Ślązakowskie majaki

Przedstawiciele śląskich separatystów chcą uznania przez Sejm narodowości śląskiej.

Zdaniem wicewojewody śląskiego Piotra Spyry, Ruch Autonomii Śląska wyhodował sztuczną kategorię Ślązaka, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i historią.

Wczoraj w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu noweli ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Chodzi o próbę wymuszenia na państwie polskim uznania narodowości śląskiej jako równoprawnego podmiotu i wpisania jej na listę mniejszości narodowych.

Działacze Ruchu Autonomii Śląska i Związku Ludności Narodowości Śląskiej chcą mieć taki status, jakim dysponują organizacje reprezentujące mniejszości np. niemiecką na Opolszczyźnie czy białoruską lub litewską.

Zdaniem Tomasza Strzałkowskiego, który od 12 lat jest radnym powiatu opolskiego, za działaniami Ślązakowców stoją oczywiste cele polityczne.

– Oni podobnie jak mniejszość niemiecka posiadają wierchuszkę organizacyjną, która stoi za tymi działaniami. Na bazie tej niemieckości lub w przypadku RAŚ na bazie rzekomej śląskości chcą realizować swoje cele polityczne, jednocześnie budując sobie sposób na funkcjonowanie i życie – podkreśla Strzałkowski. W jego ocenie, działacze organizacji ślązakowskich chcą po prostu wzorem swoich kolegów z mniejszości niemieckiej korzystać z możliwości i dobrodziejstw, jakie przysługują tego rodzaju aktywistom.

Ślązaków dzieli się więc na tych, którzy od dziada pradziada żyją na Śląsku i czują się Niemcami lub Polakami, oraz tych, którzy nagle poczuli się Ślązakami.

– Ciąży ku nim głównie młodsze pokolenie przedstawicieli mniejszości niemieckiej – dodaje. I rzeczywiście uznanie tzw. Ślązakowców jako mniejszości narodowej zrodzi kłopoty, bo będzie dawało im prawo do wprowadzenia i używania na obszarze gminy języka pomocniczego, co zrodzi koszty związane z wprowadzeniem dodatkowych nazw używanych obok urzędowych nazw miejscowości czy ulic. Jak sami podkreślają, organy władzy publicznej będą zobowiązane do wspierania działalności zmierzającej do „ochrony, zachowania i rozwoju tożsamości kulturowej mniejszości”.

Chodzi oczywiście o wielomilionowe dotacje na oświatę i wychowanie oraz szkolnictwo wyższe, a także na kulturę i ochronę dziedzictwa narodowego, działalność radiową i telewizyjną.

Groźna wolta

Jednak podstawy do uznania śląskości za narodowość są fikcyjne. Jest tego świadomy m.in. Piotr Spyra, obecnie wicewojewoda śląski, a niegdyś założyciel i prezes Ruchu Obywatelskiego „Polski Śląsk”. W jego ocenie, RAŚ dokonał takiego politycznego zdefiniowania pojęcia Ślązaka, według którego jest nim ten, kto jest narodowości śląskiej, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością ani tym bardziej historią i tradycją. Według niego, jest to groźny zabieg uderzający w samych Ślązaków.

– Ta mentalność przez ostatnie dziesięciolecie została świadomie wyhodowana przez RAŚ. W efekcie pojawili się ideologiczni Ślązacy, a konsekwencje są takie, że jeśli jakiś Ślązak deklaruje publicznie, że jest Polakiem, to przez śląskich nacjonalistów nazywany jest zdrajcą – tłumaczy wicewojewoda śląski.

W publicystyce RAŚ pojawia się też pojęcie Nowego Ślązaka, a więc kogoś, kto deklaruje publicznie narodowość śląską, ale jego rodzice lub dziadkowie przyjechali tu z innego rejonu Polski. – W krzewieniu takiej ideologii dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których Nowoślązak z gorliwością neofity nawraca na śląskość wymyśloną przez RAŚ Ślązaków z dziada pradziada, tylko dlatego, że czują się Polakami – relacjonuje Spyra.

Znaczna część zwolenników RAŚ, zwłaszcza młodego pokolenia, traktuje swoją śląskość w sposób fanatyczny i ideologiczny. – Ten model wyklucza ze śląskości wszystkich, nawet rodowitych Ślązaków, którzy nie chcą narodowości śląskiej – podkreśla.

W ocenie separatystów, zmiana ustawy dotyczy bezpośrednio grupy około 850 tys. osób deklarujących się jako osoby narodowości śląskiej oraz ich dzieci w wieku szkolnym. W 2011 r. podczas polskiego Narodowego Spisu Powszechnego narodowość śląską jako swoją pierwszą identyfikację zadeklarowało 436 tys. osób. Drugie tyle jako swoją drugą tożsamość.

Jednak rok temu Sąd Najwyższy ostudził separatystyczne zapędy, ostatecznie uznając, że narodowość śląska po prostu nie istnieje.

Jak jednak wiadomo, Ślązakowcy to nie tylko ruch, który chce zdobyć miejsce w polskim krajobrazie politycznym dzięki swojej rzekomej odrębności narodowej. Kryje się za tym groźny trend do budowy autonomii regionu i oderwania go od granic Rzeczypospolitej. Pretekstem ma być budowanie tzw. śląskiej tożsamości narodowej. Tymczasem jest to dość problematyczne, bo regionalna odrębność Ślązaków jest podobna do odrębności górali z różnych stron Polski czy Kaszubów. W ich ocenie, w sposób istotny odróżniają się od pozostałych obywateli językiem, kulturą. Jednocześnie w uzasadnieniu do projektu sami przyznają, że mowie śląskiej „grozi wyginięcie”, poprzez „procesy unifikacji kultury we współczesnym świecie, a także mocno zaawansowany i naturalnie postępujący proces polonizacji społecznego przekazu na terenie Rzeczypospolitej”. Dlatego w ich ocenie język śląski wymaga ochrony prawno-moralnej i wsparcia materialnego, szczególnie w obszarze edukacji. Do tego pojawiły się skandaliczne głosy natury politycznej jednoznacznie obnażające ich aspiracje polityczne i niechęć do polskiej państwowości. W ubiegłym roku po ujawnieniu przez Rosję informacji na temat rozmieszczenia na terytorium enklawy królewieckiej rakiet Iskander z głowicami atomowymi, które mają być wycelowane w terytorium Polski, działacze ZLNŚ wystosowali list do Władimira Putina, w którym apelowali o niebranie pod uwagę celów na Śląsku. Pisali, że „chociaż Polska z Niemcami zawarła układ o granicy polsko-niemieckiej w 1990 r., to jednak zrobiono to bez konsultacji z mieszkańcami terenów będących w tymczasowym zarządzie polskim”.

Maciej Walaszczyk

“Nasz Dziennik”

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply