Funkcjonariusz policji Kapitolu USA, Brian Sicknick, zmarł w wyniku obrażeń odniesionych podczas szturmu zwolenników urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych na budynek – poinformował w piątek Reuters.
Jak poinformowała agencja prasowa Reuters, w wyniku obrażeń odniesionych podczas szturmu zwolenników urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych na Kapitol zmarł funkcjonariusz policji, Brain Sicknick.
„Funkcjonariusz Sicknick reagował na zamieszki i został ranny podczas fizycznej walki z demonstrantami” – podała policja w oświadczeniu.
Zmarł w czwartek po tym, jak został przewieziony do szpitala po upadku po powrocie do biura oddziału. Agencja prasowa podaje, że Sicknick miał 40 lat, a w policji służył prawie 15.
Szef policji Kapitolu Stanów Zjednoczonych, Steven Sund, poinformował w liście dołączonym do rezygnacji, że ustąpi ze stanowiska z dniem 16 stycznia. Prawdopodobnie nie jest to reakcja na śmierć podwładnego.
O rezygnację Sund wystąpiła przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi po tym, jak siły odpowiedzialne za ochronę Kongresu nie były w stanie powstrzymać zwolenników Trumpa przed szturmem na Kapitol w środę.
Jak już informowaliśmy, według waszyngtońskiej policji, w trakcie zamieszek na Kapitolu w Waszyngtonie śmierć poniosły 4 osoby (poza policjantem), w tym zastrzelona kobieta. Rannych zostało 14 policjantów, aresztowano 52 osoby, znaleziono dwie bomby. Do protestów doszło też w wielu stanach. W nocy wznowiono posiedzenie Kongresu zatwierdzające głosowanie Kolegium Elektorów.
W środę doszło szturmu zwolenników Donalda Trumpa na gmach amerykańskiego parlamentu, wdarcia się ich do sali plenarnej Senatu i użycia broni przez funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Doszło do tego po wiecu na którym występował ustępujący prezydent USA Donald Trump. W czasie swojego przemówienia wezwał on zwolenników do pomaszerowania pod Kongres i oprotestowania zatwierdzania przez parlamentarzystów wyboru Joe Bidena na jego następcę. Po wtargnięciu zwolenników do gmachu parlamentu Trump zdecydował się próbę przerwania protestów. Zrobił to jednak podtrzymując tezę o fałszerstwach wyborczych.
Funkcjonariusze służb wezwali protestujących do natychmiastowego opuszczenia terenów Kapitolu grożąc, że w przeciwnych wypadku zostaną aresztowani. W wyniku wezwań ludzie zaczęli wychodzić.
Kresy.pl/Reuters
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!