Nowa książka prof. Włodzimierza Osadczego „Unia Triplex” przedstawia nowe spojrzenie na Unię Brzeską z 1596 roku, konfrontując ideę świętej Jedności przyświecającą architektom Unii oraz banderowskie wypaczenia, jakim hołduje obecny „Ukraiński Kościół Greckokatolicki”. W specjalnej rozmowie z portalem Kresy.pl autor przybliża główne wątki publikacji.
Niebawem w sprzedaży ukaże się nowa książki historyka i teologia, prof. Włodzimierza Osadczego (KUL), pt. „Unia Triplex. Unia Brzeska w tradycji polskiej, rosyjskiej i ukraińskiej”. Przedstawia ona nowe spojrzenie na Unię Brzeską. Autor konfrontuje w niej ideę świętej Jedności przyświecającą architektom Unii oraz banderowskie wypaczenia, jakim hołduje obecna struktura kościelna „Ukraiński Kościół Greckokatolicki”. Według profesora, konfesja ta uzurpuje sobie „wielkie dzieło, niesłusznie zapomniane i porzucone na pastwę niegodziwcom”.
W specjalnej rozmowie z portalem Kresy.pl autor książki, prof. Włodzimierz Osadczy, przybliża główne wątki publikacji.
– Temat Unii Brzeskiej nie jest nowy. Można nawet powiedzieć, że został już dość dobrze opracowany. Założeniem Unii było łączenie chrześcijaństwa i tworzenie jedności, o którą apelował Pan Jezus, żebyśmy wszyscy byli jedno. Tym niemniej, gdy patrzymy dziś na dzieło Unii Brzeskiej i rezultaty tej wielkiej idei w postaci Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, to jest ono niestety przerażające. Widzimy konfesję, która gloryfikuje zbrodniczą ideologię nacjonalizmu ukraińskiego, która wprost hołduje takim postaciom jak Stepan Bandera, będącą zaprzeczeniem wszelkiej etyki i chrześcijańskich cnót, o które chodziło architektom Unii Brzeskiej – mówi autor.
Idea
Jak to mogło się stać, że szlachetny cel wyrodził się w konfesję wywołującą głębokie ubolewanie? Właśnie temu jest m.in. poświęcona książka prof. Osadczego.
– Książka obala pewną mitologię. Wszystkie najnowsze publikacje poświęcone Unii Brzeskiej są albo wprost firmowane przez „Ukraiński Kościół Greckokatolicki” (UKGK), albo są pod wpływem opracowań, które wychodzą z tego środowiska. Natomiast, jeśli sięgniemy do początków Unii, to zobaczymy, że były one jak najbardziej związane z Rzecząpospolitą Polską i polskim Kościołem łacińskim. Jednym z architektów Unii, jeśli chodzi o wizję i realizację tego pomysłu, był kaznodzieja narodu polskiego, Piotr Skarga. Dzieło Unii Brzeskiej stało się możliwe tylko dlatego, że w tamtym czasie znalazło ono poparcie ze strony władz polskich, króla Zygmunta III Wazy, ale też kolejnych władców dbających o polską rację stanu i o to, żeby Kościół Wschodni na terenie RP był samodzielny, oderwany od wpływów Moskwy.
– Takie postacie, z którymi Unia Brzeska nam się kojarzy, jak św. Jozafat, patron Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego czy zakon bazyliański to rzeczywistości ściśle związane i kojarzone z polskością w czasach baroku. Bohaterskiemu czynowi męczenników unickich, takich jak męczennicy chełmscy i podlascy, przyświecała idea katolicyzmu, polskości. Byli to chłopi uniccy, ale czuli się Polakami – o ile można mówić o jakiejś orientacji narodowej wśród chłopstwa w XIX wieku. Ale za pieśni polskie, za organy w cerkwiach i polskie kazanie gotowi byli oddać życie. W XVIII wieku powstaje wielka kultura barokowa, bazyliańska, będąca częścią kultury barokowej polskiej. O tym wszystkim niesłusznie się zapomina i wyklucza z przestrzeni polskości.
– Z innej strony, założenia Unii Brzeskiej były takie, z perspektywy Rzymu, że miała to być unia całego Kościoła ruskiego, niepodzielnego – obejmującego zarówno ziemie w ramach I RP, jak i Państwa Moskiewskiego. Więc docelowo, dla Rzymu, Moskwa była celem ostatecznym w kwestii zjednoczenia Wschodu. „Orientum Convertendum” – nawrócenie Wschodu, miało się dokonać w Moskwie, Unia była tylko środkiem i pierwszym krokiem do tego.
Prof. Osadczy zaznacza, że w późniejszych czasach Rzym i inne środowiska katolickie również postrzegały sprawę Unii jako kwestię nawrócenia Rosji. – Chociażby w Galicji środowiska unickie, które przetrwały w XIX w. dzięki opiece dynastii Habsburgów, w znacznej mierze cechowały się rusofilstwem. Te środowiska zapatrywały się na Moskwę i dążyły do realizacji unii powszechnej, Unii Wszechrusi. Po obaleniu caratu w samej Rosji powstają bardzo wpływowe środowiska intelektualne, które zmierzają do połączenia jej z katolicyzmem. Reprezentowały one przede wszystkim zapadników, czyli w rosyjskiej myśli światopoglądowej tych, którzy widzieli przyszłość Rosji w rodzinie krajów europejskich. Jedną z takich postaci rozpoznawalnych, promotorów Unii wśród Rosjan, był Władimir Sołowiow. Wiemy, że docelowo nawrócenie Rosji było ideą fix, którą próbował zrealizować abp Andrej Szeptycki. W świetle niedawno odnalezionych pamiętników bł bpa Grzegorza Chomyszyna można dodatkowo potwierdzić to rusofilskie zapatrywanie. Trudno więc pominąć ten rosyjski wątek i nie wspominać o tym. Mamy też szereg Rosjan, którzy oddali życie za Unię, jak chociażby egzarcha Kościoła Rosyjskokatolickiego bł Leonid Fiodorow, męczennik stalinowskich łagrów.
Geneza wynaturzeń „Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego”
Obecnie mamy z kolei do czynienia ze zjawiskiem „Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego”. – To zdumiewający fenomen z racji jego nadmiernego upolitycznienia, jak i wszelkich wypaczeń związanych z nacjonalizmem – mówi autor książki. Profesor wyjaśnia, skąd to się wzięło i jak mogło do tego dojść. Zaznacza, że należy tu sięgnąć do czasów austriackich.
– Unia, która przetrwała na terenach Galicji, była konfesją, która w swym czasie została wsparta przez czynniki rządowe austriackie, jako Kościół wciąż upośledzony i nie do końca rozwinięty pod względem infrastruktury i wykształcenia. Kościół unicki, który zresztą w zaborze austriackim zaczął się nazywać „Greckokatolickim”, dostał wówczas mocne wsparcie od rządu w postaci zasiłków, co wynikało z założeń polityki józefinizmu, wciągającej Kościół w tryby machiny państwowej. Stąd jakieś irracjonalne uprzedzenia pochodzące z czasów średniowiecza i późniejszych okresów, które ciążyły na Kościele Unickim, były z perspektywy państwa oświeconego niedopuszczalne. Więc to, co w swym czasie zaniedbali biskupi uniccy, czyli seminaria i wykształcenie duchowieństwa, zapewniło państwo austriackie.
– Z innej strony, Kościół Greckokatolicki został instrumentalnie wykorzystany przez Austriaków jako narzędzie do tworzenia nowego bytu politycznego – Rusinów Galicyjskich, mocno ukierunkowanego przeciwko polskości i Polakom. Przypomnijmy, że 1. połowa XIX wieku to czas, w którym środowiska polskie dążą do niepodległości, a różne tajne towarzystwa próbują realizować programy niepodległościowe. Tak się działo pod zaborem rosyjskim, ale również pod zaborem austriackim takie nastroje panowały. Więc, żeby mieć oparcie w środowisku lojalnym, prorządowym, podjęto wysiłki na rzecz stworzenia Kościoła z założenia propaństwowego i antypolskiego. I w takim kierunku ten Kościół się rozwijał – bardzo mocno wspierany przez Austriaków. Antypolonizm stał się w tej konfesji cechą rozpoznawalną i wiodącą. Zresztą, symboliczne, że emancypacja Kościoła Greckokatolickiego w Galicji odbywała się poprzez usunięcie wszystkiego, co łączyło się z Kościołem łacińskim – czytaj, z polskością. To tzw. ruch obrzędowy, wyrzucanie z rytu wschodniego wszystkich tzw. naleciałości łacińskich – wyrzucenie latynizmu i polskości stało się mottem przyświecającym działalności UKGK. Poszło to zresztą tak daleko, że księża greckokatoliccy, którzy uzurpowali sobie całkowite przewodnictwo w społeczeństwie ruskim, które poza duchowieństwem elit nie posiadało, wypowiadając się w kwestiach światopoglądowych woleli stać na pozycjach liberalnych niż katolickich. Szczególnie, jeśli było to na niekorzyść Polaków. A były to czasy, kiedy Kościół był zagrożony przez masonerię itd. Bardzo nikłe rozpoznanie kwestii światopoglądowych i religijnych oraz bardzo mocne przywiązywanie wagi do cech zewnętrznych i obrzędowych – to cechy charakterystyczne tej konfesji.
PRZECZYTAJ: Ukraiński Kościół Grekokatolicki – flirt z neobanderyzmem i wrogość wobec obrządku łacińskiego
XX wiek był z kolei dramatycznym czasem, w którym UKGK przyniósł szereg różnego rodzaju wypaczeń: począwszy od wojny polsko-ukraińskiej, kiedy zaangażowanie duchowieństwa unickiego w wojnę i sianie nienawiści było przerażające. Dość mocne świadectwo o tym dał św. abp Józef Bilczewski, alarmujący o tym, co się dzieje wśród kleru ukraińskiego.
W okresie międzywojennym mocno rozpolitykowane społeczeństwo ukraińskie zamiast oczekiwać od Kościoła uspokojenia i zachęty do pracy w duchu pracy organicznej, chrześcijańskiej, miało do czynienia z mocnym podjudzaniem. – Ponadto, księża greckokatoliccy dość mocno i powszechnie wchodzili w struktury OUN, w działalność sabotażową, antypolską.
Czas II wojny światowej był czasem „totalnego oskarżenia KGK o rażące zaniechania, a wręcz o zbrodnie, których dopuścili się jego członkowie, w tym duchowni”. – Mamy niestety mnóstwo świadectw, że duchowni greckokatoliccy czy członkowie ich rodzin nawet jeśli nie przewodniczyli bandom oprawców, to milczeli. Do tego dochodziły świętokradcze obrzędy świecenia narzędzi zbrodni. To wybitny symbol wynaturzenia w tym środowisku. W tym wszystkim jest zupełnie pogubiony abp Szeptycki i jego pożałowania godne postępowanie.
– W okresie powojennym UKGK uchował się tylko na emigracji. Na Ukrainie mógł istnieć tylko w głębokim podziemiu i wyłącznie dzięki wsparciu struktur Kościoła Rzymskokatolickiego. U schyłku lat 80. XX wieku Kościół greckokatolicki wychodzi z podziemia jako konfesja ze wszech miar upolityczniona i nasiąknięta nacjonalizmem. Jeśli chodzi o główne kontrowersje w działalności tego Kościoła, to jest to niepohamowana i otwarta wrogość wobec Kościoła Rzymskokatolickiego: przejmowanie świątyń, separowanie się od współbraci w katolicyzmie… Swego czasu posunięto się nawet do tego, że zwierzchnik UKGK, kard. Huzar zablokował wizytę Ojca Św. Benedykta XVI na Ukrainie. Przypomnę, że celem wizyty miał być Lwów, jako stolica archidiecezji lwowskiej obrządku łacińskiego. Ta nieukrywana wrogość do KRK jest czymś przerażającym. To, że mamy w centrum Europy takie relacje między Kościołami jest żenujące, ale jeszcze bardziej żenujące jest to, że dzieje się to przy milczeniu i zgodzie np. ze strony polskiego Kościoła.
Zobacz: Greckokatolicki duchowny ze Stryja organizuje marsz pod banderowską flagą [+VIDEO/+FOTO]
Czytaj również: Greckokatolicki ksiądz kręci film o głośnym napadzie terrorystów z OUN
Prof. Osadczy zwraca się uwagę na ścisłe powiązania UKGK z ideologią banderowską. – Osiąga ono wręcz kuriozalną i absurdalną postać, gdy najwyżsi dostojnicy zachwalają Stepana Banderę i osoby odpowiedzialne za zbrodnie ludobójstwa. Przykładem są słowa bp stanisławowskiego z 2018 roku, który nazwał Banderę „Mojżeszem narodu ukraińskiego”, a poziom banderyzmu w społeczeństwie ocenił jako miarę cnoty społecznej. Mamy po prostu wynaturzenie. Jak do tego mogło dojść – ta teza została postawiona na początku książki.
Przeczytaj: Kościół grekokatolicki – powszechny czy ukraiński?
Czy było warto?
Pojawia się też pytanie zasadnicze, sięgające początków Unii: czy warto było się wysilać, czy to się sprawdziło?
– Moim zdaniem idea jedności jest jak najbardziej obowiązująca nas jako chrześcijan – mówi historyk. – Unia Brzeska to też dzieło, które powstało w konkretnych warunkach historycznych, w czasach kontrreformacji i baroku, kiedy ekumenizm nie miał miejsca, a jedność mogła być realizowana tylko w takiej postaci. Należy podkreślić, że Unia Brzeska wydała piękne owoce i stała się czymś wspaniałym. Synkretyzm pobożności wschodniej i zachodniej był możliwy tylko w obrębie cywilizacji łacińskiej i tradycji polskiej. Trzeba to powiedzieć wprost. Na przykład, bł bp Chomyszyn był człowiekiem na wskroś kultury łacińskiej, ale biskupem greckokatolickim. Tę swoją łacińskość bardzo mocno przy każdej okazji eksponował. Natomiast Kościół Greckokatolicki w postaci „Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego”, nad którego kondycją nie przestajemy ubolewać, jest wynikiem XIX-wiecznych eksperymentów, które były realizowane przez rząd austriacki, wykorzystujący jako narzędzie polityki świeckiej czynnik religijny. Cywilizacyjnie jest to czymś zupełnie innym, oderwany od tego, co powstało w 1596 roku. Unia, która była w Galicji, była zupełnie inną rzeczywistością, wręcz zaprzeczającą tradycji unickiej. Do spektakularnego zderzenia tych dwóch tradycji unickich doszło w latach 60. 70. XIX w. na Chełmszczyźnie. Wówczas zastępy księży, formalnie greckokatolickich, z Galicji, wychowanych w duchu bizantyńsko-józefińskim, nasiąknięte antypolonizmem, przybyły na Chełmszczyznę, gdzie Unia była podtrzymywana przez chłopów i wiernych utożsamiających się z polskością. Ci rzekomi grekokatolicy chowu austriackiego stali się tam zresztą grabarzami idei Unii Brzeskiej.
– Unia Była wielkim dziełem, jednak dziś mamy do czynienia z jego zaprzepaszczeniem na polu eklezjalnym. Tym niemniej, cudownie ocalone słowa, bł biskupa Chomyszyna są nadzieją, że nie wszystko jest stracone. To słowo trafiło do czcicieli tradycji unickiej, do przechowujących ją. Pozostaje mieć nadzieję, że może jednak gdzieś dzięki temu dojdzie do tego, że ta Unia stanie się Kościołem, który zaistnieje w sposób godny w przestrzeni polsko-ukraińskiej i będzie Kościołem pojednania – podsumowuje prof. Osadczy.
Książka ukaże się w oficynie „von Borowiecky” i będzie powszechnie dostępna w księgarniach.
Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!