Prof. Michael Klare: Pentagon planuje permanentną „Długą Wojnę” przeciwko Chinom i Rosji

Armia USA zdecydowała o przyszłości – poświęci siebie i naród na ołtarzu geopolitycznej walki na trzech frontach, aby oprzeć się ekspansji Chin i Rosji w Azji, Europie i na Bliskim Wschodzie – przekonuje prof. Michael Klare na łamach TomDispatch.com.

Pomyśl o tym jak o najważniejszych w tej chwili planach wojskowych na Ziemi. Biorąc pod uwagę nieustanną zmianę warty w Białym Domu, jak również najnowsze tweety, skandale seksualne czy wszelkiego rodzaju śledztwa, kto w ogóle zwraca sobie jeszcze głowę tym, co się dzieje? A wygląda na to, że obecne plany Pentagonu doprowadziły do wybuchu nowej Zimnej Wojny – z pewnymi niebezpiecznymi unowocześnieniami – i niemal nikt tego nawet nie zauważył.

Kiedy w 2006 roku Departament Obrony Stanów Zjednoczonych wyjaśniał swoje zadania na przyszłość w zakresie obrony państwa, widział tylko jedną nadrzędną misję – „Długą Wojnę” z terroryzmem na skalę międzynarodową.

“Stany Zjednoczone, wraz ze swoimi sojusznikami i partnerami, muszą być przygotowane w nadchodzących latach na prowadzenie wojny w wielu miejscach na raz”. – Twierdzono wówczas w Quadrennial Defense Review, ekspertyzie publikowanej przez Departament Obrony, analizującej cele strategiczne i potencjalne zagrożenia militarne.

Dwanaście lat później, Pentagon oficjalnie ogłosił, że Długa Wojna w końcu dobiega końca, mimo, że co najmniej siedem konfliktów z udziałem rebeliantów wciąż trwa na całym Bliskim Wschodzie i w Afryce. Co więcej, rozpoczęła się nowa Długa Wojna – trwająca nieprzerwanie kampania na rzecz powstrzymania Chin i Rosji w Eurazji.

„Wielka konkurencja energetyczna, a nie terroryzm, stała się głównym wyzwaniem dla bezpieczeństwa i dobrobytu w Stanach Zjednoczonych”. – Twierdził David Norquist, kontroler finansowy Departamentu Obrony, jednocześnie publikując w styczniu budżet Pentagonu na kwotę 686 miliardów dolarów – „Coraz bardziej oczywiste staje się, że Chiny i Rosja chcą kształtować świat zgodnie z ich autorytarnymi wartościami, a przy okazji zastąpić wolny i otwarty porządek, który umożliwia bezpieczeństwo i dobrobyt na całym świecie od czasu II wojny światowej”.

Oczywiście, oddanie prezydenta Donalda Trumpa sprawie ocalenia „wolnego i otwartego porządku” pozostaje kwestią sporną, biorąc pod uwagę jego determinację do zniesienia międzynarodowych traktatów i rozpętania globalnej wojny handlowej. Co więcej, to, czy Chiny i Rosja naprawdę chcą podkopać istniejący porządek czy jedynie odwrócić skoncentrowanie świata na Ameryce jest zagadnieniem zasługującym na szczególną uwagę, jednak nie dzisiaj.

Powód jest całkiem prosty: wielki nagłówek, który powinien zostać wydrukowany we wszystkich gazetach (a który mimo to nigdzie się nie pojawił), brzmiący następująco: Armia USA zdecydowało o przyszłości – poświęci siebie i naród na ołtarzu geopolitycznej walki na trzech frontach, aby oprzeć się ekspansji Chin i Rosji w Azji, Europie i na Bliskim Wschodzie.

Nieważne, jak istotna jest ta zmiana strategii, nie usłyszy się o niej od prezydenta, człowieka, któremu brakuje koncentracji potrzebnej na tak dalekosiężne plany, i który uważa Władimira Putina i Xi Jinpinga za „fałszywych przyjaciół” [w oryginale: „frenemies”] raczej niż zagorzałych przeciwników. Aby w pełni docenić kluczowe zmiany, jakie zaszły w planowaniu wojskowym USA, konieczna jest dogłębna analiza pism Pentagonu, takich jak dokumenty budżetowe i coroczne „posture statements” wydawane przez dowódców okręgów już nadzorujących wdrożenie niedawno przyjętej strategii.

Nacisk położony w planach wojskowych USA na Chiny i Rosję odzwierciedla sposób, w jaki dowództwo weryfikuje stan równowagi międzynarodowej, proces, który rozpoczął się na długo zanim Tump pojawił się w Białym Domu. I chociaż po zamachu na World Trade Center dowódcy wyższego szczebla w pełni przyjęli koncepcję „długiej wojny z terrorem”, ich entuzjazm dla niekończących się działań antyterrorystycznych, które prowadzą dosłownie do nikąd, trwających w odległych i czasem strategicznie nieistotnych miejscach, zaczął słabnąć w ostatnich latach w obliczu Chin i Rosji, przeprowadzających modernizację swoich jednostek wojskowych i używających ich do zastraszania państw sąsiednich.

Podczas, gdy długa wojna z terroryzmem w istocie napędzała rozległy, wciąż trwający rozrost oddziałów specjalnych, w tej chwili tworzących tajemniczą armię złożoną z 70 tysięcy żołnierzy – wypełniła ona zaskakująco niewiele z zakładanych celów i wykonała mało prawdziwej pracy w stosunku do ciężkich jednostek zbrojnych, takich jak brygady czołgów armii lądowej, lotniskowce Marynarki, czy eskadry bombowców Sił Powietrznych i tak dalej.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Owszem, Siły Powietrzne w szczególności odegrały ważną rolę wspierając niedawne działania w Iraku i Syrii, jednak regularne wojsko w dużej mierze zostało odsunięte na bok przez lekko uzbrojone siły specjalne i drony. Planowanie „prawdziwej wojny” z „równorzędnym wrogiem”, czyli takim, który posiada armię i uzbrojenie podobne do naszego własnego, miało do niedawna o wiele niższy priorytet niż niekończące się konflikty na całym Bliskim Wschodzie i w Afryce. Zaniepokoiło to, a nawet rozgniewało, regularną armię, której moment, jak się wydaje, wreszcie nadszedł.

„Wychodzimy dziś z okresu strategicznej atrofii, świadomi, że nasza przewaga militarna uległa osłabieniu. Stoimy w obliczu wzmożonego globalnego nieładu, charakteryzującego się zakłóceniem porządku międzynarodowego, opierającego się na uregulowaniach prawnych”. – Ogłoszono w nowej Narodowej Strategii Bezpieczeństwa, dokumencie wydanym przez Pentagon. Zakłócenia te po raz pierwszy oficjalnie przypisano nie Al-Kaidzie czy ISIS, a agresywnemu zachowaniu Chin i Rosji. Iran i Korea Północna również uznawane są za poważne zagrożenie, jednak zdecydowanie mniej istotne w porównaniu z zagrożeniem ze strony dwóch potężnych rywali.

Nic więc dziwnego, że zmiana ta będzie wymagać nie tylko większych wydatków na kosztowny, zaawansowany technologicznie sprzęt wojskowy, ale także dostosowania obecnej strategii do potrzeb regularnych sił zbrojnych. Podczas długiej wojny z terroryzmem geografia i granice wydawały się mniej znaczące, biorąc pod uwagę zdolność komórek terrorystycznych do działania w dowolnym miejscu, w którym załamuje się sytuacja polityczna.  Amerykańska armia przekonana, że musi być równie dynamiczna, przygotowała się do rozmieszczenia oddziałów, często specjalnych, na odległych polach walki na całym świecie, nie zważając na granice.

Jednakże, na nowej mapie geopolitycznej Ameryka stawia czoła dobrze uzbrojonym przeciwnikom zamierzającym bronić swoich granic. Siły Stanów Zjednoczonych są więc teraz rozmieszczane wzdłuż uaktualnionej wersji starej, lepiej znanej linii frontu. W Azji Stany Zjednoczone oraz ich główni sojusznicy, Korea Południowa, Japonia, Filipiny i Australia, zmierzą się z Chinami wzdłuż linii rozciągającej się od Półwyspu Koreańskiego po wody Morza Wschodniego i Południowochińskiego oraz Oceanu Indyjskiego.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

W Europie Stany Zjednoczone i ich sojusznicy z NATO zrobią to samo odnośnie Rosji na froncie rozciągającym się od Skandynawii i republik bałtyckich na południe do Rumunii, a następnie na wschód przez Morze Czarne aż na Kaukaz. Pomiędzy tymi dwoma teatrami niezgody znajduje się ciągle burzliwy Bliski Wschód, gdzie stacjonują Stany Zjednoczone wraz z ich dwoma kluczowymi sojusznikami, Izraelem i Arabią Saudyjską, stojącymi naprzeciw rosyjskiego przyczółka w Syrii i coraz bardziej asertywnego Iranu, który zacieśnia więzi z Chinami i Rosją.

Z perspektywy Pentagonu ma to być definiująca strategia międzynarodowa w najbliższej przyszłości. Spodziewać się można, że większość nadchodzących dużych inwestycji i inicjatyw wojskowych, skupi się na wzmocnieniu Marynarki, Sił Powietrznych oraz Lądowych po swojej stronie frontu, a także na namierzaniu luk w obronie na frontach chińskim i rosyjskim.

Nie ma lepszego sposobu na docenienie dynamiki tej zmienionej strategii, niż analiza corocznych „Posture Statements” wydawanych przez naczelników Zintegrowanych Dowództw Operacyjnych Pentagonu lub połączonych sztabów Armii, Marynarki, Sił Powietrznych i Korpusu Piechoty Morskiej, obejmujących terytoria otaczające Chiny i Rosję. Dowództwo na Pacyfiku (PACOM) odpowiedzialne jest za wszystkie siły USA w Azji. Dowództwo Europejskie Stanów Zjednoczonych (EUCOM) obejmuje siły USA od Skandynawii aż po Kaukaz. Centralne Dowództwo (CENTCOM) nadzoruje Bliski Wschód i Środkową Azję, gdzie wciąż toczy się wiele wojen przeciwko terrorystom.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Wyżsi rangą dowódcy tych meta-organizacji są najpotężniejszymi funkcjonariuszami Stanów Zjednoczonych w swoich „obszarach odpowiedzialności”, mającymi znacznie większy autorytet niż jakikolwiek amerykański ambasador stacjonujący w regionie, a często także więcej niż miejscowi przywódcy państw. Sprawia to, że ich wypowiedzi i listy zakupionej broni, które niezmiennie im towarzyszą, mają prawdziwe znaczenie dla każdego, kto chce uchwycić wizję Pentagonu dla militarnej przyszłości Ameryki w świecie.

Front Indo-Pacyficzny

Siłami na Pacyfiku dowodzi Adm. Harry Harris Jr., długoletni pilot Marynarki Wojennej. W swoim corocznym oświadczeniu wysłanym do Komisji Sił Zbrojnych Senatu Stanów Zjednoczonych w dniu 15 marca 2018 roku, Harris przedstawił ponury obraz strategicznej pozycji Ameryki w regionie Azji i Pacyfiku. Według niego, poza niebezpieczeństwami, jakie stwarza uzbrojona w broń nuklearną Korea Północna, Chiny stały się potężnym zagrożeniem dla podstawowych interesów Ameryki.

„Błyskawiczne przekształcenie Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w nowoczesne, zaawansowane technicznie siły bojowe jest zarówno imponujący,  jak i niepokojący. Możliwości Armii Chin rozwijają się szybciej niż jakiegokolwiek innego państwa na świecie, zyskując na solidnych zasobach i priorytetach”. – Twierdził Harris.

Według niego największym zagrożeniem jest postęp Chin w opracowywaniu pocisków balistycznych o średnim zasięgu i zaawansowanych okrętów wojennych. Jak wyjaśnił, rakiety te mogłyby uderzyć w amerykańskie bazy znajdujące się w Japonii lub na wyspie Guam, podczas, gdy rozwijająca się chińska marynarka wojenna mogłaby rzucić wyzwanie amerykańskiej marynarce na morzach u wybrzeży Chin, a być może pewnego dnia również i amerykańskiemu Dowództwu na zachodnim Pacyfiku.

„Jeśli ten program [budowy statków] będzie kontynuowany, do roku 2020 r. Chiny przeskoczą Rosję jako druga co do wielkości flota na świecie, mierzona pod względem okrętów podwodnych, fregat i większych statków”. – Powiedział.

Przeciwdziałanie takim zjawiskom i powstrzymanie wpływów Chin wymaga, rzecz jasna, wydania jeszcze większej sumy pieniędzy zebranych od podatników na zaawansowane systemy uzbrojenia, w szczególności precyzyjne pociski manewrujące. Harris wezwał do znacznego zwiększenia inwestycji w takie uzbrojenie, aby zwalczyć obecne i przyszłe możliwości Chin oraz zapewnić wojskową dominację USA nad powietrzną i morską przestrzenią państwa.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

„Aby odstraszyć potencjalnych przeciwników w rejonie Pacyfiku, musimy zbudować jeszcze bardziej śmiercionośną siłę, inwestując w kluczowe możliwości i wykorzystując innowacje”. – Oświadczył.

Lista życzeń Harrisa była imponująca. W szczególności z wielkim entuzjazmem mówił o nowych generacjach samolotów i pocisków, które w żargonie Pentagonu są nazywane systemami „anti-access/area-denial” [najczęściej w skrócie A2/AD]. Są one wstanie dosięgnąć chińskich baterii rakietowych pocisków balistycznych pośredniego zasięgu i innych systemów broni przeznaczonych do utrzymywania sił amerykańskich w bezpiecznej odległości od terytorium Chin.

Wspomniał także, że nie miałby nic przeciwko wykorzystaniu w tym celu nowych pocisków jądrowych. Zasugerował, że rakiety mogłyby zostać wystrzelone ze statków i zrzucone z samolotów, więc nie naruszyłyby międzynarodowego układu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu, do którego Stany Zjednoczone przystąpiły, i który zakazuje posiadania pocisków jądrowych o zasięgu pośrednim.

Aby dać wam próbkę, mrocznego języka osób wtajemniczonych w sprawy broni nuklearnej, oto jak Harris to ujął: „Musimy nadal rozszerzać możliwości ataku dopuszczalne przez układ o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych średniego zasięgu, aby skutecznie przeciwdziałać zdolnościom nieprzyjaciela do używania środków izolowania pola walki [„anti-access/area-denial”A2/AD] oraz taktyce zachowywania zdolności bojowej”.

Wreszcie, aby jeszcze bardziej wzmocnić linię obrony USA w regionie, Harris wezwał do wzmocnienia sojuszy z rozmaitymi sprzymierzeńcami i partnerami, w tym z Japonią, Koreą Południową, Filipinami i Australią. Dodatkowo stwierdził, że celem Dowództwa na Pacyfiku jest „podtrzymanie grupy podobnie myślących sojuszników i partnerów w celu kształtowania zasadniczych sieci bezpieczeństwa, które wesprą wolny i otwarty porządek międzynarodowy”. Dodał również, że optymalnie sieć ta ostatecznie obejmie także Indie, co sprawi, że Chiny będą otoczone z jeszcze jednej strony.

Scena Europejska

Podobnie batalistyczną przyszłość, nawet jeśli zaludnioną przez innych aktorów w innym krajobrazie, zaproponował generał armii Curtis Scaparrotti, głównodowodzący Dowództwa Europejskiego, w zeznaniu przed Komisją Sił Zbrojnych Senatu Stanów Zjednoczonych w dniu 8 marca 2018 roku. Rosja jest dla niego drugimi Chinami.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

„Rosja dąży do zmiany porządku międzynarodowego i chce doprowadzić do rozłamu NATO. Ma również na celu podważenie przywództwa USA, aby ochronić swój własny reżim, przywrócić dominację nad państwami sąsiednimi i uzyskać większe wpływy na całym świecie. […] Rosja zademonstrowała swoją chęć oraz gotowość do ingerowania w krajach wzdłuż swojej granicy i do demonstrowania siły, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie”. – Twierdził Scaparrotti w mrożącym krew w żyłach oświadczeniu.

Nie trzeba dodawać, że nie jest to perspektywa samego Trumpa, który od dawna wydaje się być niechętny do krytykowania Putina lub przedstawiania Rosji jako faktycznego wroga. Jednak dla amerykańskich wojskowych i wywiadowców, Rosja bez wątpienia stanowi ważne zagrożenie dla interesów bezpieczeństwa USA w Europie. O tej sytuacji mówi się teraz w sposób, który przywołuje wspomnienia z czasów Zimnej Wojny.

„Naszym strategicznym priorytetem jest powstrzymanie Rosji przed angażowaniem się w kolejne akty agresji i wywieraniem zgubnego wpływu na naszych sojuszników i partnerów. [Aby to osiągnąć] poprawiamy nasze plany operacyjne, aby zapewnić sobie opcje odpowiedzi militarnej w celu ochrony naszych europejskich sojuszników przed rosyjską agresją”. – Podkreślił Scaparrotti.

Najnowszym anty-rosyjskim projektem Dowództwa Europejskiego jest Europejska Inicjatywa Odstraszania (European Deterrence Initiative; EDI), projekt prezydenta Obamy zainicjowany w 2014 roku, po zajęciu Krymu przez Rosję. Pierwotnie znana jako Europejska Inicjatywa Wzmocnienia (European Reassurance Initiative), EDI ma na celu umocnienie sił USA i NATO rozmieszczonych w „państwach pierwszej linii”, Estonii, Łotwie, Litwie i w Polsce, stawiającym czoło Rosji na tak zwanej „wschodniej flance” NATO. Zgodnie z życzeniem Pentagonu przedstawionym w lutym, około 6,5 miliardów dolarów ma zostać przydzielonych projektowi EDI w 2019 roku.

Większość tych funduszy zostanie wykorzystana do gromadzenia amunicji w państwach pierwszej linii, do wzmocnienia infrastruktury bazującej na Siłach Powietrznych, przeprowadzenia większej ilości wspólnych ćwiczeń wojskowych z siłami sprzymierzonymi oraz do przeniesienia dodatkowych sił amerykańskich do tego regionu. Ponadto około 200 milionów dolarów zostanie przeznaczonych na misję Pentagonu „doradzaj, trenuj i wyposażaj” na Ukrainie.

Podobnie jak jego odpowiednik dowodzący na Pacyfiku, Scaparrotti również sporządził swoją kosztowną listę uzbrojenia do zakupienia w przyszłości, w tym zaawansowanych samolotów, rakiet i innego zaawansowanego technologicznie oręża, które, jak sam twierdzi, będzie przeciwdziałać modernizacji rosyjskiego wojska. Co więcej, uznając biegłość Rosji w prowadzeniu wojny cybernetycznej, wzywa zainwestowania w technologie cybernetyczne oraz, podobnie jak admirał Harris, mimochodem napomknął, że istnieje potrzeba zwiększenia inwestycji w broń jądrową, która może okazać się “użyteczna” w trakcie prowadzenia działań wojennych w Europie.

Pomiędzy Wschodem i Zachodem

Jednostką nadzorującą zaskakującą ilości wojen z terroryzmem w rozległym, coraz bardziej niestabilnym regionie rozciągającym się od zachodniej granicy Dowództwa na Pacyfiku do wschodniej granicy Dowództwa Europejskiego, jest Centralne Dowództwo USA. Przez większość swojego istnienia w obecnych czasach Dowództwo Centralne koncentrowało się na zwalczaniu terroryzmu oraz na wojnach w Iraku, Syrii i w szczególności. w Afganistanie Teraz jednak, pomimo tego, że trwa jeszcze poprzednia długa wojna, Dowództwo nastawia się już na nową wersję Zimnej Wojny. Jest to plan mający na celu zahamowanie ekspansji zarówno Chin, jak i Rosji w obrębie Bliskiego Wschodu.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

W ostatnich zeznaniach przed Komisją Sił Zbrojnych Senatu Stanów Zjednoczonych dowódca Dowództwa Centralnego, generał Joseph Votel, skoncentrował się głównie na statusie amerykańskich operacji przeciwko ISIS w Syrii i talibom w Afganistanie, jednak potwierdził, że izolacja Chin i Rosji jest integralną częścią misji strategicznej Dowództwa Centralnego w przyszłości. Jak powiedział Votel: „Niedawno opublikowana Narodowa Strategia Obrony słusznie rozpoznaje odrodzenie się konkurencji potężnych państw jako główne wyzwanie dla bezpieczeństwa narodowego. Skutki tej konkurencji odczuwamy w całym regionie”.


Jak twierdził Votel, dzięki wsparciu syryjskiego reżimu Baszara Al-Assada i wysiłkom na rzecz zdobycia wpływów u innych kluczowych graczy w regionie, Rosja odgrywa coraz bardziej widoczną rolę w tak zwanym obszarze odpowiedzialności Dowództwa Centralnego. Chiny również dążą do wzmocnienia swojej pozycji geopolitycznej zarówno pod względem gospodarczym, jak i niewielkiej, ale rosnącej obecności wojskowej.

Votel zapewnił, że przedmiotem specjalnej troski jest chiński port w Gwadar w Pakistanie na Oceanie Indyjskim i nowa chińska baza w Dżibuti nad Morzem Czerwonym, naprzeciwko Jemenu i Arabii Saudyjskiej. Takie obiekty, jak twierdził, przyczyniają się do zaznaczenia wojskowej obecności i projektowania siły Chin w obszarze odpowiedzialności Dowództwa Centralnego. Są one również sygnałem trudnej przyszłości czekającej amerykańskie siły zbrojne.

W tych okolicznościach Votel zeznał, że Dowództwo Centralne musi połączyć siły z Dowództwami na Pacyfiku i Europejskim, aby oprzeć się asertywnej postawie Rosji i Chin: „Musimy być przygotowani na radzenie sobie z tymi zagrożeniami, nie tylko na terytorium wroga, ale również na obszarach, na które mają wpływ”. – Nie podając żadnych szczegółów, dodał: „Opracowaliśmy […] bardzo dobre plany działania”.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Znaczenie tej wypowiedzi jest w najlepszym razie niejasne, ale pomimo kampanii Trumpa mówiącej o wycofaniu się USA z Afganistanu, Iraku i Syrii po pokonaniu ISIS i talibów, coraz wyraźniej widać, że wojsko amerykańskie przygotowuje się do rozmieszczenia swoich sił na stałe w tych państwach, a w przyszłości być może i w innych, które należą do obszaru odpowiedzialności Dowództwa Centralnego. Siły USA będą oczywiście zwalczać terroryzm, ale także zapewniać stałą obecność wojskową Stanów na obszarach, które mogłyby stać się ofiarami nasilających się konfliktów geopolitycznych pomiędzy głównymi potęgami.

Zaproszenie do Katastrofy

Jako kontynuacja oświadczenia o tym, że Stany prowadzą nową długą wojnę, w stosunkowo szybkim tempie amerykańscy przywódcy naszkicowali zarys linii granicznych, które rozciągałyby się od Półwyspu Koreańskiego, wzdłuż Azji aż po Bliski Wschód, do części byłego Związku Radzieckiego w Europie Wschodniej i dochodziły wreszcie do krajów Skandynawii.

Zgodnie z ich poruszającym wyobraźnię planem, amerykańskie siły zbrojne, wsparte przez armie zaufanych sojuszników, powinny obsadzić każdy odcinek tej linii, efektywnie blokując tym samym hipotetyczny postęp chińskich i rosyjskich wpływów. Znaczna część przyszłości mogłaby zostać ukształtowana przez tak duży wysiłek.

Pytania na przyszłość obejmują to, czy jest to zarówno strategia solidna, jak i możliwa do utrzymania. Próba powstrzymania Chin i Rosji w ten sposób niewątpliwie sprowokuje kontr-działania, z których niektóre mogą być trudne do odparcia, w tym cyber ataki i różnego rodzaju starcia gospodarcze. A skoro wojnę z terroryzmem na rozległych obszarach na całym świecie uważać można za symbol dominacji jednego państwa, na tym się nie skończy.

Utrzymanie dużych, dobrze wyposażonych sił zbrojnych na trzech frontach również okaże się niezwykle kosztowne i z pewnością będzie sprzeczne z priorytetami państwa w zakresie wydatków. Najprawdopodobniej sprowokuje to kontrowersyjną dyskusję na temat wycofania się z tego projektu.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Jednak prawdziwe pytanie, do tej pory nie zadane w Waszyngtonie, brzmi: Po co w ogóle kierować się taką polityką? Czy nie istnieją inne sposoby radzenia sobie z prowokacjami ze strony Chin i Rosji? Najbardziej niepokojącym aspektem tej strategii wydaje się być ogromne prawdopodobieństwo konfrontacji, pomyłki w obliczeniach, eskalacji konfliktu, i wreszcie doprowadzenie do faktycznej wojny, która zastąpi ambitne jej planowanie.

W wielu miejscach wzdłuż tej granicy – na Morzu Bałtyckim, Morzu Czarnym, Morzu Południowochińskim, Morzu Wschodniochińskim i w Syrii, by wymienić tylko kilka – wojska Stanów Zjednoczonych oraz Chin lub Rosji już pozostają w znaczącym kontakcie, często starając się zdobyć pozycję w potencjalnie nieprzyjazny sposób. W każdym momencie jedno z tych spotkań może wywołać pożar, który doprowadzi do niezamierzonej eskalacji konfliktu, aż w końcu prawdopodobnie do otwartej wojny.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Od tego momentu wszystko może się zdarzyć, nawet przypadek użycia broni jądrowej. Urzędnicy w Waszyngtonie ewidentnie powinni się mocno zastanowić, zanim zaangażują Amerykanów w strategię, która może spowodować przekształcenie się zwykłego planowania w faktyczną długą wojnę o zabójczych skutkach.

Michael Klare jest profesorem studiów nad pokojem i bezpieczeństwem na świecie na uczelni Hampshire College. Wydał ostatnio książkę pod tytułem „The Race For What’s Left” [„Wyścig o to, co pozostało”]. Śledź go na Twitterze na @ mklare1. Obecnie kończy pracę nad nową książką „All Hell Breaking Loose” [„Rozpętuje się piekło”] dotyczącą zmian klimatycznych i amerykańskiego bezpieczeństwa narodowego.

Tłumaczenie: Karolina Muth

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply