Już od dwóch lat setki amerykańskich i kanadyjskich żołnierzy dyskretnie szkolą przyszłych oficerów i podoficerów armii ukraińskiej – opisuje szwajcarski dziennik „Le Temps”.
Na dwudziestu sześciu kilometrach długości i dziewiętnastu szerokości znajdują się opuszczone wioski, zburzone kościoły oraz poligon w Jaworowie, w obwodzie lwowskim, niedaleko granicy z Polską. Obecnie to jedno z najbardziej tajemniczych miejsc na zachodzie Ukrainy. Jest to teren dawnej bazy wojskowej Armii Czerwonej, która stacjonowała tutaj podczas zimnej wojny.
Od trzech lat baza w Jaworowie stała się siedzibą około 200 amerykańskich i 250 kanadyjskich żołnierzy. Istnieje tam ich własna dzielnica, ze stołówką, siłownią i mieszkaniami. W ostatnich miesiącach pojawili się także Litwini. Czasami przyjeżdżają delegaci z Królewskiej Akademii Wojskowej w Sandhurst (Wielka Brytania) by przeprowadzić inspekcję ukraińskich żołnierzy.
– W 2015 roku Ukraińcy poprosili o wsparcie i jako pierwsi zgodzili się Kanadyjczycy – mówi dziennikowi „Le Temps” major armii kanadyjskiej Jeff Day. – To piąta rotacja, w sumie było tu już tysiąc kanadyjskich żołnierzy. Powierzono nam zadanie polegające na opracowaniu programu szkoleń dla podoficerów.
Zakres kanadyjskiego programu jest szeroki: zajęcia taktyczne, broń artyleryjska, manewry z wykorzystaniem czołgów, szkolenie żandarmerii wojskowej, logistyka, szkolenie medyczne. – Ukraina stawia czoła nowemu rodzajowi wojny hybrydowej, my przekazujemy im nasze doświadczenie zdobyte w Afganistanie – dodaje kanadyjski oficer.
– Największy problem to podoficerowie operacyjni – mówi „Le Temps” sierżant armii kanadyjskiej Raul Zahara. – Zgodnie z rosyjską tradycją wszystkie decyzje podejmowane są na wysokim szczeblu przez grupę oficerów, tymczasem my cenimy indywidualne działania i inicjatywy. Ukraińcy muszą absolutnie stworzyć efektywny korpus sierżantów. Na chwilę obecną nie są jeszcze gotowi do przystąpienia do NATO, może za dziesięć, piętnaście lat – dodaje.
Zobacz także: Ukraińska armia liczy już ćwierć miliona żołnierzy
Od roku 2015 przeszkolonych zostało już około 6000 żołnierzy i kadetów. – Nasze działania absolutnie w żaden sposób nie są związane z konfliktem wojennym. Chcemy wspierać Ukrainę w wysiłkach na rzecz interoperacyjności z NATO – podkreśla kapitan Kayla Christopher, oficer łącznikowy armii amerykańskiej. Przyznaje także, że armia amerykańska korzysta z ukraińskich doświadczeń zdobytych podczas wojny w Donbasie.
Le Temps / Kresy.pl
Niech szkolą.Tylko ,żeby nie było tak ,że ci żołnierze staną przeciwko naszemu krajowi i Węgrom.Bo na ruskich ręki nie podniosą.Nawet jak będą doskonale wyszkoleni.
Jedni szkolą i finansują azow itp., drudzy kadrę oficerską. Już były takie działania na bliskim wschodzie i wynikło z tego samo dobro, demokracja rośnie tam w siłę. Ta sama strategia prowokowania konflików zbrojnych. Czas rozpieprzyć Europę.
@Yogi – I Polska może być kolejną ofiarą tych knowań, obym sie całkowicie mylił.