Wojna nie daje nikomu prawa do uzurpacji władzy. Nie potrzebujemy nowego Putina – powiedział mer Dniepra, Borys Fiłatow. W wywiadzie dla POLITICO skrytykował prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego, w związku ze sprawą odebrania obywatelstwa jego współpracownikowi, Hennadijowi Korbanowi.
W tym tygodniu portal POLITICO opublikował rozmowę z merem Dniepra, Borysem Fiłatowem, w której włodarz miasta podkreśla, że obecnie to przez nie przechodzi praktycznie wszystko, co jest wysyłane do Donbasu: od zachodniej broni przez ukraińskie posiłki po pomoc humanitarną.
Miesięczny koszt funkcjonowania portalu Kresy.pl wynosi 22 tys. PLN. Do tej pory zebraliśmy:
„Wszystko przechodzi przez nas” – powiedział Fiłatow. Odmówił podania szczegółów dotyczących broni, która z Zachodu przez Dnipro i obwód dniepropietrowski trafia na front. Przyznał jednak, że rola ta jest kluczowa. Dotyczy to także własnych inicjatyw w pozyskiwaniu sprzętu dla wojska.
„Zajmujemy się wyłącznie kwestiami obronnymi” – powiedział mer miasta. „Kupujemy drony, pickupy, mundury, konserwy mięsne, krótkofalówki – wszystko, czego potrzebują żołnierze. Szukamy tych rzeczy na całym świecie”.
Zdaniem Fiłatowa, Dnipro jest cele, licznych rosyjskich ataków rakietowych m.in. z uwagi na swoją strategiczną rolę i położenie oraz obecność dużych i ważnych zakładów przemysłowych, jak Jużmasz.
„10 proc. wszystkich rosyjskich rakiet zostało wystrzelonych bezpośrednio na terytorium obwodu dniepropietrowskiego” – powiedział Fiłatow. Odmówił podania dokładnej liczby, powołując się na tajemnicę wojskową, choć POLITICO w oparciu o niedawną wypowiedź prezydenta Wołodymyra Zełenskiego szacuje, że może to być ponad 300 rakiet. Mer twierdzi, że w 90 proc. celem ataków rakietowych są obiekty należące do prywatnych właścicieli i infrastruktura cywilna, która w większości przypadków nie ma nic wspólnego ani z ukraińskim wojskiem, ani z transportami broni z Zachodu. Jak przykłady podał przypadki, gdy rosyjskie rakiety trafiły w pusty zbiornik paliwa czy starą stację obsługi samochodów.
Zobacz: Rosyjskie ataki rakietowe na Dnipro i Odessę. Media: zaatakowano zakłady Jużmasz [+VIDEO]
„Nie rozumiem, czemu oni wystrzeliwują kilka rakiet wartych po milion dolarów w zwykłą, starą stację obsługi samochodów… To jest po prostu śmieszne. Nie wiem, czy to ich wywiad źle działa, czy to jakiś rodzaj ogólnej głupoty” – powiedział Fiłatow. Dodał z sarkazmem, że być może Rosjanie myśleli, że są tam naprawiane samochody dla pułku Azow. „To jest po prostu terror, zastraszanie, demoralizowanie ludności, żeby oni wywierali presję na rząd” – uważa. Przypomniał też, że tuż przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji, nad ranem 24 lutego zorganizował wspólnie z były szefem neobanderowskiego Prawego Sektora, Dmytro Jaroszem, kilkudziesięcioosobowy, uzbrojony oddział ochotniczy.
POLITICO przypomina o powiązaniach Fiłatowa ze znanym ukraińskim oligarchą, Ihorem Kołomojskim. Łączyły ich relacje biznesowe, a także polityka. W 2014 roku Fiłatow był jego zastępcą jako wicegubernator obwodu dniepropietrowskiego. Odpowiadał za zwalczanie prorosyjskich grup separatystycznych, w tym celu wspólnie sfinansowali kilka batalionów ochotniczych. Wyznaczono też nagrody finansowe za wydawanie rosyjskich najemników. Jednak od tamtego czasu, jego drogi z Kołomojskim, uważanym za protektora kariery politycznej Wołodymyra Zełenskiego, rozeszły się.
Jak pisaliśmy, w ubiegłym tygodniu inny bliski współpracownik Kołomojskiego, Hennadij Korban, utknął na polsko-ukraińskim przejściu granicznym. Tam został poinformowany, że na mocy prezydenckiego dekretu pozbawiono go obywatelstwa Ukrainy. Wcześniej nieoficjalnie informowano, że obywatelstwo miał stracić również sam Kołomojski.
W rozmowie z POLITICO Fiłatow wyraził swoje niezadowolenie, a wręcz złość z powodu tego, jak Zełenski potraktował Korbana, w ostatnim czasie był szefem centrum obrony terytorialnej obwodu dniepropietrowskiego i współpracował z merem Dnipro. Otwarcie skrytykował w tym kontekście prezydenta Ukrainy.
„Wciąż mam nadzieję, że to tylko jakaś tragiczna pomyłka” – powiedział Fiłatow. „Naprawdę nie chciałbym, żeby rząd centralny, wykorzystując na swoją korzyść fakt, że mamy w kraju wojnę, powiedzmy, tworzył autokratyzm… wojna nie daje nikomu prawa do uzurpacji władzy. Nie potrzebujemy nowego Putina”.
Przypomnijmy, że jako mer Dnipro Borys Fiłatow znany był m.in. z ostrych i kontrowersyjnych wypowiedzi oraz działań. W 2019 roku wyznaczył nagrodę za wskazanie nazwiska osoby, która pomalowała sprajem obiekty w centrum miasta. Dodał, że nagroda będzie dwa razy wyższa, jeśli wandal będzie miał złamaną przynajmniej jedną rękę, a najlepiej obie. Z kolei w kwietniu 2020 roku, na początku pierwszej, wielkiej fali pandemii COVID-19, Fiłatow zagroził prawosławnym duchownym, że jeśli nie będą stosować się do zasad reżimu kwarantanny, to odetnie im wodę i prąd, a nawet każe rozkopać drogi dojazdowe.
Czytaj więcej: Ukraina: mer Dniepru grozi cerkwiom sankcjami za nieprzestrzeganie reżimu kwarantanny. „Nawet Bóg wam nie pomoże”
Czytaj także: Mer ukraińskiego miasta poleci w kosmos
Politico / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!