Trybunał Sprawiedliwości UE oddalił w całości obie skargi wniesione przez Polskę i Węgry wobec unijnej dyrektywy o pracownikach delegowanych.
We wtorek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej oddalił wniesione przez Węgry i Polskę skargi o stwierdzenie nieważności dyrektywy dotyczącej praw pracowników delegowanych. Oba te kraje zarzucały, że zmieniona dyrektywa chroni protekcjonizm i narusza Traktat o funkcjonowaniu UE.
Jak pisze dziennik „Rzeczpospolita”, TSUE uznał, że „biorąc pod uwagę rozwój rynku wewnętrznego, będący następstwem kolejnych rozszerzeń Unii, prawodawca Unii mógł przeprowadzić ponowną ocenę interesów przedsiębiorstw korzystających ze swobody świadczenia usług oraz interesów ich pracowników delegowanych do przyjmującego państwa członkowskiego w celu zapewnienia, by to swobodne świadczenie usług przez te przedsiębiorstwa, jak i przez przedsiębiorstwa mające siedzibę w tym państwie członkowskim odbywało się w warunkach uczciwej konkurencji”.
Dziennik wyjaśnia, że sprawa dotyczy nowej unijnej dyrektywy o delegowaniu pracowników, czyli wysyłaniu ich przez firmę z jednego kraju członkowskiego UE do wykonania kontraktu w innym takim państwie. Została ona uzgodniona w 2018 roku. Polska i Węgry kwestionowały nie tylko podstawę prawną, ale i samą treść nowego prawa. Ich zdaniem, zaburza ono funkcjonowanie rynku wewnętrznego UE.
Dwa lata temu, na początku grudnia 2018 roku, w Brukseli ministrowie transportu krajów członkowskich UE podjęli decyzję ws. projektu przepisów dotyczących m.in. sytuacji, w których kierowcy firm transportu drogowego będą podlegać przepisom o delegowaniu pracowników. Jak pisaliśmy, do sytuacji tych zaliczono m.in. kabotaż, czyli przewożenie ładunków między dwoma krajami UE przez firmę pochodzącą z trzeciego kraju UE, bądź też przewożenie ładunków w granicach danego kraju UE przez firmę z innego kraju UE. Nowe przepisy są ogólnie niekorzystne dla polskich transportowców, którzy posiadają największą flotę samochodów transportowych w Unii i często stosują kabotaż. Przewoźnicy ze Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska mówili, że przez nowe przepisy może upaść „nawet kilkanaście tysięcy polskich firm transportowych”. Ostrzegali również, że wzrost kosztów transportu przyczyni się do wzrostu cen przewożonych produktów w sklepach. Dodajmy, że około 1/4 pracowników delegowanych w Unii Europejskiej pochodzi z Polski.
Jak pisaliśmy, przyjęciu nowych przepisów sprzeciwiała się Polska, a także Węgry, Litwa, Łotwa, Malta, Bułgaria, Chorwacja, Irlandia, Belgia. Podczas negocjacji nie było głosowania, ale zapytano, kto nie zgadza się z propozycją. Wówczas wspomniane kraje zgłosiły sprzeciw. Ta grupa była jednak zbyt mała, żeby zablokować regulacje w obecnym kształcie. Ostatecznie, swój sprzeciw utrzymały tylko Polska i Węgry. Zmiany forsowały kraje, które uważały, że konkurencja płacowa m.in. ze strony Polaków zagraża interesom ich przedsiębiorców. Była to przede wszystkim Francja, a także kraje Beneluksu.
Wcześniej w Brukseli przegłosowano niekorzystną dla polskich firm dyrektywę o pracownikach delegowanych. Wyłączono z niej przewoźników, aby przepisy dotyczące branży transportowej znalazły się w oddzielnym pakiecie.
Jak pisze „Rz”, zmiany oznaczają m.in. że pracownikom delegowanym nie można już wypłacać „minimalnej stawki płacy” określonej przez ustawodawstwo państwa przyjmującego delegowanych, lecz przewidziane przez zmienioną dyrektywę „wynagrodzenie”, które jest pojęciem szerszym niż minimalna płaca i może obejmować różne dodatki np. stażowe, za pracę nadliczbową czy pracę przy złej pogodzie. Tego rodzaju dodatki obowiązują w niektórych państwach UE na mocy układów zbiorowych, wynegocjowanych przez tamtejsze związki zawodowe. Ponadto, w przypadku czasu pracy dłuższego niż 12 miesięcy, firmy delegujące muszą zapewniać pracownikom prawie wszystkie warunki zatrudnienia wynikające z przepisów w państwie przyjmującym. Dotyczy to poza wynagrodzeniem np. norm i wymiaru czasu pracy czy należności na pokrycie kosztów związanych z podróżą służbową na terytorium państwa, z którego pracownik lub poza jego terytorium.
Wnosząc swój sprzeciw do TSUE Polska i Węgry twierdziły, że podejmując dyrektywę wybrano błędną podstawę prawną, naruszając art. 56 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) gwarantującego swobodne świadczenie usług, a także naruszenia rozporządzenia „Rzym I”.
Oba kraje zaznaczały, że zmiana zasad wysyłania pracowników za granicę może negatywnie wpłynąć na sytuację wielu rodzimych firm z powodu wzrostu kosztów zatrudnienia wymogów biurokratycznych, co uczyniłoby delegowanie pracowników nieopłacalnym dla wielu takich przedsiębiorstw.
TSUE oddalił obie skargi w całości, uznając, że „prawodawca Unii mógł dostosować równowagę, na której opierała się ta dyrektywa, poprzez wzmocnienie praw pracowników delegowanych do przyjmującego państwa członkowskiego w taki sposób, aby konkurencja między przedsiębiorstwami delegującymi pracowników do tego państwa członkowskiego i przedsiębiorstwami mającymi w nim siedzibę rozwijała się na bardziej sprawiedliwych warunkach”.
Trybunał uważa, że wciąż lepsi i bardziej wydajni pracownicy mają przewagę, ale przy bardziej sprawiedliwej konkurencji, bo osoba pracująca w danym kraju będzie podlegać zasadom wynagradzania tam obowiązującym.
Odnośnie kwestii możliwego naruszenia rozporządzenia „Rzym I”, Trybunał uznał, że mimo pewnej zasadności zarzutów, jego treść przewiduje możliwość odstąpienia od ustanowionych w nim norm kolizyjnych, jeżeli przepisy prawa Unii określają normy dotyczące prawa właściwego dla zobowiązań umownych w niektórych dziedzinach. „Tymczasem ze względu na swój charakter i treść art. 3 ust. 1a dyrektywy 96/71 w brzmieniu zmienionym stanowi szczególną normę kolizyjną w rozumieniu art. 23 rozporządzenia „Rzym I”” – stwierdził TSUE.
rp.pl / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!