Nauczycielu, ucz się sam

Osadzona w giedroycizmie polityka wschodnia pisowskich międzymorzan nie tylko rozjeżdża się z polskim interesem narodowym. Międzymorska koncepcja naszej elity rządzącej coraz bardziej rozjeżdżają się z tym jak swoje interesy narodowe definiują Ukraińcy – pisze Karol Kaźmierczak.

W swojej recenzji książki Jacka Bartosiaka  napisałem, że zarówno on, jak i obecny obóz rządzący zamienili geidroycizm liberalny na giedroycizm neokonserwatywny. Poprzednie ekipy rządzące uważały, że Polska musi spalać swoje zasoby materialne i niematerialne by promować na wschodzie liberalną demokrację. Jej trwałe zainstalowanie na Białorusi czy na Ukrainie miało gwarantować wypchnięcie Rosji z naszego regionu, co było i jest głównym celem polityki polskich elit. Obóz PiS zarzucił jednak demokratyczne misjonarstwo, na rzecz czegoś co uważa za geostrategię, ale co tak samo jak demoliberalne doktrynerstwo oparte jest na mylnej kalkulacji własnych zasobów jak i realiów w państwach, do których koncepcja „międzymorza” się odnosi. Dobrą ilustracją jest w tym względzie artykuł byłego ministra spraw zagranicznych, Witolda Waszczykowskiego, opublikowany we wtorek w dzienniku „Rzeczpospolita”.

Niedyplomatyczny dyplomata

W swoim tekście były szef dyplomacji, a obecnie przewodniczący delegacji Parlamentu Europejskiego do spraw relacji z Ukrainą, ocenia politykę zagraniczną nowego prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego i jego partii, która samodzielnie tworzy rząd sąsiedniego państwa. Waszczykowski zwraca uwagę na zgodę Ukrainy na zastosowanie we wdrażaniu porozumień mińskich tak zwanej „formuły Steinmeiera”.

Człowiek, który ma kierować dyplomacją Parlamentu Europejskiego pozwala sobie na deklaracje nader niedyplomatyczne wobec nowych władz Ukrainy. „Proponowane przez Steinmeiera rozwiązanie jest zgodne z rosyjską koncepcją federalizacji Ukrainy” – pisze Waszczykowski choć w tym zdaniu pod Steinmiera można by w obecnej sytuacji podstawić i samego Zełenskiego. Polityk PiS wchodzi nawet w buty obrońcy ukraińskiej praworządności (niczym przewodniczący ukraińskiego KOD) bezpardonowo oceniając, że „implementacja propozycji Steinmeiera byłaby też niezgodna z ukraińską konstytucją i ordynacją wyborczą”. Waszczykowski uważa, że musi przypominać Ukraińcom, iż „utrzymanie niepodległości to główne zadanie na dziś dla ukraińskiej dyplomacji” i nęci ją „ścieżką integracji z Zachodem”. Podsumowuje swój artykuł — próbując odciągnąć Kijów od Berlina i Paryża — „Bezrefleksyjne poleganie na formacie normandzkim nie doprowadziło do pozytywnych rozwiązań. Berlin i Paryż nie chcą rozwiązać konfliktu rosyjsko-ukraińskiego na korzyść poszkodowanej Ukrainy. Chcą pozbyć się problemu i wrócić do relacji z Moskwą na zasadach biznesowych. W Warszawie zatem musimy przypominać i stolicom Unii Europejskiej, i w Kijowie, że rozwiązania sporów międzynarodowych muszą być oparte na aktualnym prawie międzynarodowym”.

W swoim tekście były szef polskiej dyplomacji stara się być bardziej antyrosyjski i (w swoim mniemaniu) proukraiński niż prezydent skonfliktowanej z Rosją Ukrainy. Jednocześnie ta proukraińskość prowadzi Waszczykowskiego do przyjmowania wobec Ukraińców bardzo protekcjonalnej postawy i próby prowadzenia ich za rękę w polityce dotyczącej ich własnych, żywotnych interesów.

Waszczykowski przy tym nawet nie zauważa, iż w takiej radykalnie antyrosyjskiej pozycji Polska nie jest dla Kijowa żadnym pożądanym mediatorem w przeciwieństwie do Francji i Niemiec, które były szef polskiej dyplomacji stara się zdezawuować. Oczywiście polski polityk przechodzi też do porządku dziennego nad uwarunkowaniami znacznie twardszymi niż polityczne.

To Francja, nie Polska, ma najpotężniejszą armię w Europie, to Francja, nie Polska ma arsenał nuklearny, to Francja, nie Polska jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ posiadającym prawo weta. Niemcy są jedną z największym potęg gospodarczych i finansowych świata, nadal są gospodarzem nie dla kilku lecz 35 tysięcy amerykańskich żołnierzy i infrastruktury, która pozwala myśleć Amerykanom o jakiejkolwiek interwencji w Europie Środkowowschodniej. Niemcy razem z Francją wywierają przemożny wpływ na całą Unię Europejską i trudno wyobrazić sobie bez nich utrzymanie unijnych sankcji wobec Rosji, głównego praktycznego środka jakim państwa zachodnie posłużyły się by ukarać Moskwę za aneksję Krymu i wsparcie donbaskich separatystów. Można w tym miejscu zapytać – co Ukrainie w jej konflikcie z nuklearnym mocarstwem może zaoferować Polska? Potęgę odstraszania, nowoczesne uzbrojenie, inwestycje i kapitał, znaczące wsparcie dyplomatyczne na forum międzynarodowych instytucji? Polska nie dysponuje takimi atutami o czym Ukraińcy dobrze wiedzą rachując układ sił na kontynencie.

Atak na Zełenskiego

Artykuł Waszczykowskiego, ze względu na jego aktualną funkcję w PE, można potraktować w kategoriach ataku. Jego artykuł bardzo obszernie cytowała agencja informacyjna UNIAN. Waszyczkowski atakuje Zełeńskiego w trudnym dla niego momencie, choć nie jest on wrogi Polsce jak Poroszenko. Co ciekawe, Waszczykowski nigdy nie zdobył się na tak zasadniczą krytykę tego ostatniego mimo, że to przecież Poroszenko był współautorem formatu normandzkiego, w którym o rozwiązaniu konfliktu donbaskiego prezydent Ukrainy negocjuje z prezydentami Rosji, Francji i Niemiec. Sam Poroszenko nie widział miejsca przy stole dla reprezentanta Polski. Mało tego, były prezydent Ukrainy i politycy jego obozu uważali za dopuszczalne wręcz demonstracyjnie okazywać lekceważenie dla polskich interesów i stanowiska. W dniu wizyty prezydenta Komorowskiego Rada Najwyższa Ukrainy uznała członków UPA za bohaterów walki o niepodległość Ukrainy. Gdy Unia Europejska zniosła wizy dla obywateli Ukrainy, Poroszenko świętował pierwszy dzień ruchu bezwizowego na granicy Słowacji właśnie ten kraj określając „bramą do Europy” dla Ukraińców. Także w dziedzinie twardej polityki i kluczowej dla koncepcji międzymorskiej kwestii surowców energetycznych, Poroszenko stawiał na rewers gazu ze Słowacji zamiast inwestować politycznie i finansowo w połączenia rurociągowe z Polską.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Zełeński, ze względów, które opisałem wyżej, rzecz jasna nie stawia na Polskę jako strategicznego partnera. Jednak nie wykonuje też wobec Polski wrogich gestów obniżających jej i tak już niski prestiż. Stwarza wrażenie otwartego w niektórych ważnych dla nas konkretnych kwestiach, jak choćby zniesienia zakazu na prace polskich archeologów poszukujących szczątków ofiar ludobójstwa dokonanego przez UPA na ludności polskiej podczas drugiej wojny światowej. Zełenski wydaje się też gotowy do choćby niewielkiego otwarcia ukraińskiej gospodarki, chociażby uwolnienia handlu ziemią, co też stwarza pewne perspektywy dla polskiego biznesu. A jednak Waszczykowski przypuszcza na niego atak i to w sytuacji gdy właśnie doszło na Majdanie do dość masowych, zwołanych przez nacjonalistów protestów przeciw polityce zagranicznej Zełenskiego, a władze kilku regionów przyjęły krytyczne wobec niej uchwały. Dlaczego były minister spraw zagranicznych Polski podważa pozycję prezydenta Ukrainy, który może być dla naszego kraju partnerem znacznie wygodniejszym niż poprzednik? Odpowiedź jest jasna. Zełenski jest zbyt umiarkowany, za mało antyrosyjski. Polskie elity stawiają w polityce wschodniej nie na tych z którymi mogą zrealizować taki czy inny konkretny interes, ale takich którzy są najbardziej jaskrawie antyrosyjscy. Pod tym względem nie ma różnicy między giedroyciowcami neokonserwatywnymi i liberalnymi.

Zobacz także: Zełenski: Poroszenko chce zorganizować nowy Majdan

Głos Ukraińców

Koncepcja polityki wschodniej pisowskich giedroyciowców rozjeżdża się nie tylko z polskim interesem narodowym ale i z tym jak swój interes zdefiniowali sami Ukraińcy, czemu dali w tym roku wyraz dwukrotnie z dobitnym wynikiem. Zełenski wprost zmiażdżył w kwietniowych wyborach Proszenkę, a w lipcowych wyborach założona przez niego partia po raz pierwszy w historii Ukrainy zdobyła samodzielną większość w Radzie Najwyższej. Co ważne Zełenski i jego współpracownicy w czasie kampanii wyborczych bynajmniej nie ukrywali, że nie są jastrzębiami a zakończenie zbrojnej fazy konfliktu z separatystami i wspierającą ich Moskwą jest priorytetem dla osiągnięcia którego są w stanie zrobić wiele. Warto aby Witold Waszczykowski snując plany polityki wobec Ukrainy (czy wręcz plan polityki samej Ukrainy) wziął pod uwagę zdanie jej mieszkańców. Chciałoby się rzec – nauczycielu, ucz się sam.

Karol Kaźmierczak

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply