Wyższy Sąd Administracyjny w Muenster oddalił apelację 84-latka, który będąc dzieckiem został porwany z Polski przez niemieckich nazistów i poddany germanizacji. Zdaniem sądu wytyczne niemieckiego rządu nie pozwalają na wypłatę mu odszkodowania z tytułu prześladowania przez III Rzeszę.
Rozstrzygnięcie niemieckiego sądu odnotował na Twitterze korespondent TVP w Berlinie Cezary Gmyz. „Niemiecki sąd uznał, że mężczyzna porwany z Polski jako dziecko i zgermanizowany nie jest ofiarą nazizmu i nie należy mu się żadne odszkodowanie. Do dziś nie wie, kim byli biologiczni rodzice. Dodatkowo przykładnie go ukarano obciążając kosztami procesu” – napisał Gmyz powołując się na dziennik Badische Zeitung.
Mężczyzną, który pozwał niemieckie państwo o symboliczne odszkodowanie 2500 euro jest Hermann Lüdeking, który został porwany z Polski w wieku niespełna 6 lat jako Roman Roszatowski. Umieszczono go w ośrodku niesławnego Lebensborn a następnie przekazano na wychowanie niemieckiej rodzinie, której członkowie należeli do nazistowskich organizacji. Historycy oceniają, że Niemcy na polecenie szefa SS Heinricha Himmlera porwali z Polski i innych krajów okupowanych od 50 do 200 tys. dzieci spełniających kryteria „aryjskości” celem zniemczenia.
Hermann Lüdeking pozwał niemieckie państwo o symboliczne odszkodowanie, które miałoby mu zrekompensować szkody wynikające z wyrwania z domu rodzinnego i brutalnego traktowania w ośrodkach Lebensboru, a także straty moralne wynikające z poszukiwania swojej prawdziwej tożsamości. Lüdekingowi chodziło też o uznanie, że był ofiarą III Rzeszy.
Najpierw sąd administracyjny w Kolonii a ostatnio Wyższy Sąd Administracyjny w Muenster uznały, że Lüdekingowi odszkodowanie nie należy się. Co prawda sąd pierwszej instancji uznał, że porwanym dzieciom „poprzez przymusową germanizację wyrządzono znaczne krzywdy”, ale rządowe wytyczne nie pozwalają uznać je za ofiary prześladowań ze strony nazistów. Jak napisał portal wpolityce.pl, wytyczne te mówią, że odszkodowania przysługują osobom, które były prześladowane „z powodu swoich społecznych lub osobistych zachowań lub z racji szczególnych cech osobistych (jak np. upośledzenie umysłowe)”. Powołano się też na stanowisko ministerstwa finansów z 2013 roku, które uznało, że osoby porwane i germanizowane „nie były prześladowane z racji swojego zachowania lub cech”.
Jak pisaliśmy, niemieckie media przed zapadnięciem rozstrzygnięcia określały sprawę jako precedensową. Spodziewano się, że w przypadku uznania przez sąd roszczeń pozywającego, o odszkodowania wystąpiliby inni poszkodowani.
CZYTAJ TAKŻE: Niemiecki rząd wypłaci algierskim Żydom odszkodowania za działania Francji
Kresy.pl / wpolityce.pl
Szkopów trzeba było zaorać po WW2 … niestety bydkakom sie upiekło.. głownie dzieki niemieckiemu biznesowi i ich wpływom.
Dwa wnioski z tej szkopskiej praktyki sądowej wysuwam:1/Niemieckie sądy nie kierują się swą niezawisłą wyrocznią tylko wytyczne niemieckiego rządu realizują. 2/Porwać=ukraść polskie dziecko by je w germańca otumanić,to niemiecka norma,to samo niemieckie dobro-przecież nie poszło do komina,przeszło akt hodowli nadczłowieka.Najgorsze jednak jest to,że niemiecka mentalność uznanie zdobywa wśród arystokracji unijnych politycznych i sądowych areopagów.