Niemcy popędzą w stronę Rosji w poszukiwaniu taniej energii – pisze Andrzej Krajewski na łamach Wirtualnej Polski, odnosząc się do niemieckiej umowy koalicyjnej.

W sobotę w Wirtualnej Polsce ukazał się artykuł autorstwa Andrzeja Krajewskiego, dotyczący zapisów nowej niemieckiej umowy koalicyjnej. Autor zwraca uwagę na szereg niekorzystnych z punktu widzenia Polski aspektów.

“Złe wiadomości dla Polski zaczynają się od podrozdziału ‘Klimat i energia’. Koalicjanci obiecują w nim twarde wsparcie dla wprowadzenia systemu ETS 2 w Unii już w 2027 r., w imię: ‘stworzenia równych warunków działania w całej Europie’. A to dlatego, że w RFN ów system w dużej mierze wprowadzono ustawą o handlu emisjami (BEHG). Dla Polaków ETS 2 oznacza dodatkowy podatek nałożony m.in. na paliwa (wedle raportu analityków ING BSK cena np. litra benzyny E95 wzrośnie od razu o 46 gr)” – podkreśla Krajewski.

Jak dodaje, w umowie ani słowem nie wspomina się z kolei o rozwijaniu w Niemczech energetyki jądrowej. “Oznacza to, iż Berlin nadal będzie robił wiele, żeby na terenie UE utrudniać takie inwestycje, blokując przekierowywanie na nie unijnych funduszy oraz oferowanie ułatwień, jakie od ręki otrzymują inwestycje w OZE” – czytamy.

Koalicjanci zapowiadają także przyspieszenie ekspansji odnawialnych źródeł energii.

Autor wskazuje, że do systemu opartego na OZE Niemcy muszą znaleźć jak najtańszego dostarczyciela energii ze stabilnego źródła. “Tu dochodzimy do punktu – jak się ma umowy koalicyjnej do rosyjskiej armii. Otóż radykalnie obniżyć ceny energii, pomagając tak gospodarce i dając ulgę obywatelom, niemiecki rząd może tylko jedną drogą. Musi zdobyć dostęp do jak najtańszego gazu. Taki w Niemczech stworzono system energetyczny. Sekretarz handlu USA Howard Lutnick bardzo chce, żeby to był amerykański gaz. Sygnały płynące z Brukseli i Berlina świadczą, iż druga strona nie odrzuca tej opcji. Po najeździe Rosji na Ukrainę Stany Zjednoczone szybko wyrosły na największego po Norwegii dostarczyciela gazu ziemnego do krajów Unii. Wyprzedzając już nieco Rosję (oba kraje zapewniają po ok 17 proc. dostaw) oraz Algierię i Kata” – pisze Krajewski.

Przeczytaj: Media: część niemieckich polityków mówi o ponownym uruchomieniu Nord Stream

“To nie zmienia jednak ekonomicznej konieczności. Mówi ona, iż niemiecka gospodarka potrzebuje jak tlenu bardzo, ale to bardzo taniego gazu. A jest tylko jeden kraj, gotowy ze względów politycznych sprzedawać go nawet poniżej kosztów wydobycia. Firmy dostarczające gaz z USA i innych państw chcą na nim zarabiać. Dla Moskwy od zarobku ważniejsze są cele strategiczne. Zważywszy, iż szacuje się, że koszty wydobycia gazu ze złóż w Rosji są średnio o jakieś 20-30 proc. niższe niż w Ameryce, możliwości dawania upustów prezentują się obiecująco. Jedyną mocną przeszkodą jest wojna. Ale ona w końcu przejdzie w fazę uśpienia, bo o trwały pokoju trudno marzyć. Nawet to otworzy możliwość wznowienie bieżący relacji na linii Berlin – Moskwa” – podkreśla.

Jak dodaje, “w Niemczech potężne grupy lobbystyczne i politycy optujący za współpracą z Rosją nie zniknęli. One jedynie teraz się nie afiszują”.

Zobacz: FT: Austriacy chcą prowadzić biznes w Rosji. Raiffeisen wstrzymuje sprzedaż rosyjskiego oddziału

Czytaj także: Niemieccy przemysłowcy chcą powrotu do rosyjskiego gazu

wiadomosci.wp.pl / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply