Ładujemy ogromne pieniądze w Amerykę, ona daje nam dodatkowych tysiąc żołnierzy – OK, ale to za mało w zamian za to, co my Amerykanom dajemy. Niech pomogą nam odbudować polski przemysł zbrojeniowy, a nie znów powiedzą „kupcie”. To nie jest partnerstwo. Myśmy wystarczająco dużo wydali na Amerykę, by nam mówili, żeby dalej od nich kupować – podkreśla gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z portalem Kresy.pl.

W czasie wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Białym Domu i podczas rozmów z prezydentem USA Donaldem Trumpem, ważnym tematem była kwestia zakupu przez Polskę 32 nowoczesnych myśliwców 5. generacji F-35A. Trump wyraził duże zadowolenie z zamiaru zakupu przez nasz kraj tych maszyn. Krótko przed tym szef MON Mariusz Błaszczak powiedział, że „wkrótce Polska dołączy do elitarnego grona państw, których siły powietrzne posiadają najnowocześniejsze samoloty F-35”. Rząd nie podaje, ile będą one kosztować. Ostatnie szacunki mówią o ponad 10 mld zł.

Przeczytaj: Szef MON: Polska dołączy do elity posiadającej F-35. Ile za nie zapłacimy?

W rozmowie z portalem Kresy.pl gen. Waldemar Skrzypczak zwrócił w tym kontekście uwagę na to, czy takie zakupy są uzasadnione potrzebami polskiego wojska. – Tych potrzeb nie znamy. Nie ma strategii bezpieczeństwa państwa, nie ma doktryny obronnej, ani doktryny użycia sił powietrznych, więc nie wiemy ile samolotów i do czego na potrzeba.

Zdaniem generała, zakup 32 myśliwców F-35A to decyzja polityczna. – Takie decyzje nie wynikają z przesłanek doktrynalnych. A to doktryna jest podstawą do tego, żeby definiować, co jest nam potrzebne na wojnę. Mówi o tym jak prowadzić wojnę. A my takiej doktryny narodowej nie mamy. Więc nie wiem, z czego to wynika. Na pewno nie z doktryny natowskiej, która mówi, że mamy mieć 32 samoloty, tylko raczej z tego, że lobbing, żeby tak było.

– Dlatego jako żołnierz odpowiadam, że nie wiem, ile mamy mieć samolotów, czołgów, okrętów, bo nikt nie zdefiniował doktryny obronnej państwa polskiego ani strategii bezpieczeństwa państwa. To jest główny temat – podkreśla były dowódca Wojsk Lądowych.

Odnośnie samych myśliwców F-35A generał przyznaje, że to bardzo drogie maszyny, ale ich zakup to decyzja polityczna, podjęta poza ustawą o zamówieniach publicznych. – Takie decyzje zapadają niezależnie od tego, czy prawo dotyczące przetargów publicznych obowiązuje, czy nie. I jak widać, nikt nad tym nie dyskutuje. Jeżeli ludzie odpowiadający za przestrzeganie prawa w państwie, w tym ustawy o zamówieniach publicznych, nic nie mówią, a zatem według nich wszystko jest ok, to tym bardziej ja jako wojskowy nie mam nic do powiedzenia.

– Dla mnie ważna jest jedna rzecz. Ładujemy ogromne pieniądze w Amerykę, ona daje nam dodatkowych tysiąc żołnierzy, których my będziemy utrzymywali. OK, ale to za mało w zamian za to, co my USA dajemy. Nie chodzi o to, żeby dawali nam żołnierzy, tylko niech Ameryka pomoże nam odbudować polski przemysł zbrojeniowy. To dla mnie kluczowa sprawa – podkreśla gen. Skrzypczak. – Niczego więcej od Amerykanów nie chcę. Tylko tu nie chodzi o robienie przyczep do Patriotów, tylko o technologie, które pozwolą nam odbudować przynajmniej część polskiej zbrojeniówki, która będzie nam potrzebna.

Generał przyznaje, że ma na myśli szczególnie sektor pancerny i amunicyjny. – Tylko niech Amerykanie nam pomogą, a nie znów powiedzą „kupcie”. To nie jest partnerstwo. Myśmy wystarczająco dużo wydali na Amerykę, żeby teraz nam mówili, żeby dalej od nich kupować. Nie! Jeśli traktują nas jak poważnego sojusznika, a udowodniliśmy, że nim jesteśmy w Iraku czy w Afganistanie, to niech nam teraz pomogą. Z tych kilkudziesięciu miliardów dolarów, które od nas zainkasują, jeśli na polski przemysł zbrojeniowy przeznaczą 1-2 mld dolarów, to dla nich to nie będzie żadna strata, a dla nas wielka pomoc.

Podczas rozmowy gen. Skrzypczak odniósł się też do planów dotyczącymi rozlokowania w Polsce eskadry amerykańskich dronów bojowych MQ-9 Reaper, co zakłada nowa polsko-amerykańska umowa o współpracy obronnej. W dokumencie jest mowa o ich przeznaczeniu do działań wywiadowczych, zwiadowczych i rozpoznawczych, ale należy zaznaczyć, że są to zaawansowane drony bojowe, służące też jako maszyny uderzeniowe. Amerykanie zadeklarowali, że zamierzają udostępniać Polsce informacje uzyskane w wyniku działań tej eskadry, ale „stosownie do okoliczności”.

Przeczytaj: Rosja zaniepokojona zamiarem rozmieszczenia eskadry amerykańskich dronów bojowych w Polsce

Generał przypomniał, że MQ-9 to ulepszona, bardziej zaawansowana wersja dronów rozpoznawczo-uderzeniowych MQ-1 Predator. Zaznacza, że chodzi tu nie o utworzenie nowej eskadry, ale o przeniesienie do Polski już istniejącej, z innego miejsca. Według niego, Polska dysponuje do tego odpowiednim zapleczem. Decyzję o tym ocenia pozytywnie, ale z ważnymi zastrzeżeniami:

– Bardzo dobrze, że to robimy. Jestem za tym. Tylko ja bym akurat tej informacji nie ujawniał. Moim zdaniem, robiąc to popełniono poważny, strategiczny błąd.

– Jeżeli dyslokuje się w Polsce takie drony, które podczas misji rozpoznawczych będą miały wgląd m.in. w terytorium rosyjskie czy białoruskie, to warto byłoby to jakoś „przykryć” zaznacza. – Mam na myśli pewne działania pozorujące, kamuflujące, które nie pozwoliłyby na ujawnienie, że taka eskadra w Polsce stacjonuje. A tu, wielka radość, bo będą Reapery! Błąd strategiczny! Takich informacji nie powinno się ujawniać, bo to szkodzi nie tylko politycznie. Teraz przeciwnik wie, jakim potencjałem dysponujemy np. w przypadku konfliktu. To taka „lekkomyślna zdrada”, jak to określam. Takich rzeczy się nie ujawniam.

Gen. Skrzypczak zwraca też uwagę, że mowa jest o eskadrze amerykańskiej, dowodzonej przez Amerykanów. – Amerykanie nie oddadzą nam dowodzenia nad tą eskadrą, ona ma za duże możliwości. Mogą umożliwić nam tylko wskazanie celów czy obiektów, które w ramach prowadzonych przez nich operacji miałyby być rozpoznane lub zniszczone. Tak było w Iraku, gdzie od dowódcy korpusu dostawałem do mojej strefy Predatora, ale wtedy, gdy wskazałem dla tej maszyny konkretne zadania do wykonania. Innej możliwości nie było.

Były dowódca Wojsk Lądowych przypuszcza też, że sprawa ta może mieć związek z polskim programem pozyskania dronów klasy MALE o kryptonimie „Zefir”. – Być może to jakiś rodzaj „promocji”. Ale nawet jeśli, to popełniono błąd ujawniając ten fakt.

Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mayo
    mayo :

    w Polsce znajdują się 2-3 lotniska zdolne przyjąć F-16 czy F-35 … pytanie: w której minucie potencjalnego konfliktu wszystkie lotniska zostaną zniszczone? a samoloty warte miliardy staną się bezużyteczne 🙂 Pozdrawiam 🙂