Afera „Russiagate” mówi wiele o amerykańskich elitach medialnych i politycznych. Ich poczynania i oskarżenia świadczą o pogardzie wobec amerykańskich instytucji, praw, interesów i obywateli – przekonuje prof. Stephen F. Cohen na łamach The Nation.

Stephen F. Cohen, emerytowany profesor wydziału sowietologii na Uniwersytecie Nowojorskim i Uniwersytecie Princeton, oraz John Batchelor, założyciel i prowadzący radiowego magazynu informacyjnego The John Batchelor Show, kontynuują cotygodniową dyskusję na temat nowej zimnej wojny pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją.

Trwające już dwa lata insynuacje i śledztwa znane dziś jako „Russiagate”, zostały wszczęte przez polityczne, medialne i (prawdopodobnie) intelektualne amerykańskie elity (głównie demokratyczne lub prodemokratyczne, lecz nie tylko). Ich działania ukazują pewne bardzo niepokojące cechy wśród ludzi, którzy odgrywają istotną rolę w rządzeniu państwem.

Cohen wymienia sześć prawd na temat amerykańskich elit, które następnie omawia razem z Batchelorem.

1. Zwolennicy teorii Russiagate nie darzą wielkim szacunkiem obecnej ani przyszłej instytucji prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ich insynuacje opierają się na wielu twierdzeniach. Jedno z nich mówi, że obecny prezydent kraju, Donald Trump, zwyciężył w wyborach w 2016 roku dzięki konspiracji („zmowie”) z Moskwą. Inna insynuacja zakłada, że wygrał dzięki rosyjskiej ingerencji w wybory, a jeszcze inna, że było to wynikiem jakiejś mrocznej tajemnicy, którą Rosja obecnie wykorzystuje do kontrolowania prezydenta. Możliwe jest też, jak twierdzą, że zwycięstwo Trumpa jest wynikiem wszystkich trzech teorii jednocześnie. Oznacza to, o czym zwolennicy Russiagate mówią otwarcie lub nieustannie sugerują, że obecny prezydent jest czymś w rodzaju moskiewskiego agenta lub marionetki, więc tym samym zdrajcą stanu.

Takie oskarżenia nie miały precedensu w całej historii Stanów Zjednoczonych i już teraz wywierają negatywny wpływ na prezydenturę Donalda Trupa, lecz nikt nie zwraca uwagi na to, w jaki sposób mogą one wpłynąć na instytucję prezydenta w przyszłości. Jeśli oskarżyciele nie zdołają przedstawić żadnych dowodów przeciwko Donaldowi Trumpowi — a dotychczas takowe się nie pojawiły — wydaje się prawdopodobne, że przeniosą swoje podejrzenia (lub podobne oskarżenia) na przyszłych prezydentów. Jeśli hipotetycznie założymy, że Rosja rzeczywiście zdołała umieścić Trumpa na stanowisku prezydenta, a następnie wykorzystywać go do własnych celów, to dlaczego miałoby się to nie udać także z przyszłymi prezydentami?

Entuzjaści Russiagate chcą poddać Trumpa impeachmentowi, jednak ryzykują tym samym długotrwałe problemy związane z instytucją prezydenta samą w sobie i nie tylko. Obecnie podnoszą wrzawę, że Rosja obrała za cel wybory do Kongresu w 2018 roku, narażając tym samym Kongres na tę samą krytykę i oskarżenia.

2. U tych samych ludzi można również zaobserwować brak szacunku dla amerykańskiego bezpieczeństwa narodowego, co przejawia się na trzy sposoby:

§ Regularnie i otwarcie twierdzą, że mieszanie się Rosji w wybory prezydenckie z 2016 roku było „atakiem na amerykańską demokrację”, więc tym samym „aktem wojny” porównywalnym do ataku na Pearl Harbor i zamachu na World Trade Center. Jest to wręcz podręcznikowy przykład podżegania do wojny. Czy zatem Waszyngton musi odpowiedzieć na domniemany atak i przejść do kontrofensywy? Wymowne jest to, że zwolennicy tego pomysłu rzadko, o ile w ogóle, wspominają o potencjalnych apokaliptycznych konsekwencjach wojny pomiędzy dwoma supermocarstwami, uzbrojonymi w broń nuklearną.

§ Wysuwane przez nich oskarżenia wobec Trumpa, którego określają mianem „niestabilnego umysłowo prezydenta”, są ryzykowne, ponieważ mogą sprowokować go do wypowiedzenia Rosjanom wojny, aby udowodnić, że nie jest „moskiewską marionetką”.

§ Ponadto, swoimi sugestiami, że nie ufają Trumpowi na tyle, by negocjował z Putinem, zwolennicy Russiagate stają na przeszkodzie rozwiązania potencjalnego kryzysu nuklearnego przy pomocy środków dyplomatycznych, zamiast działań wojskowych. Dokładnie tak, jak zrobił to prezydent John F. Kennedy w obliczu kryzysu kubańskiego w 1962 roku (Wyobraźmy sobie, co by się mogło stać, gdyby Kennedy musiał stawiać czoła podobnym oskarżeniom, jakie dziś są wysuwane w kierunku Trumpa – dodaje Cohen).

W skrócie: to teoria Russiagate i jej zwolennicy pośród elit są obecnie największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych, a nie Rosja.

§ Russiagate’owcy twierdzili, że Moskwa wykrada e-maile Narodowego Komitetu Demokratycznego Stanów Zjednoczonych, jednakże ze względu na brak dowodów potwierdzających te twierdzenia, skupili się na „ataku na amerykańską demokrację” rosyjskich mediów społecznościowych. Zachowanie to graniczy z okazaniem pogardy dla amerykańskich wyborców, a nawet dla całego narodu.

§ Fundamentalną cechą demokracji pośredniej są racjonalne i przemyślane głosy elektoratu, lecz zwolennicy Russiagate usilnie sugerują, a nawet otwarcie twierdzą, że Amerykanie są niezwykle podatni na „rosyjską dezinformację” i niczym zombie wyczekują podpowiedzi jak się zachować i zagłosować. Zarzuty te mogą nasuwać pewne skojarzenia z jednym z klasyków kina amerykańskiego „Inwazja łowców ciał”. Jednakże Cohen proponuje, by oddać głos przedstawicielom amerykańskiej elity medialnej:

§ Jak donosi Kathleen Parker, felietonistka Washington Post, rosyjscy hakerzy zajmujący się mediami społecznościowymi manipulują myślami Amerykanów: „Istnieje prawdopodobieństwo, że umysły użytkowników mediów społecznościowych, zamiast stawać się coraz bardziej odporne na obce wpływy, będą coraz bardziej na nie podatne”. Dotyczy to przede wszystkim, jak dodaje dziennikarka, „ludzi starszych, nienależących do rasy białej i gorzej wykształconych”. Charles Blow, felietonista w New York Times, przyznaje, że w przypadku „ludzi należących do rasy czarnej” jest to prawda. Reporter tego samego dziennika, Scott Shane, w jednym ze swoich artykułów pisze wprost, że „Amerykanie są oszukiwani przez rosyjskich trolli internetowych”. Natomiast Evan Osnos z tygodnika The New Yorker posuwa się jeszcze dalej: „Kluczową kwestią, która jest przyczyną istnienia tego problemu, są Amerykanie. Bardzo wielu obywateli nie potrafi ocenić wiarygodności informacji, które czytają”.

§ Cohen podkreśla, że ci ludzie są czołowymi autorami w jednych z największych wydawnictw w kraju oraz dodaje, że ich widoczna pogarda dla „zwyczajnych” Amerykanów przypomina niegdysiejsze podejście rosyjskiej inteligencji, która traktowała naród z podobną pogardą i nie zawsze rządziła krajem w demokratyczny sposób.

4. Ruch Russiagate został zainicjowany przez aktorów politycznych, lecz to elita medialna wypromowała i nadmuchała go do dzisiejszych rozmiarów. Mowa tutaj o najbardziej „szanowanych” mediach jak, między innymi, The New York Times, The Washington Post, The New York Review of Books, The New Yorker oraz, oczywiście, CNN i MSNBC, które nieustanne opisują się jako rzeczowe i bezstronne, więc tym samym uznają się za zasadniczy komponent amerykańskiej demokracji, za tzw. „czwartą gałąź władzy”.

§ Jednak jeśli weźmiemy pod uwagę kwestię publikowanych przez nie relacji czy wypowiedzi na temat Russiagate, to takie twierdzenia można włożyć między bajki. Ich niechęć do Trumpa i „putinowskiej Rosji” doprowadziła do jednej z największych manipulacji medialnych w historii amerykańskiego dziennikarstwa. Ten temat powinien zostać poddany szczegółowej analizie, jednakże ani krytycy, ani szkoły dziennikarskie nie sprawiają wrażenia zainteresowanych tematem, a czytelnicy mainstreamowej prasy i widzowie telewizyjnych „wiadomości” i tak nie dostrzegają wybiórczego i stronniczego charakteru niektórych historii, przypisujących jednocześnie te cechy innym. Wspomniane publikacje często wykorzystują krzywdzące sformułowania i oskarżycielski charakter; pojawia się systematyczna profanacja dziennikarskiej zasady rzetelnego procesu i domniemania niewinności; pomijają w swoich tekstach oraz w telewizji „źródła” i „ekspertów”, którzy prezentują odmienny punk widzenia; oraz ukazują brak poszanowania także dla innych wieloletnich standardów dziennikarskich.

§ Elity medialne zniżają się nawet do oczerniania reputacji ludzi, którzy nie zgadzają się z oskarżeniami Russiagate. Przykładowo: Dziennik The New York Times skrytykował niedawno wiceprezesa Facebooka, który przeprowadził badania sugerujące, że „wywieranie wpływu na amerykańskie wybory NIE było głównym celem” wykorzystywania Facebooka przez Rosjan. Co więcej, dziennikarz liberalnej telewizji MSNBC, John Heilemann, powiedział, że „jeden z rosyjskich agentów jest republikańskim przewodniczącym Komisji Wywiadu Izby Reprezentantów”, bezpośrednio oskarżając kongresmana Devina Nunesa, podczas gdy senator Partii Demokratycznej, Chris Muprhy, odmówił komentarza w tej sprawie.

§ Nie możemy także zapomnieć, że mainstreamowe media praktycznie nie zaprotestowały przeciwko wprowadzanej krok po kroku cenzurze, którą rząd i prywatne instytucje wytrwale promują, aby zwalczyć „rosyjską dezinformację”, o którą mógłby równie dobrze zostać oskarżony każdy Amerykanin, który nie zgadza się z konspiracyjnymi teoriami Russiagate. Wprost przeciwnie – czołowe amerykańskie media wspierały i uzasadniały wprowadzenie tych antydemokratycznych rozwiązań.

§ Cohen zachęca do zastanowienia się, co o elitach medialnych mówi fakt, że rola Russiagate jest aż tak znacząca.

5. Odłóżmy na chwilę na bok kwestię tego, co zrobiła oraz czego nie zrobiła Partia Republikańska i omówmy szybko oczywistą rolę Partii Demokratycznej, a przynajmniej jej czołowych członków, w Russiagate. Krótko mówiąc, wielkimi krokami zbliżają się wybory uzupełniające do Kongresu, jednak ten kluczowy komponent amerykańskiego (być może warto by dodać „nieszczęsnego”) systemu dwupartyjnego nie stanowi obecnie większej szansy na pozytywne zmiany w kwestii polityki wewnętrznej i zagranicznej. Tym bardziej szansy takiej nie daje partia promująca teorie spiskowe, nową zimną wojnę i neomakkartyzm (Jak wynika z rozmów z wieloma miejscowymi kandydatami, ich kampanie wyborcze nie są ich własną inicjatywą, lecz sygnałami czy dyrektywami płynącymi z góry, czyli od elity demokratycznej). A to wszystko pomimo opowieści zwolenników Russiagate o mediach społecznościowych, obwiniających Rosję za „podziały” w Ameryce, które zwróciły przeciwko sobie Demokratów, Republikanów i obywateli Stanów Zjednoczonych na dziesiątki lat, często w bardzo niepokojącym stopniu.

6. Amerykańskie elity nie od dzisiaj utrzymują, że składają się z ludzi odznaczających się odwagą cywilną i poczuciem honoru, lecz nie widać, by ktoś w obecnej sytuacji wystąpił przed szereg i użył swojej uprzywilejowanej pozycji lub wpływów medialnych, aby zaprotestować przeciwko wymienionym powyżej nadużyciom. Dochodzimy zatem do kolejnego wniosku: elity Stanów Zjednoczonych nie składają się z „silnych indywidualistów”, lecz z konformistów i nie ma znaczenia czy jest to spowodowane ambicjami, strachem czy ignorancją.

Stephen F. Cohen jest emerytowanym profesorem wydziału sowietologii na Uniwersytecie Nowojorskim oraz na Uniwersytecie Princeton. Aktualnie pracuje jako redaktor dla tygodnika The Nation.

https://www.thenation.com/article/russiagate-is-revealing-alarming-truths-about-americas-political-media-elites/

Tłumaczenie: Jakub Grzeszczak

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply