W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Włodzimierz Osadczy z Centrum Ucrainicum KUL szeroko komentuje sprawę nowelizacji ustawy o IPN ws. penalizacji „kłamstwa wołyńskiego” i ideologii banderowskiej, a także reakcje strony ukraińskiej.

Zapisy, co do których liczymy na to, że pojawią się w ustawie o IPN, wprowadzają ład w sprawy pamięci – mówi Kresom.pl prof. Włodzimierz Osadczy, historyk i dyrektor Centrum Badań Wschodnioeuropejskich Ucrainicum KUL.

Profesor zaznaczył, że w czasie II wojny światowej szeroko rozumiany naród polski, obywatele polscy różnych narodowości, doświadczyli akcji ludobójczych, których sprawcami byli niemieccy naziści, sowieccy komuniści i ukraińscy nacjonaliści. – Mamy uporządkowane sprawy w kwestii obecności na terytorium RP ideologii nazizmu czy komunizmu i ich symboli. Nie mają one prawa istnieć na terytorium państwa polskiego jako zbrodnicze, które spowodowały wielkie zło dla narodu polskiego. Natomiast dotychczas nie została jednoznacznie zamknięta sprawa dotycząca nacjonalizmu ukraińskiego.

Jak tłumaczy prof. Osadczy, ludobójstwo dokonane przez ukraińskich nacjonalistów było akcją zaplanowaną i wpisaną w projekt odzwierciedlający ideologię nacjonalistyczną i państwa jednorodnego etnicznie. – To była ideologia ze wszech miar zbrodnicza i antychrześcijańska i na ten jej charakter zwracał uwagę m.in. bł. bp Grzegorz Chomyszyn, narodowości ukraińskiej, który przestrzegał przed nią Ukraińców, nazywając ją wprost złem.

Badacz zaznacza też, że różne uwarunkowania geopolityczne w różnych okresach przyzwalały na to, że zbrodnicze ideologią były niejako „trzymane w zanadrzu – bo mogą się przydać w bardziej sprzyjających okolicznościach”. Przypomina, że po wojnie znaczna część zbrodniarzy nazistowskich ukryła się w USA – „jako narzędzie potencjalnie przydatne w przyszłości do zwalczania komunizmu”. – Taką funkcję mieli pełnić też ukraińscy nacjonaliści. Wiemy, że USA i inne kraje Zachodu stały się schronieniem zarówno dla osób jak i struktur związanych z OUN. Podobnie jak np. Stepan Bandera został ewakuowany do Monachium.

Przeczytaj: Prof. Osadczy dla Kresów.pl: usunięcie Birczy to symbol kompromitacji polskiej polityki wschodniej

– Później dogmatyka giedroyciowska próbowała narzucić polskiej myśli politycznej przekonanie, że jedyną możliwością przeciwdziałania imperializmowi rosyjskiemu jest przede wszystkim sojusz polsko-ukraiński, a szerzej – środkowoeuropejski. Niestety, środowiska giedroyciowskie jako reprezentantów Ukrainy postrzegały środowiska banderowskie – najbardziej radykalne. Z racji na to, została uruchomiona zmowa milczenia na temat ludobójstwa i jego sprawców oraz proces ich wybielania. I z tym paradygmatem Polska znalazła się w swojej odzyskanej suwerenności po 1989 roku. Ta polityka, przygotowana przez różne kręgi polityki zachodniej, antysowieckie i antyrosyjskie, ukształtowane w duchu zimnej wojny, nie została zweryfikowana. One wszczepiły tę myśl polityczną Polsce i tego rodzaju wizje były od tego czasu praktycznie hołubione. Z tego względu sprawa zbrodni wołyńskiej nigdy nie została rozliczona, a sprawcy nigdy nie zostali napiętnowani. I ideologia nacjonalizmu ukraińskiego jako jedyna nie została potępiona.

Historyk zwraca uwagę, że cześć środowisk próbuje narzucić Polsce dyskurs „wojny domowej” między Polakami a Ukraińcami. – Mieliśmy do czynienia z precyzyjnie zaplanowaną akcją ludobójstwa, odzwierciedlającą ideologię ukraińskiego nacjonalizmu – podkreśla.

Prof. Osadczy zaznacza, że nowelizacja ustawy o IPN „to zadośćuczynienie oczekiwaniom społeczeństwa polskiego”. Zaznacza, że mieliśmy do czynienia także ze zbrodniami np. nacjonalistów litewskich, natomiast jego zdaniem były to zbrodnie wojenne. – Wiemy, że niektóre oddziały polskiej partyzantki niepodległościowej  też są obarczone takimi akcjami. Oczywiście, to jest margines, ale w sytuacji wojny nie da się tego uniknąć. Często nie ma tam jasnego podziału na czarne i białe, sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Natomiast tu mamy do czynienia z ideologiami zbrodniczymi.

Historyk podkreśla, że nowela ustawy o IPN wprowadza bardzo ważny zapis, który nie pozwala na szydzenie czy bagatelizowanie kwestii pamięci o Wołyniu. – Dotychczas te ofiary były „gorsze”, o nich nie wypadało mówić, a jeśli już, to mówiono bardzo enigmatycznie. Do dziś ponad 130 tys. szczątków ludzkich nie zostało pogrzebanych. Powaga i szacunek w stosunku do zmarłych, a tu chodzi o godność narodu, nie pozwala na to. Podobnie jest z kwestią tzw. „polskich obozów”. Widzimy reakcję Izraela i środowisk żydowskich, w kwestii pamięci. Narody, które czczą pamięć, newralgicznie reagują na takie sytuacje. Naród polski był tu pewnym ewenementem, miał na sumieniu wielkie zaniedbanie. Dzięki działaniom środowisk kresowych udało się z tego wybrnąć. Uchwała wołyńska z 2016 roku, film „Wołyń” i inne działania zmieniły świadomość Polaków na ten temat.

Prof. Osadczy zaznacza, że brak zgody na „kłamstwo wołyńskie” w Polsce jest wyrazem sprawiedliwości. – Każde normalne państwo ściga takie przejawy na mocy prawa. Wiemy, że podważanie zbrodni Holokaustu jest ścigane w różnych krajach, podobnie jak podważanie zagłady Ormian. Więc jest to ze wszech miar słuszne i odpowiadające faktom.

Historyk zwraca też uwagę, że ze strony służb i organów ścigania dochodzą głosy zapotrzebowania na prawo umożliwiające penalizowanie symboliki banderowskiej, m.in. w związku z nasiloną migracją z Ukrainy do Polski. Zaznacza, że migranci z Ukrainy przynoszą ze sobą pewne przyzwyczajenia i standardy, których nabyli na Ukrainie, gdzie ideologia banderyzmu jest elementem oficjalnej polityki państwa i budowy tożsamości narodowej. Jest to dostrzegalne m.in. w zakresie symboliki.

PRZECZYTAJ: Miasto na Ukrainie będzie wywieszać flagi OUN-UPA w odpowiedzi na „zakaz banderyzmu”

– Ukraińcy nie wiedzą, że przyjeżdżają do kraju, który w sposób szczególny został doświadczony przez zbrodniczą działalność nacjonalistów ukraińskich. Niektórzy robią to z przekory, inni dają upust jakimś swoim antypolskim nastrojom. Stąd taka ustawa ma wpływ na Ukraińców, którzy przyjeżdżają do Polski. Także tych, którzy wiążą z tym pobytem dłuższe plany, żeby nie zaczynali tego od sytuacji przykrych i wiedziały, że na eksponowanie pewnych symboli w Polsce nie ma przyzwolenia. Będzie to też miało znaczenie edukacyjne – na Ukrainie nie mówi się o ludobójstwie wołyńskim. To także sprawa pamięci, która teraz zostanie uregulowana. Uniemożliwi np. obecność w ukraińskojęzycznych szkołach w Polsce książek gloryfikujących banderowców. To posłuży normalizacji relacji polsko-ukraińskich.

Profesor Osadczy skomentował też oficjalne reakcje strony ukraińskiej na nowelizację ustawy o IPN. Jego zdaniem, są one przewidywalne, a zarazem – zasadne. – Państwo ukraińskie od zmian po obaleniu Janukowycza buduje tożsamość w oparciu o ideologię nacjonalizmu ukraińskiego. Ponadto, istnieje przyzwolenie na tego rodzaju postępowanie polityków ukraińskich ze strony zachodnich środowisk politycznych, głównie USA. Dlatego, że jesteśmy w stanie napięcia na linii Stany Zjednoczone – Rosja, które jest utrzymywane, w czym są wykorzystywane także środowiska i ideologie zbrodnicze. Po to, by zgodnie z zasadą Machiavellego osiągnąć cel mówi historyk. Wskazuje w tym kontekście na wspieranie czy wręcz tworzenie przez mocarstwa organizacji terrorystycznych, jak w Afganistanie czy w krajach arabskich, wspieranych tu przez USA. – Przyzwolenie na banderyzm nie jest tu czymś oryginalnym, ale wpisuje się w ogólny klimat geopolityczny.

Prof. Osadczy zaznacza, że do takich osób, jak szef parlamentu Ukrainy Andrij Parubij, wcześniej członka i lidera ukraińskich organizacji nacjonalistycznych, należy promowanie banderyzmu. – Nie jest to więc niespodzianka. Tym bardziej, że politycy ukraińscy również za czasów „dobrej zmiany” przyzwyczaili się do tego, że wszelkie ingerencje w wewnętrzne sprawy Polski odnosiły sukces. Wiemy, że nowelizacja ustawy  o IPN, umożliwiająca penalizację banderyzmu, 1,5 roku przeleżała w tzw. zamrażarce marszałkowskiej, a strona ukraińska interweniowała w jej sprawie. Jak również np. w sprawie motywów kresowych w nowych polskich paszportach. Konsekwentnie czyniono im różne ustępstwa, do czego Ukraińcy zostali przyzwyczajeni.

Przeczytaj: Szeremeta: należy wprowadzić kary za zaprzeczanie „polskiej okupacji Ukrainy”

Zdaniem profesora, dalsze odwoływanie się państwa ukraińskiego do banderyzmu doprowadzi je do zagłady. – Podobnie było z krajami arabskimi czy w Afganistanie, gdzie hodowane przez USA radykalizmy w pewnym momencie wymykały się spod kontroli i czyniły spustoszenie nie tylko względem wrogów, którym miały szkodzić, ale również względem swoich mocodawców. Na Ukrainie już powstają organizacje paramilitarne, a nawet militarne, które nie są podporządkowane państwu. Ponadto, oligarchowie, których reprezentantem jest prezydent Poroszenko, również mieli dobre relacje z nacjonalistami, z narzędziem, dzięki któremu obalono Janukowycza, ale które w pewnym momencie zaczęły wymykać się im spod kontroli. Stali się więc niebezpieczeństwem dla samych klanów oligarchicznych. I na pewno zostaną wykorzystani do walki między nimi, co częściowo już widzimy.

Historyk zwraca zarazem uwagę na niekonsekwencję wypowiedzi polityków ukraińskich ws. ustawy o IPN. – Ukraina sama wprowadziła dość ostrą cenzurę, która zamyka dyskusje na pewne tematy i dostęp do materiałów. Przykładem jest niedawna sprawa książki „Stalingrad”. A teraz sami zarzucają Polsce analogiczne działania i wtrącają się w nasze wewnętrzne sprawy.

Prof. Osadczy dziwi się też brakowi zdecydowanej reakcji ze strony polskiego MSZ, mimo, że taka odpowiedź Polski względem Izraela jednak miała miejsce. – To dla mnie zdumiewające i niejasne. Mamy do czynienia z bezpośrednią ingerencją w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa, którego dyplomacja milczy i udaje, że wszystko jest OK.

KRESY.PL

15 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jwu
    jwu :

    Prawda .Jankesi hodują na Ukrainie bestię ,która wkrótce pokąsa sąsiadów .I to nie tych mocnych ,przed którymi mają respekt .Ale słabszych ,do których oprócz Węgier,Słowacji i Rumunii,trzeba zaliczyć (też) Polskę.

    • Hej Sokoly
      Hej Sokoly :

      @jwu na razie bym o to się nie bał. Dopóki Ukrainą rządzą biznesmeni Poroszenko, Grojsman i inni, nic z tego się nie stanie, bo oni jednak potrafią liczyć koszty. Nawet ich niby nacjonalistyczna retoryka to tylko pozory.

      Co innego jednak gdy do władzy dojdą bataliony na kształt Azowa, Prawego Sektora, Nacjonalnego Korpusu, a teraz już i Nacjonalnej Drużyny. Wtedy już faktycznie może być gorąco. Ale i tak nie wierzę, że ośmielą się zaatakować kraje NATO.

      • jwu
        jwu :

        @Hej Sokoly A kogo zaatakują ? Przecież nie Rosję.Bo wiedzą ,że taki atak będzie ich końcem.Polska jest słabym (militarnie) krajem ,a NATO nas tak obroni jak Francuzi i brytole. Fakt ,że w chwili zagrożenia banderowskiego, większość narodu się zjednoczy (poza banderofilami). Których pokaźna ilość (niestety) mieszka u nas w kraju.Bo żaden z Polaków nie chciałby powtórki z Wołynia.

  2. jaro7
    jaro7 :

    Nie wierzyłem PiS i nadal nie wierzę w ich szczerość,patriotyzm.To co teraz robią to zagrywka pod publiczkę ,dla słupków sondażowych.Oni nadal BEZKRYTYCZNIE będa wspierać Banderoland i to nie tylko ze pan z USA każe,ich do tego pcha także chorobliwa rusofobia.A USA to żaden sojusznik,bo co to za sojusznik który grozi i atakuje( w sprawie ustawy IPN).W 4 literach mam takich sojuszników.