Mało znana jednostka śledcza Google’a regularnie przekazywała szczegółowe dane osobowe użytkowników produktów firmy do centrum antyterrorystycznego położonego w rejonie Zatoki Kalifornijskiej – wynika z dokumentów, do których dotarł The Guardian.

Użytkownicy ci mieli grozić użyciem przemocy lub wyrażać “skrajnie prawicowe” ekstremistyczne poglądy.

Dokumenty pochodzą z tzw. „Blueleaks”. Hakerzy przejęli je z serwerów firmy hostingowej w Teksasie, z której usług korzystało kilka organów ścigania. Uzyskano w ten sposób setki tysięcy dokumentów z ponad 200 agencji, datowanych od 1996 r. do czerwca 2020 r.

Wyciek został potwierdzony przez ekspertów ds. cyberbezpieczeństwa.

Dokumenty Google zawierające informacje o subskrybencie są podpisane przez firmę CyberCrime Investigation Group (CIG). CIG była wymieniana w relacjach z postępowań karnych, ale surowe dane jakie dostarczała organom ścigania, nigdy nie były prezentowane opini publicznej.

W ramach Blueleaks wypłynęły dokumenty powiązane Regionalnym Centrum Wywiadowczym Północnej Kalifornii, stanowiącym część ogólnokrajowej sieci centrów wywiadowczych, które powstały po 11 września w celu ułatwienia wymiany informacji między stanowymi, federalnymi, lokalnymi organami ścigania.

Dokumenty Google przechowywane przez NCRIC zawierają dane poszczególnych użytkowników, obejmując prawdziwe nazwiska, adresy, numery kart kredytowych, Gmail i pomocnicze adresy e-mail, adresy kanałów YouTube oraz czas i adresy IP ostatnich logowań.

Wiele dokumentów zawiera również kopie komentarzy użytkowników w usługach Google, takich jak YouTube.

Informacje przekazywane były organom ścigania dobrowolnie.

Kresy.pl / The Guardian

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply