Sami A. żyje spokojnie w Niemczech pomimo tego, że przez kilka miesięcy był ochroniarzem przywódcy Al-Kaidy.

Były ochroniarz Osamy bin Ladena od wielu lat mieszka w Niemczech i pobiera zasiłek socjalny w kwocie 1167 euro miesięcznie. Nie można go deportować, ponieważ Tunezja, z której pochodzi, jest na liście państw nie przestrzegających praw człowieka. Sprawę opisał w poniedziałek Bild.

42-letni Sami A. przyjechał do Niemiec w 1997 roku na studia. W międzyczasie zdążył przez kilka miesięcy w 2000 roku być ochroniarzem bin Ladena w Afganistanie. Potem wrócił do Niemiec a w 2005 roku osiadł w Bochum, gdzie do dzisiaj mieszka wraz z niemiecką żoną i czwórką dzieci.

Niemieckie służby badały jego powiązania z Al-Kaidą w 2006 roku, lecz nie zdecydowano się na postawienie mu zarzutów. Sami A. ubiegał się o azyl w Niemczech, ale niemieckie władze wydały w tej sprawie negatywną decyzję.

Samiego A. nie można deportować do Tunezji, ponieważ w ojczyźnie grożą mu tortury oraz „nieludzkie i poniżające traktowanie”. Stwierdził to w kwietniu 2017 roku wyższy sąd administracyjny.

Ostatnio potwierdził to rząd landu Nadrenia Północna-Westfalia w odpowiedzi na zapytanie partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). O tym, czy Tunezyjczyk wciąż jest niebezpieczny, rząd landu nie chciał odpowiedzieć. „Te oceny nie nadają się do ujawnienia” – napisano w odpowiedzi uzasadniając odmowę… względami bezpieczeństwa.

Jak napisano także w odpowiedzi władz landu, „nie ma innych krajów, które chciałyby przyjąć lub byłyby zobligowane do przyjęcia Samiego A.”.

Tunezyjczyk musi codziennie zgłaszać się na policję. Poza tym, jak twierdzi rzecznik władz Bochum, jest traktowany normalnie.

CZYTAJ TAKŻE: Dwa razy więcej radykalnych islamistów w Niemczech

Kresy.pl / RMF FM / waz.de

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply