Stany Zjednoczone nerwowo obserwują, jak Europa, kupując uzbrojenie, zwraca się ku Korei Południowej – pisze POLITICO. Zwraca uwagę na Polskę, która kupuje koreańską broń wartą miliardy dolarów. Zdaniem serwisu, w przyszłości podobne decyzje mogą podjąć też inne kraje europejskie.
W artykule opublikowanym na łamach portalu POLITICO podkreślono, że Korea Południowa zdobywa w Europie wielomiliardowe kontrakty obronne, dążąc do tego, by stać się większym graczem na międzynarodowym rynku sprzedaży broni. „I to wywołuje pewne nerwowe drgawki w amerykańskim przemyśle obronnym” – dodaje.
Punktem wyjścia dla serwisu są decyzje polskiego rządu o zakupie blisko tysiąca południowokoreańskich czołgów K2, ponad 670 samobieżnych armatohaubic K9, 48 myśliwców FA-50 i prawie 300 systemów artylerii rakietowej Chunmoo. Zaznaczono, że jeśli wszystkie opcje zostaną zrealizowane w najbliższych latach, to umowy te mogą sięgnąć łącznie nawet 15 mld dol.
„Europa Wschodnia, która zwykle zwraca się do USA po nową broń, coraz intensywniej rozważa kupowanie w zamian kupowanie [jej-red.] od Korei Południowej, która twierdzi, że może dostarczyć ją szybciej i taniej” – pisze POLITICO. Dotyczy to np. wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych Chunmoo – Koreańczycy mają dostarczyć pierwsze egzemplarze w przyszłym roku, podczas gdy na amerykańskie HIMARSy trzeba czekać kilka lat. Zaznaczono, że polski rząd planował zakup nawet 500 systemów HIMARS, ale ponieważ zależy mu na czasie, zwrócił się do południowokoreańskiego producenta.
Portal zwrócił uwagę, że wielkość kontraktów i obietnice szybkiej realizacji dostaw zwróciły uwagę przemysłu obronnego w USA. Jeden z anonimowych przedstawicieli sektora amerykańskiej zbrojeniówki przyznał, że są tam obawy, że „na Polsce się nie skończy” i inne kraje mogą dokonać podobnej reorientacji.
Jednocześnie, źródło to zdecydowanie wątpi w to, by Korea Południowa była w stanie tak szybko zrealizować zamówienia. Uważa, że to tylko chwyt marketingowy ze strony Koreańczyków, którzy „nie udowodnili, że potrafią dostarczyć sprzęt tak szybko, jak obiecują”. W ocenie tej osoby, zapowiedź rozpoczęcia dostaw jeszcze przed końcem roku to „ambitny harmonogram”, który jednak na przestrzeni kilku lat będzie trudny do utrzymania.
Inne źródło POLITICO nie podziela tak dużych obaw, twierdząc, że zakupy południowokoreańskiego uzbrojenia nie są zagrożeniem dla więzi USA z krajami europejskimi. Zaznaczono też, że amerykańska broń i sprzęt wojskowy są droższe i ich produkcja trwa dłużej, ale zarazem w większości przypadków przewyższa zagraniczną konkurencję.
Z kolei Haena Jo, analityk z Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych uważa, że umowy z Polską wymuszą pewne kompromisy, kosztem Seulu, który być może będzie musiał nadać większy priorytet zamówieniom z Polski nad zaopatrzeniem własnej armii.
Serwis przypomina też, że południowokoreańska zbrojeniówka od dawna produkuje broń i sprzęt, które z założenia mają być kompatybilne z amerykańskim. To sprawia, że uzbrojenie z Korei Południowej może być atrakcyjną opcją dla państw natowskich, chcących „szybko i relatywnie tanio” przezbroić swoje wojska lub uzupełnić zapasy.
POLITICO zaznacza jednak, że nie można zignorować ambicji Koreańczyków. Przypomina, że w sierpniu br. prezydent Korei Południowej, Yoon Suk-yeol powiedział, że jego celem jest, by kraj ten wszedł do pierwszej czwórki największych eksporterów broni na świecie, rywalizując z USA, Rosją czy Francją o kontrakty na całym świecie. Obecnie Korea Płd. zajmuje pod tym względem 8. miejsce, notując wzrost o ponad 170 proc. między 2016 a 2021 rokiem. Ponadto, według danych Eksportowo-Importowego Banku Korei, wartość eksportu broni wzrosła z 3 mld dol. w 2020 do 7 mld dol. w 2021 roku, a szacuje się, że w tym roku może przekroczyć 10 mld.
Portal pisze też, że Korea może spodziewać się kolejnych zamówień z Europy. Wiadomo, że Estonia zamówiła 18 haubic K9, a Estonia jest wyraźnie zainteresowana południowokoreańskim sprzętem wojskowym. Również Norwegia poważnie rozważa zakup czołgów K2, a norweski producent amunicji Nammo już podpisał kontrakt z Hyundai Rotem na opracowanie nowych pocisków czołgowych kal. 120 mm.
Dodano też, że jeśli obiecane Polsce czołgi, samoloty i systemy artyleryjskie będą dostarczane w terminie, to z dużym prawdopodobieństwem także inne kraje, którym zależy na czasie, zaczną rozważać ofertę Seulu, zamiast czekać latami na broń z USA.
Ważnym czynnikiem jest też fakt, że Korea Południowa jest chętna, by firmy zbrojeniowe państw-klientów mogły współuczestniczyć w procesie produkcyjnym, zyskując zarazem dostęp do technologii.
Czytaj także: Sasin rozmawiał w Korei o przeniesieniu produkcji K2 i K9 do Polski. Konkretów brak
Max Bergmann, dyrektor programu europejskiego w Centrum ds. Studiów Strategicznych i Międzynarodowych uważa, że zwrot Europy ku Korei Płd. byłby czymś pozytywnym dla jedności sojuszniczej, a także dla przemysłów zbrojeniowych odpowiednich krajów. Dodał, że miałoby to też znaczenie w kontekście tego, że Waszyngton próbuje coraz bardziej koncentrować się na sytuacji w regionie Indo-Pacyfiku. Zdaniem Bergmanna, większym problemem, także z perspektywy amerykańskich interesów bezpieczeństwa, jest kondycja europejskiej branży zbrojeniowej.
Przeczytaj: Koreański BWP AS-21 rozpoczął testy w Polsce
Zobacz także: Koreański BWP bez polskiej wieży? Eksperci biją na alarm
Przypomnijmy, że już w połowie września w mediach zwracano uwagę, iż Europa jest zainteresowana uzbrojeniem z Korei Południowej, na co wpływ miały polskie zakupy. W tym kontekście wymieniano Norwegię, Słowację, Rumunię, Czechy i państwa bałtyckie.
Pod koniec sierpnia szef MON, wicepremier Mariusz Błaszczak podpisał umowy wykonawcze na zakup 180 czołgów K2 i 212 armatohaubic K9, warte łącznie 5,77 mld dol. (ok. 27,7 mld zł). Zapewnił, że pierwsze egzemplarze zamówionych pojazdów trafią do Wojska Polskiego jeszcze w tym roku.
Przypomnijmy, że wicepremier i szef MON Mariusz Błaszczak informował wcześniej, że Polska kupi od Korei Południowej 180 czołgów K2 za 3,37 mld dol. i 212 armatohaubic K9 za 2,4 mld dol., czyli odpowiednio za ok. 16,2 i 11,5 mld zł. Eksperci zwracają uwagę, że są to ceny netto – koszty brutto to ok. 34 mld zł.
Wcześniej rząd odmówił podania informacji o kosztach zakupu koreańskiego uzbrojenia. Przypomnijmy, że już wcześniej media z Korei Południowej zaznaczały, że wzrost kosztów produkcji wywołany wojną na Ukrainie miał spowodować blisko dwukrotny wzrost ceny zakupu sprzętu.
Ponadto, minister obrony narodowej, wicepremier Mariusz Błaszczak podpisał umowy wykonawcze z Koreą Południową na zakup 48 samolotów FA-50.
Jak pisaliśmy, w październiku wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak zatwierdził umowę ramową na zakup 288 zestawów systemu artylerii rakietowej K239 Chunmoo z Korei Południowej. Umowa dotyczy dostarczenia wyrzutni razem z zapasem amunicji. W przyszłym roku do Polski mają trafić pierwsze wyrzutnie. Rzecznik Agencji Uzbrojenia ppłk Krzysztof Płatek przekazał, że zawarta umowa ramowa przewiduje „transfer technologii”. 18 pierwszych wyrzutni ma trafić do 18. Dywizji Zmechanizowanej.
Według nieoficjalnych informacji, rząd interesuje się tymi systemami artylerii rakietowej, gdyż okazuje się, że pozyskanie od USA 500 systemów HIMARS jest w praktyce niemożliwe. Amerykanie łącznie posiadają ich obecnie niespełna 400, a produkcja ukierunkowana jest na zaspokojenie potrzeb amerykańskiej armii, względnie też ukraińskiej. Polska może kupić pewną liczbę HIMARS-ów, ale nie tak dużo, jak oczekuje MON.
Pod koniec września rzecznik Agencji Uzbrojenia potwierdził, że kilka tygodni wcześniej podpisano umowę na zakup od kilkuset sztuk południowokoreańskich granatników automatycznych K4. Zaprzeczył zarazem doniesieniom, jakoby broń ta miała być produkowana na licencji w Polsce.
Politico / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!