Litwa, Łotwa i Estonia apelują do NATO o rozlokowanie na stałe na ich terytorium wojsk Sojuszu oraz sprzętu wojskowego.

W „Frankfurter Allgemeine Zeitung” znalazły się wypowiedzi ministrów spraw zagranicznych Litwy i Łotwy oraz ministra obrony Estonii. Według nich, Rosja zagraża ich państwom oraz całej wspólnocie transatlantyckiej. Szef dyplomacji litewskiej Linas Linkeviczius zwrócił uwagę, że Moskwa wypowiedziała niedawno umowę z Litwą o środkach budowy zaufania i wzmocniła obecność wojskową w obwodzie kaliningradzkim. Minister spraw zagranicznych Łotwy Edgars Rinkeviczs wyraził natomiast zaniepokojenie z powodu mnożących się ćwiczeń rosyjskich śmigłowców w pobliżu granicy z jego krajem. Opowiedział się za dalszym wzmocnieniem kontroli powietrznej nad państwami bałtyckimi, które nie dysponują własnym lotnictwem. Zaś szef estońskiego resortu obrony Sven Mikser zaznaczył, że „trwały wojskowy ślad sojuszników na naszym terytorium byłby zabezpieczeniem dla mieszkańców na linii frontu Sojuszu i odstraszałby skutecznie każdego potencjalnego agresora”.

Bezpośrednio na NATO nie może już liczyć Ukraina, której sześć lat temu za prezydentury Wiktora Juszczenki nie udało się wejść do programu przygotowawczego MAP, zaś kolejna ekipa rządząca nie kontynuowała już wysiłków w tym kierunku, deklarując oficjalnie zamiar zachowania neutralności. Do kursu atlantyckiego chce wrócić lider sondaży przed wyborami prezydenckimi Petro Poroszenko, biznesmen i były minister spraw zagranicznych. Poroszenko ocenił, że Ukraina popełniła błąd, gdy na początku lat 90. zrezygnowała z broni jądrowej.

Jednocześnie wyraził pogląd, że Ukraina potrzebuje nowych gwarancji bezpieczeństwa, które zastąpią Memorandum Budapeszteńskie z 1994 r., ale z wyłączeniem Rosji.

Zdaniem Poroszenki, Ukraina w ciągu dwóch lat może uniezależnić się od dostaw surowców energetycznych, przede wszystkim gazu, z Rosji. Wyraził nadzieję, że w najbliższym czasie gaz przestanie być elementem polityki. Liczy on na własne złoża gazu łupkowego, import gazu skroplonego (LNG) i poprzez rewers istniejących rurociągów z kierunku zachodniego.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji François Hollande podczas spotkania w Stralsundzie zagrozili Rosji zaostrzeniem sankcji w przypadku, gdyby zapowiedziane na 25 maja wybory prezydenckie na Ukrainie nie mogły ze względu na jej postawę się odbyć. Potępili jako nielegalne referendum we wschodniej Ukrainie i zaapelowali do wszystkich stron konfliktu na Ukrainie o powrót do negocjacji.

“Nasz Dziennik”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply