Według Ołeksija Daniłowa, sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, władze ukraińskie mogą wprowadzić środki restrykcyjne przeciwko innym mediom, jeśli znalezione zostaną dowody na to, że ich praca szkodzi bezpieczeństwu państwa, a służy Rosji.

Jak podawaliśmy, we wtorek wieczorem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał dekret nakładający 5-letnie sankcje na popularne kanały telewizyjne kontrolowane przez Wiktora Medwedczuka, polityka ukraińskiej prorosyjskiej partii Opozycyjna Platforma-Za Życiem (OPZŻ): 112 Ukraina, NewsOne i ZiK. Decyzja prezydenta oznacza zamknięcie tych kanałów, ponieważ sankcje obejmują m.in. zakaz nadawania, odebranie częstotliwości, anulowanie licencji i zezwoleń, zablokowanie aktywów, zakaz operacji handlowych i wstrzymanie wykonywania zobowiązań finansowych. Jak podają ukraińskie media, od środy stacje te przeniosły nadawanie do Internetu. Prezydent Zełenski tłumaczył, że działania te są walką z „propagandą finansowaną przez państwo-agresora, która szkodzi Ukrainie na drodze do UE i euroatlantyckiej integracji”.

Niewykluczone, że działania w zakresie blokowania również innych kanałów telewizyjnych na Ukrainie będą kontynuowane. Wskazują na to szczególnie wypowiedzi Ołeksija Daniłowa, sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. W środę powiedział on, że władze ukraińskie mogą wprowadzić środki restrykcyjne przeciwko innym mediom, jeśli znalezione zostaną dowody na to, że ich praca szkodzi bezpieczeństwu państwa, a zarazem służy Rosji.

Daniłowa zapytano podczas konferencji prasowej, czy możliwe jest nałożenie sankcji na inne kanały TV, w szczególności regionalne, nadające na wschodzie Ukrainy, którym zarzuca się stosowanie „antyukraińskiej narracji”.

– Pełno jest takich kanałów. W zależności od tego, jak szybko otrzymamy stosowne dokumenty – dokładniej dokumenty, nie emocje… natychmiast będziemy odpowiednio reagować. Nie ma znaczenia, czy to na wschodzie, czy na zachodzie, czy na południu, czy gdziekolwiek indziej – powiedział sekretarz Rady. Zapowiedział, że stanowisko Ukrainy będzie „twarde”, ponieważ panuje bardzo trudna sytuacja.

– Jesteśmy w stanie wojny. Wszyscy muszą to sobie uświadomić i zrozumieć to – podkreślił Daniłow.

Wcześniej pisaliśmy, że na decyzję ukraińskich władz ws. opozycyjnych stacji telewizyjnych kontrolowanych przez Medwedczuka pozytywnie zareagowali amerykańscy dyplomaci. Ambasada USA w Kijowie wydała oświadczenie, w którym w imieniu Stanów Zjednoczonych wyraziła poparcie dla wysiłków Ukrainy na rzecz „przeciwdziałania szkodliwemu wpływowi Rosji (…) w obronie swojej suwerenności i integralności terytorialnej”. Uznano działania strony ukraińskiej za zgodne z ukraińskim prawem. Amerykańska ambasada wezwała też do wspólnych wysiłków na rzecz „zapobiegania temu, by dezinformacja nie została użyta jako broń w wojnie informacyjnej przeciwko suwerennym krajom”.

Jak podają ukraińskie media, powołując się na swoje źródła, przyczyną nałożenia sankcji na stacje było dochodzenie ukraińskich służb specjalnych, które powiązało je z firmą eksportującą węgiel z opanowanego przez separatystów Donbasu, co ma przyczyniać się do „finansowania terroryzmu”. Rzeczniczka Zełenskiego Julia Mendel zaprzeczyła, by zamknięcie kanałów miało cokolwiek wspólnego z cenzurą.

Ukraiński przedstawiciel Ukrainy przy Unii Europejskiej, Mykoła Toszyckyj twierdził, że przedstawiciele UE nieoficjalnie pochwalają działania Ukraińców i sankcje nałożone na wspomniane wcześniej stacje. Europejska Służba Działań Zewnętrznych, pomagająca Wysokiemu Przedstawicielowi UE ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa oficjalnie oświadczyła, że jest w trakcie dokonywania oceny skutków zablokowania części ukraińskich stacji telewizyjnych. W oświadczeniu przyznano, że Ukraina ma prawo podejmować działania na rzecz ochrony swojego bezpieczeństwa i do obrony przed manipulacjami medialnymi, ale zarazem zaznaczono zarazem, że nie powinno to odbywać się „kosztem wolności mediów”, a „wszelkie środki powinno się podejmować proporcjonalnie do celu”.

Szef SBU Iwan Bakanow komentując sprawę powiedział, że istnieje „wielka różnica pomiędzy wolnością słowa a otwarcie antyukraińską retoryką”. Dodał, że „wolność słowa kończy się tam, gdzie pojawiają się oznaki naruszenia integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy”.

Sam Taras Kozak tuż po publikacji dekretu prezydenta nazwał tę decyzję faktem cenzury i rozprawą z opozycyjnymi mediami. Kozak podkreślił, że dzieje się to w czasie, gdy notowania sondażowe prezydenta i partii rządzącej załamały się. Frakcja Opozycyjnej Platformy – Za Życiem w Radzie Najwyższej Ukrainy, do której należy Kozak oświadczyła, że rozpocznie procedurę usunięcia prezydenta z urzędu.

Unian / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply