Rodzina uchodźców z Iraku, której członkowie zostali uwiecznieniu na nagrodzonej fotografii podczas lądowania na wyspie Kos, mimo udanego przedostania się do Niemiec zdecydowała się wrócić do swojego kraju. Rozczarowali się tym, co zobaczyli i czego doświadczyli w Berlinie.

W rozmowie z niemieckim dziennikiem Bild Laith Majid, ojciec sześcioosobowej rodziny stwierdził, że w Niemczech „nie dało się wytrzymać”. Spodziewał się, że po przybyciu do Niemiec dostanie mieszkanie. Nie chcieli mieszkać w ośrodku dla uchodźców. Codziennie chodził do Krajowego Urzędu ds. Socjalnych (Lageso) w tej sprawie. „Pokazywałem im słynne zdjęcie z plaży w Kos i pytałem o przydzielenie lokum, ale bezskutecznie”– powiedział. Narzekał również na jedzenie („było podłe, a kazali nam jeszcze za nie płacić”), a także na to, że otrzymywali zbyt mało pieniędzy. Rozczarowania nie kryła również jego żona: „Przyjechaliśmy do Niemiec bo liczyliśmy na lepsze życie, a było dokładnie odwrotnie”.

Cała rodzina dotarła do Berlina we wrześniu 2015 roku. Za przeprawę z Turcji na grecką wyspę Kos zapłacili 6,5 tys. dolarów. Po przyjeździe mówił, że kanclerz Angela Merkel jest dla niego „jak matka”. Trafili do obozu dla uchodźców w Spandau.

Majid pożyczył pieniądze od krewnych i samolotem wrócił z rodziną do Erbilu w Iraku. Do Europy nie będzie mógł przyjechać przez najbliższe 5 lat – tyle czasu wynosi zakaz wjazdu do strefy Schengen, który otrzymał.

Daniel Etter, autor słynnego zdjęcia, na którym Majid trzyma na rękach swoja córeczkę, otrzymał za nie nagrodę Pulitzera.

Bild.de / wpolityce.pl / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. cherrish
    cherrish :

    “Przyjechaliśmy do Niemiec bo liczyliśmy na lepsze życie” i taka jest prawda o tych ludziach, nie było to “Przyjechaliśmy do Niemiec bo uciekaliśmy przed wojną” liczy się kasa i socjal.