Jak zauważa komentator telewizji Al-Jazeera region Górskiego Karabachu został obecnie przyćmiony przez wydarzenia w Donbasie. Jak twierdzi Richard Giragosian może się to wkrótce zmienić, bo sytuacja w strefie zamrożonego konfliktu, rozgrzewa się.
Republika Górskiego Karabachu powstała w wyniku powstania zamieszkujących region Ormian przeciw władzom Azerskiej SRR. W latach 1990-1994 w krwawej wojnie Ormianie obronili swoją niezależność od Baku, ich państwowość nie jest jednak uznawana przez żadne państwo na świecie. Górski Karabach utrzymuje ścisłe związki z Armenią.
Jak na ironię karabachaski proces pokojowy również toczy się w ramach Mińskiej Grupy OBWE w skład której poza zwaśnionymi stronami, wchodzą przedstawiciele Białorusi, Niemiec, Włoch, Holandii, Szwecji, Portugalii, Turcji, Szwecji, Finlandii, którym przewodniczą reprezentanci Francji, USA i Rosji. Jak twierdzi Giragosian właśnie te trzy kluczowe państwa rozgrywają przy okazji konfliktu o Górski Karabach swoją geopolityczną grę, która czyni go jeszcze bardziej złożonym niż konflikt na Ukrainie.
Jak zauważa publicysta, Górski Karabach jest regionem kluczowym dla azersko-tureckich projektów tranzytu surowców naturalnych z Azerbejdżanu, a przezeń z całej Azji Środkowej. Z tego też względu dużą wagę przykłada do niego Moskwa, która stara się zapobiec tworzeniu rurociągów poza jej kontrolą, co z kolei z chęcią wspiera Waszyngton. Rosja jest głównym gwarantem zamrożenia konfliktu i utrzymywania status quo i jak do tej pory skutecznie udawało jej się taką rolę wypełniać.
Jednak rozejm staje się coraz bardziej niepewny. Zachwiana jest równowaga sił, Azerbejdżan jest coraz bogatszy, a militarnie coraz potężniejszy względem Ormian. Jednocześnie napędzany żądzą rewanżu, bo to przecież Azerowie są stroną dotychczas przegraną. Dlatego też, to właśnie Baku prowadzi dyplomatyczną ofensywę i to jego żołnierze częściej naruszają rozejm.
Jak ocenia Giragosian liczba starć wyraźnie wzrosła w zeszłym roku i co ważne rozlała się poza linię demarkacyjną między Azerbejdżanem i Republiką Górskiego Karabachu (którą Baku uważa za zbuntowaną prowincję) – do strzelanin dochodzi także na uznanej granicy między Azerbejdżanem i Armenią. Tymczasem mocarstwa, w tym Rosja, której uwaga skoncentrowana jest obecnie na Ukrainie, nie wykazują zaangażowania by zapobiec eksplozji wojny na pełną skalę.
aljazeera.com/kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!