Poparzony mężczyzna przebywa obecnie w stanie ciężkim w szpitalu. Dotychczas nie ustalono motywów jego postępowania.

Kwadrans po godzinie 12 we wtorek służby ratunkowe w Rzeszowie otrzymały informację o płonącym mężczyźnie przed budynkiem Sądu Rejonowego przy ulicy Kustronia. Z relacji policji wynika, doszło do samopodpalenia.

Jak ustalił Super Express, pierwsi zareagowali na zdarzenie policjanci pełniący służbę w sądzie. To oni rozpoczęli gaszenie palącej się na człowieku odzieży. Następnie przyjechało pogotowie i straż pożarna. Obecnie poparzony leży w szpitalu, jego stan jest ciężki.

Funkcjonariusze są w trakcie ustalania tożsamości desperata, który nie miał przy sobie dokumentów. Wciąż nie wiadomo także, co nim kierowało. Nie wiadomo, czy zostawił list pożegnalny. Jak pisze RMF, desperat miał powiedzieć do gaszących go policjantów „nie chce mi się żyć”. Obok niego leżał pojemnik w którym najprawdopodobniej było paliwo, którym się oblał.

Marta Tabasz-Rygiel, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie potwierdziła, że doszło do samopodpalenia.

Gazeta Wyborcza cytuje Aleksandrę Zamojską, aplikantkę adwokacką, która była świadkiem wydarzeń przed budynkiem sądu. Widziała ona z okna, jak w odległości około 50 metrów od budynku strażacy gasili ogień. Według niej pracownicy sądu dzielili się między sobą informacją, że „z sali rozpraw wyszedł ktoś przed sąd, rzucił dokumentami i podpalił dokumenty i siebie”. Ze zdjęć opublikowanych w mediach, a także innych doniesień medialnych wynika, że dramat odbywał się dalej – w odległości około 150 metrów od budynku.

Policja prosi o kontakt wszystkie osoby, które były świadkami wydarzenia przed rzeszowskim sądem.

Przypomnijmy, że 19. października br. w centrum Warszawy na Placu Defilad podpalił się 54-letni Piotr Szczęsny. Ratowali go świadkowie, używając m.in. gaśnicy. Na miejsce przybyli również strażacy. Po zdarzeniu podawano, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, choć miał rozległe poparzenia. Mężczyzna jednak zmarł 29. października. Według doniesień mediów obok mężczyzny w miejscu samopodpalenia leżał megafon, butelka po łatwopalnym płynie i ulotki. Te ostatnie mężczyzna rozdawał wcześniej przechodniom. Według treści ulotek, które zamieszczono w internecie, ich autor postanowił dokonać samospalenia w nadziei, że jego śmierć „wstrząśnie sumieniami wielu osób, że społeczeństwo się obudzi i że nie będziecie czekać aż wszystko zrobią za was politycy – bo nie zrobią!”. Szereg zarzutów wysuwanych przez autora ulotek miało charakter antypisowski.

Kresy.pl / Super Express / RMF FM / Wyborcza

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply