Usłyszałem nieoficjalne zapewnienie, że Polska zapomni albo przynajmniej przez jakiś czas przestanie przypominać o rzezi wołyńskiej – twierdzi były doradca Biura Prezydenta Ukrainy, Ołeksij Arestowycz. Taka deklaracja miała paść ze strony przedstawicieli władz w Warszawie.

W opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy”, były doradca szefa Biura Prezydenta Ukrainy, Ołeksij Arestowycz został zapytany m.in. o swoją wypowiedź z listopada ub. roku. Twierdził wówczas, że władze Polski zdecydowały się uznać ludobójstwo wołyńsko-małopolskie za „zamkniętą kartę” i zapomnieć o tym temacie w imię dobry relacji. W rozmowie zapytano go, skąd ma takie informacje i kto komu coś takiego powiedział. Odpowiedział, że miało to być „nieoficjalnie zapewnienie” ze strony przedstawicieli władz w Warszawie w ramach prywatnej rozmowy.

„Usłyszałem nieoficjalne zapewnienie, że Polska zapomni albo przynajmniej przez jakiś czas przestanie przypominać o rzezi wołyńskiej” – oświadczył Arestrowycz. „Brzmiało to mniej więcej tak: <<Mamy teraz idealną szansę, aby przestać żyć przeszłością i zacząć myśleć o przyszłości. Przyszłe korzyści z sojuszu są ważniejsze od dawnych krzywd>>. To była prywatna rozmowa z przedstawicielami polskich władz, dlatego nie mogę zdradzić szczegółów.

 

Arestowycz w wywiadzie dla „Do Rzeczy” oświadczył też, że powinnością Polski jest wspieranie Ukrainy, bo w razie jej klęski Rosja zaatakuje nasz kraj.

„Polska powinna wspierać Ukrainę, żeby sama nie stać się Ukrainą. Gdybyśmy przegrali, to Rosja w ciągu pięciu lat stałaby się znacznie potężniejsza niż obecnie. W szeregach armii rosyjskiej znalazłyby się tysiące Ukraińców, zwerbowanych pod przymusem lub po uprzednim wypraniu mózgów. A teraz pytanie: Kto byłby następną ofiarą?” – oświadczył były doradca w Biurze Prezydenta Ukrainy. Dopytywany, czy Rosja odważyłaby się zaatakować kraj należący do NATO odparł, że „nie wiadomo, w jakim nastroju byłaby po podboju Ukrainy”.

„Być może nie doszłoby do pełnowymiarowej inwazji na Polskę. Uderzałaby poprzez cyberataki, presję dyplomatyczną, działania służb specjalnych i propagandy. Groziłaby agresją militarną i już samo to potencjalne zagrożenie mocno by Polsce zaszkodziło” – powiedział Arestowycz. Dodał, że wówczas Polska musiałaby „wydawać coraz więcej na zbrojenia”, a gospodarkę przestawić na „wojenne tryby”. Uważa też, że do jakiejś formy agresji wystarczyłoby uznanie naszego państwa przez Kreml za rosyjską strefę wpływów.

Arestowycz przekonywał też, że po wojnie polski biznes może liczyć na „korzystne kontrakty na Ukrainie”, przy czy nie wykluczył tu konkurencji ze strony Amerykanów. Wyraźnie dawał zarazem do zrozumienia, że taka była motywacja, by „obywatele polscy otrzymali takie same prawa i przywileje jak Ukraińcy w Polsce”. Twierdził, że „po wojnie Polacy będą mogli przyjeżdżać masowo na Ukrainę i tutaj inwestować”.

„Nie widzę innej możliwości odbudowy ukraińskiego przemysłu zbrojeniowego jak tylko we współpracy z Warszawą” – powiedział. Dodał, że niektóre firmy, ze względów bezpieczeństwa, mogłaby przenieść się polskie terytorium. „Wierzę też w potencjał sojuszu polsko-ukraińskiego, który zmonopolizowałby tranzyt między Azją a Europą, Morzem Czarnym a Bałtykiem” – powiedział Arestowycz.

Były doradca w biurze Wołodymyra Zełenskiego przyznał też, że Ukraina zamierza odzyskać rym zbrojnie. „Jeśli jednak Rosja po obaleniu Putina będzie chciała wrócić do normalnych relacji z Zachodem, to będzie musiała oddać półwysep bez walki” – dodał. Podkreślił też, że „nikt na Ukrainie nie jest gotowy do jakichkolwiek ustępstw”, a jakakolwiek decyzja w tym kierunku groziłaby przewrotem.

„Jeśli Zełenski pójdzie na jakiekolwiek ustępstwo terytorialne,to w ciągu 20 minut budynek biura prezydenta zostanie zdemolowany” – powiedział Arestowycz. Dodał, że ukraiński przywódca i tak nie zamierza ustępować. Twierdził też, że nawet atak nuklearny nie złamie woli walki Ukraińców.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Jak pisaliśmy, w listopadzie 2022 r. Arestowycz przekonywał, że Polska „zgodziła się zapomnieć o tak zwanej rzezi Wołyńskiej” i uznać, że jest to „zamknięta karta” w relacjach dwustronnych i że o sprawie „nie będziemy rozmawiać”.

Premier Mateusz Morawiecki w ubiegłym tygodniu powiedział, że w Kijowie rozmawiał z władzami Ukrainy na temat ekshumacji ofiar ludobójstwa na Wołyniu i prezydent Zełenski i rząd w Kijowie obiecali, że prace zostaną wznowione. „My tego na pewno nie odpuścimy, niezależnie od tego co się dzieje na Ukrainie… Prawda o rzezi wołyńskiej musi być wyjaśniona do końca”.

Przypomnijmy, że w czerwcu ub. roku portal Onet.pl podał, polskie władzy miały zdecydować, „żeby w relacjach z Ukrainą wyciszyć spór o gloryfikację Stepana Bandery”. Polska miałaby też przestać protestować przeciwko kultowi przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, skazanemu w II RP za zdradę stanu. Portal powołuje się na dwa, niezależne źródła w dyplomacji.

Według informacji Onetu, od teraz Polska miałaby „ograniczyć się do sprzeciwu wobec kultu naczelnego dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) Romana Szuchewycza oraz dowódcy UPA na Wołyniu Dmytro Klaczkiwskiego ps. Kłym Sawur, bezpośrednio odpowiedzialnych za mordowanie Polaków”.

Czytaj również: Konfederacja odpowiada na słowa o „zamknięciu sprawy wołyńskiej”: Polska nigdy nie może pogodzić się z kultem ludobójców [+VIDEO]

Przeczytaj: Przedstawiciel prezydenta uważa, że kult Bandery na Ukrainie będzie słabnąć – porównał jego postrzeganie do postrzegania Dmowskiego

Dodajmy, że podczas wakacyjnego spotkania Jarosława Kaczyńskiego w Toruniu, jednym z tematów poruszonych były stosunki polsko-ukraińskie. Proponował, by „zapomnieć” i „wybaczyć” „więcej niż trudne” fragmenty polsko-ukraińskiej historii. Zmienił zdanie, gdy zwrócono mu uwagę z sali.

Zobacz: Kaczyński: Nie będzie unii polsko-ukraińskiej. Ekshumacje, prawda o Wołyniu i brak gloryfikacji zbrodniarzy warunkami dobrej współpracy [+VIDEO]

W listopadzie 2022 roku Fundacja Wolność i Demokracja oraz MSZ poinformowały, że strona ukraińska zgodziła się na prace poszukiwawcze, z udziałem polskich specjalistów, mogił Polaków zamordowanych przez UPA w lutym 1945 roku w miejscowości Puźniki na Podolu, w dawnym województwie tarnopolskim. Ukraińskie władze postawiły m.in. wymóg, by w pracach uczestniczyli ukraińscy specjaliści.

Z podanych wówczas informacji wynika, że zgoda strony ukraińskiej ma charakter jednostkowy, nie ogólny. Ówczesny wiceszef MSZ Marcin Przydacz poinformował co prawda, że zgoda władz ukraińskich dotyczy organizacji działającej w tym zakresie, przy czym będzie ona wydawana indywidualnie. Ponadto, w nocie do MSZ strona ukraińska przedstawiła warunki, pod jakimi takie zgody będą udzielane. Dotyczy to m.in. wymogu udziału ukraińskich specjalistów.

W oficjalnych komunikatach strony polskiej w tej sprawie nie podano bliższych szczegółów dotyczących terminu rozpoczęcia czy przeprowadzenia prac poszukiwawczych w Puźnikach. Od tamtej pory nie przekazano oficjalnie żadnych informacji w tej sprawie.

Jak pisaliśmy, na początku września, w wywiadzie dla „Polska Times” ambasador Ukrainy, Wasyl Zwarycz twierdził, ze „nie ma żadnych przeszkód politycznych ku temu, żeby wznowić prace poszukiwawcze szczątków polskich ofiar”. Zaznaczył jednak, że jest „jeden problem”, bo prace muszą być prowadzone z udziałem ukraińskich specjalistów, którzy aktualnie są zajęci innymi sprawami.

Czytaj więcej: Ambasador Ukrainy twierdzi, że nie ma zakazu poszukiwań i ekshumacji, ale jest „jeden problem”

Dwa tygodnie później do sprawy odniósł się ówczesny szef KPRM, Michał Dworczyk. – Ta rzecz nie zostanie załatwiona w ciągu miesiąca, w ciągu dwóch miesięcy, to jest pewien proces. Natomiast ten proces zdecydowanie ruszył i jestem dobrej myśli. Jestem w tej sprawie ostrożnym optymistą – oświadczył.

Czytaj także: Kumoch: Rozmawiamy z Ukraińcami o Wołyniu, chcemy iść w tej sprawie do przodu

“Do Rzeczy” / Kresy.pl

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Kasper1
    Kasper1 :

    “„Usłyszałem nieoficjalne zapewnienie, że Polska zapomni albo przynajmniej przez jakiś czas przestanie przypominać o rzezi wołyńskiej” – oświadczył Arestrowycz. „Brzmiało to mniej więcej tak: <>. To była prywatna rozmowa z przedstawicielami polskich władz, dlatego nie mogę zdradzić szczegółów.” – wierzę w to. Jest bardzo prawdopodobne, że nasze sprzedajne k***y coś takiego powiedziały. Natomiast krzywomordy Pinokio jak zwykle bezczelnie kłamie o “rozmowach w Kijowie”.

  2. jaro7
    jaro7 :

    Niestety prędzej uwierzę temu Arestryczowi jak Morawieckiemu.Bo ten drugi powie to co kto chce usłyszeć w danej chwili.A moje zdanie o patriotyzmie (jak i religijności) rządzacych jest takie że jest ono TYLKO pod publiczkę.