Rząd Wenezueli opublikował w poniedziałek raport dokumentujący w jakich okolicznościach ginęli ludzi w czasie trwających drugi miesiąc zamieszek. Wynika z niego, że większość ofiar śmiertelnych nie została spowodowana przez funkcjonariuszy i żołnierzy.

Od zeszłego roku Wenezuela jest toczona przez ostry kryzys ekonomiczny i finansowy, który doprowadził do hiperinflacji oraz problemów z zaopatrzeniem w sklepach. To z kolei zaostrzyło, od dawna silne, przeciwności polityczne w tym państwie. Nicolas Maduro nie potrafił utrzymać stabilnego kursu gospodarki i sympatii społecznej, jakimi cieszył się jego poprzednik, rządzących w latach 1999-2003 charyzmatyczny Hugo Chavez. W grudniu 2015 roku opozycja wygrała wybory przejmując większość w parlamencie.  W zeszłym roku próbowała ona go usunąć ze stanowiska poprzez postępowanie parlamentarne, wzywając przy tym do interwencji ONZ. Tymczasowe przekazanie Maduro możliwości rządzenia za pomocą dekretów, z pominięciem parlamentu, którego działania Sąd Konstytucyjny uznał za bezprawne. Maduro sam zrezygnował z tak szerokich prerogatyw i 1 kwietnia Sąd Konstytucyjny na prośbę prezydenta cofnął swój wyrok. Pobudziło to jednak opozycję do działania, która przeszła do gwałtownych wystąpień ulicznych w trakcie których zginęło już kilkadziesiąt osób. Śmierć ponosili zarówno opozycjoniści z rąk interweniujący funkcjonariuszy, ale doszło również do mordów na urzędnikach i działaczach wspierających prezydenta Maduro.

Rząd Wenezueli opublikował wczoraj raport podsumowujący ofiary 51 dni zamieszek. Wynika z niego, że większość ofiar nie zginęła w czasie pokojowych demonstracji ani z rąk funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa czy żołnierzy. Tylko 15 osób zabitych od kwietnia brało udział w opozycyjnych manifestacjach. Autorzy rządowego raportu zaznaczyli, że wliczyli w to osiem osób, które w trakcie demonstracji włamali się do piekarni i zginęły w niej wskutek porażenia prądem elektrycznym, do czego doszło w stołecznej dzielnicy El Valle. Sześć osób zginęło w czasie akcji, które nie były pokojowymi, na barykadach wznoszonych dla walki w funkcjonariuszami. 13 osób zostało zabitych bez żadnego związku z ulicznymi wystąpieniami opozycji. Wśród nich zastrzelone dziecko matki, która otwarcie występowała przeciw opozycyjnym manifestacjom. Siedem osób, to urzędnicy, prorządowi działacze polityczni lub po prosu zwolennicy rządu prezydenta Maduro. Zostali zamordowani, prawdopodobnie przez zwolenników opozycji. Z rąk opozycjonistów zginęło też czterech funkcjonariusz policji. W przypadku siedmiu ofiar, rodziny oświadczyły, wbrew twierdzeniom organizacji opozycyjnych, że zabici nie uczestniczyli one w wystąpieniach politycznych. Zaś śmierć czterech osób pozostaje niewyjaśniona, gdyż zginęły one od ran zadanych metalowymi przedmiotami jakich nie ma na wyposażeniu funkcjonariuszy policji.

Wenezuelski minister komunikacji Ernesto Villegas podkreślał, że każda śmierć demonstranta z rąk funkcjonariusza jest przedmiotem śledztwa. Przypomniał też, że by uniknąć dalszych takich przypadków prezydent Maduro wprowadził zakaz używania plastikowych kul do rozpraszania demonstracji. Tymczasem zachodnie media fałszują rzeczywistość nie wspominając o tym, że także przedstawiciele opozycji dopuszczają się aktów przemocy, w tym zabójstw.

Także w poniedziałek aresztowany został rzecznik opozycyjnej partii Voluntad Popular, Jorge Machado Jimenez. Został on oskarżony o organizowanie zbrojnych bojówek i pranie brudnych pieniędzy. Wraz z nim na stołecznym przedmieściu  Los Altos Mirandinos zatrzymano 16 ludzi wraz ze znaczną ilością gotówki w różnych walutach oraz detonatorami i materiałami wybuchowymi o wartości około 250 tys. dolarów. Oprócz nich aresztowano wczoraj jeszcze dwie osoby, które oskarża się o podpalenie 53 autobusów publicznego przedsiębiorstwa Transbolivar.

telesurtv.net/reuters.com/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply