Dopiero, gdy będziemy mieli głos, będzie nas słychać. A tych przy władzy, zawsze słychać najlepiej.

Mieszkający na Ukrainie Polacy bardzo uważnie śledzili wybory 20 czerwca w Polsce – przecież niezwykle istotnym jest to, kto obejmie najwyższy urząd w kraju ojczystym. Tym bardziej, że w najbliższym czasie odbędą się wybory na Ukrainie. Dlatego też chciałoby się obserwować nie tylko aktywność naszych Rodaków mieszkających na Ukrainie w głosowaniu, ale i czynny udział w polityce, obecność na listach kandydatów do rad miejskich, wojewódzkich (obłastnych), na stanowiska burmistrzów.

Niemal 4 miesiące pozostaje do 31 października – najbardziej prawdopodobnej daty miejscowych wyborów. Według mnie, ten czas powinien zostać wykorzystany przez organizacje polonijne państwa ukraińskiego na umocnienie swoich pozycji, poprzez to też i naszych. Bo od tego jak będzie się układała współpraca z władzami lokalnymi, w dużym stopniu będzie zależeć możliwość lepszego rozwoju wyżej wymienionych organizacji, sprawa promowania polskiej kultury, języka, samej Polski i jej wizerunku w oczach Ukraińców w ogóle. Nie wolno nam zapominać również o tym, że osiągnięcie władzy (nawet na szczeblu lokalnym) daje szerokie możliwości dofinansowywania potrzeb naszych wspólnot z budżetów miejscowych. Ukraina przecież też chciałaby występować jako Państwo, przestrzegające praw człowieka, szczególnie prawa mniejszości narodowych i religijnych. Dopiero, gdy będziemy mieli głos, będzie nas słychać. A tych, przy władzy, zawsze słychać najlepiej.

Prawo wyborcze na Ukrainie zmienia się co kilka lat, czasami nawet podczas kampanii wyborczej, jak to było w czasie Pomarańczowej Rewolucji. Teraźniejsza miejscowa władza została wybrana według systemu proporcjonalnego. Żadna z partii czy bloków partyjnych nie obiecały nic konkretnego grupom etnicznym na Ukrainie, ogólniki typu: “obrona praw mniejszości” czy “zadbanie o interesy wszystkich obywateli” do niczego nie zobowiązywały. Oczekuje się, że nowy – stary mieszany system wyborczy, gdy połowa posłów wybierana jest według list partyjnych, inna zaś – w okręgach wyborczych, da większe możliwości dostępu do władzy konkretnym wspólnotom i da szanse rozwiązania ich problemów. Nie tylko w miejscach zamieszkania wielkich grup Polaków, lecz wszędzie, gdzie istnieje chociażby mała zorganizowana wspólnota polonijna, istnieje potrzeba omówienia rzeczy niezbędnych Polakom. Nasze głosy nie powinny tylko pomagać politykom w zdobywaniu stanowisk, ale prowadzić do realizowania przedwyborczych programów. Być może dzięki temu Polacy staną się siłą współdecydującą.

Niełatwe to będzie, lecz uporczywa praca miejscowych organizacji polonijnych na rzecz jednoczenia wysiłków dla dobra powszechnego może też zakończyć się sukcesem – warto chyba nie dać się zwieść demagogom i populistom, dużo obiecującym, lecz mało dającym. Już teraz należy się zastanowić nad kształtowaniem dzieci ze środowisk polskich jako profesjonalnych polityków, zapomnieć o kłótniach wewnętrznych, starać się o polskie lobby na szczeblach politycznych. W dalekiej przyszłości może będzie można mówić nawet o stworzeniu partii propolskiej, a póki co – wykorzystujmy wszelką szansę zdobycia władzy. Wiem, że ktoś może potraktować moje słowa jak nieco prowokacyjne, lecz c’est la vie – takie jest życie i taka jest prawda, że o swoje szczęście, w tym i szczęście wspólnotowe, należy walczyć różnymi sposobami, nikt nam go pod nos nie poda.

Włodzimierz Kluczak, red. naczelny internetowej gazety Truskavetskij Visnyk

Kurier Galicyjski, nr 12 (112) 29 czerwca – 14 lipca 2010

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply