegoś co niezadowoleni aparatczycy narodowości rosyjskiej nazwali “etnokracją”. W latach 80 XX wieku miała się ona już całkiem nieźle. Gdy w reformatorskim zapale Gorbaczow w 1986 r. odwołał Dinmuchameda Kunajewa pierwszego sekretarza partii w Kazachskiej SRR rządzącego nią przez 36 lat i przysłał na jego miejsce Rosjanina Giennadija Kołbina, na ulicach Ałmaty doszło do dwudniowych, masowych zamieszek na tle etnicznym. Kołbin przetrwał na stanowisku ledwie trzy lata. W 1988 r. pod hasłami narodowymi ludzie wyszli na ulice Wilna, uruchamiając całą falę rewindykacji kulturowych, które rychło zamienią się w postulaty narodowej samodzielności w sporej części republik.

Rozpad

W sensie politycznym dobrowolność radzieckiej federacji była fikcją tak długo jak wszystkie struktury państwowe trzymała w uścisku partia komunistyczna – struktura formalnie i faktycznie bardziej scentralizowana niż struktura komunistycznego państwa. Gdy na skutek działań Michaiła Gorbaczowa w drugiej połowie lat 80 XX wieku, partia erodowała, gdy w warunkach pieriestrojki zapisy konstytucji ZSRR zaczęły być poważnie traktowane, republiki w końcu po prostu, bez większych krwawych ekscesów, rozwiązały socjalistyczną federację. Charakterystyczne, że krwawe konflikty jakie znamy z czasów rozpadu ZSRR rozgrywały się w zasadzie tylko w ramach republik związkowych. W ZSRR wydzielano w nich czasem dla mniejszościowych wspólnot etnicznych tak zwane republiki autonomiczne, obwody autonomiczne bądź okręgi autonomiczne. Jednak w przeciwieństwie do subiektów federacji jakimi były republiki związkowe, jednostki administracyjne w ramach nich nie miały już prawa do jednostronnej secesji. Z braku prawa spisanego pozostawało prawo oręża. I właśnie za broń chwycili Ormianie z Górskiego Karabachu, którzy nie chcieli należeć do Azerskiej SRR, Rosjanie i Ukraińcy w Naddniestrzu, którzy nie chcieli należeć do Mołdawskiej SRR, Abchazi i Osetyjczycy, którzy nie chcieli należeć do Gruzińskiej SRR czy w końcu Czeczeni, którzy nie chcieli należeć do tego co pozostało po Rosyjskiej FSRR. Wszystkie te rebelie nie były fanaberią czy wybuchem szowinizmu, ale odpowiedzią na zagęszczającą się atmosferę w ramach republik, gdzie dominujące, “tytularne” narody zaczęły czynić swoją dominację coraz bardziej odczuwalną, ograniczającą możliwości podtrzymywania i wyrażania swojej tożsamości przez mniejszości narodowe w ramach republik. Najczęściej wyrażało się to poprzez monopol urzędowego języka tytularnej narodowości. Niemal w każdej republice rebelie mniejszości zaczynały się właśnie od tego rodzaju uchwał republikańskich parlamentów zdominowanych przez etniczną większość. Tak było również z pokojowym ruchem Polaków Wileńszczyzny domagających się na przełomie lat 80 i 90 utworzenia Polskiego Kraju Narodowo-Terytorialnego na Litwie.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Władimir Putin jako były funkcjonariusz najlepiej poinformowanej struktury ZSRR – KGB dobrze poznał te procesy. Związek Radziecki nie jest zatem dla Władimira Władimirowicza żadnym ideałem prawno-politycznym. Na pewnym rudymentarnym poziomie jest on rosyjskim nacjonalistą czy może bardziej statokratą, któremu ZSRR podoba się o tyle o ile był quasi-imperialną formułą państwowości rosyjskiej, a znacznie mniej, gdy w ramach tej formuły ograniczano rosyjską treść, lub robiono coś na koszt Rosjan. A przecież w ramach ZSRR to właśnie republika rosyjska, a okresami też białoruska i ukraińska faktycznie dotowały całą resztę. Pod tym względem Putin pozostaje bardzo stały w swoich poglądach. Dokładnie taki sam pogląd zaprezentował bowiem już w 1991 r. na progu swojej kariery politycznej w Leningradzkim magistracie u boku ówczesnego czołowego rosyjskiego liberała Anatolija Sobczaka. W telewizyjnym wywiadzie Putin nazwał wówczas federalny model ZSRR “bombą z opóźnionym zapłonem” podłożoną pod państwem, dodając przy okazji, że próba realizacji ideologii komunistycznej “przyniosła krajowi wielką szkodę”.

Pogląd ten jest oczywiście poglądem politycznym. Z punktu widzenia historyka możnaby bowiem z łatwością odbić piłeczkę odpowiadając, że jednym z głównych czynników jaki doprowadził do zwycięstwa bolszewików w wojnie domowej były właśnie ich koncesje wobec nierosyjskich narodów dawnego imperium carów. Biali oficerowie spod znaku jedinej niedielimej Rosji nie mieli im nic do zaproponowania toteż zobaczyli bagnety Ukraińców, Tatarów, Baszkirów, czy Buriatów zwrócone przeciwko sobie. Bez tych koncesji jakiekolwiek wielkie państwo ze stolicą w Moskwie mogłoby okresu 1917-1922 nie przetrwać. Wszak i w czasach powstawania, i w czasach upadku ZSRR Rosjanie stanowili tylko nieco ponad połowę jego mieszkańców.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Władimir Putin rozumie najpewniej także i to, ale przecież ZSRR nie interesuje go ani jako wzorzec ideologiczny, ani jako casus w wykładzie historii, ale jako symboliczna figura pomocna w uzasadnianiu budowy możliwie scentralizowanego państwa już pod jego władzą. ZSRR ma być po prostu kolejną formułą wielkiej Rosji, którą Władimir Władimirowicz tak sumiennie odbudowuje. To właśnie to “zbieranie ziem ruskich” ma być główną legitymacją jego władzy nad Rosjanami. Nie jest to jednak odbudowa imperium. Z uniwersalistycznych misji Trzeciego Rzymu czy światowej rewolucji komunistycznej niewiele zostało. Jedyną uniwersalną legitymacją na której Putin chce oprzeć wpływy Rosji na świecie jest już tylko wizja ZSRR historycznego wybawiciela świata, głównego pogromcy Hitlera i nazizmu. Narracja ta jest konsekwentnie rozwijana i właśnie ze względu na taką formę legitymizacji roli współczesnej Rosji w stosunkach międzynarodowych Putin nigdy nie odetnie jej symbolicznie od ZSRR, ani nie potępi Józefa Stalina. Stąd zresztą bierze się tak wysoki poziom agresji Kremla wobec Polski przypominającej, że ZSRR zaczynał wojnę jako sojusznik hitlerowskich Niemiec.

Stare wyzwania w nowych czasach

Jednak Federacja Rosyjska nadal stoi przed wyzwanie przed jakim stał ZSRR. Putin jest w o tyle lepszej sytuacji, że ciągle ma za sobą argumenty prawne i demograficzne. Rosja odziedziczyła po RFSRR system nie zezwalający na secesję. Oczywiście w warunkach politycznej słabości nie przeszkodziło to Czeczenom wywołać rebelię, która pozbawiła Moskwę kontroli nad kaukaską krainą na niemal dekadę i kosztowała Rosjan wiele krwi i pieniędzy, a jej elitę utratę szacunku w oczach Rosjan. Charakterystyczne, że podstawową legitymacją do przejęcia władzy przez Władimira Putina stało się rozgromienie czeczeńskiego separatyzmu w latach 1999-2000. Mało kto pamięta jednak, że Czeczenia nie była jedyną republiką w ramach FR, która odmówiła podpisania nowego układu federalnego w 1992. Drugą była Republika Tatarstanu, która 24 października 1991 zdążyła ogłosić “akt niepodległości państwowej”. A Tatarzy byli wówczas (i są dzisiaj) drugim co do liczebności narodem Rosji. Przez lata ich republika występowała jako państwo zrzeszone z Rosją i dopiero w 2000 r. Moskwa wymusiła na Tatarach wpisanie do konstytucji ich republiki zapisu o tym, że jest ona “subiektem Federacji Rosyjskiej”. Jednak Tatarów jest ponad 5 mln, ich republika leży na bogatych złożach ropy, a dziedzictwem niedoszłej niepodległości pozostaje to, że władze republiki samodzielnie eksploatują te złoża poprzez publiczną spółkę Tatnieft, piąty pod względem wydobycia koncern naftowy Rosji. Jego szefem jest prezydent Tatarstanu Rustam Minnichanow.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Argumenty demograficzne jakie ciągle jeszcze mają władze Rosji to znacząco wyższy odsetek etnicznych Rosjan w państwie niż w ZSRR. Według spisu ludności z 2010 r. stanowią oni około 80 proc. mieszkańców Federacji. Cóż z tego skoro na peryferiach żywioł rosyjski jest coraz słabszy. Tradycyjnie najsłabsze pozycje Rosjanie mają na Kaukazie. W Czeczenii stanowią zaledwie 1,9 proc. mieszkańców. W Inguszetii jeszcze mniej. W Dagestanie 3,6 proc. Wśród republik narodowościowych północnego Kaukazu Rosjanie są w większości tylko w Adygei. W tak ważnej republice jak Tatarstan stanowią już niecałe 40 proc. W Baszkortostanie zaś 35 proc. Ich udział w tych republikach może się tylko zmniejszać, bowiem rosyjscy muzułmanie, szczególnie na Kaukazie, wykazują się wyższym przyrostem naturalnym od etnicznych Rosjan. Mało kto pamięta, że na Powołżu ciągle żyją narody ugrofińskie, takie jak Maryjczycy, Udmurci i Mordwini, stanowiący zresztą zlepek dwóch dość różnych od siebie grup etnicznych: Erzjan i Mokszan. Rosjanie nie stanowią większości bezwzględnej w Republice Mari El, a w Czuwaszji stanowią tylko 25 proc. mieszkańców.

Rosjanie muszą bronić nie tylko swoich pozycji ale i zarządzać kryzysami powstającymi między innymi narodowościami. Zbrojne starcia z 1992 r. między Inguszami a Osetyjczykami, choć krótkotrwałe pociągnęły za sobą setki ofiar. Obecnie krew się nie leje, ale ciągle trwają napięcia między Czeczenami i Inguszami o sporne tereny, czy Tatarami i Baszkirami – tatarscy aktywiści narodowi oskarżają władze Baszkortostanu o prowadzenie asymilatorskiej polityki wobec społeczności tatarskiej zamieszkującej zachodnią część tej republiki przylegającej do terytorium samego Tatarstanu. Jednocześnie spora część z republik narodowściowych, szczególnie kaukaskich jest deficytowa i muszą być dotowane przez centrum. To zresztą także wzbudza napięcia polityczne i niezadowolenie etnicznych Rosjan (“dość karmienia Kaukazu” stało się popularnym hasłem mobilizującym uliczny ruch nacjonalistyczny pod koniec zeszłego dekady) i mieszkańców regionów-donatorów, jak ostatnio w Nienieckim Okręgu Autonomicznym.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Obóz putinowski ciągle nie znalazł odpowiedzi na to wyzwanie. Miota się między internacjonalistycznym paternalizemem, jak w przypadku Czeczenii, która stała się udzielnym księstwem Ramzana Kadyrowa odpowiedzialnego chyba już tylko przed prezydentem Rosji i kwestionującego działania instytucji federalnych, a zabiegami asymilatorskimi, jak przypadku ustawy oświatowej z 2018 r. znoszącej obowiązkowość nauczania języków narodów tytularnych republik w szkołach w tychże republikach. Protestowali aktywiści różnych narodowości ale ze strony władz głosy sprzeciwu dało się słyszeć tylko w Tatarstanie. Daleko posunięta marginalizacja języka i kultury “koriennych” narodów zachodzi w republikach narodów ugrofińskich. W Udmurcji, gdzie Udmurci stanowią już tylko 29 proc. mieszkańców postępująca rusyfikacja doprowadziła do tragicznego gestu miejscowego uczonego Alberta Riazina, który we wrześniu zeszłego roku dokonał samospalenia pod gmachem republikańskiego parlamentu. Riazin trzymał plansze z napisem: “A jeśli jutro mój język zniknie, to gotów jestem umrzeć dzisiaj”.

Ogółem w spisie ludności z 2010 wyróżniono aż 203 kategorie narodowe i etniczne. Na terenie Federacji Rosyjskiej 20 proc. jej mieszkańców używało łącznie około 250 języków innych niż rosyjski. 36 z nich ma status “państwowy” w określonych subiektach federacji, a kolejnych 14 status języka urzędowego w niektórych mniejszych jednostkach podziału administracyjnego. W systemie edukacyjnym Rosji dopuszczano w 2018 r. 58 języków z tego dla 13 zatwierdzano program nauczania na szczeblu federalnym. Rosja do tej pory nie uchwaliła jednak ustawy ujednolicającej definicję i status mniejszości narodowych, a część republik ciągle utrzymuje w swoich ustawach zasadniczych zapisy o ich suwerenności. Taka niespójność polityki, brak idei przewodniej i strategii może Rosję wiele kosztować.

Karol Kaźmierczak

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply