Wiceszef MON przyznaje, że ws. programu Wisła należy ponownie  zastanowić się nad dookolnym radarem Raytheona i nad pociskami SkyCeptor. Ponieważ realizacja programu w oczekiwanej przez Polskę wersji może okazać się zbyt kosztowna, a może nawet niemożliwa.

Na stronach internetowych „Polityki” Marek Świerczyński (analityk Polityka Insight) pisze, że Polska nabrała wątpliwości ws. oferty koncernu Raytheon dotyczącej systemu Wisła. Chodzi o to, czy kupować od USA proponowany przez Raytheona radar dookólny oraz czy zakup nowatorskich rakiet SkyCeptor przyniesie oczekiwane korzyści technologiczne.

Pociski dla Polski bez kluczowego elementu

W kwestii SkyCeptora, czyli opracowywanego obecnie izraelsko-amerykańskiego, niskokosztowego pocisku przechwytującego, już wcześniej wskazywano, że obecnie broń ta faktycznie nie istnieje. Jest oparty na izraelskim pocisku Stunner, wykorzystywanym przez system Proca Dawida (David’s Sling) – szczebel pośredni obrony powietrznej Izraela, ze zdolnościami antybalistycznymi.

SkyCeptor, podobnie jak Stunner, rozpędza się do wielkich prędkości, niszcząc cel „kinetycznie” – czyli energią bezpośredniego uderzenia. Polska miałaby być pierwszym nabywcą SkyCeptora. Jednak MON nie chce po prostu kupić tych rakiet, ale uzyskać dostęp do istotnych technologii produkcji. Wcześniej deklarowano, że przynajmniej w jakiejś części jest to możliwe. Głównym elementem pocisku jest silnik rakietowy, rozpędzający go do odpowiednio dużej prędkości i dający dodatkowe, dynamiczne przyspieszenie w ostatniej fazie przechwycenia.

PRZECZYTAJ: Co Polska i USA podpisały ws. Patriotów?

Jednak według Świerczyńskiego, podczas MSPO w Kielcach okazało się, że element ten jest poza naszym zasięgiem. Firma Raytheon przekazała Polakom stanowisko rządu USA i Izraela, że tzw. wieloimpulsowy silnik rakietowy jest poza dopuszczalnym transferem technologii. Dotyczy to także m.in. głowicy naprowadzającej i kodów źródłowych. Co prawda Polska ma otrzymać dostęp do „jakiegoś” silnika SkyCeptora, ale nie tego właściwego.

Radar “z uszami”, którego jeszcze nie ma

Problem dotyczy również dookolnego radaru, który jest bezwzględnym wymogiem systemu Wisła. By sprostać tym wymaganiom, Raytheon zaproponował Polsce radar główny, o kącie obserwacji 120 stopni, wraz z dodatkowymi antenami po bokach i z tyłu (“uszami”). Te jednak, z powodu różnicy wielkości, nie mają takiego zasięgu jak antena główna. Strona polska zaakceptowała tę propozycję. Wersja dla Polski ma powstać w oparciu o nowoczesną technologię azotku galu.

Przeczytaj: Raytheon zapowiada offset dotyczący systemów Patriot

Nie wiadomo jednak, czy nowy radar Raytheona, który dopiero powstaje, wejdzie na stan armii USA. Ani tego, ile będzie kosztować. Świerczyński zaznacza, że byłby on gotowy „za jakieś pięć lat i przy nieujawnionej sumie dotacji na badania i rozwój”, a gwarancji, że Pentagon go wybierze – nie ma. Według niego MON realnie obawia się, że „zainwestuje nieokreślone, choć przewidywalnie ogromne pieniądze w coś, co potem będziemy mieć jako jedyni na świecie”. Dodając, że tacy klienci Raytheona na system Patriot jak np. kraje Zatoki Perskiej czy Japonia nie bardzo interesują się finansowaniem tego projektu. Zapewne czekając na decyzję USA, by kupić gotowy sprzęt.

– Wybraliśmy prawdopodobnie najgorszy czas na zakup systemu obrony powietrznej, bo akurat stare [Patrioty] nas już nie zadowalają, a nowych tak naprawdę jeszcze nie ma. (…) po prostu źle trafiliśmy w cykl rozwoju tej technologii – pisze analityk.

Zaznacza, że te niepokojące sygnału „od jakiegoś czasu” docierają do MON, a resort zaczyna zdawać sobie sprawę, że obecna wizja systemu „Wisła” może być niemożliwa do pełnej realizacji. M.in. z powodu wątpliwych relacji poniesionych kosztów do efektów.

Świerczyński pisze, że podczas MSPO w Kielcach rozmawiał na ten temat z wiceszefem MON Bartoszem Kownackim. Który przyznał, „że trzeba się będzie jeszcze raz zastanowić nad dookólnym radarem Raytheona i nad SkyCeptorem”. Stawiałoby to realizację programu pod znakiem zapytania. MON musiałby z kolei wybierać, czy rezygnować z radaru Raytheona i czekać kilka lat na decyzję USA, czy np. zrezygnować ze SkyCeptora i zmienić oferenta lub wybrać starsze rakiety.

Przypomnijmy, że również system dowodzenia IBCS, którego Polska oczekuje, notuje opóźnienia w realizacji. Ponadto, by go uzyskać, polskie radary wczesnego wykrywania muszą przejść przez amerykańskie testy.

Niewykluczone, że w takiej sytuacji MON zamawiając pierwsze baterie Patriotów w obecnej konfiguracji 3+ w ciągu najbliższych kilku miesięcy nie zdoła zagwarantować wymaganego 50-procentowego udziału polskich firm w wartości kontraktu, ani uzyskać kluczowych korzyści technologicznych dla naszego przemysłu zbrojeniowego.

Ostateczna decyzja, co zrobić ws. SkyCeptora i radaru dookolnego, ma zapaść w trakcie negocjacji w ciągu 2018 roku. W wersji pesymistycznej, kontrakt na Wisłę może ograniczyć się tylko do pierwszej części zamówienia, a Polska nigdy nie zamówi konfiguracji docelowej Patriotów – czyli z dookolnym radarem i tanimi pociskami. Wersja mniej pesymistyczna, zdaniem Świerczyńskiego, to kilkuletnie opóźnienie projektu. Co wpłynie jednak negatywnie na rozwój programu obrony powietrznej krótkiego zasięgu „Narew”. M.in. w zakresie zdolności do samodzielnego produkowania systemu krótkiego zasięgu.

Przypomnijmy, że we wtorek, na samym początku MSPO 2017, Rayheton zadeklarował, że jest gotowy do największego transferu technologii, na jaki pozwoli amerykańskie prawo. Jednocześnie zaznaczając, że transfer określonych technologii jest wykluczony. Koncern wyklucza m.in. transfer algorytmów, kodów źródłowych, technologii głowicy naprowadzającej i wieloimpulsowych silników rakietowych. Te ostatnie służą do zwiększenia prędkości pocisku przed uderzeniem w cel.

Co bierze Polska?

Jak informowaliśmy, 6 lipca br. minister obrony Antoni Macierewicz poinformował o podpisaniu memorandum ws. systemu obrony powietrznej Patriot. Informuje ono o proponowanym Polsce przez USA sposobie realizacji polskiego zapytania na pozyskanie systemu Patriot. A także o podjęciu działań mających na celu udostępnienie Polsce oczekiwanych przez nią technologii.

Memorandum nie jest prawnie wiążące, co wyraźnie zaznaczono w tekście. W praktyce jest polityczną deklaracją, która określa główne kierunki działań i dalszej współpracy. Co ważne, przewiduje podzielenie procesu pozyskania systemu Patriot na dwie fazy. A ponadto: o rozpoczęciu dostaw dwóch pierwszych baterii w terminie o 3 lata późniejszym niż pierwotnie planowano. Z drugiej strony, mają one zostać dostarczone co prawda bez dookolnego radaru, ale za to z wymaganym przez Polskę sieciocentrycznym systemem dowodzenia IBCS.

W fazie I, do Polski miałyby trafić dwie baterie Patriot 3+, wraz z rakietami PAC-3 MSE oraz systemem IBCS. Podkreślono, że USA „nie są w stanie dostarczyć bieżących radarów w konfiguracji PATRIOT w celu wypożyczenia lub późniejszego odkupu”. Dostawy miałyby rozpocząć się w 2022 roku. Baterie zdolność operacyjną osiągną w roku kolejnym.

W fazie II, na podstawie wymagań MON ws. programu WISŁA oraz w ramach realizowanej dla Polski procedury  FMS, Amerykanie w ramach odpowiednich przepisów i regulacji zamierzają kontynuować integrację rakiet SkyCeptor, radaru dookolnego i polskich sensorów dla polskiej architektury systemu WISŁA. Do tego potrzebne będą jednak zgody władz wyższego szczebla. Jak również konkretne dane techniczne z Polski oraz harmonogram pozyskania systemu. W tym przypadku, planowane przedstawienie oferty nastąpiłoby pod koniec przyszłego roku. Nie sprecyzowano terminu rozpoczęcia dostaw ani osiągnięcia zdolności operacyjne.

Jednak według wcześniejszych informacji koncernu Raytheon udzielonych Kresom.pl, systemy wyposażone w radar 360 st. mogłyby zostać dostarczone jeszcze później, niż zakładano. Raytheon we wrześniu informował Kresy.pl, że planuje (a nie gwarantuje) dostarczenie radaru do Polski w ciągu 65 miesięcy [blisko 6,5 roku] od podpisania kontraktu. Stąd, pierwsze baterie trafią do Polski nie wcześniej, niż na przełomie 2019/2020. A egzemplarze z radarem dookolnym jeszcze później – najwcześniej zapewne gdzieś w 2024 roku (względnie rok wcześniej).

System Wisła ma być najdroższym w polskiej historii systemem uzbrojenia, kupowanym w większości z zagranicy. Według MON, ma być wart nie więcej, niż 30 mld PLN, czyli zależnie od kursu wymiany około 7,5 mld USD.

Przeczytaj: Pasmo komplikacji ws. systemu Wisła. „MON nie jest w stanie opanować sytuacji”

Według portalu „Dziennik Zbrojny”, „choć z Amerykanie mają świadomość wymaganego przez Polskę zakresu offsetu, to jednak wszystkich stosownych zgód i aprobat jak dotąd nie udzielono, a ich uzyskanie może napotkać na problemy”.

Zaznaczono, że „pełna realizacja wymagań offsetowych i uzyskanie wymaganych pozwoleń zgodnie z przepisami Stanów Zjednoczonych to duże wyzwanie stojące  przed negocjatorami w najbliższych miesiącach”. – Jednocześnie brak pozytywnych rezultatów w tym obszarze stanowi jedno z największych zagrożeń dla realizacji programu Wisła w obecnej formie – czytamy. Dodano, że osobnym problemem jest zdolność polskiej zbrojeniówki do implementacji technologii przekazanych w ramach offsetu. – Warto zadać pytanie, czy pełne koszty z tym związane zostaną poniesione przez Amerykanów w ramach offsetu, czy też będą musiały zostać częściowo pokryte przez polskie firmy?

– Przy obecnym zakresie przedmiotu zamówienia i przy postawionych wymaganiach offsetowych oraz uwzględniając podział zamówienia na dwie fazy, naszym zdaniem istnieje wysokie ryzyko (graniczące z pewnością) znacznego przekroczenia całkowitego budżetu projektu określonego na kwotę 30 mld PLN. Można się spodziewać, że to Amerykanie będą dyktowali warunki cenowe, szczególnie dla drugiej fazy, kiedy to MON będzie miało już związane ręce podpisanymi umowami offsetowymi oraz na dostawy zaplanowane w ramach pierwszej fazy – pisze portal.

Czytaj więcej: Dziennik Zbrojny o Patriotach: Dokąd płynie Wisła?

Polityka.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply